fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Nienormatywny Adwent (3)

Daję sobie prawo do szukania, pytania, mania wątpliwości. Daję sobie prawo do tego, że odpowiedź, która zadowalała mnie dwa lata temu, dziś mi nie wystarcza i szukam nowej. Jestem nienormatywną katoliczką i Adwent przeżywam w sposób nienormatywny.
Nienormatywny Adwent (3)
ilustr.: Jan Stanisławski

Termin „nienormatywny” odnosi się do czegoś, co nie odpowiada normie lub standardowi, co jest odstępstwem od przyjętych wytycznych. Moim zdaniem stworzyliśmy go trochę po to, żeby obronić się przed wszelkiego rodzaju innością. To pomaga nam uważać, że jeśli ktoś nie mieści się w normie, to nie jest naszą winą ani odpowiedzialnością, że różnego rodzaju przestrzenie są dla niego niedostosowane. Gdyby „postanowił” być normatywny, przecież wszystko byłoby ok.

Pojawia się tu ważne pytanie: co normą jest, a co już nią nie jest? Oraz: kto normy tworzy i kto ma prawo decydować o tym, gdzie norma się zaczyna, a gdzie kończy? Jednak to temat na inne rozważanie. Dziś chciałabym bardziej „pochylić się” (taka mała, kościółkowa złośliwość) nad tymi nienormatywnymi w Kościele.

Tak się składa, że przez to, co w życiu robią, a może też trochę przez to, jaka jestem, spotykanie ludzi, którzy nie mieszczą się w różnego rodzaju normach, jest moją codziennością. To między innymi takie osoby jak: ludzie, którzy dyskutują z różnego rodzaju nauczaniem w Kościele (nie zawsze nauczanie w Kościele jest równoważne z nauczaniem Kościoła); kobiety i mężczyźni żyjący w tak zwanych związkach niesakramentalnych; osoby skrzywdzone w Kościele; kobiety, które nie godzą się na patriarchalny system Kościoła; osoby ze społeczności LGBTQ+; osoby z niepełnosprawnością; osoby w kryzysie bezdomności i tak dalej. Rzeczywiście tych grup mogłabym wymienić całkiem sporo. I kiedy ostatnio siedziałam w całkiem normatywnym kościele, na całkiem normatywnej Mszy, wśród raczej normatywnych katolików, pomyślałam sobie o bogactwie nienormatywności w Kościele i świecie. Pozwólcie, że rozwinę tę myśl.

Jeśli szeroko rozumiana norma mi wystarcza, jeśli to, co się wydarza dookoła mnie, jest dla mnie w porządku, to nie szukam innych rozwiązań. Zobrazuję to na prostym przykładzie. Społeczeństwo, w którym 90 na 100 osób to osoby bez problemów z wchodzeniem po schodach, nie będzie parło do stworzenia różnego rodzaju ułatwień, które służą tym, którzy mają z tym problem. Ale jeśli te dziesięć osób, dla których schody są wyzwaniem, wywalczy takie ułatwienia, to posłużą one też między innymi osobom opiekującym się małymi dziećmi w wózkach. Te przykładowe dziesięć osób ma szansę wywalczyć naprawdę dobrą zmianę. (Bardzo mi przykro, że sformułowanie „dobra zmiana” zostało upolitycznione, ale nic politycznego nie mam tu na myśli).

Idąc za tym przykładem, myślę o naszym Kościele. Wszystkie osoby, którym wytyka się pewną nienormatywność, szukają w Kościele bezpiecznych miejsc dla siebie. Ponieważ nie mieszczą się w wyznaczanych im ramkach, w jakiś sposób je rozpychają. I chociaż jest to trudne, przynosi korzyść nam wszystkim. Tak powstaje wiele wspaniałych inicjatyw, na przykład Kongres Katoliczek i Katolików, Fundacja Przy Stole, którą sama tworzę, czy chociażby Magazyn Kontakt, w którym ten tekst możecie przeczytać.

Co w takim razie z tym nienormatywnym Adwentem?

Nie umiem Adwentu zamknąć w czterech tygodniach. Nie umiem czasu oczekiwania na Boga ograniczyć do tych kilkunastu dni w roku przed Bożym Narodzeniem. Co więcej, nie potrafię oczekiwania na Chrystusa połączyć z oczekiwaniem na małe, bezbronne dziecko. Nie wiem, jak zgrać oczekiwanie na Boga z tym, że codziennie doświadczam Jego obecności i przychodzenia na tak wiele sposobów. Tak, znam mądre, teologiczne tłumaczenia tych moich rozkmin. Wiem też, że są one dobrym tematem dla naszych wewnętrznych i zewnętrznych refleksji. Jednak to mi nie wystarcza.

Przypomina mi się tu historia opowiadana czasem przez mojego ulubionego kaznodzieję. Dotyczy szkoły, w której mały żydowski chłopiec studiował Torę. Wczytując się w tekst, zaczął nagle głośno krzyczeć. Podszedł do niego wystraszony rabin, pytając, co się stało. „Nic z tego nie rozumiem” – wykrzyknął chłopiec. „Nie musisz krzyczeć. Zaraz ci wytłumaczę” – uspokajał go rabin. „Wytłumaczyć to i ja potrafię, ale nic z tego nie rozumiem” – odpowiedział chłopiec.

Daję sobie prawo do tego, że nawet jeśli znam sposób tłumaczenia, to nie rozumiem Adwentu (jak i kilku innych kwestii w moim Kościele). Daję sobie prawo do szukania, pytania, mania wątpliwości. Daję sobie prawo do tego, że odpowiedź, która zadowalała mnie dwa lata temu, dziś mi nie wystarcza i szukam nowej. Jestem nienormatywną katoliczką i Adwent przeżywam w sposób nienormatywny. Jestem przekonana, że to dobra przestrzeń na otwieranie się na nowe w Kościele, w świecie, w życiu, w relacji z Bogiem. Na nowe Narodzenie, które wydarza się co roku niby tak samo, a jednak za każdym razem nieco inaczej.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×