fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Rakoczy, Rodak: Metafora odzyskiwania głosu jest zawodna

Reportaże często opisują te same zjawiska, które pojawiały się w konkursach pamiętnikarskich. Może więc tak duże zainteresowanie nimi bierze się z pewnego braku, głodu opisu tamtego zapomnianego świata. Fenomen reportażu to jest odzyskiwanie nieopisanej rzeczywistości.
Rakoczy, Rodak: Metafora odzyskiwania głosu jest zawodna
ilustr.: Karol Kowalczyk

Z Martą Rakoczy i Pawłem Rodakiem rozmawia Konrad Kopel.

W latach 1921-1989 zostało ogłoszonych ponad 1300 konkursów pamiętnikarskich. Nadesłano na nie setki tysięcy pamiętników, pisanych przez chłopów, robotniczki, osoby bezrobotne. Czy to zjawisko było przełomem w zwracaniu głosu grupom wykluczonym i uciskanym?

Paweł Rodak: Ilościowo na pewno. Po tym, jak w latach 1918-1920 Florian Znaniecki i William Thomas  wydali pięć tomów „Chłopa polskiego w Europie i w Ameryce”, oraz po tym jak Znaniecki wrócił ze Stanów do Polski historia organizowania konkursów pamiętnikarskich rozpoczęła się na dobre. Pierwszym był „konkurs na najlepszy życiorys pracownika, napisany przez niego samego”. Nadesłano na niego 161 życiorysów-pamiętników. Potem organizowane były kolejne konkursy. Na każdy z nich przesyłano przynajmniej kilkadziesiąt pamiętników – choć najczęściej kilkaset – a nierzadko i kilka tysięcy. Wcześniej głosy chłopów, robotników i emigrantów nie wybrzmiewały tak wyraźnie. W dwudziestoleciu największe konkursy organizowały: Polski Instytut Socjologiczny w Poznaniu, warszawskie Instytut Gospodarstwa Społecznego oraz Państwowy Instytut Kultury Wsi, a także wileński Żydowski Instytut Naukowy (JIWO), który trzykrotnie w latach 30. ogłaszał konkursy na autobiografie młodzieży żydowskiej.

Jednak także wcześniej pamiętniki chłopskie powstawały – tyle że bez zewnętrznej motywacji. Było ich naprawdę dużo. Pisali na przykład Kazimierz Deczyński, Jan Słomka, Ferdynand Kuraś, Jakób Bojko, Franciszek Magryś. Niedługo po rozpoczęciu fali konkursów pamiętnikarskich, w latach 30., ukazała się antologia „Pisarze ludowi”, przygotowana przez Karola Konińskiego. To duży, dwutomowy zbiór, w którym znajdują się głównie fragmenty pamiętników chłopskich. W tym samym czasie nad dorobkiem pisarzy ludowych pracował również Stanisław Pigoń, a jego dwutomowy „Wybór pisarzy ludowych” ukazał się tuż po wojnie.

Nie do końca prawdziwe są więc słynne słowa Marii Dąbrowskiej, która w przedmowie do drugiego tomu „Pamiętników chłopów” z roku 1936 napisała, że oto w pamiętnikach „przemówił do wszystkich mających uszy ku słuchaniu Wielki Nieznany – chłop”. Nie jest prawdą, że to dzięki  konkursom po raz pierwszy ten milczący głos się odezwał. Prawdą jest natomiast, że po raz pierwszy odezwał się w takiej skali i właśnie to jest tutaj kluczowe.

Marta Rakoczy: Nieprzypadkowo mówimy w kontekście dzisiejszych badań tych pamiętników o „odzyskiwaniu głosu”. To metafora pochodząca z rejestru historii mówionej, która od lat 70. zajmuje się pozyskiwaniem relacji ludzi marginalizowanych czy wykluczanych. Pod wieloma względami jest słuszna, ale jednocześnie jest też nieco  niebezpieczna. Zebranie materiału w tak gigantycznej skali miało charakter rewelatorski. Ukazywało czytelnikom specyfikę życia określonych grup społecznych oraz losy jednostek pochodzących ze środowisk wykluczonych. Dodatkowo, dzięki dużej liczbie nadesłanych pamiętników można było stwierdzić, czy pojedyncze głosy są charakterystyczne dla danego środowiska, czy może są czymś wyjątkowym. Z całą pewnością rezonans społeczny pamiętników był wówczas niezwykle duży, o czym świadczy wspomniany już głos Dąbrowskiej. Mam zresztą poczucie, że ich charakter pozostaje rewelatorski do dziś.

