fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Niewolnictwo po polsku

Niewolnictwo kojarzy się zwykle z zamierzchłą przeszłością. Tymczasem według Global Slavery Index w Polsce w 2018 roku mogło żyć nawet 128 tysięcy niewolników. Niewolnictwo wciąż istnieje, jest wszędzie wokół nas i ma się świetnie.
Niewolnictwo po polsku
ilustr.: Elżbieta Roman

Niewolnictwo kojarzy się zwykle z zamierzchłą przeszłością. Ze starożytną Grecją, feudalizmem lub plantacjami bawełny w Stanach Zjednoczonych. W powszechnym przekonaniu jest to zamknięty rozdział historii, który wspominamy z niesmakiem. Tymczasem niewolnictwo wciąż istnieje, jest wszędzie wokół nas i ma się świetnie. Wiele wskazuje na to, że handel ludźmi to najszybciej rosnący nielegalny rynek na świecie.

Każdego roku Walk Free Foundation, niezależny australijski ośrodek badawczy, publikuje Global Slavery Index – wskaźnik szacujący liczbę żyjących współcześnie niewolników. W skali świata może to być nawet 40 milionów osób. To mniej więcej trzy razy więcej, niż przez czterysta lat kolonializmu przepłynęło przez Atlantyk z Afryki do Ameryki Północnej. W Europie i Azji Środkowej niewolników jest około 3,6 miliona. Najbardziej newralgiczną częścią regionu jest Europa Południowa i Środkowo-Wschodnia. Kiedy przyjrzymy się szacowanej liczbie ofiar niewolnictwa na tysiąc mieszkańców, okaże się, że na drugim miejscu znajduje się Białoruś, dalej – Macedonia, Grecja, Albania, Turcja i Ukraina.

Zgodnie z szacunkami Global Slavery Index w Polsce w 2018 roku mogło żyć nawet 128 tysięcy niewolników. Wyliczenia różnych podmiotów radykalnie jednak się od siebie różnią. Policja mówi o dziesiątkach lub setkach ofiar i kilkudziesięciu postępowaniach wszczętych w skali roku, ale bierze pod uwagę wyłącznie pokrzywdzonych, których udało się zidentyfikować. Możliwe więc, że mierzy raczej nieudolność własnego działania niż skalę problemu. W 2017 roku polska Policja zidentyfikowała 84 ofiary handlu ludźmi, Straż Graniczna – 43.

Współczesne niewolnictwo ma dwie istotne cechy: jest tanie, a co z tego wynika – jednorazowe. Szacuje się, że cena niewolnika jest dziś niższa niż kiedykolwiek w historii. Jak wylicza Kevin Bales w książce „Jednorazowi ludzie”, w połowie XIX wieku na południu Ameryki niewolnik kosztował około 40 000 dzisiejszych dolarów. Obecnie, w skali globalnej, przeciętna cena to mniej niż 100 dolarów. Z tego względu współczesnych niewolników nie traktuje się jako inwestycji, nie opłaca się szczególnie o nich dbać. Kiedy chorują, mają wypadek albo przestają być zdolni do pracy, po prostu się ich wyrzuca lub zabija.

* * *

Piszę te słowa w listopadzie 2019 roku, gdy w Sądzie Okręgowym w Warszawie wciąż toczy się sprawa Mirosława K. – największa sprawa dotycząca handlu ludźmi i pracy przymusowej w Polsce. Mirosław K. przez lata ściągał pracowników, głównie z Ukrainy, obiecywał im dobrze płatne i uczciwe zatrudnienie. Potem zabierał paszporty i karty pobytu oraz zmuszał do podpisywania dokumentów in blanco, z których później tworzył fikcyjne długi. Gdy trzeba było – groził policją, deportacją, powoływał się na swoje rzekome znajomości, groził, że rodzinom pracowników stanie się krzywda. Bezwzględnie wykorzystywał swoją władzę i ich niewiedzę. A także niejasny status prawny, brak zorientowania w polskiej rzeczywistości, desperację, ubóstwo.

Niewolników lokował w dużym domu przy Wilanowskiej 313 A. Mieszkało tam kilkadziesiąt osób jednocześnie, w ciasnych pokojach, garażu, piwnicy. Każdego dnia wyruszali stamtąd do pracy, za którą znaczna część nie dostawała należnej zapłaty. Mirosław K. dostarczał pracowników do modnych warszawskich restauracji. Pracowali po kilkanaście godzin dziennie, bez umów, bez ubezpieczenia, bez książeczek sanepidu. Krążyli pomiędzy lokalami, pracując raz w jednym, raz w innym miejscu. W proceder zaangażowanych było siedemdziesiąt restauracji, dobrze znanych, do których chodzi się na tanie śniadania czy biznesowe lunche.

Rozmawiam z Bartoszem Frąckowiakiem, reżyserem spektaklu „Modern Slavery”, którego twórcy przeprowadzili gruntowne śledztwo dotyczące sprawy Mirosława K.

