fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Kto pije z klasą?

Alkohol idzie w poprzek klas społecznych. Alkoholizm też. Tylko co z tego? Społeczne postrzeganie tego, kto pije, ile pije, a także JAK pije, niczym nie jest uwarunkowane tak silnie, jak tym, w jakiej klasie społecznej sytuuje się pijący.
Kto pije z klasą?
ilustr.: Zuzanna Wicha

To rzeczy tak naprawdę proste, wydawałoby się, że oczywiste – klasa społeczna determinuje nie tylko nasz sposób spędzania czasu, miejsce na „drabinie” społecznej, miejsce pracy i zamieszkania (a wyjątki potwierdzają regułę). Decyduje także o tym, w jaki sposób jesteśmy postrzegani przez społeczeństwo i przedstawicieli innych klas. Taka sama czynność, taki sam sposób rozrywki, takie same słowa, identyczne wykroczenie poza reguły współżycia społecznego – wszystko to zostaje poddane innemu rodzajowi wiwisekcji, w zależności od tego, kim jesteśmy. Nie ma od tego ucieczki, choć mądrzy ludzie będą twierdzili, że „oceniają człowieka wyłącznie po jego czynach” i że nie ma znaczenia, kim się jest.

To najstarsze kłamstwo świata. Stereotypy funkcjonujące w społeczeństwie, nasza percepcja cudzych zachowań oraz wymiar sprawiedliwości nie są i nigdy nie będą ślepe na klasę społeczną.

Lepszy i gorszy świat picia

Jeśli mi nie wierzycie, zróbcie na samych sobie prosty test. Jest dziewiąta rano. Przedstawicielka zawodu kreatywnego Anna idzie na śniadanie do modnej kawiarni w dużym mieście, niech to nawet nie będzie Warszawa. Zamawia coś lekkiego do jedzenia. W promocji do każdego śniadania jest kieliszek musującego wina prosecco za 5 złotych. Wypija go. Ma dzisiaj obowiązki zawodowe, ale przecież taki kieliszek to niemal nic.

A teraz skok do pobliskiej Biedronki. Nadal jest dziewiąta rano. W kolejce do kasy stoi pan Witek, który dzisiaj ma akurat na drugą zmianę do odlewni żeliwa czy sklepu rowerowego. Postanawia wypić przed pracą puszkę foxa mocnego. Zanosi ją do domu wraz z innymi zakupami i tam spokojnie wypija. Nie stoi pod sklepem.

Teraz czas na wasze odczucia i percepcję społeczną tych zachowań. Bardzo wielu osobom łatwiej będzie usprawiedliwić poranne picie alkoholu ze strony przedstawicielki „lepszego świata”. Pojawią się rozmaite argumenty – że Anna wypiła w lokalu, a to właściwe miejsce do konsumpcji trunku, że kieliszek to malutko, że może ma luźniejszą pracę czy swobodniejszy dzień. Tymczasem fakty są jasne: o godzinie dziewiątej rano, gdy spożywanie alkoholu jest społecznie postrzegane jako zbyt wczesne, dwie osoby ten alkohol spożyły. Odbiór będzie jednak różny (w wielu przypadkach skrajnie różny) – prosecco to mały grzeszek, który pasuje do Anny i można jej go wybaczyć, pan Witek natomiast absolutnie „nie powinien” pić alkoholu przed pracą. Wszyscy znamy anegdoty rodziny i znajomych o tym, jak to próbowali kupić bułeczkę i stali w kolejce do kasy, a przed nimi mężczyzna we wczesnych godzinach porannych kupował piwo czy małpkę wódki smakowej. Opowiadający zazwyczaj od razu przypisują mu w myślach (i anegdocie) brak pracy lub niedokładne jej wykonywanie, zaniedbywanie rodziny. Będą też skupiać się na jego cechach fizycznych, doszukując się „objawów picia”, takich jak czerwona twarz czy trzęsące się dłonie.

Wszystko to sprowadza się do jednego: w percepcji społecznej Anna jest „normalną członkinią społeczeństwa”, a Witek jest „żulem” albo jest na prostej drodze, by się nim stać. Picie Anny jest zatem przezroczyste, a Witka piętnowane.

