fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Pomiędzy odwilżą a „małą stabilizacją” – Klub Krzywego Koła

Proces rodzenia się opozycji demokratycznej w PRL nie rozpoczął się w 1976 roku, gdy utworzono Komitet Obrony Robotników. Jedną z pierwszych jaskółek zmiany był ruch klubów dyskusyjnych, który powstał na fali odwilży roku 1956. Warszawski Klub Krzywego Koła był miejscem spotkań intelektualistów z różnych opcji politycznych i miejscem debaty o rzeczach, o których nie można było mówić nigdzie indziej.

ilustr.: Zuzanna Wicha

ilustr.: Zuzanna Wicha


1956 rok był w historii Polski Ludowej ważnym politycznym przełomem. W Moskwie, w trakcie XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, zmarł w niejasnych okolicznościach Bolesław Bierut, I sekretarz PZPR i zaprzysięgły stalinista. Sam XX Zjazd zasłynął referatem jednego z następców Stalina, Nikity Chruszczowa, który oficjalnie potępił kult Stalina i tzw. „błędy i wypaczenia”. Te okoliczności ujawniły potężny ferment w polskim społeczeństwie, a w efekcie wymusiły na władzy daleko idącą liberalizację ustroju oraz obietnicę szerokich reform politycznych i gospodarczych. W samej partii doszło do rozłamu na zwolenników głębokich reform oraz na grupę tzw. „betonu partyjnego”, który myśli o przemianach przyjąć nie chciał. Wydawało się, że przełom, jaki nastąpił w Związku Sowieckim po XX Zjeździe, pozwoli na umożliwienie w Polsce realnego pluralizmu politycznego. W całym kraju jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać mniej lub bardziej formalne grupy dyskusyjne, bardzo często nazywające siebie klubami. Powstały więc kluby w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, które skupiały szeroko pojętą inteligencję, choć otwarte też dla mniej wykształconych słuchaczy i dyskutantów. Powstawały również kluby w Kolnie, Szczytnie czy Brzozowie pod Rzeszowem (ten właśnie był pierwszy w całym kraju) i od nich oczywiście nie możemy oczekiwać poziomu dorównującego ich odpowiednikom z największych ośrodków miejskich. Różny był również zakres zainteresowań poszczególnych klubów. Jednak niekwestionowana cechą wspólną wszystkich było to, że powstały jako oddolna, społeczna reakcja na możliwość swobodnego działania i mówienia bez ogródek o tym, o czym do niedawna należało milczeć. Rozprawiano więc o historii, ideach, polityce…
Wśród klubów, których działalność w Polsce tamtego okresu odnotowano, jeden zasługuje na szczególną uwagę. Powstał jako jeden z pierwszych, stał się największym i najpóźniej ze wszystkich został zlikwidowany przez władzę ludową. Było o nim głośno nawet poza granicami kraju, co wprawiało we wściekłość władze partii. Równocześnie do dzisiaj wielu sądzi, że działalność klubu była ubecką prowokacją, a jej doniosłość prawie albo w ogóle żadna.
Klub Krzywego Koła, bo o nim tutaj mowa, powstał w okolicznościach dosyć tajemniczych i, pomimo upływu lat i odtajnienia wielu dokumentów, dzieje Klubu wciąż nie są gruntownie zbadane. Początki Klubu Krzywego Koła sięgają wiosny 1955 roku, kiedy to w mieszkaniu Juliusza i Ewy Garzteckich przy ulicy Krzywe Koło na warszawskiej Starówce (stąd nazwa klubu) zaczęły odbywać się nieformalne spotkania przy herbacie, które szybko przekształciły się w „wieczory czwartkowe” (potem już wszystkie spotkania Klubu odbywać się będą w czwartkowe popołudnia). Uczestnikami tych zebrań byli przede wszystkim bliscy znajomi Garzteckich z