fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Nowe Relacje Świdnica

Tu, na spotkaniach w kawiarence, czuję się potrzebna. Pytanie, czy ja pomagam im, czy sobie? Czasem przecież też rano mam taką niemoc, nie chce mi się wyjść z domu, ale skoro się zapisałam, to idę. Potem okazuje się, że to zawsze dobry wybór.
Nowe Relacje Świdnica

Maria Zięba prezeska, Magda Kamińska koordynatorka, Anastazja Konnyk animatorka/Ładne Historie i Wiesław Łabęcki z Uniwersytetu Trzeciego Wieku

Maria: Najlepsze jest to co proste. I też mamy prosty plan: w tym samym miejscu i czasie spotykają się seniorzy i seniorki z Polski i Ukrainy. Ograniczeni przestrzenią, ośmieleni kawą i ciastem z pobliskiego lokalu, oswojeni widokiem tych samych osób, które pojawiają się na spotkaniach i animacjami organizowanymi przez Ładne Historie i UTW, w końcu zaczynają rozmawiać. Zaczyna się od uśmiechu, zaproszenia do stolika, prostego pytania o to, czy podać kawę, ciastko? Potem zwyczajowe, jak się masz, jak masz na imię, skąd jesteś? Proste pytania o dzieci czy psa to także prosta droga do dowiedzenia się kim jesteś. Obcy stają się swoimi. Tworzą się proste, ale ładne historie. Nowe relacje.

Ale jak to się zaczęło?

Magda: Od czujnych oczy Nastki.

Nastka: Przez kilka tygodni pracowałam w budynku zbiorowego zakwaterowania. Idąc na zajęcia, patrzyłam na ponurą bryłę, a w środku, co zajęcia dla dzieci, to widziałam coraz liczniejsze grono babć i dziadków, którzy też się na te zajęcia schodzili. Byli ciekawi, co robię z dziećmi, często chcieli dołączyć.

Maria: Nie potrzebowaliśmy więcej sygnałów. Wystarczyły czujne oczy Anastazji i trochę empatii. Świadomości, że bycie uchodźcą, często jest trudnym, przytłaczającym doświadczeniem. Uchodźcy często doświadczają samotności, poczucia wyobcowania, które w nowym kraju może być trudnym i przytłaczającym doświadczeniem. Tęsknota za rodziną, poczucie straty, wojenna trauma. To wszystko wywołuje niewidzialne bariery, a od tego tylko krok do całkowitej izolacji.

Wiesław: Spędziłem kiedyś miesiąc w Hiszpanii. Byłem tam na zaproszenie przyjaciela, a mimo to często czułem się źle, samotny, nie na swoim miejscu. Myśląc o tym, zadałem sobie pytanie, jak się czują nasi goście?

*

Plan szybko się wyklarował, bo w Ładnych Historiach mają i doświadczenie, i zespół i przede wszystkim super partnera – Uniwersytet Trzeciego Wieku, czyli osoby, które są jak przyjaciele. W zasadzie rozumieją się bez słów. Gdy pojawiła się opcja finansowania z programu „Nowe Relacje” i Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”, nowy projekt nabrał rumieńców. Dziś spotkania w kawiarence są podstawą, ale do kawy i domowego ciasta dochodzą wspólne śpiewy, gotowanie, ale też wyjścia – a to do warsztatu lokalnego twórcy, a to na zajęcia sportowe. Teraz zaś polscy i ukraińscy seniorzy i seniorki pracują nad wspólnym planem dla Świdnicy. Tak, by w wizji rozwoju miasta nie zabrakło ich głosu. Przecież są ważną częścią lokalnej społeczności.

Alicja: O kawiarence Ładnych Historii dowiedziałam się na świdnickim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Pojawiłam się już na pierwszym spotkaniu, bo co miałam do stracenia? Mogłam jedynie zyskać. Poznać nowych ludzi a nawet, co bardzo mi się podoba, przypomnieć sobie zapomniane smaki. Bo wiesz, ja kiedyś jadłam takie ukraińskie kartofelki i nikt tego w Polsce nie umiał zrobić, a teraz znam osobę, która specjalnie dla mnie przygotowała tę potrawę.