Jednak metafora „odzyskiwania głosu” jest o tyle zawodna, że po pierwsze przyzwyczaja nas do myślenia o tym, że istnieje jakiś głos – czy to głos zbiorowy, czy jednostkowy – który może być publicznie, w sposób niezapośredniczony, reprezentowany. Po drugie sugeruje, że głos ten należy wyłącznie „odzyskać”, czyli przedstawić społeczeństwu, bez pogłębionej refleksji, jakie są metodologiczne i etyczne niebezpieczeństwa wywoływania dokumentów osobistych i ich prezentowania w przestrzeni publicznej Innymi słowy, metafora odzyskiwania głosu jest o tyle niebezpieczna, że stawia badacza jedynie w roli obiektywnego, wiarygodnego pośrednika, przekazującego ten głos dalej.

Tymczasem rama wywoływania czy odzyskiwania głosów nigdy nie była neutralna. Już w samych odezwach pamiętnikarskich sugerowano, co ludzie mogą opowiedzieć o własnym życiu. Autorom narzucano opisywanie linearnej historii składającej się z cezur istotnych z perspektywy środowisk dominujących lub założeń badawczych – takich jak na przykład założenie rodziny, edukacja, podjęcie pracy zawodowej i tak dalej.

W takim razie skąd wśród instytucji, szczególnie państwowych, zainteresowanie konkursami pamiętnikarskimi jako metodą wywoływania wiedzy?

PR: Nie ma tu łatwej odpowiedzi. Źródeł tych konkursów było wiele. Tu wymienię  trzy z nich.

Zaczęło się od badań Znanieckiego i Thomasa nad zgromadzonymi przez nich listami chłopskimi – zakończone wspomnianym już wydaniem „Chłopa polskiego w Europie i Ameryce”. Jak wiadomo trzeci tom „Chłopa polskiego” wypełnia w całości „Pamiętnik imigranta” Władysława Wiśniewskiego, napisany na zamówienie Znanieckiego. To był pierwszy moment, który pokazał, że tego rodzaju autobiograficzne materiały są ważne, bo pozwalają na rozpoznanie kondycji społecznej piszących. Badaczom chodziło przede wszystkim o zidentyfikowanie zmian zachodzących w strukturze społecznej, w relacjach międzyludzkich, w społecznościach chłopskich, w dynamice ich życia.

Innym źródłem tego ruchu była prasa. Chłopi nie tylko ją czytali, ale również do niej pisali. Tam również zachęcano ich do nadsyłania listów. Przykładem mogą być listy do redakcji „Gazety Świątecznej”, która ukazywała się w latach 1881–1939.

Trzecie źródło to wcześniejsze pamiętniki chłopskie, o których już wspominałem. Już wtedy postrzegano je jako ważny głos.

Natomiast dlaczego przełom nastąpił akurat wtedy i nagle zaczęto organizować konkursy pamiętnikarskie? Otóż w latach 20. zaczynało się coś nowego. Znaniecki wrócił do Polski, organizował tutaj w Poznaniu pierwszy w Polsce Instytut Socjologiczny. Jego pomysł na socjologię humanistyczną polegał na zorganizowaniu jej wokół dokumentów osobistych. To był zarazem czas początku nowej Polski. Wiązała się z tym chęć rozpoznania jej społecznej specyfiki.

MR: Ruch ten miał cele jednoznacznie poznawcze, ale początki polskiej państwowości były dla niego bardzo ważnym kontekstem. W pierwszych latach II RP coraz częściej mówiło się o obywatelstwie, usiłując objąć tą kategorią wszystkie grupy społeczne. W ten sposób dochodziło do ich dowartościowania, ale prowokowało to też pytania o ich funkcjonowanie i możliwość realizowania własnego potencjału w przestrzeni publicznej. Zatem konkursy pamiętnikarskie, podobnie jak historia mówiona, miały do pewnego stopnia charakter interwencyjny. Nie były wyłącznie projektem politycznym, ale ten kontekst jest istotny.

Lata 30. były szczególnie trudne. Nie przypadkiem konkursy pamiętnikarskie pojawiły się w sytuacji kryzysu ekonomicznego, politycznego i społecznego. Postępujące rozwarstwienie społeczne i wysokie bezrobocie powodowały realne antagonizmy, utrudniając funkcjonowanie przestrzeni publicznej. Wywoływanie przy pomocy konkursów pamiętnikarskich głosów na temat źródeł kryzysu i kondycji konkretnych grup miało na celu uporządkowanie tej sytuacji i jej zdiagnozowanie.

