8 grudnia 2015 roku rozpoczął się Rok Miłosierdzia. Wsłuchując się w wypowiedzi papieża Franciszka, można dojść do przekonania, że w Niedzielę Chrystusa Króla w 2016 roku ten „miłosierny” czas zostanie nie tylko przedłużony, ale zadekretowany jako niezbywalny element życia Kościoła. Nie ma bowiem chrześcijaństwa bez miłosierdzia, podkreśla ustawicznie papież, czym irytuje fundamentalistów, zarzucających mu relatywizację wiary, dogmatów i w ogóle odstępowanie od tradycyjnego nauczania Kościoła.
Miłosierdzie
Przypomnijmy sobie pierwsze dni po decyzji konklawe. Jest 17 marca 2013 roku, czyli cztery dni po wyborze Franciszka. W czasie swojego pierwszego rozważania po modlitwie „Anioł Pański” papież mówił o miłosierdziu. Powołał się na książkę kardynała Waltera Kaspera, byłego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Tytuł książki: „Miłosierdzie. Fundamentalne pojęcie Ewangelii. Podstawa życia chrześcijańskiego”. Już wtedy było wiadomo, że ten wybitny współczesny teolog jest dla nowego papieża postacią ważną, że identyfikuje się z „jego” eklezjologią. Odnoszę wrażenie, może mylne, że niemiecki hierarcha jest dla niektórych publicystów katolickich wygodną zasłoną, za którą de facto krytykuje się papieża Franciszka. Bo póki co tak wprost i z otwartą przyłbicą nie wypada w Polsce głowy Kościoła atakować, chociaż i to się zmienia, czego dowodzi sobotnie wydanie „Rzeczpospolitej” („PlusMinus”) sprzed kilku tygodni.
Kościół przez wiele osób postrzegany jest jako rygorystyczny, twardy i bezlitosny. Kasper uważa, że taka opinia to rezultat nie tylko działalności nieobiektywnych mediów i wrogich sił, które realnie istnieją, ale przede wszystkim jest ona konsekwencją postaw występujących w samym Kościele. Kardynał Kasper w siódmym rozdziale książki o miłosierdziu pisze, że takie zarzuty wobec Kościoła „słyszy się między innymi, kiedy mowa jest o sposobie, w jaki postępuje on względem osób, które w swoim życiu popełniły poważne błędy lub poniosły porażki, wobec rozwiedzionych, którzy zawarli ponowne związki cywilne (…)”. Tymczasem przykazanie miłosierdzia obowiązuje nie tylko pojedynczych chrześcijan, ale odnosi się także do całego Kościoła. Kardynał wyjaśnia: „ (…)przykazanie miłosierdzia opiera się na fakcie, że Kościół jest ciałem Chrystusa. Dlatego też Kościół nie jest czymś w rodzaju organizacji społecznej i charytatywnej; jako ciało Chrystusa jest on sakramentem ustawicznej, skutecznej obecności Chrystusa w świecie, a tym samym jest sakramentem miłosierdzia”. Miłosierdzie tworzy zatem przestrzeń do nawrócenia, bez miłosierdzia nawrócenie jest fikcją. Miłosierdzie jest czymś po stokroć większym niż współczucie i litość, niż pomoc charytatywna. Miłosierdzie to nie relatywizm. Miłosierdzie nie anuluje grzechów, ono pozwala z nich wyjść na życiową prostą. Jezus mówił do świętej Faustyny, że pierwszy stopień miłosierdzia to czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; „w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie”. „Kościół bez Caritas – pisze kardynał Kasper – i bez miłosierdzia przestałby być Kościołem Jezusa Chrystusa”. Największy problem mamy – zdaniem niemieckiego hierarchy – z pierwszym stopniem, czyli z czynem. Bez niego miłosierdzie staje się pustym hasłem, przejawem hipokryzji, tak irytującej w życiu kościelnym.
