Maria urodziła się w Polsce i czuje się Polką. Kiedy jednak skończyła osiemnaście lat, nie dostała dowodu osobistego. Nie ma też paszportu, jedynie legitymację szkolną. Jej mama i starszy brat przyjechali do Polski z Armenii, ale ona nigdy tam nie była.
– Nigdy nie znałam też swojego ojca. Mama mówi, że był Polakiem, ale nie ułożyło się między nimi. Nie chciał mnie uznać, dlatego moja mama musiała wytoczyć mu sprawę o uznanie ojcostwa – powiedziała pracownikom Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć (CPPHN). – Jednak kiedy sprawa się zakończyła, w urzędzie okazało się, że nie można mnie wpisać jako Polki i dlatego jestem bez dokumentów, jestem bezpaństwowcem […]. Czuję się jak bezpański pies. Może dlatego zawsze chciałam zostać weterynarzem.
Terminal
Bezpaństwowiec (inaczej apatryda) to osoba, której żadne państwo nie uznaje za swojego obywatela.Przyczyny takiej sytuacji są bardzo różne – to na przykład niedopełnienie formalności przez rodziców lub konflikt praw. Dziecko może stać się apatrydą, jeżeli w kraju, na terytorium którego się urodziło, obowiązuje prawo krwi (obywatelstwo „dziedziczy się” po rodzicach), a w kraju pochodzenia rodziców stosuje się wyłącznie zasadę ziemi (dziecko może nabyć jedynie obywatelstwo państwa, w którym się urodziło).
Czasem dochodzi do nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. W filmie „Terminal” Stevena Spielberga turysta z Europy Wschodniej latami koczuje na nowojorskim lotnisku, ponieważ podczas podróży do USA w jego kraju doszło do zamachu stanu i pozostał z paszportem nieistniejącego państwa. Pierwowzorem bohatera był Irańczyk Mehran Karimi Nasseri, który spędził kilkanaście lat na paryskim lotnisku Charles’a de Gaulle’a.
W niektórych krajach odmowa przyznania obywatelstwa jest narzędziem dyskryminacji. Dzieje się tak na przykład w przypadku Rohingjów – muzułmańskiej mniejszości w buddyjskiej Birmie. Według danych UNHCR jeszcze w 2016 roku żyło tam najwięcej bezpaństwowców na świecie. Rok później na czele zestawienia znalazł się już sąsiedni Bangladesz, gdzie ponad 900 tysięcy Rohingjów schroniło się przed prześladowaniami.
W Europie problem bezpaństwowości dotyka zwłaszcza osób pochodzących z byłego Związku Radzieckiego oraz dawnej Jugosławii.
– W Polsce spotkałem się z przypadkami osób, które przyjechały tu ze Związku Radzieckiego, kiedy to państwo istniało, a po jego rozpadzie miały jeszcze przez jakiś czas ważne paszporty. Nie zalegalizowały jednak swojego pobytu i nie uzyskały potwierdzenia posiadania obywatelstwa innego niż radzieckie – mówi Daniel Witko, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPC).
Prawna pustka
W Polsce bezpaństwowcy mają trudności z zalegalizowaniem pobytu, co z kolei skutkuje wieloma ograniczeniami w życiu codziennym. Bez zezwolenia na pobyt nie posiadają dokumentów, nie mogą podjąć legalnej pracy, zawrzeć związku małżeńskiego czy otworzyć konta w banku. Brak dokumentu podróży uniemożliwia im wyjazd za granicę, na przykład do kraju pochodzenia, w niektórych przypadkach pomocny w potwierdzeniu ich tożsamości. Nie mają też dostępu do powszechnej opieki zdrowotnej.
– Kiedy uszkodziłem sobie rękę, sam ją unieruchomiłem i założyłem sobie opatrunek. Do lekarza muszę chodzić prywatnie, choć nie zawsze mnie na to stać. W końcu w Polsce nie mogę zalegalizować swojego pobytu i znaleźć pracy, a bez paszportu nie mogę nawet nigdzie wyjechać – opowiada G., apatryda z Armenii cytowany w raporcie CPPHN „Niewidzialni. Bezpaństwowcy w Polsce”.
Mimo wielu przeciwności niektórzy bardzo dobrze funkcjonują w społeczeństwie. W 2014 roku rozgłos zdobyła historia dziewiętnastoletniej Agni Caldarar, która wystąpiła w telewizyjnym talent show „The Voice of Poland”. Została ona porzucona w szpitalu przez nastoletnią matkę – pochodzącą z Rumunii Romkę – a następnie wychowywała się w rodzinie zastępczej. Przed porzuceniem biologiczna matka Agni zdążyła podać personelowi szpitala swoje nazwisko i kraj pochodzenia. Chociaż dziewczynka była dzieckiem znalezionym, nie uzyskała polskiego obywatelstwa, ponieważ jej matka nie mogła zostać oficjalnie uznana za „nieznaną”.
Nie pomogły również rumuńskie władze. Urzędnicy w ambasadzie Rumunii stwierdzili, że w ich rejestrach nie ma wzmianki o dziewczynce, a ustalenie aktualnego miejsca pobytu jej biologicznej matki jest niemożliwe. Dopiero po ukończeniu osiemnastego roku życia Agni mogła wystąpić o nadanie obywatelstwa do Prezydenta RP i uzyskała je po roku oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy.