Czy pamiętniki przedkonkursowe opowiadają historie inaczej niż te konkursowe?

PR: Tak. Brak odezwy konkursowej i zawartych w niej pytań miał wpływ na to, jak wcześniejsze pamiętniki były pisane. W pamiętnikach konkursowych o wiele wyraźniej pojawia się aspekt reprezentowania pewnej grupy społecznej. W nich „ja” bardzo często miesza się z „my”. Zwracają też na ten wymiar uwagę sami organizatorzy konkursów, nie tylko w odezwach, ale również w tomach pokonkursowych, w których pamiętniki publikowane są anonimowo.

MR: Nie można jednak podążać za tezą, jakoby wszelkie pamiętniki niekonkursowe były spontaniczną ekspresją doświadczenia biograficznego. Wszystkie pamiętniki są w pewien sposób regulowane. Są pisane  z zastosowaniem konkretnych konwencji pisarskich, podyktowanych założeniami osoby piszącej i jej kapitałem kulturowym. Pamiętniki jako wypowiedzi są skierowane do konkretnego czytelnika – i na oczekiwania tego projektowanego czytelnika odpowiadają. Także z tego powodu  metafora odzyskiwania głosu bywa zawodna.

Świadomość zbiorowej tożsamości, tego „my”, w pamiętnikach konkursowych, jest bardzo wyraźna. Pamiętnikarze dobrze zrozumieli intencję obecną w odezwach konkursowych – że nie chodzi o pozyskanie ich indywidualnego doświadczenia, ale doświadczenia zbiorowego. I właśnie to zbiorowe doświadczenie starali się wyrazić. Dlatego wypowiadają się w imieniu konkretnej grupy (kobiet wiejskich, chłopów, robotników, bezrobotnych, działaczy) z poczuciem, że jej głos musi zostać usłyszany i musi zostać podjęta na ich rzecz społeczna interwencja. To ciekawe, że intencje interwencyjne można zauważyć nie tylko w odezwach, ale także wśród osób wypowiadających się w pamiętnikach. Pamiętnikarzom często chodzi o kwestie bardzo konkretne, czego przykładem są kobiety upominające się o pracę dla swoich dzieci czy też lepsze dla nich szanse edukacyjne.

PR: Konkursy na pamiętniki chłopów, bezrobotnych czy emigrantów są organizowane w konkretnej sytuacji kryzysu. Widać to zarówno w odezwach i wstępach pisanych między innymi przez kierującego IGS-em Ludwika Krzywickiego, jak i w samych pamiętnikach. Konkursy są nastawione na wydobycie ciemnych stron życia – biedy, kryzysu, nieszczęścia. Pamiętniki przedkonkursowe częściej opisują sukces lub po prostu życie codzienne, które niekoniecznie jest pasmem udręk. W samych odezwach pojawiają się zachęty, by zwracać uwagę na problemy, bolączki, cierpienia. W odezwie Instytutu Gospodarstwa Społecznego w „konkursie na pamiętnik chłopa” z roku 1933 zachęcano: „Nie zrażajcie się, że może opowieść wasza wychodzi niekształtna, byleby tylko była rzetelna; nie wstydźcie się tego coście przeżyli aby pokazać cały swój ciężki los i tym opisem wywołać zajęcie się waszem położeniem. Opowiadajcie śmiało, co według waszego sądu najbardziej wpłynęło na waszą biedę dzisiejszą, co najsilniej przyczyniło się do wzrostu waszych trosk i co wam najbardziej daje się we znaki i najciężej leży na sercu”.

Jaki obraz wsi wytwarzali chłopscy pamiętnikarze?

MR: Pamiętnikarze często używają tego, co można nazwać, bardzo roboczo,  retoryką nieszczęść. U jej źródeł tkwi realne doświadczenie nędzy i braku możliwości. W związku z tym wieś ukazywana jest jako biedna, dotknięta wszelkimi brakami, oderwana od sfery publicznej i tego, co ona proponuje.

Przykładem jest tutaj pamiętnik pewnej chłopki, która pisze sporo o kondycji kobiet wiejskich w porównaniu z miejskimi, nawet tymi nieuprzywilejowanymi. Nie mają one dostępu do dóbr, które oferują miasta. Chodzi o rzeczy takie jak prawo do rozwodu, możliwość konsultacji prawnej, skorzystania z zasiłku, opieki lekarskiej i tak dalej.

