fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Na Wielki Post (1). Zobaczyć i usłyszeć Bartymeusza

Na Wielki Post (1). Zobaczyć i usłyszeć Bartymeusza
ilustr.: Helena Jabłonowska

Od redakcji:

Na Wielki Post zapraszamy Was do lektury dwóch cyklów rekolekcji. Pierwszy, którego odcinki będą publikowane co dwa tygodnie w nieparzyste czwartki Wielkiego Postu, poprowadzi dla nas Katarzyna Sroczyńska. Drugi – publikowany w parzyste czwartki – ojciec Henryk Cisowski. Oba cykle łączy wspólne hasło: Bóg skrzywdzonych, wykluczonych, zranionych.

***

W Wielkim Poście zapraszam Was do wspólnej lektury Ewangelii, do trzech ewangelicznych spotkań. Wolę słuchać, niż mówić. Spodziewajcie się więc raczej niewielu słów. Oby udało mi się znaleźć te właściwe. Boże, Ojcze Nasz i Matko Nasza, otwórz nasze serca i umysły na Twoją obecność i na siebie nawzajem.

 

Spotkanie 1

Zobaczyć i usłyszeć Bartymeusza

Kiedy Jezus zbliżył się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: Co chcesz, abym ci uczynił? Odpowiedział: Panie, żebym przejrzał. Jezus mu odrzekł: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu. (Łk 18, 35-43)

***

Niewidomy mężczyzna siedzi na poboczu ruchliwej drogi w pobliżu miasta, przez które przechodzi wielu pielgrzymów. Pewnie wszędzie unosi się kurz. Jest wiosna, ludzie ciągną do Jerozolimy na Pesach. Oni są w drodze, w ruchu, on z boku nieruchomy. Oni być może przejęci wizją celu, do którego zmierzają. On pewnie tu i teraz, bo przyszłość niepewna, nie ma dokąd wybiegać myślami. Oni w grupach, on być może samotny, a może z kimś w podobnej do swojej sytuacji. W tekście Łukasza nie ma imienia, u Marka nazywa się Bartymeusz.

Łatwo go nie zauważyć. Wystarczy się zagadać ze znajomymi. Można odwrócić głowę albo na wszelki wypadek w ogóle nie patrzeć w stronę pobocza. Z drugiej strony łatwo się na niego gapić. Może trudno zignorować i zapomnieć jego zapach. Czy mężczyzna czuje na sobie spojrzenia przechodniów? To paradoks tej pozycji na poboczu, na marginesie. Jest się niewidzialnym i jednocześnie nadwidzialnym. Z jednej strony pomijanym, lekceważonym, wykluczonym, z drugiej – w większym niż inni stopniu wystawionym na ocenę i poddanym większej presji społecznej. Inni wiedzą lepiej, co powinieneś robić, a czego nie i nie zawahają się, by ci o tym powiedzieć, gdy się odezwiesz. Jego przecież zaraz będą uciszać, kiedy tylko zabierze głos i ośmieli się głośno wyrazić swoje pragnienie.

Jak czuje się ten niewidomy, gdy go uciszają?

Zostaję z pytaniami.

Czy siedzę na poboczu? W jakich sytuacjach, miejscach? Czy są tam ze mną inni ludzie w podobnej sytuacji? Czego potrzebuję, żeby móc poprosić o pomoc? Czego potrzebuję, by nie dać sobie zamknąć ust?

Kogo próbuję nie widzieć na poboczu swojej drogi? Czego próbuję nie słyszeć? A może próbuję kogoś uciszyć? Czy mówię innym, żeby milczeli mimo swojego cierpienia? Czy przeszkadzam w czyimś uzdrowieniu, bo trudno mi zaakceptować jego odmienność? Albo dlatego że wyobrażam sobie, że ktoś potrzebujący pomocy powinien inaczej wyglądać, zachowywać się, mówić, czuć?

Może denerwują mnie czyjeś – jak je nazywam – pretensje i roszczenia tak bardzo, że natychmiast go uciszam? Zalewam potokiem rad? A może swoich usprawiedliwień?

***

Podziwiam determinację niewidomego mężczyzny. On jest sam, tych, którzy uważają, że powinien się zamknąć (jakoś wątpię, by byli szczególnie uprzejmi) – wielu. Grupa daje siłę. Podobnie jak przebywanie w towarzystwie autorytetu, na przykład nauczyciela, o którego cudach ostatnio głośno. Ale przecież nie ma czasu na sprawdzanie, co ten autorytet sądzi. Wiadomo, jak powinno być. Chcemy móc go w spokoju słuchać, chcemy móc medytować nad jego słowami. Mimo że niewidomy też zapewne wie, czego się od niego oczekuje (jeszcze zanim zaczną go uciszać) i jak powinno być, nie milknie. Przeciwnie – podnosi głos.

