fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Kto broni Europy?

„Bronienie Europy” może znaczyć wszystko, ale na ogół nie znaczy nic. To idealne pole do prowadzenia rzekomo „cywilizacyjnych” debat służących unikaniu dyskusji o największych wyzwaniach.
Kto broni Europy?
ilustr.: Zuzia Wojda

Kto broni Europy? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszyscy. Kluczowe pytania są inne. Po pierwsze, przed czym Europa ma być broniona. Po drugie, jak definiuje się to, co warte obrony. Po trzecie, po co się o tej obronie mówi.

Obrona Europy przed Europą

Europy broni Prawo i Sprawiedliwość, broni rząd, broni prezydent Andrzej Duda, broni internetowa i medialna prawica. Przed czym? Przed „najazdem”, „nachodźcami”, „islamizacją”, „wojną hybrydową”. W imię czego? „Obrony chrześcijaństwa”, „cywilizacji europejskiej”, „naszych granic”, „bezpieczeństwa”.

Jak w 1683, 1920, 1980. Znów odbijają Wiedeń, stoją nad Wisłą, inspirują świat do obalenia komuny. Będą Europę rechrystianizować, ostrzegać przed III wojną światową, przypominać o jej specyficznie i wybiórczo widzianych korzeniach. Rozumienie „cywilizacji europejskiej” oprą na plemiennie pojmowanym chrześcijaństwie, podleją polsko-mesjanistycznym sosem rodem z pism siostry Faustyny o „iskrze, która wyjdzie z Polski”. Czasem uznają, że już wyszła (w osobie Jana Pawła II), innym razem – że to właśnie teraz jest „ten moment”. Albo za dziesięć lat, kiedy znów będzie na taką interpretację polityczne zapotrzebowanie.

Będą twierdzili, że bronią Europy także przed nią samą, przed „marksizmem kulturowym”, „odrzuceniem prawdziwie europejskich wartości”, „szaleństwem politycznej poprawności”, „aksjologicznym samobójstwem”. Odrzucą więc „ideologiczne nowinki” jak prawa kobiet i mniejszości seksualnych czy ekologia. Pomoże im w tym spora część rzymskokatolickich biskupów. Europę – jej całą różnorodność, skomplikowanie, wielowątkowość i wewnętrzną sprzeczność – zredukują do garstki tradycjonalistycznych tautologii i sofizmatów. Sobie nadadzą wyłączność na definiowanie europejskości.

W istocie faktycznie bronią Europy przed nią samą, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Bronią jej bowiem przed przyjęciem konsekwencji tego, cośmy jako Europejczycy – razem z Amerykanami – narobili i co wciąż robimy. Przed skutkami kolonializmu – tego dawnego i tego wciąż trwającego w formie finansowego, politycznego, a niekiedy wojskowego dyktatu. Przed efektami wojen, w których wzięliśmy udział. Przed skutkami katastrofy klimatycznej, którą na świat ściągnął model gospodarki, eksploatacji świata i konsumpcji wytworzony na Globalnej Północy, podczas gdy cenę za to płacą głównie ludzie żyjący na Globalnym Południu.

W uciekających Afgańczykach i Afgankach będą widzieć najeźdźców – ekonomicznych, kulturowych, niemal militarnych – choć nie rozliczą się ze swojego poparcia dla najazdu na Afganistan. Będą bronić Europy przed Irakijczykami i Irakijkami, przed Kurdami i Kurdyjkami, choć nie bronili ich przed Europą. Przed Syryjczykami i Syryjkami, nie licząc się z tym, jak wiele z przyczyn wojny domowej w ich kraju miało źródła w decyzjach podejmowanych tysiące kilometrów od niego. Będą portretować jako najeźdźców ludzi uciekających przed dyktatorami i biedą, nie zważając, ilu z tych dyktatorów zostało zainstalowanych bądź wspieranych przez europejskie lub amerykańskie służby. Oraz na to, jak bardzo Europa od lat korzysta na łupieżczej gospodarce światowej wpychającej setki milionów ludzi w ubóstwo. Jak pisał Jason Hickel w tekście, którego przekład niebawem ukaże się w nowym numerze Kontaktu: „W latach 80. i 90. instytucje te [Międzynarodowy Fundusz Walutowy; Bank Światowy; Światowa Organizacja Handlu, przyp. aut.] narzucały Globalnemu Południu politykę gospodarczą opartą na tak zwanym konsensusie waszyngtońskim. W wyniku ich działalności wskaźniki odzwierciedlające wzrost dochodów na mieszkańca spadły o niemal 50 procent. Ekonomista Robert Pollin oszacował, że w tym okresie kraje rozwijające się traciły około 480 miliardów dolarów rocznie potencjalnego PKB. Trudno przecenić społeczne i humanitarne konsekwencje, które liczby te reprezentują. W tym samym czasie zachodnie korporacje kwitły – uzyskały dostęp do nowych rynków, taniej siły roboczej, surowców i nowe trasy przepływu kapitału”.

