Oskarżeniami niepełnosprawności nie wyleczysz. Polemika z artykułem „Ableizm istnieje. To (nie) Tylko Teoria”.
Bartosz Tarnowski w Magazynie Kontakt napisał o „niesławnej recenzji” książki pod tytułem „Cyniczne teorie”, którą opublikowałem na blogu „To Tylko Teoria”. Choć rzekoma „niesławność” wybrzmiała z jednej, konkretnej bańki informacyjnej, a takie jednostronne spojrzenie obarczone jest ciężarem błędów poznawczych, to w polemice tej chcę odnieść się przede wszystkim do komentowanego przez Tarnowskiego ableizmu, perspektywy patrzenia na niepełnosprawność oraz na medycynę i fizjoterapię w jej kontekście.
Czym jest niepełnosprawność
Na wstępie istotne jest podkreślenie, że ani z mojej recenzji, ani z recenzowanej książki, jak również z światopoglądu sprzeciwiającego się postmodernistycznemu relatywizmowi, na którym „distability studies” w dużej mierze bazują, nie wynika niechęć do osób niepełnosprawnych, sprzeciw wobec wprowadzania zmian, na przykład infrastrukturalnych, dla zwiększenia dostępności różnych miejsc. Nie wynika z nich chęć utrudniania pozyskiwania zasiłków bądź zapomóg czy pomocy na rynku pracy. Sądzę, że na europejskim poziomie komfortu, z którym wciąż mamy jeszcze do czynienia, każdy racjonalny człowiek zgodzi się, że skierowanie specjalnych działań do osób niepełnosprawnych jest uzasadnione i nie to stanowi tutaj oś sporu.
Problem leży w zupełnie różnym, sprzecznym spojrzeniu na to, czym jest niepełnosprawność i skąd się bierze. Według reprezentowanego przeze mnie podejścia empirycznego i (post)pozytywistycznego, odmiennego względem postmodernizmu i postmodernistycznego relatywizmu, źródłem niepełnosprawności jest wyłącznie jej przyczyna bezpośrednia (na przykład zespół wad wrodzonych, mechaniczne uszkodzenia tkanek) oraz pośrednia (na przykład mutacje genetyczne, wypadek samochodowy). To, że osoba z zespołem Downa nie jest zdolna do robienia pewnych rzeczy, to efekt zaburzeń podczas mejozy, skutkujących znalezieniem się w materiale genetycznym zarodka dodatkowego chromosomu i dalszych tego konsekwencji. Podobnie, jak ofiara wypadku, która straciła szanse na sprawne poruszanie się (choć opis sytuacji może się nieco skomplikować, gdy dodamy do niego czynnik winy, zadośćuczynienia itd. ze strony tego, kto do tej niepełnosprawności, spowodowanej wypadkiem, doprowadził).
„Uniepełnosprawnienie”
Relatywistyczne nakładanie warunków społecznych na te pośrednie i bezpośrednie źródła szeroko pojętej niepełnosprawności czy wręcz stawianie ich w pierwszym rzędzie, jak robi to Bartosz Tarnowski, choć czyni pozory zniuansowania, to w rzeczywistości rozmywa rzeczywistość. Zgodnie z ultrarelatywistyczną perspektywą, wypracowaną przez „distability studies”, za niepełnosprawność odpowiada przede wszystkim nie zaburzenie określonych funkcji organizmu, lecz to, że społeczeństwo nie jest wystarczająco dobrze dostosowane do takich osób, nie zapewnia im zawsze i wszędzie tego, co pozwoliłoby im żyć tak, jakby nie były niepełnosprawne.
Innymi słowy, z tej perspektywy to nie choroby i wypadki, a w efekcie uszkodzenia ciała, są najważniejszą przyczyną niepełnosprawności, tylko społeczeństwo, które „uniepełnosprawnia” tym, że nie dostosowuje się w każdym możliwym aspekcie do niepełnosprawnych. I z taką postawą nie zgadzam się ja oraz przeciwko takiemu postrzeganiu argumentują autorzy „Cynicznych teorii”. Z tym, że niepełnosprawni zasługują na specjalne przywileje, ulgi, pomoc i działania dostosowawcze, zgadzają się, jak sądzę, wszyscy, niezależnie od tego, czy przyjmują postmodernistyczną, czy postpozytywistyczną perspektywę patrzenia na kwestię niepełnosprawności.
Społeczeństwo może – i jeśli ma ku temu sposobność, to przynajmniej w jakiejś części powinno – starać się normalizować życie ludzi dotkniętych rozmaitymi niepełnosprawnościami. Ja jestem na przykład za tym, by robić to poprzez zmiany wejść do budynków, przejść przez jezdnię czy pod nią, niskie podłogi w tramwajach, wsparcie w zakresie poszukiwania pracy, zasiłki opiekuńcze, ułatwiony dostęp do rehabilitacji itp. Jednak przypisywanie społeczeństwu odpowiedzialności za niesprawność wynikającą z czynników medycznych i biograficznych, jest empirycznie nieuprawnione. Myślenie takie może się pojawiać w relatywistycznych fantazjach, ale nie ma zakotwiczenia w faktach, ponieważ, co kluczowe, odwraca ciąg przyczynowo-skutkowy, w sposób typowy dla postmodernistycznych błędów logicznych.
