Tekst oryginalnie napisany w języku ukraińskim.
Tłumaczenie: Antonina Ciużeńska.
***
W restauracji mój starszy brat i ja zawsze zamawialiśmy makaron, ponieważ można było się nim najeść, a dodatkowo miał ciekawe i przyciągające nazwy: spaghetti bolognese, spaghetti z sosem carbonara, fettuccine z kurczakiem i grzybami.
Pewnego razu mama powiedziała, że to samo można przygotować w domu. Nawet pomogliśmy jej to zrobić. Było smacznie, ale zabrakło tego uczucia odświętności, które pojawia się w restauracjach. Dlatego na rodzinnej naradzie zdecydowaliśmy, że kupimy talerze do makaronu, głębokie, z szerokimi brzegami.
Talerze przywieźliśmy do domu w kartonowym pudełku. Pudełko wylądowało na balkonie, bo może się jeszcze przydać, a talerze postanowiliśmy użyć tego samego wieczoru. I choć było już późno, całe mieszkanie wypełniło się smakowitymi zapachami. To było prawdziwe święto. Jedzenie smakowało wyjątkowo, nawet lepiej niż w restauracji, i nie trzeba było tłumić głośnego śmiechu ani drobnych sprzeczek z bratem, oglądając się na sąsiednie stoliki.
Rok przed…
Pudełko leżało zapomniane na balkonie, ale wkrótce przydało się na inną, bardzo przyjemną okazję.
Miałem urodziny i zamówiłem farmę mrówek. Obudzono mnie rano, a ja zobaczyłem pudełko z balonami. Ale w środku było coś, co wydawało delikatne szelesty. Zaspany nie uznałem tego za dziwne, ale mama, tata i brat tajemniczo się uśmiechali i mówili, żebym otwierał szybciej, bo mrówki chcą się wydostać. Byłem trochę zmieszany, kiedy zrozumiałem, że coś porusza się w pudełku i jest to nieco większe od mrówki. Coś zimnego dotknęło moich rąk, a gdy wreszcie szeroko otworzyłem oczy – zobaczyłem w środku małego szczeniaka.
Były łzy szczęścia, prawie jak na tych filmikach na YouTube, na których dzieci niespodziewanie dostają psa w prezencie. Byłem tak wzruszony, pod wpływem takich emocji, że poczułem się trochę źle i musiałem się położyć, aby ochłonąć, zanim zacząłem wymyślać imię dla nowego członka rodziny.
Bucky – to przyjaciel Kapitana Ameryki z kinowego uniwersum Avengersów Marvela, ale teraz to imię było radośnie wykrzykiwane przeze mnie, brata i rodziców, a jego posiadacz biegał po mieszkaniu, próbując wciągnąć każdego do beztroskiej zabawy. Pudełko, jako bardzo przydatny przedmiot w gospodarstwie domowym, znowu wylądowało na balkonie.
To było rok przed… Przed początkiem nowego rozdziału. Nowy rozdział rozpoczął się 24 lutego 2022 roku.
Docierało to do nas niezauważalnie
Teraz wydarzenia z tamtych dni wspominam jak powolne nagranie jakiegoś filmu lub sen, który na pewno nie przydarzył się mnie. Tata i Bucky zostają po jednej stronie, a nas z mamą i bratem porywa tłum ludzi mających to samo przerażenie w oczach. Porywa nas gdzieś daleko, do nowej rzeczywistości, która stopniowo, po zmianie kolejnych miast i obrazów, nabiera kształtów konkretnego mieszkania w konkretnym mieście w Polsce.
Pierwszy okres adaptacji do nowego życia w obcym kraju to permanentny szok. Obce mieszkanie, obcy język, obce rzeczy… I tylko część tego, co bliskie – mama i brat – jest tutaj, obok ciebie, ale cała reszta twojego życia jest daleko.
Pierwsze paczki z domu zawierały najbardziej potrzebne rzeczy. Okazało się, że „awaryjna walizka” nie była przeznaczona na pobyt poza domem dłuższy niż kilka dni. Tata nie przysłał zbyt wielu paczek, bo mama twierdziła, że wkrótce wrócimy, a w takim tempie dostaw będziemy potrzebować ciężarówki, żeby wszystko spakować na powrót.
Ale nie wróciliśmy. Zrozumienie, że to może w najbliższym czasie nie nastąpić, przyszło dopiero po zakończeniu pierwszego roku, a ostatecznie ugruntowało się w połowie drugiego. Docierało to do nas stopniowo i niezauważalnie. Zacząłem rozumieć język polski, 14 lutego dostałem od dziewczyny Polki walentynkę w szkole, zacząłem jeździć na lekcje rowerem, który dostałem tutaj na urodziny, przyzwyczaiłem się do rozmów z tatą na Viberze, choć stawały się coraz rzadsze…
Podczas jednej z takich rozmów zauważyłem na półce w tle nasze rodzinne zdjęcie i figurkę wojownika z Warhammera, którą kiedyś dostałem. Zrozumiałem, że bardzo potrzebuję kolejnej paczki z rzeczami, które na pierwszy rzut oka są zupełnie niepotrzebne i niewarte ponoszenia na nie kosztów za wysyłkę. Ale to właśnie z tych rzeczy składało się moje dotychczasowe życie i tak bardzo chciałem trzymać je w rękach tu i teraz, że nie mogłem doczekać się paczki.
To tylko rzeczy?
Tata wysłał ją już nie autobusem, na który trzeba było czekać na dworcu, ale „w sposób cywilizowany” – Nową Pocztą, której znajome kolory dumnie widniały niedaleko naszego domu. Przydało się też pudełko z balkonu. Po raz kolejny bezpiecznie pomieściło coś dla mnie cennego: ulubioną figurkę wojownika, książkę „Wiedźmin”, album z moimi rysunkami potworów, piękną muszlę znalezioną nad morzem i robota – częściowo złożony zestaw klocków, który zaczęliśmy składać z tatą przed wojną, ale nie zdążyliśmy skończyć.
Otwierając pudełko w pośpiechu, zauważyłem na nim naklejkę z obrazkiem kieliszka i napisem „Ostrożnie, kruche”. Chyba była na pudełku od samego początku, kiedy kupowaliśmy talerze do makaronu, lecz zauważyłem ją dopiero teraz. Ręce trochę mi zadrżały, miałem ochotę jednocześnie płakać i śmiać się. Pomyślałem, jak bezsensowne jest to, że ktoś chce chronić rzeczy w pudełku, chociaż to tylko rzeczy. Aczkolwiek czasami te rzeczy symbolizują i przypominają nam o czymś znacznie cenniejszym, co okazuje się być o wiele bardziej kruche. W rzeczywistości kruche są nasze rodzinne wspomnienia, relacje między ludźmi, emocje, poczucie szczęścia i beztroski.
Moje życie okazało się kruche, porozrywane na kawałki, których nie będę w stanie poskładać nawet po otwarciu tego pudełka.
18 kwietnia 2024 roku, usłyszane od mojego piętnastoletniego syna.
***
Wszystkie „Pamiętniki uchodźcze” dostępne także w wersji e-booka i audiobooka tutaj!
Papierowe wydanie będzie dostępne od stycznia w formie cegiełki na działania Grupy Granica.