Żyjemy w mitach oblężonej twierdzy i Polski jako przedmurza chrześcijaństwa – z których drugi, dziedziczymy najsilniej po Sienkiewiczu, ale jego rodowód sięga dawniejszych czasów. Nie, nie jesteśmy niewolnikami Sienkiewicza, my go wybraliśmy, on się nam podoba. Najlepszym dowodem naszego wyboru jest odrzucenie tego, co bardziej ambitne i wymagające w naszej tradycji.
Mesjanizm porzucony
Przede wszystkim odrzuciliśmy mesjanizm. Pamiętam pierwsze dyskusje parlamentarne o wprowadzeniu strefy na granicy. Posłowie ówczesnego rządu (obecnej opozycji) mówili w duchu egoizmu narodowego – wypowiedzi niektórych posłów mógłbym streścić z pamięci następująco: „Ważny jest nasz interes i nasze bezpieczeństwo, nie mamy żadnych zobowiązań wobec obcoplemiennych”.
Mesjanizm polski głosił zaś służbę innym narodom i wyrzeczenie się egoizmu narodowego. We współczesnej Polsce nie trzyma się więc dobrze. Mesjaniści głosili chrześcijańskość i świętość Polski jako zadanie, a nie opis zastanej rzeczywistości. W polskim społeczeństwie święci obecnie tryumfy to drugie rozumienie świętości i chrześcijańskości Polski. Pierwsze bowiem wymaga czynu, przy drugim wystarczy samochwalstwo.
Mickiewicz głosił, iż Polska cierpi, ale widział w tym cierpieniu dowód na to, że Polska jest w szczególny sposób powołana do służenia ludzkości. Zresztą nie należy nadmiernie przechwalać Mickiewicza, Mickiewicz zdaje się w swojej pochwale przemocy rewolucyjno-powstańczej zakładać (tak samo jak XIX-wieczni rewolucjoniści rosyjscy), że kto cierpi, ma prawo cierpienie innym zadawać. Niemniej nigdy wieszcz nie powiedziałby, że kto cierpi, może boleć nad sobą i bronić wyłącznie własnych interesów.
Innymi słowy: wprawdzie Mickiewicz głosił pochwałę przemocy (zwłaszcza rewolucyjno-powstańczej), a jego słynne i haniebne wezwanie „gwałt niech się gwałtem odciska”, jak pisze w „Filozofii czasu próby” Andrzej Grzegorczyk, niezwykle silnie zakorzeniło się w polskiej kulturze, wydawszy wiele okrucieństwa i głupoty, niemniej, jak piszą Lidia i Adam Ciołkoszowie, „patriotyzm Mickiewicza nie był jednak uczuciem egoistycznym, nie utożsamiał się z dążeniem do panowania własnego narodu nad innymi, lecz zawsze łączył się z ideą braterstwa powszechnego” („Zarys dziejów socjalizmu polskiego – Adam Mickiewicz”).
Z mesjanizmu dla większości Polaków najciekawsza wydała się korona cierniowa, ale rozumiana nie jako zobowiązanie wobec innych narodów do podjęcia zbawczej służby, lecz jako ckliwe świecidełko. Biorąc koronę cierniową, wzięliśmy czek, którego nie chcemy pokryć. Wręcz przeciwnie – chcemy, aby z tej racji nam płacono.
Tak oto teraz fantazjujemy o naszym rzekomym cierpieniu, spowodowanym tym, że „zalali” nas uchodźcy. Zapominamy o tym, że najwięcej uchodźców przebywa w państwach Globalnego Południa, takich jak Liban, które w przeciwieństwie do nas rzeczywiście mają problem finansowy z pomocą uchodźcom.
