fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Mniejsze zło istnieje

Koncepcja odrzucająca istnienie mniejszego zła, nie wiadomo dlaczego, wyklucza też hierarchizację zła tak, jakby hierarchizacja była możliwa tylko po stronie dobra. Co więcej, wmawianie ludziom, że tak naprawdę sytuacji, w których wprowadzenie tej hierarchii jest niezbędne, nie ma, może prowadzić do opłakanych skutków.

Ilustr.: Rafał Kucharczuk


Koncepcja odrzucająca istnienie mniejszego zła, nie wiadomo dlaczego, wyklucza też hierarchizację zła tak, jakby hierarchizacja była możliwa tylko po stronie dobra. Co więcej, wmawianie ludziom, że tak naprawdę sytuacji, w których wprowadzenie tej hierarchii jest niezbędne, nie ma, może prowadzić do opłakanych skutków.

Odwaga moralna to wybrać miedzy mniejszym, a większym złem i przyjąć konsekwencje z otwartymi oczyma. Bez fanatyzmu, zakłamania, ale i bez kompleksu „złej racji”. Godność, trudna godność człowieka, to wybrać sumiennie ale stanowczo między celami i środkami ludzkimi, nie anielskimi, w historycznych, a więc splątanych, a nie matematycznych, a więc jasnych, sytuacjach.

Hanna Malewska („Uwagi” 1950, cyt za Tyg. Powszechnym 19.06. 2011)

 

Problem zła był niedawno poruszany, w różnych aspektach, w miesięcznikach ZNAK (nr 11/2012) i w „W drodze” (nr 1/2013). Nie poruszono w nich jednak problemu wyboru „mniejszego zła”, czyli sytuacji, w których spośród istniejących możliwości działania, każda przynosi jakieś zło, a wybór sprowadza się do tego, żeby zło minimalizować. Jako typowy przykład takiej sytuacji wymienia się często dylemat Churchila, który, dzięki złamaniu niemieckiego szyfru, dowiedział się o planowanym przez Niemców zbombardowania miasta Coventry. Uprzedzając jego mieszkańców, zmniejszyłby liczbę ofiar, ale zdradziłby złamanie szyfru. To z kolei uniemożliwiłoby dalsze śledzenie planów wroga i utrudniło prowadzenie wojny z minimalizacją strat w ludziach.

 
Realne a przewidywalne
Wydawałoby się, że istnienie sytuacji, w których istnieje tylko wybór mniejszego zła, jest rzeczą oczywistą, nie budzącą kontrowersji. Jednak nie dla wszystkich. Ojciec Ludwik Wiśniewski OP opublikował przed paru laty artykuł pod wielkimi literami wydrukowanym tytułem „Nie ma mniejszego zła”(Gazeta Wyborcza, 24-25 lutego 2001), w którym polemizuje z poglądem Adama Michnika, że stan wojenny był wyborem mniejszego zła wobec możliwości wymknięcia się sytuacji w kraju spod kontroli lub nawet groźby interwencji sowieckiej. Nie wikłając się w rozstrzyganie kwestii, na ile niebezpieczeństwa te były realne, nawiązuję do tego artykułu, ponieważ sprawa ta posłużyła ojcu Wiśniewskiemu do ogólniejszych rozważań na temat mniejszego zła: rozważań, które skłaniają do polemiki, zwłaszcza że wokół tego problemu pojawiają się nieporozumienia.
Autor przeprowadza następujący wywód: Przewidujemy, iż obiektywnie dobre działanie może pociągnąć za sobą, jako skutki uboczne, pewne niedogodności, a nawet zło. I wtedy ma zastosowanie zasada „mniejszego zła”: powinniśmy wybrać taki czyn, taką formę działania, które zminimalizuje ewentualne zło. Wybieramy zawsze dobro, nigdy zło. Stwierdzenie to, mimo że użyty jest w nim zwrot „mniejsze zło”, odnosi się jednak raczej do zasady podwójnego skutku. Do problemu mniejszego zła autor nawiązuje wprost, rozwijając swoją myśl: Nigdy nie można czynić „czystego” zła, nawet wtedy, gdyby komuś wydawałoby się, że jest to środek zaradczy na jeszcze większe zło. To „większe zło” jest jedynie przewidywalne, zatem nieistniejące, natomiast „mniejsze zło” jest konkretne i realne. To jest podstawowa zasada naszej cywilizacji. Zgodnie z tą zasadą, Churchil, który, jak wiadomo, nie uprzedził mieszkańców Coventry, postąpił niemoralnie, bo wybrał zło „konkretne i realne”, podczas gdy większe zło było „jedynie przewidywalne”.
 
