fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Polskość odwieczna, polskość uchodźcza

Nowoczesna polskość tworzyła się na uchodźstwie. Współczesne wskazywanie na monoetniczność narodu, oparte na rzekomo historycznych argumentach, należy podważać, prezentując alternatywną narrację o przeszłości, w której inność nie oznacza słabości, lecz siłę.
Polskość odwieczna, polskość uchodźcza
ilustr.: Maria Tołwińska

Co właściwie definiuje polskość? Przyjmując wizję wypływającą z polskiego hymnu narodowego, można założyć, że uchodźstwo. Taka teza zostałaby jednak odebrana przez część – głównie prawicowych – środowisk za fałszywą i zderzona z kosmogonicznym mitem o chrzcie z 966 roku jako źródle odwiecznego narodu polskiego. Czy ta debata – która bynajmniej nie ogranicza się do dwóch wizji – kiedyś się zakończy? Nie sądzę. Natomiast związane z nią wyobrażenia nieustannie pozostają w centrum nadwiślańskiej debaty publicznej. Kształtują one dyskurs polityczny, kulturalny czy historyczny. Tym samym warte są bliższego przyjrzenia się. Zwłaszcza gdy wizja „odwieczna” cieszy się większą popularnością od „uchodźczej”, a to ta druga zdaje się lepiej umocowana historycznie.

Każde wyobrażenie o polskości w dużej mierze opiera się na pamięci społecznej lub próbie jej tworzenia. Za przykład takiego działania w bańce liberalnej może służyć musical „1989”, podkreślający konieczność zbudowania pozytywnego mitu o polskiej transformacji systemowej. Prawica ma martyrologiczne animacje produkowane przez IPN, zwykle oparte na resentymencie wobec Zachodu, który miał nas zdradzić. Prawdopodobnie najsłabiej wypada w tym porównaniu lewica, której brakuje szerszej i całościowej propozycji pamięci społecznej. Ma ona jednak istotne osiągnięcia na poziomie lokalnym, takie jak łódzkie krzewienie tradycji Rewolucji 1905 roku.

Popkultura nie jest jednak wyłącznym budulcem wizji polskości. Wspomniane wyobrażenie „odwieczne” ma także silne oparcie w historiografii. Za symbol prawicowych pozycji może służyć twórczość Andrzeja Nowaka, krakowskiego historyka i profesora, którego monumentalne „Dzieje Polski” zawierają między innymi cytowany już przeze mnie mit kosmogoniczny. Zdaniem Nowaka źródłem narodu polskiego jest chrzest z 966 roku. Tym samym nie można mówić o Polkach, Polakach i Polsce bez katolicyzmu. Złączenie narodu i wyznania doprowadziło do utworzenia społeczności o specyficznych, a wręcz wyjątkowych cechach. Wedle tej i analogicznych wizji Polacy istnieli zawsze (a przynajmniej od ponad dziesięciu stuleci), a ich ojcowie i babki byli Polakami tak samo jak czytelniczki „Dziejów Polski”. Możemy więc mówić – posiłkując się pojęciem socjologa Michała Łuczewskiego – o wierze w „odwieczny naród”. W tym obrazie minimalizowana jest rola czynników nie-polskich, które jeśli już istnieją, to zwykle celem podkreślenia dobrych cech Polek i Polaków, rzekomo charakteryzujących ten naród. Są nimi na przykład tolerancja (związana z konfederacją warszawską z XVI wieku, mającą czynić Rzeczpospolitą „państwem bez stosów”) czy bohaterstwo (którego ma dowodzić ratowanie Żydów podczas Zagłady; tej postawie poświęcona jest nawet instytucja o dumnej nazwie: Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej). Ta opowieść nie zawiera w sobie refleksji nad wielokulturowością, cudzoziemstwem ani uchodźstwem. Ani nad szeroko rozumianą innością.

Równocześnie to właśnie „odwieczna” wizja jest tą, na której zwykle była – i wciąż jest – oparta edukacja historyczna w szkołach. Głównym bohaterem opowieści ciągnącej się przez kolejne części podręczników jest dumny naród polski. W trudzie i znoju musi zmagać się z Krzyżakami, Kozakami, Szwedami, bolszewikami, lecz zawsze na końcu zwycięża. Nawet jeśli nie faktycznie, to z pewnością moralnie. Takie założenie prowadzi w swojej skrajności do wytworzenia postaci Małego Powstańca, który z dzieci posłanych na śmierć czyni herosów.

