fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Przełknęłam poczucie winy, że przeżyłam

Zaczęłam malować, grać w filmach, odnajdywać nowy sens życia i nowych przyjaciół. Byłam wolontariuszką i plotłam z dziewczynami siatki maskujące. Każdy ma swój własny front i swoją własną drogę do naszego zwycięstwa i pokojowej przyszłości.
Przełknęłam poczucie winy, że przeżyłam
okładka ksiązki: Andrzej Dębowski

Tekst oryginalnie napisany w języku ukraińskim.

Tłumaczenie: Antonina Ciużeńska.

Tłumaczenie wiersza: Bohdan Zadura.

 

Cześć! Mam na imię Tatiana. Chcę wam opowiedzieć moją małą historię.

Ważne jest, żeby wszyscy poznawali historie takie jak ta, aby podobne wydarzenia nie powtórzyły się w przyszłości w naszym cywilizowanym świecie. Uchodźca pochodzi od słowa „uchodzić”. I nigdy nie uszłabym z mojej ukochanej Ukrainy, gdyby nie wojna. Mówiąc dokładniej, gdybym była w domu z rodziną w Dnieprze, kiedy zaczęły się bombardowania, prawdopodobnie bym nie wyjechała. Ale byłam w Kijowie, w nowej pracy, na szkoleniu, na początku nowego życia…, ale eksplozje rosyjskich rakiet 24 lutego 2022 roku zniszczyły moje marzenia. Powrót do domu w obliczu nalotów wroga był bardzo niebezpieczny, więc postanowiłam udać się na jakiś czas w bezpieczne miejsce. Do Polski.

Droga wiodła przez dworzec kolejowy, na którym setki, tysiące ludzi próbowało ratować dzieci, przede wszystkim wydostać je spod ostrzału. Łzy, rozpacz, przerażenie, pociąg ewakuacyjny, w którym zmieściło się pięć razy więcej kobiet, starców z dziećmi i zwierząt niż normalnie. Spali na podłodze lub po trzy osoby na leżance. Pasażerowie zostawiali na stacji walizki i duże przedmioty, aby uciec mogło jak najwięcej osób. Zabierali ze sobą tylko niezbędne rzeczy: dokumenty, lekarstwa… Panował chaos, szybko kończyła się woda, a w drogę nie sposób było zabrać ze sobą zbyt wiele. Dotarcie do toalety było prawdziwą wyprawą. Cierpliwość konduktorów w wagonach była po prostu anielska. Wytrzymywali wszystko. Prawie cały dzień spędziliśmy w półśnie.

Granica. Miejscowi przynosili wodę oraz jedzenie i pomagali uspokoić wyczerpane podróżą dzieci. Wdzięczność dla Polaków nie miała końca. Potem znowu droga. I Warszawa nocą. Ciepła i przyjazna. Zdawała się mówić: „Nie bój się, wszystko będzie dobrze”. Wolontariuszka na dworcu zaproponowała mi gorącą herbatę i kanapkę. Ale poprosiłam ją o bieliznę, bo dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie będę miała się w co ubrać, jeśli wezmę prysznic po tak męczącej podróży. Zostawiłam wszystko w walizce na dworcu w Kijowie.

W jakiś sposób wersy mojego pierwszego wojennego wiersza ułożyły się same:

Powiedz mi, Boże, co ja czuję?

Co widzę? Sama nie rozumiem…

Złość, zagubienie i nienawiść,

bezsilność – ziemi pod nogami

brak. Powiedz, gdzie mój spokój?

Czym moje serce dziś ogrzeję?

Nie ma w nim sensu ni nadziei.

Nawet przebaczać już nie umiem…

Powiedz mi, Boże, do czego podobne

Są te obłoczki, mięciutkie jak wata?

Czy spać na nich będzie wygodnie

Rozstrzelanym aniołkom aż do końca świata?

Czy zdołam znów uwierzyć, Boże?

Ma dusza jak spalone zboże.

Już zapominam, że jestem kobietą.

Ale Polska mnie ocaliła. Chociaż po pierwszym szoku ogarnęło mnie poczucie winy osoby ocalonej: jak to jest, że ja jestem bezpieczna, a moja rodzina jest tam, pod ostrzałem i rakietami… Wtedy narodziły się wersy mojego kolejnego wiersza, jako kontynuacja poprzedniego:

Łykałam winę, że przeżyłam –

A ktoś pomocy nie doczekał…

Zwichnięte losy, skrzydła połamane.

Zniszczone drogi gdzieś daleko.

Rozumiem, już nie odzyskamy tego –

Cokolwiek gwiazdy nam powiedzą w końcu –

pięknego – na początku –

(rozpalonego) lutego

ni zagubionej gdzieś na dworcu

tej maleńkiej szarej walizki,

w której na drogę było wszystko…

Masz rację, mam żelazo w sercu.

To moja wiara jest w zwycięstwo.

Ta wiara podtrzymywała mnie na duchu przez cały ten czas. Kilka tygodni po przyjeździe zaczęłam uczyć się języka i szukać pracy. Zdawałam sobie sprawę, że z moim pierwszym wykształceniem technicznym raczej jej nie znajdę, ale uratowało mnie moje wykształcenie aktorskie. Zostałam obsadzona w sztuce Teatru Komuna Warszawa „Sześć żeber gniewu”. To niesamowicie mocna i aktualna sztuka o naszych kobietach, które uciekając w obawie o swoje życie i ratując swoje dzieci, trafiły do obozów dla uchodźców w Polsce. Wzruszająca historia nie pozostawiła nikogo obojętnym – publiczność płakała razem z aktorami.

Potem zaczęłam malować, grać w filmach, odnajdywać nowy sens życia i nowych przyjaciół. Byłam wolontariuszką i plotłam z dziewczynami siatki maskujące. Każdy ma swój własny front i swoją własną drogę do naszego zwycięstwa i pokojowej przyszłości.

Oto moja mała historia przyjazdu do Polski, której jestem niesamowicie wdzięczna za wszystko. Z takim wsparciem możemy wszystko! Zwyciężymy! Chwała Ukrainie!

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×