Cenzura
Wszystkie partie od prawa do lewa opowiadają się za zachowaniem wolnośc artystycznej. W swoim programie podkreśla to również Prawo i Sprawiedliwość, oskarżane przez środowiska twórcze o stosowanie cenzury. Trudno się z nimi nie zgodzić, skoro od ministra kultury ciągle słyszymy o jakiejś sztuce, która nie zasługuje na publiczną dotację. W swoim programie PiS pisze jednak, że poprzednie rządy monopolizowały światopoglądowo (zgodnie z dominującą ideologią ówczesnej władzy) świat polskich instytucji kultury (zwłaszcza teatru, filmu, sztuk wizualnych).
Piotr Gliński odebrał dofinansowanie dwóm festiwalom, które pokazywały spektakle Oliviera Frljića, a także nawoływał do bojkotu Teatru Powszechnego w Warszawie, gdzie chorwacki reżyser wystawił skandalizującą „Klątwę”. Gliński w ciągu ostatnich czterech lat wymienił dyrekcje Teatru Starego w Krakowie (doprowadziło to do chwilowej zapaści artystycznej sceny; od poprzedniego sezonu za program odpowiada rada złożona z aktorów), Muzeum II Wojny Światowej, Muzeum Narodowego w Warszawie, Narodowego Instytutu Audiowizualnego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Narodowego Centrum Kultury, Instytutu Adama Mickiewicza, a także pośrednio Teatru Polskiego we Wrocławiu. Profesor Dariusz Stola, pomimo wygranego w maju konkursu, wciąż nie został powołany na dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Kilku zwolnionych dyrektorów wygrało w ostatnich miesiącach procesy w sądzie pracy wytoczone Glińskiemu.
O problemie upartyjnienia pisze w swoim programie Lewica. Dyrektorami publicznych instytucji za jej rządów nie będą partyjni nominaci – „konkursy muszą być przejrzyste, a wysłuchania kandydatów dostępne w internecie dla wszystkich zainteresowanych”. W podobnym tonie wypowiadają się politycy Koalicji Obywatelskiej. Planują wprowadzić eksperckie zasady konkursów, zarówno przy wyborze władz instytucji kulturalnych, jak i przydziale środków finansowych z budżetu centralnego bądź funduszy pomocowych.
Czytelnictwo na bony
Niemal w każdym programie znalazła się zapowiedź programu zwiększającego czytelnictwo. Partia rządząca obiecuje przekazanie sześciuset milionów złotych na pięcioletni Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa na lata 2021–2025. Zapowiada również zwiększenie nakładów na przekłady literatury polskiej na języki obce.
Jeśli rządy objęłaby największa partia opozycyjna, to moglibyśmy się spodziewać nowego zwyczaju w szkołach, mianowicie – głośnego czytania. Odnowione zostałyby zbiory biblioteczne, a biblioteki byłyby czynne również w soboty. Rząd Kidawy-Błońskiej wprowadziłby coroczny bon na książki dla dzieci i młodzieży od 3. do 21. roku życia i program wsparcia dla księgarń w małych miejscowościach. Obowiązkowe ma być również powoływanie punktów bibliotecznych w galeriach handlowych i nowo powstających osiedlach mieszkaniowych. Z kolei Lewica zapowiada wprowadzenie Karty Młodego Czytelnika, która przyniosłaby młodzieży do 26. roku życia pięćdziesięcioprocentową zniżkę na wszystkie książki papierowe oraz bezpłatny dostęp do książek w formacie elektronicznym. Będzie można z niej korzystać we wszystkich księgarniach oraz w internecie. Przy okazji Lewica obiecuje rozwój sieci bibliotek.
Partie prezentują różne pomysły na bony na kulturę. Jarosław Kaczyński rozdałby je seniorom, a Grzegorz Schetyna zapowiada, że bilet na spektakl, wystawę czy koncert w filharmonii będzie upoważnieniem do darmowej podróży środkami komunikacji publicznej dla dzieci i młodzieży.
Twórcy programu Konfederacji proponują bon kulturalny na zakup biletu do dowolnej wybranej galerii, muzeum, filharmonii czy teatru. To swoją drogą jedyna ich propozycja w zakresie kultury. W ultranarodowym stylu zapewniają, że uwolnią kulturę narodową i sztukę od ideologizacji narzucanej za publiczne pieniądze. Autorzy piszą: „Chcemy, aby to ludzie decydowali, co warto oglądać, co czytać, czego słuchać”.
Ubezpieczenie artystów
PiS zapowiada poprawę sytuacji bytowej artysty: „Chcąc być prawdziwie wolnym artystą, trzeba najpierw móc zapewnić sobie godne warunki życia i mieć dostęp do realnie zróżnicowanej oferty instytucji zatrudniających ludzi kultury i sztuki”. Zapowiedzią jest projekt ustawy o statusie artysty zawodowego, którą resort kultury przedstawił kilka tygodni temu.
O ludziach sztuki nie zapomina Lewica, która obiecuje powołanie Stowarzyszeń Ubezpieczeń Społecznych dla Artystów – jednego dla artystów sztuk wizualnych, drugiego dla pisarzy i kompozytorów. Członkostwo w tych organizacjach będzie dawało konstytucyjne prawa pracownicze oraz możliwość skorzystania z ubezpieczeń społecznych. Zrzeszeni otrzymają ułatwiony dostęp do miejsc związanych z kulturą, a także do ubiegania się o granty i dofinansowania. Pojawiły się również zapowiedzi wprowadzenia takich mechanizmów współpracy artystów z administracją rządową i samorządową, dzięki którym będą oni mieli większy wpływ na estetykę przestrzeni publicznej.