grona inteligencji. W krótkim czasie owe kółko dyskusyjne „ukonstytuowało się”, wybierając zarząd, w którego skład weszli: Stefan Król (przewodniczący), Garzteccy, Stefan Wajcman i Zbigniew Sufin. Byli to ludzie obracający się w sferach warszawskiej inteligencji, niektórzy o bogatej przeszłości. Juliusz Garztecki był oficerem AK, który w 1945 roku zmienił stronę i wszedł w szeregi Ludowego Wojska Polskiego, awansowany z tej okazji na kapitana. Ewa Garztecka przez cały czas wiernie towarzyszyła mężowi. Po przerwie wakacyjnej 1955 roku grono zainteresowanych dyskusjami było tak liczne, że dotychczasowych gospodarzy nie stać było już na kawę i herbatę, poza tym w mieszkaniu zaczęło brakować miejsca. Jesienią udało się jednak zażegnać ten kryzys, pozyskując od władz miasta lokal w Staromiejskim Domu Kultury przy rynku Starego Miasta, który pozostał siedzibą Klubu do końca jego istnienia w lutym 1962 roku.
Od samego początku istnienia Klubu ciągnie się legenda, że był on zainspirowany przez władze partyjne, które chciały stworzyć legalną i otwartą platformę dyskusyjną dla coraz bardziej sfrustrowanego społeczeństwa. Chciano to niezadowolenie „skanalizować”, aby nie stanowiło zagrożenia dla nadszarpniętej po XX Zjeździe i śmierci Bieruta władzy ludowej. Jest to legenda częściowo prawdziwa. Obydwoje Garzteccy byli współpracownikami bezpieki. Co więcej, Juliusz Garztecki przyznał się do faktu, że zgodę na istnienie Klubu wydał, i to w jego obecności, sam Jakub Berman (szef Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego).
Te okoliczności są często wykorzystywane jako usprawiedliwienie ogólnikowych i niesprawiedliwych ocen. Należy przede wszystkim zdać sobie sprawę, że bez zgody władz partyjnych całe to przedsięwzięcie byłoby znacznie utrudnione. Po drugie należy zaznaczyć, że historia Klubu dzieli się na dwie części, i w gruncie rzeczy trzeba rozpatrywać je osobno. Pierwszy okres, przyjmijmy umownie, trwał do końca 1956 roku. To czas dominacji w zarządzie Klubu Garzteckich i ich znajomych, a więc ludzi przyjaznych partii, a szczególnie frakcji puławian, która głosiła poglądy liberalne (jak się potem okazało, była to jedynie zagrywka propagandowa). Po drugie, KKK podziałał jak magnes na intelektualistów o różnych poglądach, tym samym stając się bardzo szybko areną otwartych dyskusji, czemu sprzyjała atmosfera przemian politycznych 1956 roku. Tym samym to, kto był w Zarządzie Klubu, nie miało wtedy tak istotnego znaczenia.
Drugi rozdział w historii Klubu rozpoczął się wraz z wyborem III Zarządu w styczniu 1957 roku. Od tego momentu dominowały w nim osoby niezależne od władz, jak Jan Józef Lipski, Aleksander Małachowski, Jan Strzelecki czy Paweł Jasienica. Definitywnie za to z Klubem rozstali się Garzteccy i krąg ich znajomych. Początek 1957 roku był również momentem stabilizacji politycznej w kraju. Zażegnany został kryzys w łonie PZPR, umacniał się na stanowisku I sekretarza Władysław Gomułka. Towarzysz „Wiesław” uważany był powszechnie za kandydata neutralnego, dlatego jego kandydatura nie budziła sprzeciwu żadnej partyjnej koterii. Równocześnie całe społeczeństwo obdarzyło go ogromnym kredytem zaufania, czego wyrazem był ogromny wiec na Placu Defilad 24 października 1956 roku.
