fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Nasze bagno

Polska zima ze śnieżnej zamieni się w deszczową. Śnieg stanowił naturalną gąbkę dla krajobrazu: woda przesączała się powoli z warstwy topniejącego śniegu do gleby. Gdy śnieg zamienia się w deszcz, mokradła wyłapują wodę, która nie może wsiąknąć w zmarzniętą ziemię.
Nasze bagno
fot.: Tomek Kaczor

Niniejszy materiał jest fragmentem książki Jana Mencwela „Hydrozagadka”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Przedruk dzięki uprzejmości wydawcy.

Autorem zdjęć znad Biebrzy jest Tomek Kaczor.

Wiktor Kotowski patrzy przed siebie. Wzrok ma skupiony, ale na jego twarzy maluje się jakiś niepokój. Jest ubrany w grubą sztruksową koszulę, rozpiętą pod szyją. Jego włosy falują na delikatnym wietrze. Wiktor bierze głęboki wdech i zaczyna swoją opowieść. Tym razem nie mówi już nic o obrazie, tylko od razu przechodzi do sedna.

– Szacuje się, że mokradła jeszcze istniejące na Ziemi gromadzą 17 tysięcy kilometrów sześciennych wody – mówi pewnym i spokojnym głosem. – To pewnie większości z nas nic nie mówi, więc dam takie porównanie. To jest taka sama ilość, jaka jest zawarta w glebie wszystkich pozostałych terenów, poza mokradłami. To jest więcej wody, niż zawarte jest w atmosferze w postaci pary wodnej – ciągnie naukowiec, a gdzieś za nim na wietrze powiewają trzciny i pałki wodne. – Taka gąbka wysycona wodą zwiększa wilgotność w lokalnym mikroklimacie. Zwiększając wilgotność, powoduje, że okoliczne pola, łąki i ogrody wysychają mniej. No bo im wilgotniejsze powietrze, tym niższa ewapotranspiracja, czyli parowanie z okolicznych terenów. I to jest szczególnie ważne w okresie letnich upałów, których mamy coraz więcej, w okresie susz spowodowanych kryzysem klimatycznym. Będzie jeszcze gorzej… – Wiktor się na chwilę zacina i przełyka ślinę, jakby jakaś gula utkwiła mu w gardle.

To fragment jednego z wielu filmów z udziałem profesora Kotowskiego, które można znaleźć w internecie. W tych nagraniach Wiktor dzieli się naukową wiedzą o mokradłach i próbuje tłumaczyć jej zagadnienia w jak najprzystępniejszy sposób. Wie, że musi się mierzyć z różnymi mitami na temat mokradeł, więc przede wszystkim do tych mokradeł włazi. Wiktor mówi wtedy zwykle o tym, że mokradła to nie tylko niedostępne i grząskie bagna, choć i one nie są tak niebezpieczne, jak się wydaje. Mokradła to po prostu różne tereny bogate w wodę: podmokłe łąki, rozlewiska rzek, starorzecza, tereny nadbrzeżne jezior, a nawet mórz. Owszem, są należą do nich także bagna i torfowiska, ale powinniśmy traktować pojęcie „mokradło” znacznie szerzej, tak jak traktuje je nauka. Wiktor tłumaczy:

– Wszyscy popełniamy pewien błąd: myśląc o wodzie, zbyt często myślimy tylko o tej wodzie, którą widać, bo płynie na powierzchni. Albo o tej, która płynie w naszych rurach i wycieka z kranu. A tymczasem to ta woda, której nie widać, jest niezwykle ważna. Bo bez niej nie ma ani wody w rzece, ani wody w kranie. W wielu mokradłach wody nawet na pierwszy rzut oka nie widać, ale ona tam jest. Przez cały rok. I to właśnie te miejsca są naszymi najważniejszymi magazynami wody.

