fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Mol warszawski

O, powieści warszawskie! Ile w Was czaru i odrębności od innych powieści miejskich! Które inne miasto, jak nie Warszawa, zawiera w sobie więcej sprzeczności?


O, powieści warszawskie! Ile w Was czaru i odrębności od innych powieści miejskich! Które inne miasto, jak nie Warszawa, zawiera w sobie więcej sprzeczności?
Od takiego zwrotu pozwolę sobie zacząć niniejszy tekst, gdyż o własną brodę zgodziłbym się założyć, że sam Tyrmand w podobnym artykule nie żałowałby miejsca tego rodzaju apostrofom. Jakie inne miasto miało bowiem historię tak burzliwą, pełną chwil radosnych i tragicznych, płynącą od kielonków wódek wznoszonych w strojnych warszawskich lokalach po bohaterskie czyny czasów terroru i okupacji?
Jednak bez zbędnego kitu – zastrzegam sobie, Szanowni Państwo, że nie zamierzam tutaj przywoływać po raz dziesiętny „Lalki”, przyznając tym samem pierwszeństwo do analizy twórczości Bolesława Prusa tegorocznym maturzystom. Niech więc oni łamią sobie makówki przed egzaminem dojrzałości, a niniejsze zestawienie pozostanie zestawieniem czysto subiektywnym – siecią tych powiązań, które zbiegają się według mnie w jednym punkcie, czyli w mej ukochanej Warszawie, ukazanej w literaturze mniej lub bardziej popularnej.
 
Zacznijmy więc od małego eksperymentu myślowego. Czy ktoś z Was, Szanowni Państwo, byłby w stanie w pełni wyobrazić sobie dzisiejszy Paryż bez dzieł Balzaca? A może byłby w stanie pojąć ducha londyńskiego Baker Street bez opowiadań Artura Conana Doyle’a? Duszę miasta charakteryzuje nie tylko jego unikalna architektura i ukształtowana tkanka mieszczańska, inszą rzeczą jest też bowiem wachlarz metafor przekazywanych nam przez rozmaitych pisarzy i publicystów. Okazuje się więc, że wkład literatury w budowę charakteru miasta stoi przede wszystkim dziejami ich twórców, związanych losem z historią danego miasta. W ten sposób rozumiemy ją nie tylko przez podręcznikowe wręcz poznawanie jego dziejów, lecz także przez przekazywane nam między pokoleniami utwory artystyczne, zasiewające ziarno sentymentu i zrozumienia dla jego kultury i historii.
Czas ruszyć więc w drogę. Podążając ścieżką królów powieści warszawskich, wstydem byłoby nie wspomnieć na początku o ojcu nawijki warszawskiej, czyli Stefanie „Wiechu” Wiecheckim. Pan ten, dziennikarz i publicysta, określony został swego czasu przez Tuwima mianem „Homera warszawskiej ulicy”. Jego powieść „Cafe Pod Minogą” z 1947 roku doczekała się nawet głośnej ekranizacji, choć należy wspomnieć, że twórczość Wiecha sięga aż czasów przedwojennych. Na siłę Wiecha składała się zarówno trafność w opisywaniu zwyczajów mieszkańców Warszawy, jak i zaskakująca pośród tychże popularność utworów tego autora. Nie jest więc tajemnicą, że to jemu zawdzięcza się renesans gwary warszawskiej, także jako jej szanowanemu twórcy. Sam Stefan Kisielewski z szacunkiem pisał o Wiechu: „czytają go ludzie prości i ludzie krzywi, buchalterzy i profesorowie, intelektualiści i współpracownicy, czytywali go rekruci i pijacy”. Za swoje zasługi na rzecz miasta Pan ten doczekał się nawet własnego pasażu w samym centrum Warszawy, łączącego obecnie ul. Chmielną z ul. Widok.
 