Tylko wiecie co? Fox mocny ma 7,6% alkoholu, a prosecco 12,5%, jeśli już chcemy być dokładni. Jednak w tym przypadku prawie nikt nie chce.

Co ciekawe, w badaniach profesora Janusza Czapińskiego i jego zespołu z 2015 roku, w tabeli pod tytułem „Odsetek osób w wybranych grupach zawodowych, przyznających, że w minionym roku spożywały za dużo alkoholu” pierwsze miejsce, z odsetkiem 21,5%, zajmują… „twórcy, artyści, literaci, dziennikarze”. Robotnik jest dopiero na trzecim miejscu, z wynikiem 13,2%. Wysoko plasują się także lekarze. A teraz pomyślmy o społecznej percepcji – czy zapytani „jaka grupa zawodowa/klasa społeczna spożywa za dużo alkoholu?” wskazalibyście artystów i dziennikarzy jako pierwszych? A jeśli nawet tak, to jak silnie byście ich za to piętnowali?

Między kawą i energetykiem

Także na przykładzie innego stymulanta widać to, jak dopasowujemy naszą wizję osoby do przejawianych przez nią zachowań konsumpcyjnych, i jak silnie jest w nas wdrukowane podskórne przekonanie, że ta sama czy podobna czynność albo rzecz różni się pod względem etycznym i estetycznym, jeśli tylko inna jest klasa społeczna osoby przejawiającej konkretne zachowanie konsumpcyjne czy społeczne.

Od wielu lat interesuję się społecznym odbiorem spożywania napojów energetycznych, również dlatego, że sama jestem ich fanką i że sama podlegam tym wszystkim dyscyplinującym inwokacjom w rodzaju „umrzesz na raka trzustki”, „a nie lepiej sobie mocnej herbaty zrobić?”, „ja to na wzmocnienie piję yerba mate zbieraną o świcie na wschodnich stokach Himalajów”. Po kilku latach obserwacji doszłam do wniosku, że społeczne postrzeganie picia tych napojów nie przebiega tylko po linii zdrowe/niezdrowe, a rzekoma troska o organizm spożywającego jest tylko jednym z komponentów społecznego stosunku do energetyków. Picie energy drinków jest kwestią klasową – jak niemal wszystko.

Kawa jest dla wszystkich, którzy nie chcą zasnąć. Parzucha i sypana dla mniej wysublimowanych, spieszących się, padających ze zmęczenia na nocnej zmianie. Specjalne ziarna, smaki, aromaty można za to nabyć za odpowiednią cenę i skonsumować w ładnym otoczeniu, gdy chcemy nie tylko się obudzić, ale także podelektować smakiem, poczytać, porozmawiać, spotkać. Wraz z klasą społeczną zmieniają się także sposoby parzenia, zakres wiedzy o ich wachlarzu się poszerza. Kawa jest bardzo egalitarnym napojem, spajającym towarzysko wiele biednych i bogatych społeczeństw – chociaż oczywiście cena, za jaką możemy ją nabyć, i warunki, w jakich pijają ją osoby z różnych klas, bardzo się różnią.

Napoje energetyczne służą z grubsza temu samemu celowi – złudnie się wzmocnić i nie zasnąć. Mimo to ich nimb i klasowe konotacje są inne niż nawet najtańszej kawy plujki. Picie energy drinka w ogólnym odczuciu świadczy o tym, że za dużo pracujesz, nie radzisz sobie i – przede wszystkim – że o siebie nie dbasz, nie zależy ci na zdrowiu, mikroelementach i równym biciu serca. Pomimo rynkowej erupcji fali coraz ładniejszych puszek i powydziwianych smaków, napój energetyczny nigdy nie awansuje na salony (co jakiś czas pojawiają się „lepsze” napoje i ładniejszy design, skierowane na przykład do młodej klasy kreatywnej, ale nadal obowiązuje opinia, że „lepiej tego nie pić”). Nie ukrywa tego, czym jest – tanim, sztucznym wzmacniaczem, pitym przez kurierów muszących stawić się w punkcie przeładunkowym przed piątą, studentów, przez wszystkich, którzy wstają już zmęczeni, a przed nimi jeszcze cały dzień, i przez tych, co lubią ryzykować, więc mieszają wódkę z redbullem. Energy drink to napój zmęczenia, potu, czapki z daszkiem i dresów. Nikt nie zaprasza innych do domu „na puszeczkę”. Nikt nie sprowadza dziwnych smaków zza granicy. Każdy ma za to opinię o tych, którzy piją zbyt dużo energy drinków. Zazwyczaj negatywną.