Żeby to zrozumieć, wyobraźmy sobie, że każde mokradło to taka gąbka nasączona wodą. To porównanie, którego Wiktor używa bardzo często. Zwykle od razu dodaje, że to nie tylko gąbka, ale też korek, dwa w jednym. Ale zacznijmy od gąbki. Żeby pojąć, na czym polega magazynowanie wody w mokradle, można zrobić eksperyment w domowej łazience. Wielu z nas robi go zresztą nieustannie, nawet o tym nie wiedząc. Wystarczy, że nasączymy domową gąbkę wodą, tylko że zamiast ją wycisnąć, odłożymy ją na bok na całą noc. Rano zobaczymy, że gąbka nadal jest wilgotna. Woda wycieka z niej bardzo powoli, w sposób właściwie niewidoczny, ale gdy weźmiemy ją do ręki i wyciśniemy, przekonamy się, że nadal zawiera dużą ilość wody.

W podobny sposób zachowuje się woda w każdym mokradle, a szczególne właściwości ma torf, bo jest mazią z wypełnionych wodą resztek roślin. To taki samonapędzający się mechanizm: ponieważ w torfowisku jest dużo wody, która stoi, a nie płynie, to resztki roślin się w niej nie rozkładają. A jak gdzieś zalegają resztki roślin, to woda może w takim miejscu stać i stać, bo z tych resztek roślin ma naturalną gąbkę, w którą może wsiąknąć. Co ciekawe, ta gąbka wciąż i wciąż się rozrasta – średni przyrost warstwy torfu w torfowisku wynosi około milimetra rocznie. Torf przyrasta, bo kolejne fragmenty roślin rosnących na powierzchni zaczynają być „wsysane” pod spód. Ta cecha torfowiska jest bardzo ważna, gdy dojdziemy do tego, dlaczego jest ono „korkiem”. Ale o tym później, bo na razie trzeba zrozumieć, co nam daje gąbka.

No właśnie – co człowiek ma z tej gąbki? Co z tego, że woda tak sobie stoi i stoi? Czy możemy przyjść z konewką i jej sobie nabrać, jak zabraknie nam jej na naszej grządce albo w kranie? Te pytania Wiktor słyszy bardzo często. Bierze wtedy zwykle głęboki oddech, bo odpowiedź jest bardzo istotna, żeby zrozumieć, do czego tak właściwie są nam potrzebne mokradła i dlaczego trzeba je chronić i odtwarzać. Otóż stają się one naturalnym magazynem wody, który ją wyłapuje i powoli oddaje. Gwoli przypomnienia – zanosi się na to, iż polska zima ze śnieżnej zamieni się w deszczową. Śnieg też stanowił naturalną gąbkę dla naszego krajobrazu: woda przesączała się powoli z warstwy topniejącego śniegu do gleby. Gdy śnieg zamienia się w deszcz, mokradła jako jedne z niewielu terenów wyłapują wodę, która nie może wsiąknąć w zmarzniętą ziemię. Spadająca z nieba woda powoli wsącza się do mokradła, a z niego będzie powoli przesączać się do gruntu. Zatem gdy zima się skończy, ta woda będzie stopniowo zasilać rzekę i okoliczne grunty. Wiktor mówi, że bagna zachowują się jak płuca:

Pęcznieją podczas „wiosennego wdechu” niosącego dostawę nowej wody pochodzącej z topniejącej pokrywy śnieżnej, a kurczą się, gdy w „letnim wydechu”, wody odpływające stopniowo z mokradeł zasilają cieki lub znajdują ujście w atmosferze w procesie ewapotranspiracji zachodzącym za pośrednictwem bagiennej roślinności.

Samo to wystarczy, by uznać mokradło za niezwykłą, naturalną maszynerię, która może nam służyć w nowych, niebezpiecznych warunkach klimatycznych. Dodajmy jeszcze, że ta gąbka ma właściwości oczyszczające wodę. Wiktor mówi, że mokradła są nerkami krajobrazu: to miejsca, gdzie woda może odfiltrować niepotrzebne substancje. To dlatego, że rośliny zalegające w mokradle są naturalnym pochłaniaczem takich substancji jak azotany i fosforany. A na dodatek, wysycając powietrze parą wodną, mokradła schładzają przylegające do nich obszary – to dlatego Wiktor nazywa je „systemami klimatycznymi krajobrazu”.