Ableizm rzekomy
Autor tekstu pisze dalej: „Ableizm nie jest rzekomy, nie jest też pojęciem-wytrychem służącym do postawienia się w roli ofiary”. Z pewnością osoby niepełnosprawne nie muszą stawiać się w roli ofiary, ale mogą – i bywa, że to robią, czemu postmodernistyczne nastawienie bardzo sprzyja – kreować wokół siebie dojmującą aurę, mającą wzbudzać poczucie winy w otoczeniu, które nijak ma się do powodów, przez które ktoś jest niepełnosprawny, i które zwykle autentycznie ma sympatyczne nastawienie do chorego. W efekcie osoba niepełnosprawna może zniechęcać do siebie nieuprzedzonych ludzi, a potem to racjonalizować: „to ich ableizm, moje zachowanie nie ma z tym nic wspólnego”. W tym sensie ableizm jest zniekształcającym poznawczo wytrychem – bo to, że u niektórych osób może istnieć jakieś rzeczywiste, nieuzasadnione obiektywnie uprzedzenie, nie stanowi punktu spornego.
Zgadzam się też z Tarnowskim, że „problem polega na tym, że scenariusz, w którym udaje się «wyzdrowieć», jest często po prostu niemożliwy”. Zarazem rozwiązaniem tego problemu nie jest obarczanie winą i odpowiedzialnością całego społeczeństwa i przelewanie na nie swojej, bez wątpienia zrozumiałej, frustracji i desperacji. Niepełnosprawność, której nie da się wyleczyć, zrehabilitować, cofnąć lub w jakikolwiek inny sposób pokonać, wymaga samoakceptacji z wewnątrz i wsparcia z zewnątrz, ale nie poprzez oskarżanie tych, którzy na zewnątrz są, że się za mało dostosowują, jak również nie przez próbę wmówienia im, że traktowanie pełnosprawności jako „stanu domyślnego” – którym ona po prostu jest, choćby 99% ludzi w danej społeczności była ciężko niepełnosprawna – jest formą dyskryminacji czy ableizmu.
Nasze prawa, prawa do altmedu
Bartosz Tarnowski w swoim artykule robi jeszcze jeden erystyczny wybieg, na który chciałbym zwrócić uwagę. Pisze mianowicie, że medyczne i fizjoterapeutyczne spojrzenie na problem niepełnosprawności jest przyczyną kierowania się przez chorych do altmedu, czyli szarlatanów i hochsztaplerów oferujących medycynę alternatywną, a więc o niepotwierdzonej skuteczności.
Przyczyną tego miałoby być wynikające z takiego podejścia nadmierne skupienie na zdrowiu, a zbyt małe na życiu społecznym, a nawet politycznym. Tyle, że jest to fałszywa dychotomia. Nie ma tutaj albo wyboru postmodernistycznego, przez który niepełnosprawni grzęzną w oskarżaniu i antagonizowaniu, albo wyboru pokrętnej medykalizacji, prowadzącej wprost do sprzedawców lewoskrętnej witaminy C, strukturyzatorów wody czy wątpliwych terapii komórkami macierzystymi. Nastawienie na medyczne wyleczenie lub rehabilitację niepełnosprawności wcale nie musi powodować zaniedbania sfery uczuciowej, rodzinnej i społecznej, a tym, co kieruje ludzi do pseudomedycyny, jest często desperacja i fałszywe informacje, niezależnie od tego, czy są niepełnosprawni, czy zmagają się z innego typu problemami zdrowotnymi.
„To nasze prawa. Prawa, których jesteśmy systematycznie pozbawiani” – pisze Tarnowski, najdobitniej zaznaczając, że wierzy w postmodernistycznie relatywistyczną winę społeczeństwa „uniepełnosprawniającego” osoby niepełnosprawne. Lecz nie rozwiąże w ten sposób problemów wynikających z niepełnosprawności, jak również nie przekona kogokolwiek poza zradykalizowaną bańką tożsamościową, że może warto byłoby ten czy inny postulat, realnie tym razem dla niepełnosprawnych korzystny, zrealizować. Nie zaklnie również fizycznej rzeczywistości, będącej faktyczną przyczyną niepełnosprawności. Zamiast tego ludziom pozytywnie nastawionym do znoszenia barier przypisuje winę, ableizm, uprzedzenie. Chwilowo poczuje się lepiej, długofalowo zaszkodzi własnej sprawie.