Mamy zatem dwa stymulanty, które mają pomóc osiągnąć ten sam efekt – a jednak są odmiennie postrzegane. W przypadku alkoholu i jego picia stymulant jest w ogóle jeden. Mimo to podejście do jego używania okazuje się skrajnie zróżnicowane. Widać to bardzo silnie w używanych terminach i sposobie mówienia o piciu alkoholu. W Polsce na jego spożywanie mamy bardzo wiele czasowników i określeń, bo traktujemy je, mimo pozornej społecznej surowości, wręcz z czułością, a na pewno częściowym zrozumieniem („poszedł na wódeczkę”; funkcjonuje nawet rzeczownik „wódesia”). Jednak znowu, pomimo szerokiego wachlarza bardziej i mniej sympatycznych określeń, jakimś cudem często dzielimy je w zależności od klasy społecznej pijącego. Przedstawiciel klasy średniej „delektuje się”, „próbuje trunków”, „degustuje”, albo, jeśli już rodzaj alkoholu jest mało wysublimowany, po prostu „pije alkohol” czy „poszedł do baru”. Osoba z klasy ludowej jest opisywana zgoła innymi słowami. W społecznej percepcji „chla”, „daje w gardło/w szyję”, „obala flachę”, „urządza libacje” („libacja” to słowo z tego samego rejestru, co „konkubina”, przypisane w prasie i uzusie wyłącznie do klasy niższej), „uderza w gaz”, „idzie się nawalić”, jest „chlorem”. Te określenia, choć każdy je zna i używa, rzadko meandrują pomiędzy klasami.

Pijani kierowcy z wyższych sfer

Inną, a bardzo istotną, kwestią, jest podejście do „wyskoków” po alkoholu. O ile nie jest to przemoc fizyczna (a i wtedy bywa różnie), lecz na przykład wypadek pojazdów mechanicznych bądź potrącenie pieszego przez pijanego kierowcę, w przypadku przedstawicieli klasy średniej, wyższej czy po prostu osób znanych (i dobrze się kojarzących publiczności) natychmiast zaczyna się festiwal usprawiedliwiania. Niby potrącił pieszą, ale sama się pchała na pasy. Niby miał półtora promila we krwi, ale wracał z premiery teatralnej swojego nowego spektaklu, trzeba mu wybaczyć. Komu się nie zdarzyło, niech pierwszy rzuci kamieniem. I tak dalej. Gdy okazuje się, że retoryka „jemu wolno, bo to on”, nie do końca działa przy publicznej obronie, pojawiają się emanacje postawy, którą roboczo można określić jako „może chuj, ale swój”.

Tak było w przypadku wypadku spowodowanego przez Jerzego Stuhra i do pewnego stopnia także przez Beatę Kozidrak. Kładzie się nacisk na skruchę sprawcy, na to, że „zachował się z klasą”, wylegitymował się, nie kłócił się z policją (doprawdy wyrzeczenie). Po kilku dniach fani aktora czy followersi osoby publicznej, która dopuściła się takiego czynu, zaczynają napomykać, że może dość już o tym, wystarczająco została przeczołgana, media żerują, a tymczasem w PiS-ie dwa lata temu… Debata zatacza koło i wraca do punktu wyjścia, czyli podziału na dwa obozy polityczne i dwie warstwy społeczne (te podziały nie idą tylko wzdłuż linii partia rządząca-opozycja, ale z grubsza), a w niej najważniejsze jest, kto jest „nasz” i kto „działa dla sprawy”. W sytuacji wypadku spowodowanego przez Jerzego Stuhra apologeci „walki z łamaniem Konstytucji” nie odczekali nawet 24 godzin, zanim zaczęli go bronić – a w obronie tej opierali się na dokonaniach kulturalnych i politycznym wizerunku aktora. Ci sami ludzie tropią jak diabeł dobrą duszę wypadki z udziałem polityków partii rządzącej, nawet jeśli przyczyną kolizji był nie alkohol, lecz „tylko” prędkość.

