fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

O dawaniu pracy. Język w służbie feudałom

Zatrudniani nie należą do przedsiębiorców, tak jak chłopi należeli do pana. Ta relacja powinna opierać się na współpracy, umowie prawnej i być określana przez odpowiednie, jasne nazewnictwo, które nie wikła zatrudnianego w służebność wobec przedsiębiorcy.
O dawaniu pracy. Język w służbie feudałom
ilustr.: Artur Blusiewicz

Relacja pracobiorców (zarządców, zatrudniających, kupujących pracę) i pracodawców (zatrudnianych, sprzedających pracę) jest trudna. Obie strony oskarżają się wzajemnie o zły stosunek do siebie nawzajem lub w ogóle do pracy. To jednak szukanie przyczyn w niewłaściwym miejscu. Należałoby zacząć traktować układ pracowniczy jako traktat, alians, unię między pracobiorcą a pracodawcami – wyłącznie jako ściśle sformalizowany kontrakt. Trzeba wyplenić z niego skojarzenia z łaską, ofiarnością, filantropią, karnością, litością, a nasycić go prawem, godnością, równością, obowiązkiem i społeczną odpowiedzialnością spoczywającą na każdej ze stron. Zatrudnianie nigdy nie może być przysługą, uprzejmością, a jedynie umową opartą na sprawiedliwych zapisach prawnych.

Wszystko to w bezpośredni sposób łączy się z językiem. Nie pracuje się dla pracobiorcy. Prace wykonuje się na jego zlecenie w interesie własnym, w interesie pracobiorcy i w interesie powszechnego dobrobytu, wedle ustalonych zasad. Do utrzymania lub zwiększania tego dobrobytu przyczyniają się zarówno pracodawcy, jak i pracobiorcy, dlatego ich zasługi należy traktować sprawiedliwie. Wszystkich budowniczych rynku pracy trzeba postrzegać jako część organizmu, konglomeratu.

Język i historia

Język odbija wiele norm. Dobór i znaczenie zawartych w „Zbiorze praw sądowych” (1776 rok) słów określających stosunki pracy wskazują jednoznacznie, że były one poddańcze. Występują tu dwa opozycyjne połączenia: pansługa oraz panchłop. Nie znajdziemy już natomiast tych terminów w „Dekrecie o 8-godzinnym dniu pracy” z 1918 roku. Pojawiają się tam inne określenia: robotnik, pracownik, pracodawca, które nie są tak służalczo nacechowane jak wcześniejsze nazewnictwo stosunków pracowniczych.  Między rokiem 1776 a 1918 w Polsce uwłaszczono chłopów i zrewolucjonizowano przemysł – te dwa procesy historyczne wpłynęły również na zmiany w języku. Pojawiła się nowa terminologia, jednak ona również zawiera w sobie pozostałości po systemie feudalnym, choć mniej wyraźne. Jest to widoczne tak w języku polskim, jak i w angielskim czy niemieckim.

Wyrazy pracodawca i chlebodawca mają podobną konstrukcję, zawierającą człon dawca. Wedle słownika PWN dawca to: „1. «osoba, od której pobiera się tkankę lub narząd w celu przeszczepienia innej osobie; też: osoba oddająca komuś krew» 2. «ten, kto coś daje»”. W tym rozumieniu praca jest więc bezinteresownym darem, nie umową prawną. Lub nawet zatrudniający jest szlachetnym ofiarodawcą chleba, uwalnia od głodu, a od jego ofiary zależy życie biorcy. Zwrot dawać pracę również łączy relację pracowniczą z dawstwem. Można dawać życie (poświęcenie), nauki (dzielenie się), rozgrzeszenie (łaska) – zwroty te bezpośrednio wskazują na to, jaką pozycję zajmuje dawca, jakie są jego intencje oraz stosunek do biorcy. Choć w innych połączeniach – dać awans, kredyt, pracę – człon dać wydaje się mieć odmienne znaczenie, jest w nim jednak zawarty ten sam poddańczy element.

Terminy pracodawca czy chlebodawca to kalki językowe. Wyrazy o podobnej konstrukcji – złożone z członów pracabiorca – występują w języku angielskim, niemieckim, rosyjskim, bułgarskim czy chorwackim. Słowo pracodawca było używane już w XVII wieku, a więc w ustroju monarchistycznym. Określa ono wartość pracownika w sposób niewłaściwy, odpowiadający zamierzchłemu porządkowi historycznemu, dziś uznanemu za niesprawiedliwy. Przyczynia się do utrwalania stosunków pracowniczych przesiąkniętych feudalizmem, wskazując, że zatrudniający jest dawcą, który okazuje łaskę, a pracownik – biorcą zobowiązanym do wdzięczności. Tymczasem to pracownik jest dawcą pracy, a zatrudniający – zarządcą pracy wykonanej przez pracownika. Zwyczajowe nazewnictwo utrudnia postrzeganie stosunków pracy jako określonej prawem umowy, wolnej od negatywnego względem pracownika ładunku emocjonalnego.