Czy to rzeczywiście zgodnie z europejskim dziedzictwem malować w najgorszych barwach tych, którym sami jako Europa zgotowaliśmy w ogromnej części ich podły los?

Niestety, w istocie to bardzo zgodne z europejskim dziedzictwem. Tyle tylko, że to część dziedzictwa, którą prawica nieustannie próbuje wyprzeć, prześlepić i pominąć.

Liberałowie zastygli w latach 90.

Europy bronią też liberałowie, broni Donald Tusk, broni liberalna opozycja i liberalne media. Przed PiS-em, przed naruszaniem praworządności, przed destrukcją od wewnątrz Unii Europejskiej. W imię „nowoczesności”, „europejskich wartości”, „obrony pokoju i współpracy gospodarczej”.

Również wielu liberałów nadaje sobie wyłączność na definiowanie Europy. Również oni ją redukują. Również oni wreszcie wybierają sobie z europejskości wyłącznie to, co pasuje im do ideologicznego – opartego na ogół na konserwatyzmie kulturowym i liberalizmie ekonomicznym – obrazka. Czyli ostatecznie bardzo niewiele.

Prawa człowieka? Jasne, całym sercem za, ale najpierw wygrajmy wybory. Póki co nie przesadzajmy z prawem osób przybywających na polską granicę do nieumierania w lasach. Nie krzyczmy zbyt głośno o prawie do rozpatrzenia wniosków o ochronę międzynarodową.

Związki partnerskie, małżeństwa jednopłciowe? Polki i Polacy ponoć nie są na to gotowi. Polacy – tak euroentuzjastyczni – nie są gotowi na Europę w Polsce? Czyż to nie liberalne bluźnierstwo?

Europejskie standardy w ruchu drogowym, bezpieczeństwo pieszych, wyższe kary dla piratów drogowych? Przez osiem lat rządów liberałów niemożliwe do wprowadzenia.

Polityka gospodarcza oparta na aktywnej obecności państwa, na zabezpieczeniach socjalnych, na rozwijaniu usług publicznych? Bolszewia i zamordyzm. Aktywna polityka mieszkaniowa i regulacja rynku najmu? To samo. Progresja podatkowa na znacznie wyższym poziomie? Lenin wstaje z grobu, bijąc brawo. Ochrona praw pracowniczych, silne związki zawodowe? Otwierane są gułagi.

A że w wielu państwach europejskich od lat funkcjonują podobne rozwiązania? No cóż, niemała część polskich liberalnych elit opiniotwórczych i politycznych zatrzymała się w latach 90., a wtedy mówiło się inaczej.

Gdy mówią o Europie czy Zachodzie, wielu liberalnych polityków i polityczek ma wciąż na myśli politykę Reagana i Thatcher, uznając, że to jedyny prawidłowy wzorzec tego, co europejskie, zachodnie, nowoczesne. Czynienie z tak krótkiego okresu w historii dwóch państw idących generalnie inną drogą niż Europa kontynentalna jedynego punktu odniesienia, pozbawionego spojrzenia na to, co wcześniej, oraz na to, co później, wreszcie na to, co gdzie indziej, to nie obrona Europy. To obrona wyidealizowanej i zakłamanej opowieści o małej cząstce historii.