Myślę o moich siostrach, które chciałyby być usłyszane w naszym Kościele i traktowane na równi z mężczyznami. Myślę o tych, którym każe się milczeć o przemocy, jakiej doznali w Kościele, w imię dobra tego Kościoła. Myślę o tych, których nie dostrzegam i nie słyszę, bo mają inne od moich poglądy, na przykład są bardziej ode mnie konserwatywni.

Ale nie chcę utknąć na kontemplowaniu niesprawiedliwości. To martwy punkt.

W opowieści ewangelisty w tym właśnie momencie pojawia się Ten, który jest drogą, prawdą i życiem. Słysząc wołanie o pomoc, Jezus zatrzymuje się. Staje z niewidomym twarzą w twarz, blisko. Pyta go: czego potrzebujesz? A potem słucha.

***

Żebym przejrzała. Myślę o prośbie Bartymeusza.

Czego nie widzę? Kogo i co wykluczam ze swojego pola widzenia?

Znacie filmik, na którym kilka osób podaje sobie piłkę? Trzeba policzyć podania jednej drużyny. Łatwe, to nie jest jakaś przesadnie dynamiczna gra. Zdecydowana większość oglądających liczy je bezbłędnie. Tylko że większość nie zauważa również, że w trakcie gry przez środek pola przechodzi wielki facet przebrany na goryla. To ślepota pozauwagowa, powszechne zjawisko, którego wszyscy doświadczamy. Nie dostrzegamy tego, czego się nie spodziewamy zobaczyć, zwłaszcza kiedy jesteśmy skoncentrowani na zadaniu.

Czasem to, że czegoś nie widzę, nie jest jednak kwestią percepcji, ale efektem tego, że patrzę z takiej a nie innej perspektywy. Byłam dziewczynką z pierwszej ławki nie tylko w szkole, ale i w kościele: grzeczną, posłuszną, cichą, z dobrymi stopniami i z pełnej rodziny. Sądziłam, że to najlepsze miejsce. Ale po latach nieoczekiwanie dla samej siebie wylądowałam za filarem. Wcale nie tylko dlatego, że wyostrzył mi się zmysł krytyczny. Na początku wygnała mnie tam mieszanina poczucia winy i wstydu związanych z tym, jak układałam swoje życie. Nie chcę się zajmować tutaj żadnym z tych uczuć ani publicznie spowiadać. Chcę tylko zauważyć, że z tego nowego miejsca zaczęłam dostrzegać ludzi i sprawy, których z pierwszej ławki po prostu nie widać. Tych, którzy chowają się za filarem, i tych, którzy z wahaniem stają najdalej pod chórem. Im więcej słuchania tych, którzy mają różne perspektywy, tym pełniejszy obraz. Tym więcej widać.

Mam też doświadczenie tego, że widzimy często tylko to, o czym wiemy, że powinniśmy to zobaczyć. Wiemy przecież, jak świat wygląda. Byłam chyba w czwartej klasie podstawówki, kiedy pan katecheta wpadł na pomysł, że założymy zespół charytatywny. Mieszkałam w niewielkiej miejscowości, gdzie wszyscy się znali, ale dostaliśmy zadanie, żeby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Podzieliliśmy się ulicami i chodziliśmy od domu do domu. Częstowali nas herbatą, uśmiechali się, pytali, co u rodziców. Nikt niczego od nas nie potrzebował. Do niektórych domów jednak nie pukaliśmy, bo wiedzieliśmy, że tam lepiej nie wchodzić. Bo niebezpiecznie, dużo wódki, mogą nas pogonić i jeszcze przekląć. Na kolejnej lekcji powiedzieliśmy, że nie znaleźliśmy nikogo, kto potrzebuje pomocy. Nikt nas nie pytał o szczegóły i nie komentował.

***

Jezus słucha, a potem zyskuje nowego przyjaciela. Bartymeusz słyszy od Niego: „przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła”. I widząc świat dokoła siebie, idzie za Jezusem. Skoro jeden z ewangelistów zna imię tego niewidomego mężczyzny, to być może należał on do pierwszej chrześcijańskiej gminy. We wszystkich ewangeliach synoptycznych to spotkanie pod Jerychem bezpośrednio poprzedza uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy. To ostatnie etapy drogi, zaraz będzie Krzyż, a potem Zmartwychwstanie.

Droga między Jerychem a Jerozolimą musiała być dość tłoczna i niespecjalnie bezpieczna. To tam bandyci pobili człowieka, który leżał na poboczu, aż zobaczył go i opatrzył pewien Samarytanin.

Zostaję z pytaniem. Jezus pyta: co chcesz, abym ci uczynił? Stoi blisko.

***

Tłumaczenie fragmentu Pisma Świętego za Biblią Tysiąclecia Online, Poznań 2003

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×