Natomiast pomiędzy wierszami tych pamiętników obecny jest też inny obraz wsi, który często przechodzi niezauważony. To wieś zaangażowana w procesy modernizacyjne. To wieś, w której powstają złożone formy samoorganizacji – kółka rolnicze, kółka samokształceniowe, ruchy spółdzielcze – zrzeszające zarówno kobiety, jak i mężczyzn. To wieś, na której zaczyna działać coraz więcej ugrupowań politycznych i społecznych, mających pomysł na to, w jaki sposób tę wieś należałoby uzdrowić. Spektrum jest szerokie, od ruchu ludowego po prądy socjalistyczne, komunistyczne i narodowo-chrześcijańskie. Krótko mówiąc, to wieś, która jest bardzo zróżnicowana ekonomicznie, ale zmienia się też politycznie i społecznie. Staje się bardziej uświadomiona.

Ten pierwszy obraz wsi, odciętej od sfery publicznej i politycznej oraz chłopów pozostających w matni tradycyjnych relacji był popularny wśród polskich badaczy. Czy chłopscy pamiętnikarze przechwycili go jako sposób samoopisu? Czy same pamiętniki umocniły ten obraz?

MR: W pamiętnikach konkursowych odbywa się wyrafinowana gra komunikacyjna. Polega na tym, żeby z jednej strony spełnić oczekiwania osób, które te odezwy konkursowe sformułowały – w przekonaniu, że mogą zostać wpływowymi politycznymi i społecznymi sojusznikami klas ludowych. Z drugiej strony ogrywane są stereotypy na temat wsi, które chłopi doskonale rozumieją. W jednym z pamiętników gospodarz pisze o tym, jak ciężka jest praca na wsi i z jak wieloma trudami się ona wiąże. Jednocześnie pisze o miłości do ziemi, porównując chłopa do poety, który nie mając z tej pracy de facto nic, wykonuje ją dla samej idei. To bardzo ciekawy chwyt retoryczny, moim zdaniem wymierzony w stereotyp chłopstwa jako klasy pragmatycznej i skoncentrowanej na własnym interesie.

Ciekawe w pamiętnikach jest też zastosowanie różnych prądów myślowych – nie tylko XX-wiecznych, ale również tych o rodowodzie oświeceniowym. Chłopi sięgają na przykład po ideologię agrarystyczną, przekonanie o wsi i rolnictwie jako fundamencie nowoczesnego państwa. Nie posługują się terminologią naukową, ale dają wyraz temu, że tę ideologię znają. Używają jej do uprawiania narracji, które można nazwać godnościowymi. Przy ich pomocy walczą o uznanie w sferze publicznej.

Jakie formy „chłopskości” są w pamiętnikach wartościowane pozytywnie, a od jakich autorzy i autorki się odcinają?

MR: Z całą pewnością odcinają się od wizji wsi jako domeny tradycjonalizmu, zabobonu i tak zwanej „ciemnoty”. W II RP prowadzona była intensywna kampania alfabetyzacyjna. Nie osiągnęła ona spektakularnych sukcesów, ale w warstwie retorycznej podkreślała konieczność bezwzględnej walki z niepiśmiennością i brakiem wykształcenia. , Tymczasem w pamiętnikach  pojawiają się częste wzmianki, że wieś czyta, które mają, być może, na celu zmienić stereotyp niewykształconej wsi. Temu samemu służyły głosy mówiące o determinacji chłopstwa w sferze edukacji – wobec siebie samych w formie samouctwa lub wobec własnych dzieci. W świetle pamiętników widać, że wieś pragnie modernizacyjnego awansu. Jednocześnie ma własne pomysły na to, w jaki sposób to unowocześnianie powinno przebiegać. W pamiętnikach projekty modernizacyjne uznane za narzucane przez warstwy dominujące są traktowane z niechęcią. W pewnej relacji z „Pamiętników chłopów” z 1935 roku pojawia się głos, żeby wszyscy działacze, którzy ruszają w tak zwany lud, zastanowili się nad swoimi intencjami i celami. To jest ważny wątek, pokazujący, że chłop ma wówczas własne aspiracje modernizacyjne, ale też jest świadomy, że wiele projektów modernizacyjnych, zwłaszcza narzucanych przez określone ugrupowania polityczne, godzi w jego tożsamość, przekonania lub obrane cele.