Europa to mit

Koncept „Europy” to ostatecznie fantazmat. Mit. Narracja. Ściślej rzecz biorąc: fantazmaty, mity i narracje. Służące różnym celom, różnym ideologiom, różnym interesom. Wspierające najróżniejsze, często sprzeczne ze sobą wizje świata. Każdy może bronić Europy, bo każdy może nadać temu słowu dowolną, wygodną dla siebie treść.

Czy Europy broni ten, kto w imię katolickiej antropologii, przeciwstawia się aborcji? A może ta, która domaga się uznania wolności światopoglądu i sumienia, wolności wyboru dla kobiety? Ten, który uważa, że zbytnia wielokulturowość zagraża fundamentom europejskiej kultury, czy ten, który wskazuje, że Europa zawsze była wielokulturowa? Ten, kto straszy islamem, czy ta, która wskaże, że islam również współtworzył europejskie dziedzictwo? Ta, która będzie broniła się przed „nowinkami”, czy ten, kto wskaże, że rozumienie różnych pojęć ulega nieustannym modyfikacjom i rozwojowi, co od zawsze napędzało europejską filozofię? Ten, kto powie, że nie możemy pozwolić na przybycie do Europy osób „obcych kulturowo”, czy ta, która powie, że najmocniej w europejskie wartości uderza zgoda na wyrzucanie zmarzniętych i przerażonych dzieci do lasu?

Mam swoje odpowiedzi na te pytania, bo sam też mam swoją opowieść o Europie, o tym, co należy do europejskiego dziedzictwa i do europejskich wartości. Ale wiem też, że rzekoma monolityczność europejskiej cywilizacji, kultury, historii to kłamstwo, które nie pozwala obrońcom różnych Europ porozmawiać o realnych wyzwaniach tu i teraz. Będąc na wojnie o Europę, o całą „naszą cywilizację”, o tożsamość, nie tylko ignorujemy to, co w Europie nie pasuje nam do naszego obrazka, ale też nie rozmawiamy o konkretach. Na cywilizacyjnej wojnie nie negocjuje się z wrogiem.

A przecież prawda jest taka, że Europa to czasy religijnej wolności i religijnych wojen. To chrześcijaństwo, islam, judaizm, ateizm. Reformacja i kontrreformacja. To państwa wyznaniowe i laickość państwa.

Europa to uniwersytety i ich cenzurowanie, nauka i palenie naukowców na stosie, oświecenie i ścinanie głów w jego imię, literatura i wrzucanie książek do ognia czy wpisywanie ich na listy dzieł zakazanych. To niewolnictwo i walka o wolność. Sprawiedliwi wśród narodów świata i szmalcownicy.

Europa to Holocaust, ludobójstwa, rzezie, czystki, bohaterstwo, poświęcenie, prawa człowieka. Kolonialne okropności i podłości na niewyobrażalną skalę. Nieumiejętność uznania swoich win i społeczne czy narodowe rachunki sumienia.

Europa to liberalizm, konserwatyzm, marksizm, socjalizm, komunizm, chadecja, ruch ludowy, lewica, prawica, centrum, faszyzm, nazizm i anarchizm.

Podobną wyliczankę można ciągnąć w nieskończoność – rozbudowywać o nazwiska, wydarzenia, procesy, prądy myślowe, ruchy społeczne. Zawsze będzie to wyliczanka niepełna. I zawsze będzie można z niej wyciągnąć to, co wygodne.

Przestańmy walczyć o Europę

Najciekawsze w zjawisku bronienia Europy przez wszystkich, wydaje się więc ostatecznie to, dlaczego wciąż ta obrona wydaje nam się koniecznością i dlaczego czynimy z wybiórczo opowiadanej Europy pałkę w polemikach i sporach. Czy jest czego bronić? Jest. Czy tym czymś jest Europa? Nie, bo nie wiadomo, co to znaczy. Ci, którzy twierdzą, że bronią Europy, bronią swoich wyobrażeń o niej, próbując dokonać symbolicznego zagarnięcie dla siebie pojęcia, które dla wielu wciąż jest ważne, choć nie zawsze wiedzą oni, dlaczego.