Alicja ma 55 lat, przez 35 zajmowała się ubezpieczeniami. Pomalowane paznokcie i makijaż, biżuteria i styl daleki od wizerunku polskiej zmęczonej życiem gospodyni domowej. A w torebce notes wypchany wizytówkami, gromadzi kontakty z pełną świadomością, jak ważne jest to, by wiedzieć, do kogo zadzwonić:

Kocham kontakt z ludźmi, więc nie wyobraża sobie siedzenia w domu. Dla mnie największą karą jest brak aktywności. Codziennie mam pomalowane usta, lubię się ubrać do ludzi. Jestem energią. Od początku słyszałam, że naszym zadaniem jest poznać osoby z Ukrainy, pomóc im się zadomowić, by dobrze się poczuły, otworzyły się, spróbowały się jakoś zakorzenić. Rozumiem to doskonale. Nowi ludzie to nowe mosty do zrozumienia dla innych, ale też siebie. A wiesz, ja lubię pomagać, lubię innych. Tu, na spotkaniach w kawiarence, czuję się potrzebna. Pytanie, czy ja pomagam im, czy sobie? Czasem przecież też rano mam taką niemoc, nie chce mi się wyjść z domu, ale skoro się zapisałam na kawiarenkę, to idę. Potem okazuje się, że to zawsze dobry wybór. Są ludzie, jest wesoło, dzieje się. To są same pozytywne rzeczy. W kawiarence dzieją się różne rzeczy, czasem gotowanie, które zbliża ludzi, bo łatwo się porozumieć bez słów i wiadomo przy dobrym jedzeniu łatwiej o dobre emocje. Od tego się zaczyna, od wymiany przepisów, wspólnego działania. Potem się człowiek orientuje, że ma nowy cel w życiu.

fot. Michał Kacprzak

Alicja najlepiej wspomina gotowanie barszczu ukraińskiego:

Co tam się wtedy działo! Miało być ukraińsko-polskie gotowanie, a na koniec poczęstunek ważnych gości, ale oj, los nam nie sprzyjał. Raz, że prąd wysiadł. Dwa, coś się wydarzyło z zakupami. Dość, że na miejscu do dyspozycji była tylko sól i pieprz. No i cebula. Z czego tu gotować? Na początku wszyscy wpadli w popłoch. Potem jednak zdaliśmy sobie sprawę, że trudno, barszczu dziś nie będzie, dokończymy go następnego dnia.

Ta historia była jak lodołamacz, każdy się starał, by wyszło dobrze, polscy i ukraińscy seniorzy jeden przez drugiego wymyślali nowe plany B. W końcu wszyscy zaczęli żartować z sytuacji. Po wszystkim zostały zabawne wspomnienia i początek nowych przyjaźni.

Raisa, uchodźczyni: Wiesz, że jak uciekłam z Donbasu do Polski, to przez pół roku siedziałam w czterech ścianach? Byłam jak tygrys w klatce. W Ukrainie przez trzydzieści osiem lat pracowałam na kierowniczym stanowisku, a tu nie wiedziałam, co ze sobą począć. Bo co, pójdę do sklepu i zacznę zaczepiać przypadkowe osoby, mówiąc: „Cześć, poznamy się?”.

Nie widziałam dla siebie żadnej opcji. Marniałam w domu, a moją jedyną rozrywką było wożenie wnuka na jego zajęcia. I kiedyś przez przypadek usłyszałam o kawiarence, miejscu spotkań dla seniorów z Polski i Ukrainy. Mój mąż machnął ręką: „po co będziesz tam chodzić?”, ale ja chciałam. I poszłam. Jak już zaczęłam, to nie przestałam, tak mi się podoba. Na początku miałam wątpliwości. Pytałam samą siebie: „dam radę?”. Ale to szybko minęło. Polscy są bardzo życzliwi. Czego nie umiemy powiedzieć, to sobie pokażemy, pomachamy rękami i już. A wspólne gotowanie to zawsze dobry pomysł. Nawet mnie jedna Polka poprosiła o danie z ziemniaków. Cieszyła się bardzo, jak jej zrobiłam.