Wsiadanie za kierownicę po alkoholu nie jest może społecznie dopuszczalne, ale bardzo chętnie wysłuchamy wyjaśnień z ust tych, których poważamy – i uwierzymy w nie. A jakie to mogą być wyjaśnienia? Stuhr miał we krwi 0,7 promila alkoholu. Nie wiem, czy bawiliście się kiedyś alkomatem podczas picia alkoholu (bez zamiaru jazdy), ja tak. Już poniżej 1 promila człowiek jest mocno podpity, inaczej mówi, inaczej reaguje jego ciało. 0,7 promila to więcej niż „jedno piwo” czy „jeden kieliszek wina”, którymi tak lubią zasłaniać się celebryci. W przypadku Stuhra portal Medonet, biorąc pod uwagę jego wiek, wzrost i typ sylwetki, wyliczył, że były to trzy kieliszki wina.

Komu wolno pić?

Obecnie kształcę się w zawodzie pracownika socjalnego, od kilku lat współpracuję z lokalnym MOPS-em, a od roku odbywam praktyki zawodowe, które pozwalają mi nie tylko pomagać potrzebującym w kwestiach bytowych, ale także robić to, co robi pracownik socjalny po dyplomie – uczestniczyć w wywiadach środowiskowych, jeździć „w rejon”, wypełniać sterty papierów, w tym także tak zwaną „alkoholówkę”, czyli wywiad diagnostyczny na temat nadużywania alkoholu. Widziałam bardzo różne rzeczy, w różnych domach. Widziałam także stosunek pracowników pomocy społecznej do picia przez klientów tej pomocy – a nawet nie tyle picia, co spożywania jakiegokolwiek alkoholu w jakiejkolwiek formie. Wydaje mi się to zawsze naruszeniem prawa do prywatności, z którym nie mogę się pogodzić. Jeśli klient nie jest w trakcie leczenia alkoholowego, nie odbywa terapii, nie wiadomo nic o tym, aby alkoholu nadużywał, to komentowanie przez asystenta rodziny faktu, że wypił puszkę piwa, czy przeszukiwanie kosza na śmieci jest przekroczeniem pewnej granicy. Mimo to przyjęte jest, że praktyka pracy socjalnej polegać ma na prewencyjnym „zabranianiu” i zawstydzaniu klienta, że kupił i wypił. Dlaczego? Bo jest biedny. Bo jest klientem pomocy społecznej. Bo niektórym opiekunom wydaje się, że nie ma żadnego prawa do odrobiny przyjemności – a alkohol czy papierosy są przyjemnością szybką i dostępną. Bo klasa średnia zawsze lepiej wie, na co ubogi ma wydać swoje pieniądze.

Jednocześnie, jak niemal każdy, pracownicy opieki społecznej sami spożywają w czasie wolnym alkohol. Oni mogą?

Tych wszystkich uwikłań w pewien wzorzec myślenia, w myśl którego osoba z klasy ludowej jest „pijakiem”, a osoba z klasy średniej dostanie podobnych etykietek mniej albo żadnej, jest o wiele więcej. Wystarczy prześledzić to, jak postrzega się i mówi o różnych rodzajach alkoholu oraz opakowaniach, w których są sprzedawane. Karafka wina kojarzy się godnie, bogato, a jednocześnie z „umiarem”, choćby się okazało, że jest tych karafek pięć. Znienawidzone przez klasę średnią i lewicę parlamentarną małpki po sto czy dwieście gram, których pełno na trawnikach – to obraz absolutnej, godnej pogardy degrengolady. W ogóle nie patrzymy, ile dana osoba wypiła. Patrzymy, kim jest ta osoba, jak spożyła alkohol i w jakiej grupie cenowej lub jakościowej się sytuował. Na tej podstawie opinia publiczna przyznaje lub odbiera pijącym prawo do picia.

***

Tytułem wyjaśnienia: w tekście nie wchodzę w niemal żadnym stopniu w społeczne, rodzinne oraz medyczne implikacje i skutki picia alkoholu w nadmiarze czy picia alkoholu w ogóle. Przedstawiam jedynie to, jak społecznie postrzegamy samą czynność. To także jest ogromnie ważne.

A jeśli czegoś zakazać, to wszystkim, jeśli „edukować”, to wszystkich.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×