fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

„Najlepiej w życiu ma twój kot”. Listy Szymborskiej i Filipowicza

Wydane przez Znak listy nie muszą być czytane jako dzieło z gatunku epistolografii intymnej. Mnóstwo tu typowych dla Szymborskiej słownych żarcików oraz jej sławnych kolaży, które szczęściarz Filipowicz otrzymywał w formie pocztówek.
fot. z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej, grafiki pochodzą z archiwów Biblioteki Jagiellońskiej

fot. z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej, grafiki pochodzą z archiwów Biblioteki Jagiellońskiej

Przyznam szczerze, że z lekturą cudzej korespondencji, zwłaszcza miłosnej, zawsze miałem problem. To jak odważyć się zajrzeć do cudzej szuflady, ba, nawet do sypialni. Czy z opublikowaniem tych listów nie można było poczekać jeszcze choćby dekadę? Kornel Filipowicz zmarł wprawdzie na początku lat 90., ale od śmierci Szymborskiej minęły zaledwie cztery; dawanie tak szerokiemu gronu odbiorców wglądu w jej najbardziej prywatne teksty po tak krótkim czasie wywołuje we mnie pewnego rodzaju sprzeciw. Chcę przez to powiedzieć, że ja bym się prawdopodobnie na wydanie takiej książki nie odważył, choć oczywiście nie wiem, co na to świętej pamięci Wiśka.

A skoro już napisałem, co mi leżało na sercu, dodam niezwłocznie, że nie umiem mimo wszystko z pełnym przekonaniem bronić własnego stanowiska. Pochłonąwszy tę książkę w dwa wieczory, nabrałem przekonania, że mój świat byłby uboższy, gdyby się jednak nie ukazała. Listy Szymborskiej i Filipowicza są rzeczywiście, jak głosi okładka, dokumentem wyjątkowej miłości – głębokiej, ale bez egzaltacji. Być może dlatego czytanie ich nie wprawia w nadmierne zakłopotanie. Mało tu wylewnych wyznań, a jeśli już jakieś się pojawia, musi natychmiast zostać zatuszowane odpowiednią dozą dystansu i humoru. Można powiedzieć, że w tym związku panuje specyficznie rozumiany konwenans: dbałość o to, żeby nie przytłoczyć drugiego nadmiarem uczuć, nie epatować przywiązaniem. To, co zwraca uwagę w tej korespondencji, to właśnie ciągłe próby znalezienia równowagi pomiędzy pragnieniem dania dowodu uczucia a ustrzeżeniem się przed zawłaszczeniem ukochanej osoby dla siebie. Sceny zazdrości obracane są w żart, a najtrudniejsze pytania zadawane półgłosem. Zmagania te, jak sądzę, wydają się nieobce każdemu, kto świadomie i z szacunkiem dla autonomii obiektu uczuć wszedł w jakąkolwiek bliższą relację – a więc, mówiąc wprost, płynie z nich uniwersalna nauka.

fot. z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej, grafiki pochodzą z archiwów Biblioteki Jagiellońskiej

fot. z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej, grafiki pochodzą z archiwów Biblioteki Jagiellońskiej

Warto jednak zaznaczyć, że wydane przez Znak listy nie muszą być koniecznie czytane jako dzieło z gatunku epistolografii intymnej. Mnóstwo tu typowych dla Szymborskiej słownych żarcików oraz jej sławnych kolaży, które szczęściarz Filipowicz otrzymywał w formie pocztówek. Jest to dla mnie swego rodzaju potwierdzenie, że Szymborska żyła tak, jak pisała, i pisała tak, jak żyła; nie ma w jej przypadku podziału na „literatkę” i „tę prawdziwą Wisławę”, sztuka słowa towarzyszyła jej na co dzień, współtworzyła jej świat, ale i nie była wystudiowana. W którejś z odpowiedzi Filipowicza pojawia się stwierdzenie, że Szymborska „tworzy doskonałą prozę epistolarną” i choć wtedy zapewne był to niewinny żart, dziś opinia ta wydaje się w pełni uzasadniona. Z tym małym uzupełnieniem, że Filipowicza należy uznać za równoprawnego autora i że proza ta powstawała niejako mimochodem.

„Najlepiej w życiu ma twój kot”. Dlaczego? „Bo jest przy Tobie”. Lektura tej książki jest wielką przyjemnością, ale i potrafi – wiem to z autopsji – zmienić spojrzenie na poezję noblistki. Nigdy już nie przeczytam w ten sam sposób „Kota w pustym mieszkaniu”, bo zdaję sobie sprawę z tego, co za tym wierszem stoi. „Umrzeć [Kornelu Filipowiczu] – tego nie robi się kotu”. Nie, to nie kpina ze śmierci, to smutek tak wielki, że niemożliwy do wypowiedzenia. I właśnie to wszystko, co niewypowiedziane, wydaje mi się w tych listach najciekawsze. A dzięki nim także i w poezji Szymborskiej, do której będę teraz powracał, zadając sobie zupełnie nowe pytania.

fot. z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej, grafiki pochodzą z archiwów Biblioteki Jagiellońskiej

fot. z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej, grafiki pochodzą z archiwów Biblioteki Jagiellońskiej

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×