Powszechnie głosi się męczeńską i bohaterską śmierć jednego polskiego żołnierza. Wynosi się na sztandary tego człowieka i niegodziwie gra jego śmiercią – wykorzystując ją jako zasłonę dymną zakrywającą wszystkie śmierci i cierpienia uchodźców – do wzbudzania żądzy krwi i odwetu. Wynoszą ją na sztandary ci, którzy poprzez eskalację przemocy na granicy, w tym poprzez push-backi, są współwinni śmierci tego młodego człowieka. Push-backi są stosowane rzekomo w celu zapewnienia bezpieczeństwa, tymczasem owo „narzędzie” – jak szerzej przekonuje w swoim tekście Hanna Frejlak – wcale bezpieczeństwu nie sprzyja.
Etyka wyrugowana
Marian Zdziechowski w liście do Lwa Tołstoja sugerował, że tym, co łączy myśl Tołstoja i mesjanistów polskich, jest przeświadczenie, że etyka chrześcijańska dotyczy nie tylko życia prywatnego, ale i relacji międzynarodowych. Pisał:
„Świadomość, że naukę Chrystusa spełniać się powinno w życiu prywatnym, przeniknęła w takim stopniu do sumienia ludzkiego, że trudno by znaleźć zuchwalca, który by się odważył to negować; tymczasem ludzie, nazywający siebie chrześcijanami, nie wstydzą się otwarcie rugować tej nauki z dziedziny stosunków międzynarodowych”.
W Polsce właśnie to się dzieje. Jaskrawym wyrazem takiego podejścia są bezczelne wypowiedzi polityków, którzy mówią, że jeśli aktywiści chcą przyjmować uchodźców, to niech przyjmują ich do swoich domów.
Stwierdzenie to jest o tyle absurdalne, że wielu aktywistów rzeczywiście przyjmuje uchodźców w swoich domach. Jednakże w prostackiej propagandzie antyuchodźczej zdarzają się także inne absurdy. Tak oto na przykład ci sami ludzie twierdzą, że ci, którzy są na granicy polsko-białoruskiej, nie są uchodźcami, bo na Białorusi nie ma wojny, i jednocześnie mówią, że Polska prowadzi z Białorusią wojnę (hybrydową – cokolwiek miałoby to znaczyć w sytuacji braku konwencjonalnych działań wojskowych).
Zresztą nawet gdyby ci, którzy znaleźli się na granicy polsko-białoruskiej, nie pochodzili z krajów ogarniętych wojną bądź w których grozi im prześladowanie, już z samej racji tego, jak traktują ich białoruscy pogranicznicy i jakim państwem jest Białoruś, należałoby uznać, że są uchodźcami.
Jeżeli rugujemy etykę chrześcijańską z dziedziny stosunków międzynarodowych, co stawiamy w jej miejsce, co zastępuje miłość bliźniego? Bałwochwalczy kult integralności granic, bezpieczeństwa i interesu narodowego.
Duch ponad witalnością
Aby pokazać całą pogańskość bałwochwalczego kultu bezpieczeństwa, który dominuje w naszym kraju, pozwolę sobie przytoczyć obszerniejsze fragmenty z książki „Filozofia czasu próby” polskiego filozofa chrześcijańskiego Andrzeja Grzegorczyka:
„Pragnienie bezpieczeństwa i dobrobytu jest reakcją organizmów czujących na podstawową własność życia na ziemi, mianowicie na jego śmiertelność. (…) Człowiek utrzymuje się i zabezpiecza swoją egzystencję od dawien dawna między innymi za pomocą kradzieży, grabieży, zabójstwa i brania w niewolę. (…) Pragnienie bezpieczeństwa, nawet gdy inspiruje tylko obronę, staje się źródłem negatywnych nastawień międzyludzkich. (…) Nietolerancja i dyskryminacja innych tłumaczy się nie tylko potrzebą identyfikacji, ale także koniecznością zabezpieczenia naszej pozycji i ważnych dla nas autorytetów, którym każdy o odmiennych poglądach automatycznie zagraża. Warto tu może od razu dla kontrastu pokazać, jak niektóre nurty etyki radykalnie występują przeciwko owemu pragnieniu bezpieczeństwa. Jednym