Już samo opuszczenie Klubu przez starych członków groziło faktycznym końcem jego działalności z powodu braku zainteresowania. Aby to zrozumieć, warto przyjrzeć się rutynowemu funkcjonowaniu Klubu. Porządek większości spotkań polegał na wygłaszaniu referatów, których temat ustalano zazwyczaj tydzień-dwa wcześniej. W tym miejscu zaczynały się pierwsze problemy, ponieważ wybierane referaty dotyczyły różnych dziedzin, skrajnie od siebie różnych. Aby zapewnić Klubowi frekwencję, wysyłano listownie zaproszenia do osób, które potencjalnie mogły być zainteresowane ich wysłuchaniem. Ważną rolę odgrywały w tym właśnie osoby, które w Klubie działały od jego początków. Wraz z ich odejściem wiele kontaktów zwyczajnie się urwało.
Drugi powód kryzysu w początkach 1957 roku był całkowicie innej natury. Klub Krzywego Koła był organizacją z natury rzeczy opozycyjną w oczach władz komunistycznych. Dojście do władzy Gomułki, odsunięcie od wysokich stanowisk najbardziej skompromitowanych funkcjonariuszy, wreszcie chwilowe złagodzenie cenzury spowodowały coraz powszechniejsze opinie, że dalsze inteligenckie deliberowanie raczej szkodzi niż pomaga krajowi w budowie dobrobytu. Nie bez znaczenia były również dramatyczne wydarzenia z jesieni 1956 r., kiedy doszło do groźby wybuchu otwartego konfliktu pomiędzy Polską a ZSRR. W kręgach przyjaznych Partii uznano, że Polska osiągnęła maksimum możliwej do uzyskania swobody.
W krytycznym momencie pomocą dla Klubu stali się nowi członkowie, dla których dotychczasowe osiągnięcia wydały się, jak się słusznie potem okazało, niewystarczające. Szczególną rolę odegrał w odbudowywaniu klubowych kontaktów Jan Józef Lipski, wieloletni, a zapomniany dzisiaj opozycjonista. Dzięki niemu i prowadzonej przez niego kartotece możliwe było informowanie na bieżąco o spotkaniach potencjalnie zainteresowanych osób, dzięki czemu na zebraniach Klubu zawsze pojawiało się audytorium. Liczebność zebrań klubowych była bardzo zróżnicowana i wahała się od kilkunastu do nawet 200 osób, co, przy skromnych możliwościach lokalowych, było liczbą bardzo dużą.
Przez cały ten czas, kiedy Klubu pozostawał niezależny od Partii, wisiała nad nim groźba rozwiązania bądź co najmniej odebrania lokalu w Staromiejskim Domu Kultury. Władza podejmowała próby objęcia Klubu przynajmniej częściowymi wpływami, co jednak zawsze kończyło się porażką. Przede wszystkim niezwykle trudno było zinfiltrować środowisko, które doskonale się znało i miało jeden wspólny, mimo różnic ideologicznych, cel – swobodne wyrażanie swoich opinii. Klub był bowiem jedyną platformą, po likwidacji „Po prostu” w październiku 1957 roku, gdzie można było wyrażać nieskrępowane opinie na wszelkie tematy. Władze partyjne wielokrotnie chciały wywrzeć presję na Zarząd Klubu, aby uciszał on pewne bardziej kontrowersyjne postawy, jednak na krępowanie w ten sposób wolności słowa nie zdecydowano się w Klubie nigdy.
Największą wadą Klubu Krzywego Koła był, co wielu zresztą dostrzegało i wytykało, brak jakiegokolwiek politycznego programu. Otwarcie wyraził to Melchior Wańkowicz, który na jednym z klubowych spotkań zapytał wprost: „Czego wy właściwie chcecie?”. W istocie, pomimo wieloletnich sporów, nie zdecydowano się nigdy na oficjalne sformułowanie jakichkolwiek politycznych deklaracji, ograniczając Klub do roli otwartej trybuny. Trudno ocenić, która z tych dwóch orientacji była właściwa. Ukierunkowanie polityczne Klubu z pewnością uczyniłoby go silniejszym, jednak nie byłoby możliwe pogodzenie w nim tak wielu sprzecznych tendencji i postaw, co doprowadziłoby pewnie do wykruszenia się z jego szeregów wielu członków.
