fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Niewygodna Ewangelia. Środa Popielcowa w cieniu wojny

Niewygodnie mi teraz wierzyć w Ewangelię. Latami powtarzałam z zachwytem za księdzem Zieją: „Nie zabijaj nigdy nikogo”. Czy dzisiaj umiem całym sercem to wyznawać? Zauważam, że nie wiem. Chcę jednak wierzyć w Ewangelię.
Niewygodna Ewangelia. Środa Popielcowa w cieniu wojny
ilustr.: Weronika Reroń

Siódmy dzień od zbrodniczego ataku Rosji na Ukrainę. Chyba nie ja jedna liczę tak czas. Środa Popielcowa zaskoczyła mnie jeszcze bardziej niż co roku.

Kiedy rok temu publikowałam na łamach Kontaktu „Rekolekcje na czas najzwyklejszy”, chciałam opowiedzieć o doświadczaniu Bożej perspektywy w codzienności, także i bez wielkich świąt, wielkich religijnych symboli, specjalnych okazji.

Dzisiaj myślę o rekolekcjach, a przynajmniej jakiejś nauce, jaką chciałabym sama dla siebie i dla innych stworzyć na ten kryzysowy, niezwyczajny czas, który jednocześnie jest czasem Wielkiego Postu.

1. Nawracajcie się

Rekolekcjoniści regularnie powtarzają, że nawrócenie to po grecku „metanoia”, a zatem wezwanie do nawrócenia to wezwanie do przemiany umysłu, zmiany myślenia. Co to jednak znaczy i co to znaczy dla nas dzisiaj?

Przemiana umysłu to dla mnie stały wysiłek, by poszerzać perspektywę i, zwłaszcza, serce. Czasami to poszerzanie serca oznacza wzięcie pod uwagę innej perspektywy, usłyszenie, że nie wszyscy myślą czy czują tak samo jak ja. Nie zawsze wzięcie tego pod uwagę musi oznaczać, że się z nimi zgodzę. Czasem, zwłaszcza w czasie wojny informacyjnej i zalewu nieprawdziwych wiadomości, czy to o pandemii, czy o wojnie, trzeba szczególnie dbać o to, by nie stać się obojętnym w imię niemożności zdecydowania, komu wierzyć. Neutralność czy „centryzm” bywają pułapką – nasz umysł bowiem nie znosi niepewności i nawet deklaratywne niezdecydowanie może wykorzystać do pójścia drogą najmniejszego oporu. To naturalne, że chcemy zachować energię i że zmiana myślenia, zwłaszcza wymagająca od nas zaangażowania, jest wysiłkiem. I właśnie dlatego wezwanie do nawrócenia jest trudne i jest nieustannie ponawiane. To nie kwestia jednorazowego opowiedzenia się „po dobrej stronie mocy”, ale budowanie postawy otwartości na to, że mogę się mylić, ale i wytrwałości w staniu po stronie wartości, w które wierzę.

W czasie zmian i kryzysów wytrwałość oznacza także odwagę i rozwagę. Odwagę, by improwizować, kiedy stykasz się z nową sytuacją po raz pierwszy, kiedy uczysz się organizować pomoc dla uchodźców, kiedy opowiadasz swoim dzieciom o wojnie, kiedy podejmujesz decyzję, czy wpłacić czy nie wpłacić na siły zbrojne, czy mierzysz się z innym dylematem, ale chcesz działać, a nie wybrać wygodę braku zdania. To odwaga tego, że może popełnię błąd, ale spróbuję czynić dobro. Odwaga tego, by uznać, że może popełniłam błąd, ale chcę kolejnego dnia robić inaczej.

Jednocześnie rozwaga – korzystanie z doświadczenia innych, bardziej poinformowanych i doświadczonych w pomaganiu, w interwencji kryzysowej, w nawigowaniu w świecie pełnym fejk niusów i propagandy. Nie musisz wszystkiego wymyślać od zera, nie musisz wszystkiego robić sama. Może doświadczasz obecnie tak dużego stresu, że sam potrzebujesz pomocy – nie bój się o to prosić. Nie bój się, że jeśli nie zaangażowałaś się w pierwszych dniach wojny, to zaangażowanie później będzie hipokryzją albo nie będzie potrzebne. Będzie potrzebne jeszcze bardzo długo. Szanuj swoje zdrowie i siły, a jednocześnie – zamiast nadmiernie analizować swoje sumienie i się obwiniać – szukaj sposobów na poszerzenie serca, na zdobycie tego, co pomogłoby ci bardziej pomagać, na wykorzystywanie zasobów, które już masz, nawet jeśli nie jest to wielkie czy spektakularne.

2. Wierzcie w Ewangelię

Przyznaję, że wpadłam w wojenne FOMO (Fear of Missing Out – ang. lęk przed niebyciem na bieżąco). Odświeżam w kółko strony serwisów informacyjnych. Powstrzymuję się jakoś przed czytaniem i przekazywaniem dalej wiadomości bez sprawdzonych źródeł, ale jestem przyssana do ekranów i widzę, jak bardzo szukam takich informacji, które mnie pocieszą i uspokoją, i jak bardzo nie chcę wierzyć tym trudnym.