Źródłem przekonania o wadze walki ubranej w takie właśnie stroje jest zaś w największym stopniu przeświadczenie wielu Europejczyków i Europejek o naszej wyjątkowości. Jedną z najważniejszych cech łączących ponad podziałami różne strony dyskusji o Europie jest europocentryzm oraz europejskie zadufanie w sobie. Kłócimy się o Europę, bo wszystkim nam się wydaje, że bijemy się o największy skarb światowej cywilizacji i kultury. Kłócimy się o Europę, bo wygodnie toczyć bój na własnym podwórku i o własne podwórko, nie próbując zrozumieć bardziej skomplikowanego świata, który jest gdzieś kawałek dalej. Kłócimy się o Europę, bo świat trudniej zredukować do podobnie jednolitych narracji.

Kłócimy się o Europę, bo to bardziej wygodne niż kłótnia o człowieczeństwo i o ludzkość. Bo pozwala na alienację, egoizm, na odrzucenie pytania, czy nie jesteśmy nie-Europie czegoś winni. Bo pozwala nie szukać rozwiązań globalnych problemów, lecz nurzać się w tożsamościowych sporach o znaczenie słów.

Kłócimy się o Europę, bo to łatwiejsze niż dyskusja o reagowaniu tu i teraz na konkretne wyzwania. Z nie-Europejczykami, ze zdrajcami Europy, z wykorzenionymi z Europy nie ma co rozmawiać o Europie, ale nie ma też co rozmawiać o Polsce czy o moralności.

Między innymi to właśnie skupienie się na dyskusji o bliżej nieokreślonej Europie, zamiast o świecie z jednej strony, a o naszym podwórku z drugiej, przyczynia się do tego, że łatwiej nam zgodzić się na umieranie z wychłodzenia i wyczerpania pariasów tego świata, niż na zmianę eksploatacyjnego modelu gospodarki, który nieustannie zwiększa owych pariasów liczbę. Walka o Europę uniemożliwia wzięcie odpowiedzialności za zrobienie wszystkiego – ponad podziałami i obok opowieści o „obronie Europy” – by ludzie nie umierali na naszej granicy.

Łatwiej głosić nic nieznaczące (lub mogące znaczyć, co tylko chcemy) frazesy o „europejskiej ochronie zdrowia”, niż zastanowić się nad globalną dystrybucją dostępu do medycyny w formie pozwalającej uczynić świat bardziej sprawiedliwym, ale też łatwiej niż tu i teraz zgodzić się na większe obłożenie zamożnych obywateli wyższą składką na NFZ.

Łatwiej mówić o „europejskich wartościach” niż skonfrontować się z rzeczywistością milionów ofiar, które co roku pochłania nasz model dobrobytu, i z pytaniem, co zrobić, gdy kolejne miliony będą szukać u nas schronienia. To łatwiejsze również niż realizacja prawa polskich obywateli do godnego życia, mieszkania, płacy, co znacząco ułatwiłoby rozmowę o przyszłości i związanych z nią trudnościach.

Europa jako fantom – z jej nieokreślonym ładunkiem znaczeniowym – to więc idealne pole dyskusji: gdzieś pomiędzy tutaj i całym światem. Niby blisko, a w zasadzie nie wiadomo, gdzie.

Dyskusje o tożsamości to mają do siebie, że oddalają od rozmów o stosunkach sił, kapitale, źródłach problemów i kosztach ich rozwiązania. Nie pozwalają na rozmowę o prawdziwej reformie, grzęznąc w odniesieniach, hasłach, etykietach i jałowych sporach o znaczenie słów – a dla każdego z możliwych rozumień Europy znajdzie się przecież w jej historii uzasadnienie.

Kłótnie o jej dziedzictwo i cywilizację niewiele przybliżają nas do zrozumienia skali wyzwań, które przed nami stoją. Kłócimy się o Europę, a tak naprawdę nie rozmawiamy o jej przyszłości. Rozmawiamy o mirażach, nie o rzeczywistości. To, przed czym chcą jej bronić rozmaici protektorzy, jest tylko symptomem problemów, a nie samym problemem.

Trudno o tym rozmawiać, gdy jest się na cywilizacyjnej wojnie, w której słowa mogą nic nie znaczyć lub znaczyć cokolwiek.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×