fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Obywatele żadnego państwa

Maria zawsze chciała zostać weterynarzem. Nauka szła jej dobrze, zwłaszcza przedmioty ścisłe. Zdała maturę, jednak nie poszła na studia, ponieważ nie ma dokumentów. Jest bezpaństwowcem.
Obywatele żadnego państwa
ilustr.: Gabi Kowol

Maria urodziła się w Polsce i czuje się Polką. Kiedy jednak skończyła osiemnaście lat, nie dostała dowodu osobistego. Nie ma też paszportu, jedynie legitymację szkolną. Jej mama i starszy brat przyjechali do Polski z Armenii, ale ona nigdy tam nie była.

– Nigdy nie znałam też swojego ojca. Mama mówi, że był Polakiem, ale nie ułożyło się między nimi. Nie chciał mnie uznać, dlatego moja mama musiała wytoczyć mu sprawę o uznanie ojcostwa – powiedziała pracownikom Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć (CPPHN). – Jednak kiedy sprawa się zakończyła, w urzędzie okazało się, że nie można mnie wpisać jako Polki i dlatego jestem bez dokumentów, jestem bezpaństwowcem […]. Czuję się jak bezpański pies. Może dlatego zawsze chciałam zostać weterynarzem.

Terminal

Bezpaństwowiec (inaczej apatryda) to osoba, której żadne państwo nie uznaje za swojego obywatela.Przyczyny takiej sytuacji są bardzo różne – to na przykład niedopełnienie formalności przez rodziców lub konflikt praw. Dziecko może stać się apatrydą, jeżeli w kraju, na terytorium którego się urodziło, obowiązuje prawo krwi (obywatelstwo „dziedziczy się” po rodzicach), a w kraju pochodzenia rodziców stosuje się wyłącznie zasadę ziemi (dziecko może nabyć jedynie obywatelstwo państwa, w którym się urodziło).

Czasem dochodzi do nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. W filmie „Terminal” Stevena Spielberga turysta z Europy Wschodniej latami koczuje na nowojorskim lotnisku, ponieważ podczas podróży do USA w jego kraju doszło do zamachu stanu i pozostał z paszportem nieistniejącego państwa. Pierwowzorem bohatera był Irańczyk Mehran Karimi Nasseri, który spędził kilkanaście lat na paryskim lotnisku Charles’a de Gaulle’a.

W niektórych krajach odmowa przyznania obywatelstwa jest narzędziem dyskryminacji. Dzieje się tak na przykład w przypadku Rohingjów – muzułmańskiej mniejszości w buddyjskiej Birmie. Według danych UNHCR jeszcze w 2016 roku żyło tam najwięcej bezpaństwowców na świecie. Rok później na czele zestawienia znalazł się już sąsiedni Bangladesz, gdzie ponad 900 tysięcy Rohingjów schroniło się przed prześladowaniami.

W Europie problem bezpaństwowości dotyka zwłaszcza osób pochodzących z byłego Związku Radzieckiego oraz dawnej Jugosławii.

– W Polsce spotkałem się z przypadkami osób, które przyjechały tu ze Związku Radzieckiego, kiedy to państwo istniało, a po jego rozpadzie miały jeszcze przez jakiś czas ważne paszporty. Nie zalegalizowały jednak swojego pobytu i nie uzyskały potwierdzenia posiadania obywatelstwa innego niż radzieckie – mówi Daniel Witko, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPC).

Prawna pustka

W Polsce bezpaństwowcy mają trudności z zalegalizowaniem pobytu, co z kolei skutkuje wieloma ograniczeniami w życiu codziennym. Bez zezwolenia na pobyt nie posiadają dokumentów, nie mogą podjąć legalnej pracy, zawrzeć związku małżeńskiego czy otworzyć konta w banku. Brak dokumentu podróży uniemożliwia im wyjazd za granicę, na przykład do kraju pochodzenia, w niektórych przypadkach pomocny w potwierdzeniu ich tożsamości. Nie mają też dostępu do powszechnej opieki zdrowotnej.

– Kiedy uszkodziłem sobie rękę, sam ją unieruchomiłem i założyłem sobie opatrunek. Do lekarza muszę chodzić prywatnie, choć nie zawsze mnie na to stać. W końcu w Polsce nie mogę zalegalizować swojego pobytu i znaleźć pracy, a bez paszportu nie mogę nawet nigdzie wyjechać – opowiada G., apatryda z Armenii cytowany w raporcie CPPHN „Niewidzialni. Bezpaństwowcy w Polsce”.

Mimo wielu przeciwności niektórzy bardzo dobrze funkcjonują w społeczeństwie. W 2014 roku rozgłos zdobyła historia dziewiętnastoletniej Agni Caldarar, która wystąpiła w telewizyjnym talent show „The Voice of Poland”. Została ona porzucona w szpitalu przez nastoletnią matkę – pochodzącą z Rumunii Romkę – a następnie wychowywała się w rodzinie zastępczej. Przed porzuceniem biologiczna matka Agni zdążyła podać personelowi szpitala swoje nazwisko i kraj pochodzenia. Chociaż dziewczynka była dzieckiem znalezionym, nie uzyskała polskiego obywatelstwa, ponieważ jej matka nie mogła zostać oficjalnie uznana za „nieznaną”.

Nie pomogły również rumuńskie władze. Urzędnicy w ambasadzie Rumunii stwierdzili, że w ich rejestrach nie ma wzmianki o dziewczynce, a ustalenie aktualnego miejsca pobytu jej biologicznej matki jest niemożliwe. Dopiero po ukończeniu osiemnastego roku życia Agni mogła wystąpić o nadanie obywatelstwa do Prezydenta RP i uzyskała je po roku oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy.