PR: Jednocześnie modernizacja, która wkracza razem ze szkołą i z nowymi sposobami funkcjonowania, bywa również postrzegana jako rodzaj zagrożenia. Nie zawsze jest wprost akceptowana. Pojawiają się różnice pokoleniowe, zaradność przybiera różne formy – włącznie z szukaniem szans poza wsią. Przykładem jest tu duży ruch emigracyjny młodych ludzi, którzy tylko w niektórych przypadkach później wracali na wieś. Podobna sytuacja miała miejsce po wojnie, o czym  pisze w „Poruszonych” Magda Szcześniak – młodzi wracają do swoich wsi i czują się obcy. Dochodzi do rozpadu więzi pierwotnych i kształtowania życia na sposób nowoczesny. Na przykład Polacy, którzy wyemigrowali do Francji w znacznej mierze odnaleźli się w świecie zbudowanym na zupełnie innych zasadach. Na przykład dla tych, którzy już raz wejdą  w świat pisma, staje się oczywiste, że będą chcieli zapewnić edukację także swoim dzieciom.

Konkursy pamiętnikarskie pojawiają się jeszcze w momencie granicznym. Dlatego pamiętniki dostarczają ilustracji postaw odrzucenia szkoły oraz pisma jako zagrażających wspólnocie, niepotrzebnych w tradycyjnym świecie. Stąd reakcje, jak na przykład ta z pamiętnika wysłanego na pierwszy konkurs. Teściowa autora mówi mu, że już wolałaby, żeby on się codziennie upijał, niż czytał gazetę. Bo ta gazeta kompletnie do niczego nie służy. Siła tradycyjnych wzorców i wspólnoty jest wtedy bardzo duża. Widać to nawet w przypadku picia alkoholu – emigranci często zauważają tendencję Polaków do picia, ale sami już się często od tego odcinają. W tym podkreślaniu własnego niepicia lub umiarkowanego picia  jest świadomość, że nie można już postępować tak, jak postępowali rodzice. W pamiętnikach widać często tego typu zerwanie.

MR: Tak, świadczy to o postępowaniu refleksyjnej nowoczesności, objawiającej się między innymi racjonalizowanym podziałem rozrywek na bardziej i mniej szlachetne czy wartościowe, na te, które służą rozwojowi i te, które oznaczają tylko zabawę, a mogą też po prostu szkodzić Pamiętniki pokazują ogromne zróżnicowanie generacyjne – wciąż popularne są postawy rodziców, którzy oszczędzając na nafcie dla czytających dzieci, celowo utrudniają im awans. Często niechęć do edukacji wiąże się z przekonaniem, że dzieci ze wsi uciekną.

Drugie zerwanie dzielące wieś wynika z różnic genderowych. Los kobiet wiejskich jest w tym okresie nie do pozazdroszczenia. Nie dezawuując sprawczości kobiet, trzeba podkreślić, że polityczna i społeczna samoorganizacja wiejska związana była przede wszystkim ze środowiskiem męskim. Kobiety w dużym stopniu były wykluczane z modernizacji. To zerwanie uwidacznia się również w podejściu do pamiętników pisanych przez kobiety. Pamiętnikarki ukrywały sam fakt pisania w przekonaniu, że jest on w ich wykonaniu czymś śmiesznym. Co więcej, ich głos był przez badaczy traktowany jako niekoniecznie reprezentatywny dla chłopstwa jako takiego. Pamiętnikarki, pisząc “my”, mają na myśli przede wszystkim wiejskie kobiety jako grupy o specyficznym doświadczeniu zajmowania ograniczanej genderowo pozycji.

Czyli sam awans był postrzegany w pamiętnikach jako niejednoznaczne zjawisko?

MR: W pamiętnikach międzywojennych awans nie jest mocno uwewnętrznioną kategorią. Staje się dominującą ramą narracyjną dopiero w latach powojennych. Podstawowym doświadczeniem wyłaniającym się z pamiętników chłopskich tego okresu jest chęć przetrwania za wszelką cenę. Nieobecność tych wątków może wynikać z braku w latach 20. ustabilizowanych ścieżek chłopskiego awansu, może poza migracyjną.