Poziom ludzki
Papież Franciszek w wywiadzie dla argentyńskiego pisma „La Nacion”, udzielonym w 2014 roku po pierwszej części Synodu, powiedział: „Jeśli chodzi o sprawę rozwiedzionych w nowych związkach zastanawialiśmy się, co zrobić, jakie drzwi można otworzyć. To był duszpasterski niepokój”. Następnie dodał, że sama zgoda na komunię dla rozwodników to mało, najważniejsza jest ich „integracja z Kościołem”. „To prawda – mówił papież – że nie są oni ekskomunikowani, ale nie mogą być rodzicami chrzestnymi, nie mogą czytać Pisma Świętego podczas mszy, nie mają prawa do komunii, ani nie mogą prowadzić katechezy. Mam tu całą listę zakazów. (…) Kiedy to mówię, to wydaje się, że oni są de facto ekskomunikowani”. Trzeba zatem „trochę bardziej” otworzyć dla nich drzwi.
Zastanawiam się, czy gdyby papież udzielił tego wywiadu dla polskiej gazety, spotkałyby go te same zarzuty, jakie postawiono kardynałowi Kasperowi po jego wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Tomasz Terlikowski o kardynale: „Wyrób kościołopodobny, duszpasterska równia pochyła, teologia dwóch prawd, kardynał Kasper buduje pseudoewangelię, w której grzesznikowi mówi się: «Idź i grzesz, ile dusza zapragnie, a później do Komunii». Jeśli ktoś przekonuje ludzi, że Kościół może zmienić Ewangelię czy nauczanie Chrystusa, to albo się myli, albo kłamie. I niestety, trzeba to powiedzieć także o kardynale Walterze Kasperze”. To tylko kilka sformułowań z tekstów i wypowiedzi znanego publicysty. Terlikowski pisze o rozwodniku w ponownym związku, że „choć szczerze pokutującemu Bóg zawsze może wybaczyć, to – pozostając na poziomie ludzkim – nie sposób udzielić mu rozgrzeszania wcześniej niż na łożu śmierci”. Brzmi to – przyznajmy – brutalnie, jasno, bezdyskusyjnie. Szczerze szanuję pryncypializm Terlikowskiego, który uczciwie prezentuje swoje przekonania i jest im wierny. Nie potrafię jednak, a i nie chcę, znaleźć się w ramach nakreślonych przez niego podczas dyskusji wokół wywiadu Kaspera.
„Poziom ludzki” – pisze Terlikowski. Czyli co, tak naprawdę? Kasper w rozmowie z Gerardem O’Connellem mówi, że Kościół nie świadczy „jedynie usług duszpasterskiego poradnictwa; udziela sakramentów, które mają swoją określoną wartość. Powiedzieć «rozgrzeszam cię» to zupełnie co innego, niż udzielić dobrej, ludzkiej rady. To tak, jakby powiedzieć: «Bóg mówi tobie tak i ponownie cię przyjmuje; masz kolejną szansę»”. Według Terlikowskiego natomiast mamy czekać z rozgrzeszeniem do momentu, aż rozwodnik znajdzie się na łożu śmierci i – jak rozumiem – od tej zasady nie może być żadnych odstępstw. Chodzi zapewne o to, żeby dać grzesznikowi łaskawie w ostatniej chwili szansę na zbawienie. Czy to jest ten „poziom ludzki”? A może jest to poziom antyludzki? Czy czasami nie próbujemy w ten sposób zastąpić Pana Boga? Byłby to grzech pychy, pierwszy wśród grzechów głównych, niszczący życie chrześcijańskie.
Korespondencja
Tomasz Rowiński też wypowiadał się zastępczo o kardynale Kasperze. Pisał o oswajaniu z grzechem: „Można odnieść wrażenie, że z teologii niemieckiego hierarchy wyparował sakrament pokuty i pojednania”. Kardynał znakomicie wyjaśnia ten problem w korespondencji z biskupem włocławskim, która miała miejsce przed Synodem. Na stronach diecezji włocławskiej opublikowano w całości ten fascynujący materiał, który jakoś umknął mediom. Dokumenty te można interpretować zarówno w wymiarze teologicznym, jak i wymiarze relacji wewnątrzkościelnych.
List z dnia 3 kwietnia 2014 do Kardynała Waltera Kaspera
Eminencjo
Najdostojniejszy Księże Kardynale!
Ze smutkiem przyjąłem sformułowane przez Eminencję wypowiedzi, które Ksiądz Kardynał wygłosił w wykładzie o „Rodzinie w Ewangelii” przed papieżem Franciszkiem i Kolegium Kardynałów, które postulują możliwość dopuszczenia do Komunii Świętej rozwiedzionych, żyjących w związkach niesakramentalnych.