Powyższe uwagi nie są wyłącznie ciekawostką historyczną ani krytyką dominującej polityki pamięci. Podejmuję je w związku z faktem, że – jako polskie społeczeństwo – stoimy przed znacznymi przeobrażeniami demograficznymi. Tym samym powinniśmy być gotowi i gotowe na udział w (kolejnej) dyskusji o polskości, gdyż to pojęcie także będzie wymagało przynajmniej częściowego przedefiniowania. Uchodźstwo związane z wojną w Ukrainie czy kryzysem humanitarnym na pograniczu polsko-białoruskim ma miejsce od kilku lat. A przecież jest to jedynie część większego zjawiska, opartego przede wszystkim na migracji zarobkowej. Potrzebujemy więc polityki migracyjnej, modelu integracyjnego i debaty podejmującej te kwestie całościowo. Potrzebne są porównania, raporty, analizy. Niemniej ta debata nie może opierać się wyłącznie na danych. Jej drugi – równie ważny, a być może ważniejszy – poziom odwołuje się do emocji. Kluczową rolę odgrywają w niej wyobrażenia społeczne, nadzieje i strachy. Zdają sobie z tego sprawę publicyści i politycy mówiący o no-go zones, udostępniający viralowe nagrania z przedmieść Paryża lub w haniebny sposób przedstawiający treści zoofilskie na wielkim ekranie za ich plecami. W ramach tych argumentów historia odgrywa kluczową rolę, bo to ona rzekomo dowodzi cywilizacji, której należy bronić. Równocześnie historia nie przynależy wyłącznie do jednego środowiska. Jest narzędziem dostępnym dla wszystkich, z którego można również skorzystać do wykazania bezpodstawności „odwiecznej” polskości, konfrontując ją z Polską jako bytem, który przez większość swojego istnienia był wielokulturowy, a ponadto jego nowoczesna (a więc wynikająca z XIX wieku) forma została w dużej mierze stworzona w warunkach uchodźstwa.

Między prawdą a narracją stara wojna wiecznie trwa

Zatrzymajmy się najpierw na chwilę przy samej historii i jej statusie. Historia jest nauką tworzącą narracje na temat przeszłości. Do tej drugiej nie mamy bezpośredniego dostępu. Stąd, badając ją, musimy opierać się na źródłach historycznych i na ich podstawie (od)tworzyć to, co minione. Nie oznacza to jednak całkowitego relatywizmu. Wspomniane źródła tworzą ramy, w których działają historyczki. Niemniej wyciągane wnioski oraz przedstawiane na ich podstawie narracje różnią się od siebie. Czasami się uzupełniają, a czasami są całkowicie sprzeczne. Żadna z nich nie posiada monopolu na prawdę. Rywalizacja między narracjami i związana z nią konieczność wyboru jednej z nich bywa określana polityką historyczną lub polityką pamięci.

W 2015 roku, podczas kryzysu migracyjnego, oczywista była zależność między noszeniem koszulek patriotycznych a stosunkiem wobec uchodźców. Choć Polska nie była jednym z krajów, do których realnie kierowały szlaki migracyjne, to dyskusja na ich temat była zażarta. Nawiązywano w niej między innymi do Jana III Sobieskiego i odsieczy wiedeńskiej. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa miała ponownie stać na straży europejskiej cywilizacji.

Obecna debata związana ze zmianami demograficznymi jest kontynuatorką poprzedniej. Budowa płotu na granicy polsko-białoruskiej była kolejnym dowodem na nieustająco kluczową rolę emocji. Na siłę zarządzania za pomocą strachu. Pomijając coraz częściej podnoszony argument potencjalnego zagrożenia ze strony Rosji, płot początkowo miał chronić Polki i Polaków przed „zalewem” i „falą” migrantów. Potencjalna obecność kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy osób z Syrii, Jemenu, Sudanu czy Kuby miałaby stanowić poważne niebezpieczeństwo wobec polskości.