PR: I tak, i nie. Faktycznie brak jest samoświadomości awansu. Jednakże od wydania „Dróg awansu społecznego robotnika” Józefa Chałasińskiego w 1931 roku, książki opartej na materiałach pozyskanych w ramach pierwszego konkursu, kategoria awansu pojawia się u polskich socjologów bardzo często. Wątek samoświadomości awansu jest ciekawy w kontekście tego, co dzisiaj nazywa się autosocjobiografią. W książkach z tego nurtu – autorstwa  na przykład Didiera Eribona i Annie Ernaux – dochodzi do połączenia motywu awansu z procesem autoanalizy i samoświadomością. W przedwojennych pamiętnikach tego nie ma. Zrozumienie następuje po połączeniu pamiętników z ówcześnie prowadzonymi analizami socjologicznymi. Na przykład Chałasiński, skupiając się na awansie, pokazuje jego trzy możliwe drogi: emigracja, szkoła, wojsko. To intrygujące, gdy na przykład w „Miejscu” Annie Ernaux rozpoznajemy te same motywy, które znajdują się w pamiętnikach znanych nam z polskich konkursów. Szczególnie dotyczy to relacji rodzinnych – sytuacji, w której osoba wchodzi w świat pisma, książki i druku, a w związku z tym nabiera innej świadomości samej siebie, inaczej odczytuje relacje między sobą a wspólnotą. To przybiera czasami postać postrzegania rodziców jako obcych, ale też bycia obcym w ich oczach.

MR: Ciekawy jest kontekst szkoły. W jej ramach kształci się także warstwę nauczycielską, która dzięki „małej maturze” może zająć się działalnością pedagogiczną. Te osoby, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, często wracają na wieś i zaczynają pracować w środowisku chłopskim. Mamy świetne pamiętniki nauczycieli, zebrane już po wojnie przez Józefa Chałasińskiego i opublikowane w 1975 roku Awans może nie jest tam głównym tematem, ale wszyscy ci pamiętnikarze i pamiętnikarki mają poczucie, że go dokonali. A przecież z punktu widzenia społecznego czy ekonomicznego o ich awansie trudno mówić w sposób jednoznaczny. Oni ruszają na jeszcze zaborową lub międzywojenną wieś i pracują tam w niezwykle trudnych warunkach. Sami organizują całą szkolną infrastrukturę – od budynków i ławek, po opał i jedzenie. We wsi nie tylko nauczają dzieci i młodzież, ale często organizują przedszkola, kursy dla dorosłych analfabetów, teatry, spółdzielnie uczniowskie, biblioteki, pomagają w pisaniu podań lub oferują pomoc apteczną. Bardzo interesujący jest poziom ich determinacji oraz świadomość misji Wydaje się, że chcą się odwdzięczyć wsi za możliwość awansu, który im umożliwiła. Ale też mocno się z nią identyfikują.

Nasuwa się więc pytanie o kategorie – te używane przez autorów i te, których dzisiaj używamy do analizy. Jakie są najważniejsze?

PR: Kategoria awansu była od początku zauważana jako towarzyszącą tej tradycji najsilniej. Powstało wiele książek, które mają ją nawet w tytułach. Pojawia się to też w publikacjach najnowszych, takich jak „Hanka. Opowieść o awansie Macieja Jakubowiaka. Co ciekawe, w „Hance obecna jest francuska literatura badająca zjawisko mobilności społecznej, brak natomiast wyraźniej widocznego kontekstu polskiego. Wygląda to, jakbyśmy zapomnieli, że awans to była kategoria analizowana naprawdę wyczerpująco w naszej rodzimej socjologii. Ostatnio przypomniała to nawiązując do tej tradycji Magda Szcześniak w książce „Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce”.

MR: Moim zdaniem awans to kategoria, która rządzi epoką nowoczesną, rozwojem kapitalizmu, rosnącą mobilnością społeczną. Wyraźnie widać ją już chociażby w XVIII- i XIX-wiecznej literaturze europejskiej. To, że socjologia zaczęła zajmować się awansem, nie powinno nas absolutnie dziwić. Historie awansu pojawiają się w kulturze polskiej znacznie wcześniej. Mają zapładniać społeczną wyobraźnię, ale też być motorem zmiany.

Natomiast w pamiętnikach chłopskich historie awansu – czyli przeświadczenie, że mocą indywidualnego wysiłku i determinacji można poprawić swój los – zderzają się z postawą chłopskiego fatalizmu.  Bardzo często w pamiętnikach chłopskich pojawia się wątek nieszczęścia, które zabiera owoce wysiłku podejmowanego przez lata. To wypadki różnego rodzaju. Czasem choroba w rodzinie, czasem wydarzenia o charakterze geopolitycznym – przede wszystkim wojny. Te wypadki przychodzące z zewnątrz komplikują narrację o awansie, na który jednostka powinna mieć wszak wpływ.