z najmocniejszych kierunków etyki antyinstynktowej jest ewangeliczne chrześcijaństwo. Paweł z Tarsu w znanym Pierwszym Liście do Koryntian głosi całkowicie rozbrajającą naiwność i łatwowierność: Miłość łagodna jest i cierpliwa, nie szuka swego, wszystkim wierzy, wszystkiego się spodziewa… Przy takiej postawie nie można bronić swoich interesów, choćby nie tylko moje losy od nich zależały. (…) W Ewangeliach spotykamy wielokrotnie wezwanie do zachowań przeciwstawiających się tendencjom naturalno-biologicznym. Dążenie do bezpieczeństwa skłania nas do gromadzenia dóbr w celu zapewnienia sobie przyszłości. Ewangelia zaś mówi: Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? (…) Starajcie się naprzód o Królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dane (Mt 6,32 – 33). Troska o dobra doczesne zyskuje nazwę pogańskiej. Jej przeciwstawieniem jest skoncentrowanie na wartościach duchowych, przy jednoczesnej abnegacji dóbr ziemskich. Niemożliwa jest także skuteczna obrona przed nieprzyjacielem, gdyż jego dobro mamy brać na równi z dobrem własnym, zgodnie ze wskazaniem Chrystusa: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą (Łk 6,27)”.
Słowa Andrzeja Grzegorczyka nie wymagają wielu komentarzy. Według niego istnieją wartości witalne i wartości duchowe (jest to podstawowe rozróżnienie dla jego filozofii), a wartości duchowe stoją wyżej w hierarchii wartości niż wartości witalne, zaś bezpieczeństwo jest wartością witalną.
Zdaniem Grzegorczyka zabieganie o bezpieczeństwo jest czymś, co łączy człowieka i zwierzę, lecz człowiek ma większą wiedzę dotyczącą tego, co rzeczywiście może powodować zagrożenie (co wiąże się z większą umiejętnością przewidywania przyszłości), oraz ma świadomość wartości duchowych. Również, za sprawą większej wiedzy i sprawności technicznej, działalność destrukcyjna człowieka związana z dążeniem do bezpieczeństwa, w przeciwieństwie do działalności zwierząt, „nie ma granic”.
Katolicyzm instrumentalizowany
Z jaką sytuacją mamy w Polsce obecnie do czynienia? Doszło do absolutyzacji wartości witalnej, jaką jest bezpieczeństwo, i w jej imię depcze się wartości duchowe, a zatem marnuje się naszą zdolność do samego ich postrzegania. Jednocześnie jednak nie wykorzystuje się naszej zdolności do rozpoznawania zagrożeń, w efekcie czego rząd w praktyce nie zwiększa bezpieczeństwa na granicy. Wprost przeciwnie: jego działania mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa stanowią poważne zagrożenie dla realizacji owej wartości witalnej. Robiąc to, osiągnęliśmy niestety taki stopień brutalności i dewastacji, jaki nie zdarza się wśród zwierząt.
Jak to wszystko ma się do chrześcijańskości Polski? Grzegorczyk pisze, że popularność katolicyzmu w Polsce bierze się po części z tego, że katolickość odróżnia Polaków od protestanckich Niemców i prawosławnych Rosjan, oraz z tego, co określa on jako „dążność animalną do zachowania jedności plemiennej i przeciwstawienia się innym”.
Jak pisze Grzegorczyk, w Polsce religia katolicka jest powszechnie instrumentalizowana do realizacji wartości czysto witalnych, a przez to spłycana i wypłukiwana z charakteru religijnego. Podkreśla, że podobne zjawisko ma miejsce w Afryce, gdzie islam jest często traktowany jako element oddzielający od związanej z chrześcijaństwem cywilizacji europejskiej i ułatwiający przeciwstawienie się wpływom komunizmu (ten sam aspekt antykomunistyczny jest ważny w kontekście religijności Polaków).