Nieugiętość władz Klubu wobec władzy i brak możliwości rozeznania się w klubowej sytuacji przez bezpiekę umożliwiły jego funkcjonowanie przez dłuższy czas. Najprawdopodobniej jest to najwłaściwsze wytłumaczenie, dlaczego był tolerowany przez władzę tak długo. Opinia, że Partia miała jakiś interes w podtrzymywaniu funkcjonowania Klubu, nie ma w zasadzie żadnych podstaw. Dopiero pod koniec 1961 roku Gomułce najwyraźniej skończyła się cierpliwość i zaczęły pojawiać się pogłoski, że Klubowi ma zostać odebrany lokal w Staromiejskim Domu Kultury. Podjęto nawet ostatecznie taką decyzję, jednak nieoczekiwanie powodem zamknięcia stał się zwyczajny skandal.
Ostatnie zebranie Klubu Krzywego Koła odbyło się 1 lutego 1962 roku. Wystąpił na nim z referatem profesor Adam Schaff, marksistowski filozof związany z partyjną frakcją „puławian”, znany ze zgłoszenia kandydatury Wojciecha Jaruzelskiego do Pokojowej Nagrody Nobla w czasie stanu wojennego. Wystąpienie cieszyło się dużym zainteresowaniem i dyskusja po nim przeciągnęła się. W takich sytuacjach jak powyższa, kiedy z powodu późnej godziny należało opuścić lokal, dyskutanci przenosili się do restauracji w podziemiach SDK. Tak było też tym razem. W tej restauracji został nagle zaatakowany i pobity jeden z asystentów Schaffa. Sprawcą okazał się nietrzeźwy prokurator, notowany już za podobne zajścia. Nie uczyniono jednak nic, aby sprawę wyjaśnić, zaś skandal posłużył jako pretekst do decyzji o likwidacji Klubu Krzywego Koła, podjętej przez Komitet Centralny PZPR 3 lutego 1962 roku.
Decyzja ta była brzemienna w skutki. Klub, pozbawiony siedziby i formalnych podstaw funkcjonowania, rozpadł się. Na niewiele zdały się starania, aby go odbudować. Żadnej oficjalnej siedziby znaleźć się już nie dało, a wobec twardej postawy władzy wielu jego członków zrezygnowało z prób dalszego działania. Nastał czas siermiężnego socjalizmu. Na rozbudzenie życia intelektualnego w opozycji do władz przyszło czekać Warszawie kilkanaście lat.
Przez szeregi Klubu Krzywego Koła przewinęło się wiele osób, które w późniejszym okresie miały znaczący wkład w organizowanie opozycji antykomunistycznej. Jan Józef Lipski, Jan Olszewski, Andrzej Wielowieyski, a nawet Adam Michnik, który przysłuchiwał się zebraniom Klubu jako nastolatek, byli w późniejszym okresie inicjatorami wielu przedsięwzięć wymierzonych we władze komunistyczne. Niewykluczone, że inicjatywy takie jak chociażby Komitet Obrony Robotników nie powiodłyby się, gdyby nie wcześniejsze doświadczenia ich twórców w Klubie Krzywego Koła.
 
Literatura:

  • Wojciech Jedlicki, Klub Krzywego Koła, Paryż 1963.
  • Andrzej Friszke, Początki Klubu Krzywego Koła, „Zeszyty Historyczne” 2004, z. 149.
  • Paweł Ceranka, Historia pewnego artykułu, „Pamięć i Sprawiedliwość” 2006, nr 2 (10).

 
***
W roku 2016 obchodzimy sześćdziesiątą rocznicę powstania Klubu Inteligencji Katolickiej i Klubu Krzywego Koła oraz czterdziestą rocznicę powstania Komitetu Obrony Robotników. Dlatego w „Kontakcie” publikujemy cykl artykułów, wywiadów, debat, dzięki którym będziemy starali się zgłębić tematykę KKK-KIK-KOR. Dlaczego one powstały? Jaką rolę odegrały? Jak oceniamy ich działalność? Jakie postawy były bliskie ich uczestnikom? Czy mogą oni być dziś nam przewodnikami – czy możemy czerpać od nich inspiracje i wzorce?

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×