Tak wyglądają właściwości gąbki. A co ze wspomnianym na początku korkiem, do którego Wiktor porównuje mokradła? Ta ich właściwość uaktywnia się głównie na skutek tego, co robimy z mokradłami my, ludzie. Niestety choć już w szkole omawia się obieg wody w przyrodzie, to jako gatunek staliśmy się cholernie niecierpliwi. Od dziesiątków lat, od kiedy ogarnęła nas mania osuszania mokradeł, próbujemy zabrać z nich wodę najszybciej jak się da. Skoro konewką się nie da, robimy to w inny, znany od lat sposób: za pomocą rowu melioracyjnego. To właśnie najczęstszy scenariusz osuszania mokradeł. W ciągu ostatnich stu lat zniszczyliśmy te naturalne gąbki, kopiąc najzwyklejszy rów, którym woda zaczyna odpływać z mokradła. Kolejnymi rowami można tę wodę poprowadzić tam, gdzie chce się ją wykorzystać, na przykład między pola uprawne. A po jakimś czasie takie osuszone mokradło samo w sobie staje się polem uprawnym albo jest zamieniane na las gospodarczy.

I właśnie w tym miejscu dochodzimy do korka. A właściwie wyciągamy go. Jeśli w torfie zalegają resztki roślin, to oznacza, że mokradło jest nie tylko magazynem wody, ale i dwutlenku węgla. Choć mokradła zajmują obecnie tylko 3 procent lądów, akumulują w sobie więcej dwutlenku węgla niż wszystkie lasy na świecie. Dwukrotnie więcej!148 Tłumacząc to zjawisko, Wiktor zwykle mówi, że jeśli chodzi o pochłanianie dwutlenku węgla, nie ma nic skuteczniejszego niż mokradła – nie tylko w przyrodzie, ale i wśród wynalazków stworzonych przez ludzi. I długo nie będzie.

Kluczowe jest jednak to, żeby nie zaburzyć ich równowagi. Torfowisko, z którego odprowadzimy wodę na przykład za pomocą kanału odwadniającego, zacznie ten dwutlenek węgla emitować, zamiast go pochłaniać. Dzieje się tak dlatego, że resztki roślin, które przez tysiące lat były zanurzone w wodzie, po wyjęciu z niej znowu zaczynają się rozkładać. I wtedy już nie da się uniknąć uwalniania się CO2. I na to Wiktor ma porównanie: mówi, że torf, z którego wyciągnie się wodę, jest jak grzybki marynowane po odlaniu zalewy.

To, że osuszone torfowiska emitują gazy cieplarniane, odkryto dość późno, bo dopiero w latach 70. XX wieku, a więc po ponad stu latach od rozpoczęcia procesu intensywnego osuszania torfowisk w Europie. Ale dziś potrafimy już dokładnie ocenić, jak duży wpływ na ocieplenie klimatu ma osuszanie bagien. W przypadku Polski osuszanie torfowisk stanowi aż 10 procent naszego wkładu w destrukcję klimatu. Korek jest więc kluczową właściwością mokradła. Wyjmując korek, osuszamy gąbkę, a w konsekwencji zatruwamy płuca i nerki. Po jakimś czasie przestają one funkcjonować. Organizm choruje i gnije. Po kilkunastu latach torf zamienia się w mursz, a po kilkudziesięciu latach taka gleba przestaje się opłacać jako teren rolniczy, bo trzeba by ją bardzo mocno nawozić. Dlatego po jakimś czasie rolnicy zwykle zaprzestają upraw na osuszonych torfowiskach. I to właśnie mniej więcej dzieje się w Polsce od przynajmniej dwustu lat, a od stu na wielką skalę.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×