Język i ekonomia

Według Ferdynanda Braudela kapitalizm jest naturalnym następstwem systemu feudalnego. Umacnianie wpływów przez zakładanie rodzin senioralnych ma bezpośrednie korzenie w ustroju monarchistycznym. Chodzi o budowanie wielowiekowych rodów, w których dziedziczony jest majątek, ale także status i wpływy. Awans jest powolny – ambicje przenosi się na potomność. Ten mechanizm występuje i dziś. Istnieją przypadki, gdy nieuprzywilejowani docierają na najwyższe szczeble hierarchii społecznej, jednak jej feudalna struktura pozostała niezmieniona. Nie nastąpiła ewolucja w kierunku wzajemnej współpracy i solidarności, lecz utrzymano poddańczość, nadając jej nazwę wolności. Jest to zabieg skomplikowany i przewrotny, zupełnie jak nowe słowa, które odtąd miały określać stosunki pracy. W 1901 roku – a więc kilkanaście lat po pierwszym polskim wydaniu „Kapitału” i cztery lata przed rewolucją 1905 roku – w piśmie „Równość” wydawanym przez PPS-D pojawia się jednak artykuł, w którym wyraz pracodawca określa osobę wykonującą pracę, dawcę pracy. Wydawałoby się, że to właściwsze użycie, ale nie zostało przyjęte przez użytkowników języka.

Obowiązujące nazewnictwo sugeruje autonomię zatrudniającego i poddańczość zatrudnianego. Taka relacja nie jest społecznie sprawiedliwa, a ponadto potrzebuje obserwatora i stróża. W relacji między pracobiorcami i pracodawcami jedynym możliwym i koniecznym arbitrem, który zagwarantuje uczciwość, może być demokratyczne państwo. Przedsiębiorca nie może mieć na względzie wyłącznie swojego interesu i swojego indywidualnego zysku. Pracobiorcy są niejako reprezentantami państwa, do którego należy zapewnienie obywatelom możliwości pracy – współrealizują konstytucyjny obowiązek kraju. Prawo do pracy przysługuje każdemu obywatelowi i pomimo iż przedsiębiorcy jako podmioty gospodarcze w sektorze prywatnym funkcjonują teoretycznie samodzielnie, powinni działać przede wszystkim na rzecz państwa i obywateli, pracować nad zwiększaniem zysków, mając na względzie powszechny dobrobyt – nie wyłącznie ten indywidualny. Państwo funkcjonuje dzięki pracy wszystkich jego obywateli, a nie wyłącznie dzięki zarządcom. Język jak dotąd temu zaprzecza, powielając feudalne wyobrażenia o pańskiej łasce.

Język i hierarchie

Edward Sapir pisał w pracy „Status lingwistyki jako nauki”:

język jest przewodnikiem po rzeczywistości społecznej. Cokolwiek myślimy o problemach i procesach społecznych, zależy to w wielkim stopniu od języka, chociaż nikt prawie nie uważa, że język powinien stać się pierwszoplanowym obiektem zainteresowania adeptów nauk społecznych. Całkowitą iluzją jest pogląd, że można dostosowywać się do rzeczywistości bez pośrednictwa języka i że język jest zwykłym przypadkowym środkiem pozwalającym rozwiązywać specyficzne problemy porozumiewania się albo myślenia. Istota sprawy polega na tym, że świat rzeczywisty stanowi w dużej mierze nadbudowę, bezwzględnie wspartą na fundamencie, którym są zwyczaje językowe grupy. Widzimy, słyszymy i w ogóle doświadczamy tak właśnie, a nie inaczej, ponieważ zwyczaje językowe społeczności, do której należymy, wiążą się z gotowością do wybierania pewnych typów interpretacji.

Aby nadać nowy kształt relacjom pracowniczym, trzeba albo w ogóle zrezygnować z nazewnictwa zawierającego człon dawca/dawać, albo odwrócić znaczenie terminu pracodawca. To ten, kto pracuje, „daje” swoją pracę, żeby następnie ktoś odebrał jej produkty i zarządzał nimi.

Ponadto powinniśmy patrzeć na gospodarkę jako na dobro publiczne – od jej funkcjonowania zależy los wszystkich obywateli państwa, kontynentu, świata. Przedsiębiorcy pełnią istotnie ważne społecznie zadania. Oznacza to jednak także wymagania etyczne i odpowiedzialność za losy kraju. Należy też zmienić język określający stosunki pracy. Zatrudniani nie należą do przedsiębiorców, tak jak chłopi należeli do pana, a jednak powszechnie pojawia się zwrot „pracujesz dla mnie”. Ta relacja powinna opierać się na współpracy, umowie prawnej i być określana przez odpowiednie, jasne nazewnictwo, które nie wikła zatrudnianego w służebność wobec przedsiębiorcy.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×