A skoro już przywołany został Stefan Kisielewski, to nie sposób zapomnieć o jego roli w budowaniu tradycji warszawskiej literatury. Postać tego doskonałego kompozytora, publicysty, polityka i absolwenta, bagatela, liceum im. Czackiego w Warszawie (zaznaczę, iż nieprzypadkowo autora niniejszego tekstu łączy z tą szkołą pewna więź emocjonalna) także związała swój los z Warszawą. Choć Kisiel bardziej jest znany ze swojej błyskotliwej publicystyki politycznej, na pierwszy plan wysuwają się  opowiadania zebrane (i niedawno wydane!) w tomie „Powieści Warszawskie”. Na jaw wychodzi fakt, że dla Kisiela naprawdę nie istniała jedna Warszawa – tylko aż cztery! Zaczyna więc Kisiel od tej przedwojennej, czyli w jego rozumieniu „prawdziwej”, po czym istniała dla niego Warszawa okupacyjna i „etapami burzenia niknąca”. Dopiero później mamy nową, powojenną Warszawę, z popiołów jak feniks powstałą – aż do „obecnej”, opisanej w niedokończonej powieści „Zanim nadejdzie śmierć”. Warszawa „obecna” była stolicą Polski w obliczu transformacji ustrojowej i co brzmi dla Nas do dziś dzień aktualnie, „odbudowaną niby, choć to niemożliwe”.
Nie dość byłoby powiedzieć, że tym, czym były dla Warszawy dzieła pisane przez Wiecha, dla piosenki warszawskiej były utwory Stanisława Grzesiuka. To dzięki niemu w warszawskich tramwajach na harmoszce grywa się dzisiaj „Tango Milonga”, „Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka” czy „Bal na Gnojnej”. Grzesiuk to jednak nie tylko muzyka, lecz także powieści – „Boso, ale w ostrogach” to barwny opis czerniakowskiego półświatka, gdzie panoszy się pijaństwo i patologie miejskiej biedoty. Przypominając sobie Grzesiuka przywołać warto jego cykl tekstów „Czerniaków moja młodość” publikowany swego czasu w „Stolicy”, bowiem do tradycji czerniakowskich także dziś odwołuje się Kapela Czerniakowska. Niestety, w niewyjaśnionych okolicznościach ubiegłego roku przez bramy warszawskie ku bramom niebieskim odszedł muzyk tejże kapeli, Jarosław Kozera.
 
A skoro już o Grzesiuku zaczęła być mowa – pamięta ktoś, co grał Orsaczek w powieści „Następny do raju” Marka Hłaski? Właśnie „Bal na Gnojnej”! Choć akcja dzieje się w Karkonoszach, tamże objawia się duch tęsknoty autora za rodzinnym miastem. Wspomnienia o zburzonej podczas Powstania Warszawie przewijają się żywczykiem w wypowiedziach bohatera o ksywce, a jakże, Warszawiak. I tak w odosobnionej, zapomnianej przez Boga i ludzi szopie kierowców ciężarówek wciąż rozbrzmiewa:

„Bez jedzenia i bez spania,
byle byłoby co pić,
Kiedy na harmonii Feluś zaiwania,
Trzeba tańczyć trzeba żyć!”

Jeśli chodzi o balety w Warszawie to zza winkla wychyla nam się wspomniany już naczelny bon vivant warszawskich kawiarń i zakamarków – Leopold Tyrmand. Autor jest głównie znany z opiewającej warszawskie piękno powieści „Zły”, choć nieprzychylni mu pewnie kąśliwie zauważyliby, że opisy te nie dorastają do pięt peanom na cześć harmonijnych kształtów kobiet w innych powieściach. Ja się nie zgadzam, bo nie kto inny, jak Tyrmand, uchwycił niegdyś w „Stolicy” piękno warszawskiej wiosny: „Dlatego też my, warszawiacy zakochani w Warszawie, gotowi jesteśmy przysięgać, że wiosna warszawska nie ma równej sobie i że nic w świecie nie da się zestawić z zapachem wiosennego powiewu od strony Wisły ani z rozedrganym, wiosennym powietrzem w pokrytych soczystą zielenią Łazienkach”.
 
Dodatkowo niech żałują ci, którzy nigdy nie przeczytali „Złego”, a zawsze marzyli o pościgach gablotami po terenie Warszawy – „Zły” jako kryminał i romans brukowy przywołuje wszystko to, czego temu miastu zawsze brakowało – opowieści o mieście, prawdziwego „story”, które niczym wspomniane już powieści Arthura Conana Doyle’a zakorzeniłyby się w jego atmosferze. Warszawa Tyrmanda to powojenne miasto w budowie, „trzeci rodzaj” Kisielewskiego. To piękno jej ukrytych detali, siedziba szemranych typów i jednocześnie ośrodek kształtowania się prawdziwej tkanki mieszczańskiej. To także bogate życie towarzyskie, kawiarnie literackie, dansingi w popularnych lokalach i mnogość wkraczającego do Polski jazzu. Dzieła Tyrmanda najprzód niosą ze sobą wartość realistyczną –  opisy codziennej rzeczywistości przedstawione w „Życiu towarzyskim i uczuciowym” czy „Dzienniku 1954”.
Skoro już się, Szanowni Państwo, pofatygowaliście by przeczytać mój wywód, z całego serca życzę więc zaczytania w literaturze warszawskiej. I nie tylko w Tyrmandzie, choć to od niego rozpocząłem i na nim zakończyłem ten tekst. Takie przedsięwzięcia zalecam zwłaszcza tym, którzy stosunek do Stolicy mają co najmniej ambiwalentny – bo „nie każdy czytelnik zna moją Warszawę – coś z jej klimatu trzeba mu zaszczepić”.
 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×