„Cały ten system oparty jest na czymś, co w branży nazywa się leasingiem pracowniczym albo body leasingiem. Menedżer składa zamówienia na pracowników u pośrednika, takie zamówienie zwykle brzmi: «Potrzebuję trzy sztuki na czarny lub biały zmywak od poniedziałku do środy». Wtedy pośrednik – taki jak Mirosław K. – wypożycza pracowników do danej restauracji. Na gruncie polskiego prawa to jeszcze samo w sobie nie jest ani handlem ludźmi, ani koniecznie pracą przymusową, ale stwarza pole do nadużyć i sprawia, że ta praca jest niewidoczna”.

Czy restauratorzy wiedzieli, że zatrudniają niewolników?

„Zwykle nie zatrudniali ich bezpośrednio, natomiast w przypadku kilku restauracji mamy pewność, że menedżerowie wiedzieli, w jaki sposób pracuje Mirosław K.” – wyjaśnia Bartosz Frąckowiak. „Mówimy tutaj o warszawskich restauracjach, które są znane i popularne, do których klasa średnia chodzi na niedzielne obiady. Wiemy o przypadku osoby prowadzącej restauracje, która jedną z pracownic z Ukrainy, dostarczoną przez Mirosława K., zatrudniła u siebie w domu do sprzątania – i nie zapłaciła jej później za pracę. Są też w zeznaniach opisy sytuacji, z których jasno wynika, że Mirosław K. znał się z restauratorami, był z nimi w serdecznych i bliskich relacjach, jadł u nich za darmo.

Gdy niewolnicy chcieli otrzymać pieniądze za swoją pracę, zdarzało się, że Mirosław K. wysyłał ich do restauracji, w których pracowali, prosząc o dostarczenie podpisów dokumentujących ich zatrudnienie. Potem zjawiał się w tych miejscach i mówił wprost menedżerom, żeby nie podpisywali tych papierów. Myślę, że oni często nie chcieli wiedzieć, z jakim procederem mają do czynienia. Ci pracownicy nie mieli dokumentów, żadnych szkoleń BHP, przychodzili zmęczeni, po nich było to widać.

Aczkolwiek były również takie sytuacje, w których ze względu na krótkotrwałą czy incydentalną współpracę właściciele lub menedżerowie rzeczywiście mogli nie mieć o tym pojęcia”.

Jadę na aleję Wilanowską zobaczyć dom, w którym na przestrzeni kilku lat Mirosław K. przetrzymywał setki osób. Zwykły, piętrowy budynek przy dużej arterii. Mniej niż kilometr od stacji metra. Współczesne niewolnictwo ma wiele twarzy, ale ta historia nie ma nic wspólnego z odosobnionymi obozami, łańcuchami czy kratami. Niewolnika możesz spotkać w autobusie, być może przepuszcza cię w drzwiach, gdy wychodzisz z wagonu metra. Zmywa naczynia po twojej wizycie w restauracji. Ograniczenia fizyczne zastępuje przemoc psychiczna, ekonomiczna i biurokratyczna. Wyrafinowane techniki manipulacji, bezprawne długi. Czasem kilka tysięcy, czasem kilkanaście. Konfiskata dokumentów, zatrzymywanie części lub całości wynagrodzeń, arbitralne nakładanie kar finansowych. Groźby karalne.

* * *

Jak pisze Kacper Pobłocki, podręcznikowa definicja terroru to sytuacja, w której przemoc nie jest w jakikolwiek sposób związana z wcześniejszym działaniem. Przychodzi nagle, bez powodu, spada na osoby postronne. W przemocy Mirosława K. wobec niewolników nie było klucza. Były arbitralne kary nakładane na przypadkowe osoby za przypadkowe przewinienia. Smuga na oknie? Kara. Sto, może dwieście, może trzysta złotych. Na terenie posesji przy Wilanowskiej 313 A wyznaczona była przestrzeń do palenia. Stać cię na papierosy? Kara za palenie. Czasem Mirosław K. organizował „imprezy integracyjne” dla niewolników. Kupował wtedy alkohol, którego koszty odliczał im później od pensji. A potem nakładał kary za nietrzeźwość.

Przypadkowe i arbitralne były też decyzje dotyczące wypłaty wynagrodzeń. Niektóre osoby otrzymywały swoje pieniądze. Byli tacy, którzy dostawali część, inni nie dostawali w ogóle.

Bartosz Frąckowiak: „Mirosław K. przyjeżdżał w środku nocy na Wilanowską, wystawiał w ogrodzie stolik z lampką i organizował takie wypłaty albo niewypłaty. Ukraińcy schodzili do ogrodu, stawali w kolejce. Po kolei do niego podchodzili i dostawali jakieś pieniądze albo nie dostawali. On z nich żartował. Komuś dawał pieniądze, zabierał, potem dawał połowę. Upokarzał na wiele sposobów. W aktach sprawy jest opisana taka sytuacja, że kobieta klękała przed nim, błagając go o pieniądze, mówiła, że ma sześcioletnie dziecko i chorą matkę na Ukrainie, do których chce wrócić. Odpowiedział: «Ty kompletnie nie masz godności. Komuś takiemu na pewno nie wypłacę pieniędzy. Spierdalaj stąd»”.