Rozumowanie ojca Wiśniewskiego współgra z tym, co czytamy w encyklice „Veritatis splendor”: Zdarza się często (…), że człowiek działa w dobrej intencji, ale bez duchowego pożytku, ponieważ zabrakło mu prawej woli: dzieje się tak wówczas, gdy na przykład ktoś kradnie, aby nakarmić biednego: w tym przypadku, chociaż intencja jest dobra, brakuje prawości woli. W konsekwencji, nie można usprawiedliwiać żadnego złego czynu dokonywanego w dobrej intencji. Dalej encyklika uściśla to stanowisko,wyróżniając, w oparciu o tradycyjną naukę moralną Kościoła, czyny „wewnętrznie złe” (intrinsece malum), które są zawsze i same z siebie, to znaczy ze względu na swój przedmiot, odrzucając, jako ważne elementy moralnej oceny danego czynu, intencje kierujące sprawcą i zaistniałe okoliczności: Wobec norm moralnych, które zabraniają popełniania czynów wewnętrznie złych, nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków.W tym sensie, jak czytamy w „Katechizmie Kościoła katolickiego”, istnieją konkretne zachowania, których wybór jest zawsze błędem, ponieważ prowadzi do nieporządku woli, to znaczy zła moralnego.
Wymieniony wyżej przykład dotyczy znanej zasady, że nie wolno czynić zła dla osiągnięcia dobrych celów. Zmodyfikujmy jednak nieco ten przykład, formułując go ostrzej: nie należy kraść chleba, aby nakarmić umierającego z głodu. Mamy więc sytuację, w której dla zła, jakim jest kradzież, alternatywą jest śmierć człowieka na skutek zaniedbania – niewątpliwie także zło. Jeśli kradzież należy do czynów „wewnętrznie złych”, dla których nie ma żadnych wyjątków, to należy pozwolić głodnemu umrzeć. Kradzież jest kradzieżą bez względu, czy kradnie się chleb dla głodującego, czy ciastko dla sprawienia przyjemności łasuchowi.
 
Pokrętne interpretacje
Maria Ossowska analizując w książce „Podstawy nauki o moralności” pojęcie „czynu samego przez się” (co odpowiada „wewnętrznej wartości czynu”) rozróżnia trzy koncepcje tego rodzaju czynu. Pierwsza z nich zakłada, że do czynu samego przez się należy wszystko, co pozostanie po odrzuceniu jego konsekwencji (faktycznie zaistniałych, nie zaś zamierzonych). Druga, węższa koncepcja odrzuca w rozumieniu czynu samego przez się także intencje i wysiłki sprawcy, a więc jego kondycję psychiczną. Trzecia zaś ogranicza terminologiczną zawartość czynu samego przez się jedynie do właściwości należące do konotacji jego nazwy.„Veritatis splendor” najwyraźniej rozumie „wewnętrzną wartość czynu” w trzeci sposób, wedle którego przy wyborze postępowania nie ma miejsca na uwzględnianie okoliczności i konsekwencji czynu.
Maria Ossowska zwraca przy tym uwagę na plątanie ocen z normami, pisząc: Z tego, że istnieją czyny w każdych okolicznościach złe i inne, w każdych okolicznościach dobre, nie wynika, by istniały reguły moralne powszechnie obowiązujące, by innymi słowy, pewne czyny wskazane było spełniać we wszystkich okolicznościach. Przypominamy sobie rozróżnienie tego, co dobre, i tego, co słuszne u Moore’a, łącznie ze stwierdzeniem, że nie zawsze jest słusznie robić rzeczy dobre. Przywołuje także znany przykład sformułowany przez Russela, przekonującego, że gdy opanowany żądzą mordu szaleniec podczas swojej gonitwy za ofiarą spyta nas, czy ją widzieliśmy, wszyscy zgodzimy się co do tego, że powinniśmy go okłamać.

Z satysfakcją przeczytałem ten przykład, bo wcześniej wymyśliłem podobny – czy powiedzieć prawdę okupantowi, gdzie ukryli się partyzanci. Z pytaniem tym zwróciłem się do różnych osób. Nikt nie odpowiedział pozytywnie. Wśród nich pytałem też duchownych jako lepiej znających wykładnię Kościoła. Mieli z nim jednak trudności – w jednym przypadku usłyszałem, że wprowadzanie okupanta w błąd nie jest kłamstwem, bo nie muszę się z tego spowiadać, w drugim, że nie każdy człowiek zasługuje na prawdę, co, moim zdaniem, jest stwierdzeniem bardzo niebezpiecznym, bo może godzić w godność człowieka. Są to, jak sądzę, pokrętne interpretacje, wskazujące na trudności napotykane w sytuacjach, gdy mniejsze zło pojawia się jako czyn „wewnętrznie zły”, którego w żadnych okolicznościach popełnić nie wolno.