Raisa snuje swoją opowieść między zawodami strzeleckimi a grą w bule. W Świdnicy właśnie trwa impreza dla seniorów. Jest wiele konkurencji, każdy próbuje sił, w czym chce, w pojedynkę lub w grupie. Raisa zapisała się na wszystkie możliwe opcje, w wielu wygrywa. Na zawody przyjechała w towarzystwie Polek i Ukrainek z kawiarenki organizowanej przez świdnicką Fundację Ładne Historie i Uniwersytet Trzeciego Wieku. Akurat dziś damski skład, ale na spotkania przychodzą liczni mężczyźni.

Co mi się podoba najbardziej? Aktywność. Zawsze lubiłam, gdy coś się działo. Teraz wiem, że w końcu przyjdzie piątek i coś się wydarzy. Co tydzień jest nowa rzecz, ale w większości ci sami ludzie. Idealne połączenie, bo czuję, że mam już w Polsce coś stałego.

 

Natalia, uchodźczyni. Wysoka, zgrabna. Włosy związane w koński ogon, delikatny makijaż. Ubrana na sportowo. Trudno uwierzyć w jej 69 lat:

Mieszkam w zbiorowym zakwaterowaniu. Otaczają mnie sami uchodźcy. Czy to dobrze? Codziennie słyszę te same historie, bo my, uchodźcy z Ukrainy, nie mamy innych tematów, jak tylko wojna. Codziennie nowa lista ostrzelanych miejsc. Sprawdzanie, czy nasi krewni żyją. Ile było nalotów, ile rakiet zestrzelono. Jestem zanurzona w niepewności, codziennie czuję strach o bliskich, czy moja rodzina jest bezpieczna. W Polsce jestem od roku, a dalej nie wiem, co z moją przyszłością. Codziennie wypatruję końca wojny i możliwości powrotu. Codziennie rozmawiam o bombach i alarmach. Jestem już tym zmęczona. W końcu chciałam od tego uciec, bo ile można trwać w stanie zawieszenia? Moje życie jakby zrobiło pauzę. Między domem w Ukrainie a nowym domem w Polsce. Tylko, że tu nikogo nie znałam. To jak budować dom, gdy się nikogo z miejscowych nie zna?

W końcu ktoś mi powiedział o kawiarence organizowanej przez świdnicką Fundację Ładne Historie i Uniwersytet Trzeciego Wieku. Dostałam zaproszenie, wyjaśnienie, że mogę przyjść zobaczyć, czy mi się spodoba, że nic mnie to nie będzie kosztowało. Pomyślałam, pójdę zobaczę co to. Czekam na powrót do Kijowa, ale chciałam czegoś nowego, jakiegoś oddechu, by coś w końcu się działo, a nie tylko wiadomości i wgapianie się w telefon i sprawdzanie wiadomości z frontu. Tyle tu jestem, minęły miesiące od przyjazdu, a ja nikogo z Polaków nie poznałam, aż do czasu pierwszej wizyty w kawiarence. Poszłam, bo miałam szansę poćwiczyć język, poznać kogoś nowego. Nie żałuję. W końcu coś się dzieje. Mamy wspólne zajęcia, a to śpiewanie, a to spacer do miejskiej atrakcji, a to wspólne gotowanie. I rozmowy, słyszę „opowiedz coś o sobie” albo „co ci potrzeba”. Proste pytania, proste odpowiedzi. Ale też pewność, że choć raz w tygodniu będę mogła oderwać się od strachu i wojny.