– Sytuacja takich dzieci jest niesamowicie trudna, bo tutaj [w Polsce] nie mają żadnych praw, a inne państwo też ich nie akceptuje […]. Nawet numer PESEL otrzymaliśmy tylko dlatego, że ktoś z urzędników okazał nam współczucie i znalazł sposób, żeby nam pomóc – mówi ojciec Agni cytowany w raporcie HFPC „Przeciwdziałanie bezpaństwowości dzieci: Analiza sytuacji w Polsce”.

Myśleli, że jest Polakiem

Monika Przybylska, prawniczka z CPPHN, prowadziła sprawę młodego mężczyzny z Ukrainy, który przyjechał do Polski z rodziną jeszcze jako bardzo małe dziecko.

– Przez całe życie mieszkał w Polsce, rówieśnicy myśleli, że jest Polakiem. Świetnie mówi po polsku, zdał fantastycznie maturę. Jemu akurat się udało, bo bezpaństwowcy często nie są dopuszczani do egzaminu dojrzałości – relacjonuje Przybylska. – Kiedy chciał rozpocząć pracę, okazało się, że nie jest w stanie prawnie uregulować swojego pobytu. Ostatecznie dostał zgodę na pobyt humanitarny – dodaje.

Pozwolenie na pobyt humanitarny może być przyznane między innymi cudzoziemcom, w przypadku których deportacja byłaby dużą ingerencją w życie rodzinne czy prywatne. Ta droga nie jest jednak dostępna dla każdego apatrydy, gdyż nie wszyscy założyli w Polsce rodziny i zbudowali trwałe więzi społeczne. Inna możliwość to uzyskanie statusu uchodźcy. Ochrona międzynarodowa jest jednak przyznawana tylko wtedy, gdy istnieje obawa, że w kraju pochodzenia cudzoziemiec byłby narażony na prześladowanie.

Kiedy nie są spełnione żadne z powyższych warunków, ostatnia możliwość to uzyskanie pozwolenia na pobyt tolerowany. Wydaje się je, gdy deportacja danej osoby nie jest możliwa z przyczyn niezależnych od niej ani od polskich organów. Ale ta forma legalizacji pobytu daje jedynie bardzo podstawowe prawa i nie pozwala na przykład na podróż za granicę.

Zgodnie z danymi przekazanymi CPPHN przez Ministerstwo Cyfryzacji (według stanu ze stycznia 2019 roku) w rejestrze PESEL figuruje 1376 osób, którym w rubryce obywatelstwo wpisano „bezpaństwowiec”, oraz 15 195 osób o obywatelstwie „nieustalonym”. Należy jednak podkreślić, że są to osoby, które uzyskały już tytuł pobytowy oraz numer PESEL. Dane te nie uwzględniają apatrydów, którzy nie mogą bądź nie próbowali zalegalizować pobytu.

– Problemem jest to, że na wszystko patrzy się przez pryzmat liczb. Wydaje się, że apartydzi to, przynajmniej oficjalnie, relatywnie niewielka grupa – wyjaśnia Monika Przybylska. – Za liczbami stoją natomiast ludzkie dramaty. W szczególności dotyczy to osób, które przyjechały do Polski w latach 90. z krajów byłego Związku Radzieckiego jako młodzi ludzie. Obecnie przekroczyli sześćdziesiątkę i, na przykład, zaczynają mieć bardzo poważne kłopoty ze zdrowiem, co wobec braku ubezpieczenia zdrowotnego mnoży problemy – dodaje ekspertka.

Tu podpisz i idź sobie

Polska, jako jeden z czterech krajów Unii Europejskiej (obok. Cypru, Malty i Estonii), nie przystąpiła do konwencji z 1954 roku o statusie bezpaństwowców ani do konwencji z 1961 roku o ograniczaniu bezpaństwowości.

– Postępowania dostępne dla bezpaństwowców są długie i skomplikowane. Wiążą się z ryzykiem wielomiesięcznej detencji w ośrodku strzeżonym. Przystąpienie do konwencji pozwoliłoby na wprowadzenie przejrzystych procedur ułatwiających identyfikację takich osób – wskazuje Przybylska.

Według Daniela Witko podpisanie konwencji mogłoby się przełożyć na zmianę przepisów krajowych i stworzenie apatrydom nowych możliwości legalizacji pobytu. Jego zdaniem zmiany w prawie powinny iść w parze ze zwiększeniem środków finansowych przeznaczonych na organy administracji państwowej, które zajmują się obsługą cudzoziemców.

– Obecnie mamy problem z realizacją licznych przepisów migracyjnych. Nawet migranci czasowi, którzy posiadają paszporty, na przykład Ukraińcy, czekają w wielomiesięcznych, a niekiedy nawet wieloletnich procedurach na uzyskanie zezwolenia pobytowego – mówi Witko. – Powinno się radykalnie zwiększyć nakłady finansowe na pracę urzędników wydziału spraw cudzoziemców. Może wtedy decyzje byłyby szybsze i odznaczały się wyższą jakością – uzupełnia.

Obecnie w Polsce każda sprawa odnosząca się do kwestii braku obywatelstwa jest traktowana jako jednostkowy przypadek, a nie część szerszego zjawiska, którego zrozumienie pozwoliłoby na podjęcie niezbędnych kroków w celu poprawy sytuacji zainteresowanych. Bezpaństwowcy funkcjonują w prawnej próżni i często są bezsilni w kontaktach z urzędami, tak jak cytowany w raporcie CPPHN O. z Rosji: – Za każdym razem, gdy próbowałem zdobyć jakiś dokument, mówiono mi „tu podpisz, tu podpisz i idź sobie”. Nic z tego nie wynikało.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×