 
Dynamika współczesnego świata
Jak się okazuje, problem istnienia mniejszego zła i jego kwestionowania nie są nowe w katolicyzmie. Nawiązuje do niego ksiądz Jan Kracik w swojej książce „Święty Kościół grzesznych ludzi”. Przypomina, że rozumowanie kwestionujące wybór mniejszego zła stanowi obiektywistyczny model etyki prawnej, który ukszałtował się w XIX wieku, za swoją podstawę biorąc statystycznie i ahistorycznie pojmowane prawo naturalne (a do takiego modelu zdaje się sięgać zarówno o. Wiśniewski, jak i encyklika). Model taki, jak przekonuje ksiądz Kracik, cechuje dedukcyjne wyprowadzanie szczegółowych norm etycznych z porządku natury, usankcjonowanego przez Boga, a wobec tego niezmiennych i obowiązujących w każdej sytuacji. Wywodzą się one od, rzecz jasna, od Akwinaty, który widział konstytutywny i niezmienny rdzeń prawa naturalnego jedynie w ustanowionym przez Boga świetle rozumu. Dodanie do tego obiektywnych zasad moralności, wyrażających racjonalny porządek dobra i zła, zamyka furtkę subiektywizmowi ocen owego rozumu. (…) Obiektywistyczna etyka prawna jest prostolinijna. Każdemu przypisuje, co ma czynić, czego unikać , daje pewność i jednoznaczność.
Stwierdziwszy to, ksiądz Kracik pyta, na ile taka etyka odpowiada moralnej rzeczywistości? Czy da się cały porządek dobra i zła raz na zawsze, nie patrząc na różnorodność okoliczności, zamknąć w obiektywne reguły? Czy towarzyszący rozwojowi cywilizacyjnemu wzrost stopnia komplikacji moralnej nie wymaga uwzględniania po kilka zderzających się konfiguracji racji? (…) Czy zamknięty system etyczno-prawny jest w stanie ogarnąć dynamikę i złożoność współczesnego świata?
Stawiając te pytania, ksiądz Kracik jednocześnie zauważa, że tradycyjna teologia moralna na tyle świadoma była realnej konfliktowości etycznych sytuacji, iż rozwinęła naukę o działaniu z podwójnym skutkiem oraz zasadę mniejszego zła [podkreślenie własne – AP]. Nie odnajdziemy jednak tych zasad w Katechizmie Kościoła Katolickiego, utrzymanym w paradygmacie obiektywistycznym. Katechizm – pisze ksiądz Kracik zdaje się przeceniać możliwość każdorazowego określenia walorów ludzkich działań za pomocą ogólnych norm i pryncypiów. Czyżby ostatnio świadomość ta opuściła teologów moralnych?
 

Ziemia nie jest płaska

Moim zdaniem, w twierdzeniu, że „nie ma mniejszego zła”, stanowisko moralne formułowane jest w oparciu o błędne postrzeganie rzeczywistości. To tak, jakby budować teorię geofizyczną w oparciu o założenie, że Ziemia jest płaska. Można przytoczyć setki sytuacji, w których nie istnieje wybór opcji „dobrej w samej sobie”, a jedynie bardziej lub mniej złej. Względnie szczęśliwa jest przy tym sytuacja, gdy stojąc przed wyborem, możemy łatwo zidentyfikować, która z możliwych alternatyw stanowi rzeczywiście to mniejsze zło. Dramatyczna staje się wtedy, gdy takiej identyfikacji nie jesteśmy w stanie dokonać. Myślę, że są to choćby sytuacje, o których mówiła Hanna Malewska w wypowiedzi stanowiącej motto dla tego szkicu.

Koncepcja odrzucająca istnienie mniejszego zła, nie wiadomo dlaczego, wyklucza też hierarchizację zła (chociaż w katolicyzmie hierarchizuje się grzechy!) tak, jakby hierarchizacja była możliwa tylko po stronie dobra. Co więcej, wmawianie ludziom, że tak naprawdę sytuacji, w których wprowadzenie tej hierarchii jest niezbędne, nie ma, może prowadzić do opłakanych skutków.
Odrzucenie koncepcji mniejszego zła, niezależnie od problemów, które wymienia ksiądz Kracik, prowadzi do nieporozumień lub sofizmatów, których przykłady podałem wyżej w wypowiedziach moich rozmówców . Lepiej, jak sądzę, pozostawać przy klasycznej definicji prawdy, uznając, że kłamstwo czy kradzież, są zawsze czynami złymi, czasem jednak bywają jedynym środkiem dla zapobieżenia złu większemu.
 
Przeczytaj inne teksty Autora.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×