Czy występują w pamiętnikach kategorie, które wcześniej były przeoczone lub zignorowane, a teraz, dzięki zmianie ramy teoretycznej, wybrzmiewają wyraźniej?

PR: Na pewno bardzo ważne są tu kwestie genderowe, o których mówiła Marta. Pamiętniki kobiet były wyraźnie dyskredytowane. Już w samych odezwach zwracano się często przede wszystkim do mężczyzn. Nic dziwnego zatem, że pamiętników kobiecych na pierwsze konkursy przysyłano niewiele. Często pamiętniki kobiece oceniano jako sentymentalne czy przegadane. Wskutek tego pamiętniki te były potem często pomijane w antologiach czy opracowaniach. Sporo pisze na ten temat Antonina Tosiek, która przygotowuje książkę o konkursowych pamiętnikach kobiecych. Z czasem to się zmieniało, a po wojnie organizowano  osobne konkursy na pamiętniki kobiece.

Inna kwestia, istotna dla nas jako zespołu badającego międzywojenne pamiętniki konkursowe, to skupienie się nie tylko na tym, co jest w tych pamiętnikach , ale również na tym, w jaki sposób są one pisane. Jak wyglądały praktyki pisania? Jak autorzy sobie z nim radzili? I przede wszystkim: po co pisali, dlaczego decydowali się odpowiedzieć pozytywnie na odezwę konkursową, jakie funkcje miało ich pisanie? Pewne znaczenie miała tu chęć uzyskania nagrody, która często była wysoka – równoważna przeciętnej miesięcznej pensji robotnika, a nawet wyższa. Ważniejsze motywy to jednak chęć bycia wysłuchanym czy chęć zabrania głosu w ważnych kwestiach społecznych.

MR: Z innym wyposażeniem metodologicznym i teoretycznym możemy dziś podejść także do kategorii, które są głównym tematem pamiętników – i zauważyć pewne pominięcia. Na przykład kategoria pracy i chłopskiej gospodarności. Ta ostatnia wywodzi się z gospodarki deficytu, ale związana jest też z tworzeniem alternatywnych form samopomocy i przedsiębiorczości. Myślę, że te kategorie nie pojawiają w pamiętnikach z jakiegoś powodu i dlatego są interesujące. Dobrochna Kałwa zauważyła, że w tych pamiętnikach nie ma prawie w ogóle doświadczenia religijnego. Pojawiają się księża i kościół jako instytucja, natomiast nie doświadczenie religijne jako takie. Dlaczego? Jakie wyobrażenie mieli piszący o swoich odbiorcach, że to doświadczenie postanowili z pamiętników wyeliminować?

PR: To ciekawe, że w odezwach też tego nie ma.

MR: Tak, ale wiemy, że to istotna kategoria w kulturze ludowej. Także praca ma w niej swój wymiar religijny. Podobnie rodzina i wszystkie podstawowe instytucje życia chłopskiego. Jest to zastanawiające i świadczy o bardzo skrupulatnej, intencjonalnej selekcji tego, o czym się pisze.

PR: I to idącej na przekór temu, co proponuje znaczna część polskiej literatury XX wieku. Możemy być wysokiego zdania o pisarstwie takich autorów , jak Tadeusz Konwicki czy Jerzy Andrzejewski, ale z dzisiejszej perspektywy widać, że w ich pisarstwie jest wyraźnie pewien brak, pewne puste miejsce.  Polska literatura jest zawieszona parę metrów nad ziemią, nie ma takiego kontaktu z rzeczywistością, jaki mają właśnie pamiętniki chłopów czy robotników. Dla mnie bardzo ważne jest tu pytanie o miejsce pracy w literaturze. W polskiej literaturze powojennej jest jej bardzo mało, poza okresem socrealizmu. Socrealizm, który do pewnego stopnia skompromitował literackie obrazy pracy, odegrał tu znaczącą rolę. Nasza literatura jest bardzo silnie zakorzeniona w kulturze symbolicznej, dlatego tak ważne jest dostrzeganie dzisiaj tego, co powstawało poza literaturą, a to między innymi właśnie pamiętniki konkursowe. Nie mówię tu oczywiście o bardzo ważnym nurcie chłopskim, o takich autorach jak Wiesław Myśliwski czy Edward Redliński, którzy z pamiętnikarstwem konkursowym skądinąd mają bliskie związki.