Politycy Koalicji zapowiadają przywrócenie progu 50 procent kosztów uzyskania przychodów dla twórców, a także uruchomienie nowych stypendiów.
Nowe muzea, zabytki i Centrum Gier Wideo
Rząd PiS-u chce nie tylko zwiększyć nakłady publiczne na opiekę nad zabytkami i miejscami pamięci, ale też kontynuować politykę inwestycyjną. Wśród propozycji pojawiają się między innymi Europejskie Centrum Muzyki w Żelazowej Woli czy Europejskie Centrum Filmowe „Camerimage” w Toruniu, nowa siedziba Muzeum Techniki, gmach Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, a także Muzeum Wyspiańskiego i Muzeum Polskiej Sztuki Użytkowej jako nowe filie Muzeum Narodowego w Krakowie. Partia Jarosława Kaczyńskiego zapowiada, że podejmie się zadania współprowadzenia Teatru Wielkiego w Łodzi, Muzeum Okręgowego w Sandomierzu czy Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, a także stworzenia Interaktywnego Centrum Bajki i Animacji w Bielsku-Białej. Ma również powstać Centrum Gier Wideo.
Skromniej o nowych instytucjach pisze Lewica, która chce powołać Muzeum Historii Polek i Polaków. Będzie w nim można dogłębnie poznać historię Polski widzianej „od dołu”: dzieje pańszczyzny i chłopskiego oporu, dawne warunki życia na wsi i w mieszkaniach robotników, różnorodność polskiej kultury ludowej czy rozwój polskiej kultury popularnej.
Muzeów nie planuje budować Koalicja Obywatelska. Ale za to chce dotować sektor prywatny, który odpowiada za działalność kulturalną, i przekazać więcej pieniędzy samorządom.
Na końcu trzeba pochwalić PiS za zapowiedź przywracania wiejskich domów kultury, świetlic i bibliotek. Prawica chce też przyłączyć do sieci światłowodowej wszystkie gminne ośrodki kultury, a potem wyposażyć je w sprzęt komputerowy, tablety, roboty, maty edukacyjne i drukarki. „W ten sposób w Gminnych Ośrodkach Kultury uruchomimy sieć centrów edukacji cyfrowej – staną się one prawdziwym rozsadnikiem cyfrowej rewolucji w Polsce, będą świadczyły usługi cyfrowe, umożliwią kontakt z dobrami kultury i zwiększą cyfrowe kompetencje w lokalnych społecznościach”.
Podobną zapowiedź ma w swoim programie Polskie Stronnictwo Ludowe. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że to jedyny punkt w programie tej partii mówiący o kulturze. Ani PiS, ani PSL nie piszą jednak o szczegółach, można więc sądzić, że to zadanie spadłoby w ostateczności na samorządy. Szkoda, bo w wielu małych miejscowościach jedynym miejscem publicznym jest kościół, a jeszcze pod koniec lat 80. można było wybierać spośród biblioteki, świetlicy i szkoły.
Jakiej kultury nam brakuje?
Diagnoza przedstawiona w programach politycznych jest słuszna: polska polityka instytucjonalna jest skażona partyjnością, artyści są wykluczeni poza nawias ubezpieczeń społecznych, a dostęp do kultury jest utrudniony ze względu na wysokie ceny książek i biletów. Jednak żadna z partii nie potraktowała kultury systemowo.
Nigdzie nie znalazłem diagnozy problemów związanych z niskim czytelnictwem czy jakością wizualnej przestrzeni publicznej. Nie ma ani słowa o tym, dlaczego politycy tak chętnie po 1989 roku „przejmowali” instytucje kultury. Nikt nie zauważa połączenia między szczątkowymi lekcjami plastyki a niską frekwencją w galeriach sztuki. Nikt nie mierzy się z tym, na ile wyłożone kilka lat temu w Pakcie dla Kultury postulaty Obywateli Kultury, są dziś nadal aktualne. Wreszcie żadne z ugrupowań politycznych nie zastanawia się nad tym, jak sposób dostępu do Netflixa i mediów społecznościowych zmienia polski krajobraz kulturalny.
Brakuje też odważnego programu zbudowanego wokół instytucji kulturalnych, na przykład poprzez stworzenie sieci nowoczesnych bibliotek w każdej miejscowości czy świetlic, w których mogłyby się znajdować pracownie technologiczne i studia filmowe. Nigdzie nie ma zapowiedzi ujednolicenia cen książek czy chociażby obniżenia ich VAT-u. Brakuje postulatu powrotu edukacji artystycznej do szkół czy wzmocnienia szkół artystycznych.
Liberalni i lewicowi twórcy widzą w rządach Prawa i Sprawiedliwości zagrożenie dla swobody twórczej. Piotr Gliński udowodnił, że woli promować konserwatywnych artystów, a pieniądze publiczne traktuje jak partyjną kasę. To prawda, że z konkursów stypendialnych MKiDN korzystają twórcy o różnorodnych poglądach i wrażliwościach, ale z konkursu czasopism została na przykład wykreślona Krytyka Polityczna. Mamy więc do czynienia z oligarchizacją (uznaniowością) instytucji kultury, a nie budową sprawnego państwa prawa, co jeszcze kilka lat temu zapowiadało Prawo i Sprawiedliwość.
Na świecie Polskę promują tacy twórcy i twórczynie jak Olga Tokarczuk, Agnieszka Holland, Wilhelm Sasnal, Krzysztof Warlikowski, Krystian Lupa czy Wioletta Grzegorzewska. Byłoby dobrze, gdyby każda władza, niezależnie od barw partyjnych, ich wspierała.