ilustr.: Maria Tołwińska

Za wolność naszą i waszą

W narracjach o polskim XIX wieku często podkreśla się hasło „za wolność naszą i waszą” symbolizujące solidarność między ludami Europy. Zanim jednak doszło do kucia nowoczesnych form polskości na uchodźstwie, istniały wcześniejsze oblicza polskiej państwowości, których podstawą nie był naród rozumiany jako wspólnota wszystkich osób dzielących daną kulturę czy terytorium. Stąd pisanie o źródłach narodu w momencie chrztu z 966 roku jest skrajnym uproszczeniem. Pomijającym stulecia funkcjonowania państwa, w którym „naród” był pojęciem politycznym, oznaczającym szlachciców mających prawo do współdecydowania o państwie. Słynne gente Ruthenus, natione Polonus (pochodzeniem Rusin, narodowością Polak) nie oznaczało stopniowej polonizacji – we współczesnym rozumieniu tego słowa – szlachty litewskiej ani rusińskiej, lecz jej uczestnictwo w systemie politycznym, jaki tworzyła Rzeczpospolita. To samo podejście widoczne było w niesławnych słowach Szczęsnego Potockiego, który po rozbiorach stwierdził: „Znikło już i to państwo, i to imię, jak znikło tyle innych w dziejach świata. Każdy z przeszłych Polaków ojczyznę sobie obrać powinien. Ja już jestem Rosjaninem na zawsze”. Cytat ten zwykle jest wykorzystywany do udowodnienia zdradzieckiego charakteru Potockiego. Zdaje się jednak również dobrym źródłem do zrozumienia świadomości XVIII-wiecznych szlachciców. Tym samym, zamiast postrzegania Polski jako ciągłości między 966 rokiem a współczesnością, rzetelniejsze zdaje się uwzględnianie jej wielokulturowych tradycji. W tym bycia tworzoną także przez społeczności, które do dziś walczą o bycie wystarczająco rozpoznanym (jak Mazurzy). Oddzielnym tematem pozostaje kwestia chłopstwa i jego tożsamości narodowej. Nie jest jasne, kiedy mieliby doznać zaszczytu dołączenia do odwiecznej polskości.

Natomiast wiek XIX, w polskim przypadku, można spiąć klamrą między trzecim rozbiorem z 1795 roku a powstaniem II Rzeczypospolitej w 1918 roku. Stąd podstawową cechą polskiej historii w tym okresie jest brak w pełni suwerennego państwa polskiego. Działania mające na celu zmianę tej sytuacji odbywały się na terytoriach państw zaborczych oraz na emigracji. Zwykle w tych miejscach Polacy byli innymi. Fakt istnienia rozbudowanych autonomii, w Wolnym Mieście Krakowie czy w drugiej połowie wieku w Galicji, a także częściowo niezależnej państwowości w latach 1807–1830 (Księstwo Warszawskie, Królestwo Polskie) nie zmieniał nieustającego celu – wspólnego przynajmniej dla części społeczeństwa polskiego – którym było odzyskanie możliwości suwerennego stanowienia w niepodległym państwie. W historiografii ta specyfika braku państwowości bywa skrywana pod hasłem „ziem polskich”, niemniej jego znaczenie nie jest jasne. Może ono oznaczać zarówno granice sprzed trzeciego rozbioru, jak i wszystkie terytoria, na których mieszkały osoby mówiące po polsku, czy wszelkie ziemie, które kiedyś historycznie należały do Korony Królestwa Polskiego lub Wielkiego Księstwa Litewskiego. Tego rodzaju pojęcia nie powinny zasłaniać ciągłej prekarności i nieustających zmian prawno-politycznych, z którymi Polki i Polacy mierzyli się podczas XIX wieku. Polskość formowała się w poczuciu niepewności.

Walka o polskość na uchodźstwie była trudna nie tylko ze względu na warunki zewnętrzne, lecz również te wewnętrzne. To stronnictwa demokratyczne – ostatecznie reprezentowane w czasach Wielkiej Emigracji przede wszystkim przez Towarzystwo Demokratyczne Polskie (TDP) – postulowały konieczność odzyskania niepodległości, podczas gdy partie arystokratyczno-konserwatywne blokowały działania narodowe (jak chęć utworzenia polskiego Sejmu na uchodźstwie) czy wspierały francuskie plany wysłania części polskich uchodźców do Algierii celem wzmocnienia tamtejszych sił kolonizujących. Działania narodowotwórcze miały więc egalitarny i radykalny charakter. Jego przejawem było zakończenie manifestu TDP z 1836 roku słowami: „My dla garstki uprzywilejowanych nie poświęcimy szczęścia dwudziestu milionów, a przelana krew bratnia spadnie tylko na głowy tych, co w zapamiętaniu własny egoizm nad wspólne dobro i wyjarzmienie Ojczyzny przeniosą”. W podobny sposób można scharakteryzować podchorążych, którzy doprowadzili do wybuchu powstania listopadowego w 1830 roku wbrew opinii konserwatywnej generalicji.

Innym, bardziej umiarkowanym, sposobem tworzenia polskości były wszelkie formy pracy organicznej, kojarzonej przede wszystkim z zaborem pruskim. Niemniej i w tym przypadku dochodziło do wewnętrznych napięć. Demokratyczny charakter działań gospodarczych czy społecznych na rzecz polskich interesów był często atakowany przez ziemiaństwo czy kler katolicki, będące zainteresowane zachowaniem status quo w ramach wypracowanej autonomii. Działania „Straży”, organizacji stanowiącej odpowiedź na niemiecką nacjonalistyczną Hakatę, zderzały się z atakami biskupów, w tym prymasów Polski, bojących się osłabienia pozycji Kościoła katolickiego w konsekwencji napięć polsko-niemieckich. Trudno tym samym utrzymać hipotezę o katolicyzmie jako odwiecznej i stałej części polskości.