Dla biskupa diecezjalnego, którym jestem, propozycje Eminencji wydają mi się całkowicie błędne. Miłosierdzie okazane człowiekowi nie polega bowiem na pomniejszeniu grzechu względnie na usprawiedliwieniu zła. Świadomość niewłaściwej drogi pozwala człowiekowi z powrotem wrócić do Boga. Tylko prawda może być światłem człowieka i trzeba do tego nazywać rzeczy po imieniu: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie” (Mt 5,37). Nie próbujmy więc ulepszać, względnie zaciemniać, Nauki Jezusa Chrystusa! My nie powinniśmy siebie głosić, lecz Jego, również wtedy, kiedy media nasze słowo chętnie chwytają.
Proszę mi wybaczyć, Księże Kardynale, jeśli do tego powiem: jeśli Eminencja swoje tezy sformułował w perspektywie Synodu o Rodzinie, powinien je Ksiądz Kardynał najpierw tam przedstawić. Poklask ze strony mediów nie może usprawiedliwiać prób zmian Ewangelii.
Nazywam więc moje wątpliwości po imieniu i przedstawiam je Eminencji.
Obiecuję Księdzu Kardynałowi pamięć w modlitwie i sam o nią proszę.
+Dr Wiesław Mering
BISKUP WŁOCŁAWSKI
Odpowiedź Księdza Kardynała Waltera Kaspera na list Księdza Biskupa Ordynariusza, list z dnia 28 kwietnia 2014 roku
Najczcigodniejszy Księże Biskupie,
bardzo mi przykro, że mój wykład przed konsystorzem Kardynałów napełnił Księdza Biskupa smutkiem. Wygłosiłem ten wykład oczywiście nie z własnej inicjatywy, lecz na prośbę Ojca Świętego. Wypowiedź na temat problemu ludzi rozwiedzionych żyjących w związkach niesakramentalnych omówiłem wcześniej szczegółowo z Papieżem, jak i z Sekretariatem Synodu Biskupów. Papież zachęcił mnie do wyłożenia moich myśli. Powiedziałem Papieżowi wyraźnie, że to może wywołać kontrowersyjną dyskusję. Papież chciał takiej dyskusji i uważał ją również za możliwą. Po wykładzie wyraził On wielokrotnie, zarówno prywatnie w stosunku do mnie, jak i oficjalnie, swoją wdzięczność.
W wykładzie przedstawiłem wyraźnie, że miłosierdzie nie jest żadną tanią łaską. Ono nie pomniejsza grzechu i ono nie usprawiedliwia zła. Jeśli Kościół w sakramencie pokuty udziela rozgrzeszenia skruszonemu mordercy czy kobiecie, która z powodu aborcji uznaje się za winną, to nie będzie usprawiedliwiony grzech, lecz grzesznik. W sakramencie pokuty będzie uznana prawda przykazania Jezusa; jednocześnie w pokucie wyraża się wierne zaufanie w przebaczające miłosierdzie Boże.
Stąd moje pytanie: czy cudzołóstwo jest jedynym grzechem, który inaczej jak morderstwo, aborcja m.in. nie może zostać wybaczony? Jeśli wierzymy w przebaczenie grzechów, które wyznajemy w Credo, dlaczego więc przebaczenie, które zakłada żal, nie jest możliwe w przypadku ludzi rozwiedzionych żyjących w związkach niesakramentalnych, którzy żałują swojego kroku, ale nie mogą go cofnąć bez nowej winy? Papież Benedykt XVI powiedział, że ludzie rozwiedzeni żyjący w związkach niesakramentalnych otrzymać mogą duchową Komunię. To oznacza, że oni otrzymują przebaczenie od Boga i mogą być w stanie łaski uświęcającej. Jeśli więc Bóg przebacza, dlaczego zatem również nie Kościół, który jest przecież sakramentem łaski i miłosierdzia?
Najczcigodniejszy Księże Biskupie, chciałem Księdzu Biskupowi moje pytania jeszcze raz wyjaśnić. Odpowiedzi na te pytania nie potrafię i nie chcę jej dać; ona uzależniona jest od synodu, który swoją decyzję ze swojej strony podjąć może tylko za zgodą Papieża. Modlę się o dobrą, kierowaną przez Ducha Świętego decyzję.