Stan obecny Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce bardzo dobrze ukazały zaś badania księdza profesora Cezarego Smuniewskiego, profesor Beaty Łaciak i księdza doktora Mariusza Boguszewskiego przeprowadzone na dwudziestu duchownych katolickich z pogranicza polsko- białoruskiego.
Dwunastu z badanych księży przedstawiało negatywny obraz uchodźców (czego przykładem są wypowiedzi określające sytuację na granicy jako „potop bolszewizmu, islamu i terroru” bądź „inwazja Hunów” czy określanie uchodźców słowami takimi jak „bandyci”, „terroryści”, „najeźdźcy”), zaś sześciu księży stwierdzało, że uchodźcy są ofiarami, godnymi współczucia.
Zdecydowana większość badanych wypowiadała się z aprobatą na temat działań władz. Zapytani o to, jak rząd powinien reagować na obecną sytuację, odpowiadali między innymi: „Tak, jak to robi teraz”, „Konsekwentnie wznosić mur oraz nie dopuszczać dziennikarzy i pseudo-aktywistów do granicy”, „Utwierdzać sumienia (ludzi – red.) w przekonaniu o potrzebie obrony granic (ich – red.) kraju”. Jeden z duszpasterzy wypowiedział także pogląd, iż uchodźców próbujących przekroczyć granicę należałoby polewać zimną wodą.
W wypowiedziach bywa widoczne także przekonanie, iż Polska broni Europy, zabarwione mitem Polski jako przedmurza chrześcijaństwa. Jeden z ankietowanych stwierdzał: „Obecną sytuację można przyrównać do Bitwy pod Wiedniem czy roku 1920. Europa powinna być wdzięczna Polsce za obronę jej przed potopem obcej kultury”.
Respondentom zostało zadane także pytanie o to, jak widzą możliwości zaangażowania parafii w związku z kryzysem na granicy. Tylko trzech duszpasterzy wspomniało o tym, że parafia mogłaby udzielać pomocy uchodźcom. Połowa odpowiedziała, że główną rolę parafii widzi w udzielaniu pomocy członkom wojska i Straży Granicznej oraz w utwierdzaniu parafian w postawie patriotycznej. Jeden respondentów stwierdził: „Nie widzę jakiegokolwiek miejsca na pomoc migrantom, jedynie żołnierzom, którzy na granicy poświęcają się w obronie naszej ojczyzny”, a inny, że Kościół powinien „kierować pomoc humanitarną jedynie na wsparcie służb mundurowych i innych jednostek broniących granicy”. Warto w tym kontekście podkreślić, iż ponad połowa księży przyznała, że parafianie przychodzą do nich z wątpliwościami dotyczącymi tego, jak postępować w związku z zaistniałą sytuacją i z prośbą o radę.
Jak zauważają badacze, żaden z duchownych, opisując działania parafii, nie wspomniał o idei chrześcijańskiego miłosierdzia. Wprost przeciwnie, w niektórych wypowiedziach można znaleźć krytykę kierowania miłosierdzia wobec uchodźców: bo są „obcy”, a także bo nie są ofiarami, lecz oprawcami, którym nie należy współczuć. Jeden z księży powiedział: „Kościół powinien być strażnikiem prawdy i wspierać ofiary, a nie przestępców”.
Badacze zauważają także, iż poglądy wyrażone przez większość badanych księży są niezgodne z nauczaniem papieża Franciszka oraz ze stanowiskiem Episkopatu. Niektórzy duchowni wprost krytykowali wypowiedzi papieża i biskupów.
Łaciak, Smuniewski i Boguszewski stwierdzają także, iż w wypowiedziach większości respondentów widoczny był wpływ prawicowo-konserwatywnych mediów, które stanowią główne źródło informacji dla wielu z badanych duchownych. Twierdzą także, iż w wielu wypowiedziach widoczne było zjawisko, które za Marcinem Napiórkowskim określają jako turbopatriotyzm. Piszą wreszcie: „Wnioskować można, że księża z parafii w rejonie przygranicznym są bardziej skłonni myśleć o wspólnocie w kategoriach narodowościowych niż ewangelicznych”. Doszukując się źródeł owego stanu w polskiej historii, wypowiadają pogląd podobny do tego, który wyrażał Grzegorczyk: stoi za tym silny związek między polskością a katolicyzmem jako elementami odróżniającymi od osób obcych etnicznie i wyznaniowo.