Oczywiście nie było też tak, że tworzenie nowoczesnej polskości składało się z samych pięknych kart. Polski nacjonalizm – jak każdy inny – budowany był na wykluczaniu czy odbieraniu tożsamości. O ile w przypadku walki z Hakatą możemy pisać o opieraniu się niemieckiemu imperializmowi, o tyle w kwestii antysemityzmu czy zwalczaniu ukraińskiego procesu narodowotwórczego przez Polki i Polaków nie sposób szukać wymówek. Natomiast pisanie historii własnych narodów w sposób krytyczny może prowadzić do lepszego zrozumienia procesów społecznych prowadzących do ich powstania. Pozwala to uniknąć tworzenia historiografii opartej na resentymencie, w której dana społeczność była zawsze tą zdradzaną i poniżaną.

Historia Polski nie jest więc wyjątkowa. Doświadczenia uchodźstwa czy braku własnej państwowości w XIX wieku były wspólne dla wielu narodów kształtujących się w tym czasie w Europie. To z wielości podobnych przeżyć powstały takie hasła jak „za wolność naszą i waszą”. Solidarność, przynajmniej przez część dziewiętnastego stulecia, była postawą łączącą ludy walczące o swoje prawa. Dychotomia między „odwiecznością” a „uchodźstwem” nie jest więc wyłącznie polska. Drugie z tych podejść jest wystarczająco znaczące, by było możliwe pisanie historii XIX wieku w Europie z jego perspektywy. I konfrontowanie wyobrażeń stojących za Twierdzą Europa z uchodźczymi dziejami ludów i narodów, które dziś tak mocno chcą schronić się za murami.

Na północ od Lampedusy

Nowoczesna polskość tworzyła się więc na uchodźstwie oraz w warunkach braku w pełni suwerennego państwa. Ponadto wyrosła z tradycji wielokulturowej i wieloreligijnej Rzeczypospolitej. Współczesne wskazywanie na monoetniczność narodu, oparte na rzekomo historycznych argumentach, należy więc podważać, równocześnie prezentując alternatywną narrację o przeszłości, w której inność nie musi oznaczać słabości, lecz może oznaczać siłę. W ten sposób historia może stać się nauką o przeszłości zorientowaną na przyszłość.

Odzyskując polskość, nie powinniśmy tracić z oczu perspektywy regionalnej. Współcześnie – podobnie jak w XIX wieku – Polska nie znajduje się w unikalnej sytuacji. Kwestie przemian demograficznych i związanej z nimi potrzeby redefinicji pojęć odnoszących się do tożsamości są przynajmniej europejskim, jeśli nie globalnym, zjawiskiem. Budowa Twierdzy Europa nie kończy się na płocie przy granicy z Białorusią. Nie jest to także proces związany wyłącznie z infrastrukturą materialną. Analizę prawną tego zjawiska w kontekście francuskim przeprowadziła Nina Hetmańska, której artykuł znajduje się w tym numerze.

Z tych powodów proponuję, by w debacie łączyć lokalne z regionalnym. Wskazywać na kluczową rolę doświadczenia uchodźstwa w kształtowaniu polskości i podkreślać konieczność działań ponadnarodowych. Ostatecznie, jak rapował donGURALesko, równocześnie „na południe od Lampedusy dryfuje łódź pełna ludzi, których świat obrócił się w gruzy”, a „w Górnym Usnarzu, na leśnej ściółce, choruje siostra, głoduje brat. Rząd w telewizji odtrąbił sukces. Wciąż rosną mury, wciąż świszczy bat”.

Polskość nie jest „odwieczna” ani „uchodźcza”, lecz kategorie te pozwalają na uporządkowanie wyobraźni narodowej, w ramach której funkcjonujemy i umiejscawiamy zarówno siebie, jak i innych. To z nich ostatecznie wypływają emocje, które odgrywają kluczową rolę w debacie o uchodźstwie. Dlatego tym bardziej takie pojęcia jak „Polska”, „polskość” czy „Europa” nie powinny być zbywane ani marginalizowane przez lewicę lub – szerzej – wszelkie osoby, które w obecnym kryzysie humanitarnym widzą przede wszystkim tragedię osób próbujących dotrzeć do Europy. Oddanie tych pojęć stronnictwom i partiom głoszącym potrzebę obrony „cywilizacji” będzie prowadzić do skutków trudnych do odwrócenia.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×