– Sytuacja takich dzieci jest niesamowicie trudna, bo tutaj [w Polsce] nie mają żadnych praw, a inne państwo też ich nie akceptuje […]. Nawet numer PESEL otrzymaliśmy tylko dlatego, że ktoś z urzędników okazał nam współczucie i znalazł sposób, żeby nam pomóc – mówi ojciec Agni cytowany w raporcie HFPC „Przeciwdziałanie bezpaństwowości dzieci: Analiza sytuacji w Polsce”.
Myśleli, że jest Polakiem
Monika Przybylska, prawniczka z CPPHN, prowadziła sprawę młodego mężczyzny z Ukrainy, który przyjechał do Polski z rodziną jeszcze jako bardzo małe dziecko.
– Przez całe życie mieszkał w Polsce, rówieśnicy myśleli, że jest Polakiem. Świetnie mówi po polsku, zdał fantastycznie maturę. Jemu akurat się udało, bo bezpaństwowcy często nie są dopuszczani do egzaminu dojrzałości – relacjonuje Przybylska. – Kiedy chciał rozpocząć pracę, okazało się, że nie jest w stanie prawnie uregulować swojego pobytu. Ostatecznie dostał zgodę na pobyt humanitarny – dodaje.
Pozwolenie na pobyt humanitarny może być przyznane między innymi cudzoziemcom, w przypadku których deportacja byłaby dużą ingerencją w życie rodzinne czy prywatne. Ta droga nie jest jednak dostępna dla każdego apatrydy, gdyż nie wszyscy założyli w Polsce rodziny i zbudowali trwałe więzi społeczne. Inna możliwość to uzyskanie statusu uchodźcy. Ochrona międzynarodowa jest jednak przyznawana tylko wtedy, gdy istnieje obawa, że w kraju pochodzenia cudzoziemiec byłby narażony na prześladowanie.
Kiedy nie są spełnione żadne z powyższych warunków, ostatnia możliwość to uzyskanie pozwolenia na pobyt tolerowany. Wydaje się je, gdy deportacja danej osoby nie jest możliwa z przyczyn niezależnych od niej ani od polskich organów. Ale ta forma legalizacji pobytu daje jedynie bardzo podstawowe prawa i nie pozwala na przykład na podróż za granicę.
Zgodnie z danymi przekazanymi CPPHN przez Ministerstwo Cyfryzacji (według stanu ze stycznia 2019 roku) w rejestrze PESEL figuruje 1376 osób, którym w rubryce obywatelstwo wpisano „bezpaństwowiec”, oraz 15 195 osób o obywatelstwie „nieustalonym”. Należy jednak podkreślić, że są to osoby, które uzyskały już tytuł pobytowy oraz numer PESEL. Dane te nie uwzględniają apatrydów, którzy nie mogą bądź nie próbowali zalegalizować pobytu.
– Problemem jest to, że na wszystko patrzy się przez pryzmat liczb. Wydaje się, że apartydzi to, przynajmniej oficjalnie, relatywnie niewielka grupa – wyjaśnia Monika Przybylska. – Za liczbami stoją natomiast ludzkie dramaty. W szczególności dotyczy to osób, które przyjechały do Polski w latach 90. z krajów byłego Związku Radzieckiego jako młodzi ludzie. Obecnie przekroczyli sześćdziesiątkę i, na przykład, zaczynają mieć bardzo poważne kłopoty ze zdrowiem, co wobec braku ubezpieczenia zdrowotnego mnoży problemy – dodaje ekspertka.
Tu podpisz i idź sobie
Polska, jako jeden z czterech krajów Unii Europejskiej (obok. Cypru, Malty i Estonii), nie przystąpiła do konwencji z 1954 roku o statusie bezpaństwowców ani do konwencji z 1961 roku o ograniczaniu bezpaństwowości.
– Postępowania dostępne dla bezpaństwowców są długie i skomplikowane. Wiążą się z ryzykiem wielomiesięcznej detencji w ośrodku strzeżonym. Przystąpienie do konwencji pozwoliłoby na wprowadzenie przejrzystych procedur ułatwiających identyfikację takich osób – wskazuje Przybylska.
Według Daniela Witko podpisanie konwencji mogłoby się przełożyć na zmianę przepisów krajowych i stworzenie apatrydom nowych możliwości legalizacji pobytu. Jego zdaniem zmiany w prawie powinny iść w parze ze zwiększeniem środków finansowych przeznaczonych na organy administracji państwowej, które zajmują się obsługą cudzoziemców.
– Obecnie mamy problem z realizacją licznych przepisów migracyjnych. Nawet migranci czasowi, którzy posiadają paszporty, na przykład Ukraińcy, czekają w wielomiesięcznych, a niekiedy nawet wieloletnich procedurach na uzyskanie zezwolenia pobytowego – mówi Witko. – Powinno się radykalnie zwiększyć nakłady finansowe na pracę urzędników wydziału spraw cudzoziemców. Może wtedy decyzje byłyby szybsze i odznaczały się wyższą jakością – uzupełnia.
Obecnie w Polsce każda sprawa odnosząca się do kwestii braku obywatelstwa jest traktowana jako jednostkowy przypadek, a nie część szerszego zjawiska, którego zrozumienie pozwoliłoby na podjęcie niezbędnych kroków w celu poprawy sytuacji zainteresowanych. Bezpaństwowcy funkcjonują w prawnej próżni i często są bezsilni w kontaktach z urzędami, tak jak cytowany w raporcie CPPHN O. z Rosji: – Za każdym razem, gdy próbowałem zdobyć jakiś dokument, mówiono mi „tu podpisz, tu podpisz i idź sobie”. Nic z tego nie wynikało.
Imiona bohaterów zostały zmienione.