W tym kontekście zastanawiające jest też, dlaczego dzisiaj tak wielką popularnością w Polsce cieszy się reportaż. Co roku ukazują się dziesiątki ważnych książek, istnieje wiele serii wyłącznie reporterskich. To nie jest przecież zjawisko światowe, a w każdym razie nie w tej skali. Reportaże często opisują te same zjawiska, które pojawiały się w konkursach pamiętnikarskich. Bywa, że korzystają z nich jako źródeł. Olbrzymia część z nich to reportaże historyczne albo takie, w których przeszłość mniej więcej ostatnich stu lat odgrywa wielką rolę. Może więc tak duże zainteresowanie reportażami bierze się z pewnego braku, głodu opisu tamtego, zapomnianego do pewnego stopnia świata. Moim zdaniem, ten fenomen reportażu to jest odzyskiwanie nieopisanej rzeczywistości.

Czy konkursy pamiętnikarskie mogą być wciąż używane jako sposób wywoływania wiedzy? A może ich miejsce zastępują inne metody, takie jak wspomniana już historia mówiona?

PR: Moim zdaniem to po prostu kolejne etapy tego samego procesu. Gdyby na początku XX wieku rozpowszechnione były metody łatwego nagrywania, to może Znaniecki też by się nimi posługiwał.

Same konkursy pamiętnikarskie są wciąż organizowane – i przynoszą ciekawe rezultaty Przykładami mogą być niedawne konkursy na pamiętniki pandemii czy pamiętniki osób LGBTQ+. Nadal wyłaniają się z nich ważne wątki. Jedną z nieoczywistych rzeczy w “Pamiętnikach pandemii” jest to, w jaki sposób sytuacja epidemiczna cofa procesy równouprawnienia. Nagle okazuje się, że – mimo zasadniczo partnerskich relacji w związku – po przymusowym zamknięciu zajmowanie się domem i dziećmi spada na barki kobiety.  Widać, że metoda ciągle działa i że bywają sytuacje, gdy historia mówiona nie wystarcza. Poza tym na konkursy są często nadsyłane dzienniki, a więc zapisy doświadczeń spisywanych na bieżąco. Tego historia mówiona nie uchwyci, ponieważ, chcąc nie chcąc, ma postać opowieści o życiu – sama forma wymusza stworzenie narracji. Codzienne zapisywanie swoich doświadczeń – już nie. A to pozwala całkiem inaczej oddać znaczenie mnóstwa pozornie całkiem nieważnych prac czy aktywności zanurzonych w codzienności.

MR: Jest jednak coś, co się gruntownie zmieniło. W czasach, kiedy pierwsze konkursy pamiętnikarskie były ogłaszane, sam fakt zaproszenia do nich pewnych grup społecznych był odczytywany jako gest dowartościowania. To widać w pamiętnikach chłopskich, gdzie czynność pisania o własnym życiu jest traktowana jako szczególnie uroczysta. Wymaga od autora pewnych wyrzeczeń, budzi też kontrowersję w społeczności, ale jest to czynność niezwykle istotna. Budzi w osobie piszącej przekonanie, że to, czego doświadczyła, jest czymś ważnym. Współcześnie szacunek do druku nie jest już tak wielki. Sam fakt pisania nie jest traktowany jako gest nobilitujący, bo piśmienność jest kompetencją znacznie bardziej egalitarną.

Poza tym kultura współczesna przez swoje medialne konkretyzacje prowokuje tworzenie różnego rodzaju egodokumentów, które nie mają charakteru piśmiennego. Myślę chociażby o postach na portalach społecznościowych i blogach, w formie zdjęć, filmów czy memów. Ciekawe jest pytanie, jak korzystać również z tych źródeł jako pozwalających na badania doświadczeń społecznych?

PR: Dowartościowujący aspekt pisania i jego sprawcza funkcja rzeczywiście są dzisiaj mniej obecne, ale jednak nie zniknęły zupełnie. Widać to choćby w pamiętnikach osób LGBTQ+.  Tytuł 1000-stronicowego tomu brzmi „Cała siła, jaką czerpię na życie” i odnosi się do pisania pamiętnika. To właśnie ono okazuje się istotne, bo ci autorzy najczęściej po raz pierwszy tak obszernie opisują swoje doświadczenie.  Pisanie odgrywa tu wielką rolę, jeśli chodzi o procesy samoświadomości, raz jest bardziej buntownicze, innym razem bardziej autoterapeutyczne, ale zawsze jest ważną praktyką, która w istotny sposób wpływa na życie piszących.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×