fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Kontakt 33/2016: Bezdomność

Jeśli sięgniemy do tekstów biblijnych, to okaże się, że doświadczeniem najczęściej towarzyszącym sytuacji nagości jest poczucie wstydu.

 

Wstyd zaś – jak pisze Emmanuel Mounier – jest „odczuwanym przez osobę przeświadczeniem, że nie wyczerpuje się w tym, co wyraża, i że grozi jej, że ktoś mógłby to, co ona wyraża, uznać za to, czym ona jest”. Zanim nasze myśli powędrują ku nam samym i ku sytuacjom, w których odczuwaliśmy zażenowanie spowodowane jakimś nieprzemyślanym słowem lub spontanicznym odruchem, pomyślmy o tych, którzy muszą się wstydzić nieustannie. Których przykra dla otoczenia powierzchowność co i rusz ściąga na nich pogardliwe spojrzenia i złe słowa. Których widok kole w oczy, których zapach drażni nozdrza, których obecność w przestrzeni wspólnej jest niekończącym się aktem samooskarżenia. Pomyślmy o ludziach najbardziej dotkniętych wieloletnią bezdomnością, którzy w przeświadczeniu innych – a bywa, że również w swoim własnym przeświadczeniu – wyczerpują się w swoich znaczonych chorobą i nałogiem twarzach, w swoich śmierdzących moczem i wymiocinami ubraniach, w swoim zrozumiałym już chyba tylko dla siebie samych bełkocie i w swoich prowokujących do linczu bluzgach.

Kiedy mówimy o chrześcijańskim obowiązku przyodziewania nagich, wyobrażamy sobie może żebraka rodem z przedstawień świętego Marcina z Tours. Rycerz nie zsiada nawet z konia i nie dotyka ubogiego. Nachyla się tylko w jego kierunku, ten zaś kieruje ku niemu swoje wdzięczne spojrzenie. Otrzymana połowa płaszcza ledwo zakrywa jego nagość. W zasadzie nie dochodzi tu do żadnego spotkania. Oto ikona miłosierdzia pomyślanego jako relacja skośna, w której role szlachetnego, zdjętego litością dobroczyńcy i pokornego, wdzięcznego za otrzymane łaski nędzarza są z góry rozdane. Raz wyuczone, będą odgrywane również w innych scenografiach, aż do momentu, w którym nędzarz wyjdzie ze swojej roli: okaże niewdzięczność, zwymyśla swojego ofiarodawcę, sprzeda otrzymane od niego pół płaszcza, a pozyskane w ten sposób pieniądze przepije… Czy nie tego właśnie oczekujemy od nagich, których z trudem godzimy się przyodziać? Czy udzielona im pomoc nie staje się w naszych rękach narzędziem służącym do ich dyscyplinowania? Czy nie myślimy o niej jako o ponadobowiązkowym akcie dobrej woli, który powinien się spotkać z wdzięcznością, a jeśli się z nią nie spotyka, to tylko przez wzgląd na roszczeniowość obdarowanego, która zwalnia nas z moralnych obowiązków względem niego?

Przyodziać nagiego to nie tylko dać mu wierzchnie okrycie, które ochroni go przed brudem i chłodem. To również nawiązać relację, w której nie będzie się on wstydził, to znaczy wyczerpywał w swojej przykrej dla zmysłów powierzchowności. Tego jednak nie da się zrobić, jeśli nie będzie się tej powierzchowności fizycznie dotykać, dotykając tym samym – jak naucza dobry papież Franciszek – ciała samego Chrystusa.

Wybrane artykuły z numeru

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×