* * *

O sprawie Mirosława K. media informowały pobieżnie. Parę newsowych artykułów, materiał „Superwizjera”, jeden reportaż i spektakl przygotowany przez Biennale Warszawa. Niemal wszystkie, poza spektaklem „Modern Slavery”, nie wychodzą poza klasyczny schemat portretowania współczesnego niewolnictwa (a w zasadzie dowolnej formy przemocy, która na co dzień pozostaje na peryferiach świadomości społecznej). Mamy obraz Złego – zdegenerowanej, chciwej jednostki. Wykorzystując posiadaną władzę, Zły krzywdzi i wyzyskuje. Wpędza w relację zależności, odbiera autonomię i wolność. Ale jeśli wspomniane wcześniej szacunki odpowiadają rzeczywistości i handel ludźmi ma się dziś lepiej niż kiedykolwiek w historii, to czy można sprowadzać ten problem do pojedynczych ludzi robiących złe rzeczy?

Współczesne niewolnictwo wyrasta na styku kapitalizmu i biurokratycznego aparatu przemocy państwa narodowego. Jego kluczowym warunkiem jest bieda. Regiony o największej powszechności niewolnictwa to Azja Południowo-Wschodnia i Afryka Środkowa. Ich ubóstwo nie jest naturalnym stanem rzeczy ani historycznym przypadkiem, a konsekwencją struktur globalnego wyzysku i gospodarczej geopolityki. Najpowszechniejszym mechanizmem zniewolenia jest dług, zwykle fikcyjny i bezprawny.

Dług w tej historii występuje na dwóch poziomach. Pierwszy, indywidualny, związany jest z podpisywanymi in blanco dokumentami, którymi później szantażuje się niewolników, lub z rodzicami sprzedającymi dzieci w niewolę. Drugi ma wymiar systemowy i globalny. Sieci zależności opartych na długu przez dekady były głównym narzędziem przemocy Stanów Zjednoczonych i krajów Europy Zachodniej wobec całej reszty świata. Do spłacania bezprawnych długów, które zaciągali dyktatorzy państw afrykańskich, zmuszano ubogie, głodujące społeczeństwa. A jeżeli decydowano się na częściowe umorzenia, robiono to w zamian za całkowite podporządkowanie władzy politycznej dyktatowi organizacji takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy. Dług międzynarodowy – ubogich względem bogatych – zasiewa grunt pod globalne nierówności i globalną biedę, z której potem wyrasta zarówno światowa, jak też indywidualna przemoc.

Żeby zrozumieć współczesne niewolnictwo, musimy więc zejść głębiej, poza obraz złych jednostek, ich brutalności i przemocy. Historie o zniewalaniu ludzi są poruszające i szokujące, bo zdają się przełamywać ład i harmonię społeczną, stanowią zaburzenie spokoju, „normalności”, która wyznacza ramy naszego codziennego życia. Tymczasem ta właśnie harmonia i ład są siedliskami znacznie szerszych, sieciowo powiązanych pokładów przemocy systemowej, znacznie mniej widocznych, rzadko omawianych, ale fundamentalnych dla problemów takich jak współczesne niewolnictwo.

Dlatego walka z tym zjawiskiem nie powinna sprowadzać się do lepszego przeszkolenia policji czy straży granicznej. Musimy wyrugować przemoc i ubóstwo, na których niewolnictwo wyrasta. W kraju takim jak Polska walka z niewolnictwem to między innymi walka o pozycję pracownika na rynku pracy, o silne związki zawodowe, o stabilne warunki zatrudnienia, o mniejszy poziom alienacji pracowników. Nie bez przyczyny wśród krajów o najmniejszym odsetku niewolników w Europie i Azji Środkowej pierwsza czwórka to Luksemburg, Szwecja, Dania i Finlandia.

* * *

Mirosław K. jest na wolności?

Bartosz Frąckowiak: „W tej chwili tak. Spędził w areszcie sześć miesięcy, później został zwolniony. Teraz jest na wolności. Nie stawia się na rozprawach, całą sprawę prowadzi wyłącznie jego prawnik”.

W warszawskich restauracjach dalej pracują niewolnicy?

„Nie wiem. Na jednej z pierwszych rozpraw Mirosław K. złożył oświadczenie, w którym stwierdził, że już w ogóle nie będzie się zajmował pośrednictwem, nie będzie współpracował z obcokrajowcami, założy agencję kelnerską i będzie pracował z Polakami. W polskim prawie nie ma jeszcze takiego przypadku, w którym za handel ludźmi postawiono by w stan oskarżenia ostatnie ogniwo łańcucha – a więc w tym przypadku restaurację”.

* * *

W aktach sprawy znajdują się szyldy restauracji, w których pracowali niewolnicy. Śniadania jedzcie w domu. Te w promocji, na mieście, mogą być trudne do przełknięcia.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×