Z braterskimi powielkanocnymi pozdrowieniami
Ks. Kardynał Walter Kasper
(Tłumaczenie: Ksiądz Wojciech Morzycki)
W podziękowaniu biskup Mering zaznaczył, że odpowiedź kardynała uspokoiła w „znacznej mierze” jego niepokój, nie precyzując, co to znaczy „znaczna miara” w tym przypadku.
Doktryna i dyscyplina
A pytań jest wiele. Zasadniczy spór dotyczy relacji między doktryną a dyscypliną. Mam wrażenie, że większość wypowiadających się w Polsce na ten temat przychyla się do poglądu, że nie ma możliwości zmiany dyscypliny bez zmiany doktryny. Tymczasem kardynał Kasper mówi: „Pojawia się (…) kwestia braku teologicznej hermeneutyki, ponieważ nie możemy tak po prostu brać jednego wyrażenia z Chrystusowej Ewangelii, po czym wyprowadzać z niego całą resztę. Potrzeba pewnej metody hermeneutycznej, by dostrzec całość Ewangelii i przesłania Jezusa, a następnie dokonać rozróżnienia między doktryną a dyscypliną, która może ulegać zmianom. W przeciwnym wypadku, moim zdaniem, mamy do czynienia z teologicznym fundamentalizmem, który nie jest katolicki. (…) Doktryna, o tyle o ile jest oficjalną i obowiązującą doktryną, zmieniać się nie może. Nikt nie przeczy nierozerwalności małżeństwa. Ani ja temu nie przeczę, ani też nie znam żadnego biskupa, który by temu przeczył. Jednak można zmienić dyscyplinę, która stosuje doktrynę do konkretnych, nieszablonowych i ulegających zmianom sytuacji. I dlatego dyscyplina również może ulegać zmianom, co miało już często miejsce i co widać w historii Kościoła”.
Podwójne „tak”
Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej, powołał się w jednym ze swoich artykułów na Gilberta Keitha Chestertona, słynnego pisarza katolickiego, nawróconego z anglikanizmu, zmarłego w 1936 roku. Pytał on: „Czy chcemy Kościoła, który zmienia się wraz ze światem, czy chcemy Kościoła, który zmienia świat?”. Przeciszewski odpowiada „tak” na drugi człon tego pytania. Jeśli chodzi o mnie, to nie mam wątpliwości, że na obydwa człony należy odpowiedzieć: „Tak!”. Nie dostrzegam w tym podwójnym „tak” żadnej sprzeczności.
Kasper: „Jeśli (…) do głosu dochodzi lęk, należy pamiętać, że jest on zawsze złym doradcą. Kościół nie powinien kierować się w swych działaniach lękiem. Kościół powinien być ludem nadziei”. I jeszcze należy pamiętać o dwóch przesłaniach papieża Franciszka. Po pierwsze: ewangelia nie jest kodeksem nakazów i zakazów; i po drugie: aby naprawdę uwierzyć w Boga i żeby ta wiara była prawdziwa, a nie ideologiczna, trzeba uwierzyć w Jego nieskończone miłosierdzie. Bez miłosierdzia nie ma wiary, nawrócenia, Kościoła, nie ma Boga, bo wizja Boga – prawodawcy i surowego ojca to nie jest wizja chrześcijańska. Tego uczy nas Franciszek.
Wypowiedzi kardynała Kaspera zaczerpnąłem z wywiadu dla „America Magazine”, opublikowanej na portalu DEON.pl
Fragmenty wywiadu papieża Franciszka dla „La Nacion” pochodzą z portalu Fronda.pl
Fragmenty książki „Misericordia. Concetto fondamentale del vangelo. Chiave della vita cristiana” („Miłosierdzie. Fundamentalne pojęcie Ewangelii. Podstawa życia chrześcijańskiego”) cytuję za: opoka.org.pl
Cytaty z artykułów Tomasza Terlikowskiego, Tomasza Rowińskiego i Marcina Przeciszewskiego pochodzą z „Rzeczpospolitej”.
Autor jest asystentem Towarzystwa Więź, członkiem redakcji „Więzi”.