Usprawnienia i totalitaryzm
Lew Tołstoj w „Zmartwychwstaniu” pisał:
„Gdyby dać do rozwiązania takie zadanie psychologiczne: co zrobić, żeby ludzie żyjący w naszej epoce, chrześcijanie, humanitarni, po prostu dobrzy ludzie, zaczęli popełniać najokropniejsze łajdactwa, nie czując, że są winni, to możliwe jest tylko jedno rozwiązanie: trzeba, żeby było tak właśnie, jak jest, trzeba, żeby ci ludzie zostali gubernatorami, naczelnikami więzień, oficerami, stójkowymi, to jest, żeby, po pierwsze, byli przekonani, że istnieje taka instytucja, zwana służbą państwową, która pozwala obchodzić się z człowiekiem jak z rzeczą, bez ludzkiego, braterskiego stosunku do niego, a po drugie, żeby organizacja tej służby państwowej była tak pomyślana, by odpowiedzialność za skutki ich postępowania nie spadała osobiście na nikogo”.
Ów eksperyment psychologiczno-społeczny był w praktyce realizowany nie tylko w Rosji carskiej, ale na większą jeszcze skalę w systemach totalitarnych XX wieku. Być może jest to właśnie punkt, w którym splata się sympatia Zdziechowskiego do Tołstoja, zwłaszcza do „Zmartwychwstania”, z jego katastrofizmem i antytotalitaryzmem.
Wielokrotnie przetestowany model postanowiły w Polsce zgodnie wprowadzić w życie największe polskie stronnictwa polityczne (KO, PiS, Trzecia Droga), uchwalając 12 lipca ustawę dekryminalizującą strzelanie do ludzi. Bardzo trafnie skomentowała owo wydarzenie na swoim Facebooku Janina Ochojska:
„Dzisiaj Sejm przyjął haniebną ustawę przygotowaną przez Ministerstwo Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz o «usprawnieniu» działania #WojskoPolskie Polska Policja i Straż Graniczna dając im możliwość użycia wojska do samodzielnych działań w czasie pokoju. Wiemy z historii, czym takie «usprawnienia» się kończyły”.
Totalitaryzm i pogaństwo są u bram. Wbrew pozorom czyhają po naszej stronie granicy. Możemy to powstrzymać i się nawrócić, pytanie jednak – czy będziemy chcieli.
***
Korzystałem z:
- Lidia Ciołkosz, Adam Ciołkosz, „Zarys dziejów socjalizmu polskiego – Adam Mickiewicz”, https://teologiapolityczna.pl/lidia-i-adam-ciolkoszowie-zarys-dziejow-socjalizmu-polskiego-adam-mickiewicz
- Andrzej Grzegorczyk, „Filozofia czasu próby”, Instytut wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
- Andrzej Grzegorczyk, „Wartości moralne a postawy grup społecznych”, w: Bogdan Suchodolski, „Społeczeństwo wychowujące rzeczywistość i perspektywy. Materiały sesji naukowej”, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1983.
- Beata Łaciak, Cezary Smuniewski, Mariusz Boguszewski, „The 2021 Migration Crisis in the Eyes of the Polish Priests from the Polish-Belarusian Borderland”, Studia i analizy nauk o polityce, nr 2, Lublin 2022.
- Lew Tołstoj, „Zmartwychwstanie”, Książka i Wiedza, Warszawa 1986.
- Marian Zdziechowski, Lew Tołstoj, „Korespondencja Mariana Zdziechowskiego z Lwem Tołstojem”, w: Bazyli Białokozowicz, „Marian Zdziechowski i Lew Tołstoj”, Łuk, Białystok 1995.