Irena: Nie ma, że mi się nie chce. Czasem słyszę takie zawodzenie: „a po co ci to?!”, „a na co?!”. Potem jadę w odwiedziny do osoby niewiele starszej ode mnie i załamuję ręce – nic nie kojarzy, nie jest w stanie nic zrobić. Takie życie do niczego. To nie jest scenariusz, który mnie interesuje.

Dlatego należę do UTW. To zawsze jakaś motywacja, by wyjść z domu, by oko podmalować, by żyć. Potrzebuję tego, potrzebuję innych ludzi, spotkań. Przecież tyle się może jeszcze wydarzyć.

Po co mi ta kawiarenka? To proste. Być między ludźmi, uczyć się od siebie. Ja z tych spotkań wychodzę dopełniona, mądrzejsza. Każdy nowo poznany człowiek jest jak nowa lekcja. Poszerza naszą perspektywę i pomaga nam patrzeć na rzeczy z różnych punktów widzenia. Spotkania z serdecznymi, ciekawymi ludźmi to jak rozmowa z wykwalifikowanym psychologiem. Zaraz potem wszystko się w głowie układa, myśli wskakują na swoje miejsce. Korzystam z tych spotkań w pełni, ale myślę, że i Ukrainki, i Ukraińcy, których tam spotykam, też korzystają. Są i panie, i panowie. Wiele osób przychodzi od początku, ale też zapraszają nowych. Nie dziwię się. Te kawiarenki organizowane przez świdnicką Fundację Ładne Historie i Uniwersytet Trzeciego Wieku to taki stały, jasny punkt na codziennej mapie niepewności. W końcu kawałek normalnego życia. Tam wszyscy łapiemy drugi oddech, czujemy się lepiej. Przecież człowiekowi jest lżej, jak się oderwie od swojej codzienności, wyjdzie z domu i spotka z drugim człowiekiem. Nie, nie mówię po ukraińsku, ale to żaden problem. Coś ja rozumiem, coś oni. Trochę się dogadujemy, tam, gdzie języki podobne, trochę na migi. Pomachamy rękami i już wszystko wiadomo. Bo jak człowiek z drugim chce się dogadać, to znajdzie sposób i bez znajomości języka.

fot. Michał Kacprzak

Natalia, uchodźczyni (żółta koszulka): Miałam już dość samotności. Nawet w otoczeniu innych osób z Ukrainy czułam się tutaj obco. Z mężem postanowiliśmy więc rozejrzeć się za miejscem, gdzie będziemy mogli zawrzeć nowe znajomości. Wtedy ktoś z grupy ukraińskiej powiedział nam o spotkaniach w kawiarence. Brzmiało dobrze. Chciałam spróbować, mąż także. Chcieliśmy czegoś nowego. Szukaliśmy nowych miejsc, nowych ludzi, bo wśród tych, których znamy, dominują szare barwy, pesymizm. Rozumiem, sama jestem uchodźczynią wojenną, ale już czas był na to, by spróbować zacząć budować nowy świat. Spotykamy się co piątek. Czekamy na to spotkanie z mężem jak na nową przygodę. Nowo poznane osoby są jak nowe rozdziały w książce życia. Ja jestem z natury ciekawa innych ludzi, a Polacy też są nas ciekawi. Mam poczucie, że na spotkaniach w kawiarence zyskują obie strony, i Polacy, i Ukraińcy. Nie chodzi tylko o wspólne gotowanie, ale o nowe relacje. W końcu w kawiarence organizowanej przez świdnicką Fundację Ładne Historie i Uniwersytet Trzeciego Wieku mamy przestrzeń do tego, by poznać się nawzajem, bo każdy tam przychodzi z pozytywnym nastawieniem, z potrzebą poznania nowych ludzi. Dla wszystkich jest to korzyść. My mamy nowe znajomości w goszczącym nas kraju, Polacy też mają nowe znajomości. Wzajemnie dajemy sobie siebie.

Realizatorem programu „Nowe Relacje” jest Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”. Program finansowany jest przez Help Age International ze środków Fundacji Conrada N. Hiltona. Partnerem programu jest Polskie Forum Migracyjne.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×