To znów naturalny mechanizm. Jednak sama świadomość, że tak mamy – że szukamy potwierdzenia, szukamy dowodów, że mamy rację, szukamy informacji, które pozwolą nam nie zmieniać swojego myślenia i postępowania – jest kluczowa, by móc się nawracać. Fajnie być po dobrej stronie historii. Przyjemnie też, przyznaję, bywa widzieć, jak kompromitują się ci, o których od dawna myśleliśmy, że stoją po jej złej stronie. Trudno mi to wystukać na klawiaturze, ale – choć jeszcze tydzień temu bym siebie o to nie podejrzewała – zauważam, że cieszą mnie wiadomości o śmierci rosyjskich żołnierzy. Zauważam to i chcę to widzieć. Nie chcę się cieszyć z niczyjej śmierci, ale to robię. To, że to dostrzegam, może pomóc mi znaleźć inną strategię na moją potrzebę bezpieczeństwa i sprawiedliwości – ale jeszcze jej nie mam.

Niewygodnie mi teraz wierzyć w Ewangelię. Latami byłam wielką fanką księdza Jana Ziei (właśnie przypadła 125. rocznica jego urodzin) i powtarzałam z zachwytem: „Nie zabijaj nigdy nikogo”. Czy dzisiaj umiem całym sercem to wyznawać? Przyznaję, że nie wiem. Zauważam, że nie wiem. Nie jestem żołnierką, nie jestem w strefie walk – w tej chwili nie muszę podejmować tragicznych wyborów w praktyce, w boju. Ale rosyjska agresja na Ukrainę uświadomiła mi, jak wiele moich wewnętrznych walk i konfliktów jest nierozwiązanych i jak nie wiem, jaką drogą chcę iść. Kiedy nadstawiać drugi policzek, a kiedy walczyć o sprawiedliwość dla siebie i innych.

Chcę jednak czytać Ewangelię, także, a może i zwłaszcza teraz, kiedy nie jest mi łatwo się z nią konfrontować. Kiedy nie czytam jej dla potwierdzenia swoich opinii i postaw, ale z autentyczną pustką i zwątpieniem w sercu. Chcę wierzyć w Ewangelię.

3. Modlitwa, post, jałmużna

Zdaje się, że to najmniej skomplikowane teraz rzeczy i przynajmniej ja staram się ich trzymać, kiedy nie mam łatwości w innych sferach. Intencji do modlitwy mamy bardzo wiele. Ja staram się pamiętać o swoim postanowieniu, które poczyniłam już dawno, ale zdarza mi się o nim zapominać: by codziennie modlić się za nieprzyjaciół. Nie, nie wiem dokładnie, o co się dla nich modlę, ale chcę, by przynajmniej w sferze modlitwy było dla nich miejsce w moim sercu. Staram się też modlić o to, by wytrzymywać niepewność, wątpliwości, zauważane u siebie skłonności, których jeszcze niedawno bym się nie spodziewała, i nie uciekać przed tym cieniem.

Myślę o osobach, które były do tej pory moimi autorytetami, i bardzo wiele z nich, może nawet wszystkie, to osoby, które stawały w życiu wobec straszliwego zła, prześladowań, niesprawiedliwości i wojny, i – nawet jeśli wybierały drogę bez przemocy – nie decydowały za innych, że to oni mają się ograniczać, rezygnować ze swojego życia czy dóbr, ale ograniczały swoje własne zapędy, czasem nawet za cenę życia.

Post, który nie jest tylko symbolicznym gestem, to samoograniczenie. Dla mnie nie jest łatwe. Lubię w życiu łatwość i dostępność rzeczy. Lubię to, że mogę wydać trochę więcej pieniędzy, by oszczędzić sobie wysiłku. Lubię spalić trochę benzyny, by szybciej coś załatwić. Codziennie robię coś, czego mogłabym nie robić, i wcale nie chcę tego zmieniać. Ale znów chcę otwierać serce, by stopniowo być zdolna do obycia się bez różnych niekoniecznych rzeczy. To oznacza nie tylko zaciskanie zębów, ale także otwartość na nowe strategie, na przykład na lepszą strukturę dnia i czas na to, by pojechać gdzieś autobusem, na lepsze planowanie posiłków i niemarnowanie jedzenia, i tym podobne rzeczy. Od lat „chciałabym” to zmienić. Teraz chcę bardziej, bo coraz lepiej widzę, jak nadmierna konsumpcja nie tylko niszczy planetę, ale i sprzyja wojnie.

Jałmużna – znów coś dość oczywistego, a jednak znów może rodzić różne dylematy. Na co wpłacać? Komu? Co lepiej robić? Czy robić to po cichu, czy jednak ogłaszać w mediach społecznościowych, bo to może zachęcić innych? I znów najsensowniejsze wydaje mi się wyważenie odwagi i rozwagi. Ważne, by działać i nie pozostać w sferze rozważań, czy na pewno wydaję pieniądze najlepiej, jak się da, a jednocześnie ważne, by mieć świadomość, że czeka nas maraton, nie sprint, i że warto szukać informacji o tym, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna, jaka pomoc, kto dobrze zarządza otrzymanymi funduszami i tym podobne.

We wszystkich tych działaniach nie jest najważniejsze, by mieć czyste ręce i całkowitą pewność, ale to, by przemieniać siebie i świat wokół przez sprawiedliwość i miłosierdzie.

***

Wielki Post w tym roku przychodzi w czasie kryzysu, a jednak zawsze chodzi o to samo: o poszerzanie serca i gotowość, że może pęknąć, tak, jak serce Jezusa przebite na krzyżu. Gotowość do przyjęcia prawdy, że zło jest możliwe i się wydarza, i gotowość przyjęcia prawdy Ewangelii – że światłość w ciemności świeci i ciemność go nie ogarnęła.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×