fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

"Królowie lata"

Chociaż filmowi "Królowie lata" Jordana Vogta-Robertsa daleko do arcydzieła, to jednak każdy, kto lubi dobre, kameralne kino, powinien go obejrzeć. Tym bardziej, że ta lekka historia mówi o kilku ważnych rzeczach, o których często zapomina się w dzisiejszym świecie.


Chociaż filmowi „Królowie lata” Jordana Vogta-Robertsa daleko do arcydzieła, to jednak każdy, kto lubi dobre, kameralne kino, powinien go obejrzeć. Tym bardziej, że ta lekka historia mówi o kilku ważnych rzeczach, o których często zapomina się w dzisiejszym świecie.
 
Joe (Nick Robinson) i Patrick (Gabriel Basso) to najlepsi przyjaciele od wielu lat. Chociaż są nastolatkami, już teraz chcieliby wieść niezależne życie dorosłych. A ponieważ są w wieku, kiedy rodzice najbardziej irytują, razem z nowopoznanym Biaggio (Moises Arias) postanawiają zbudować dom w lesie i się do niego wyprowadzić. I wszystko idzie zgodnie z planem do momentu, gdy odwiedzi ich Kelly (Erin Moriarty), do której obaj chłopacy czują miętę.
 
Ucieczce z domu nie ma się co dziwić. Zarówno rodzice Patricka, jak i ojciec Joe’a zachowują się często tak absurdalnie, że na ich miejscu też bym nie wytrzymał. Jest to zresztą jedno z głównych (choć nie jedyne) źródeł komizmu w filmie. I właśnie ta warstwa wypada najlepiej – dialogi są dowcipne (a część to wręcz perełki humoru), sytuacje także trzymają poziom. Niekiedy tylko „Królowie lata” balansują na cienkiej granicy żenady i nawet zdarza się im ją czasem przekroczyć. Nie wpływa to jednak znacząco na odbiór filmu.
 
To, z czym jest największy problem, to dosyć częsty w tego typu produkcjach problem z pogodzeniem wesołych i dramatycznych sytuacji. Kiedy większość filmu jest utrzymana w tej pierwszej tonacji, potrzeba wiele talentu, by przejście do poważniejszych tematów było bezbolesne. Tu się to nie udało. Momenty, w których twórcy chcą na chwilę powstrzymać humor i dać poważniejsze sceny, wyglądają jak wyjęte z innego filmu.
 
Na szczęście „Królowie lata” mają także wiele zalet. Po pierwsze, wszyscy aktorzy są świetni. Młodzi dają sobie radę, lubi się ich i chce, by ich plany wypaliły. Najlepsi są jednak dorośli, absurdalni i trochę przerysowani, grający na wielkim luzie. Do tego dochodzą bardzo ładne zdjęcia (zwłaszcza podczas zachodów słońca) i świetna, idealnie pasująca do wydarzeń muzyka.
 
Od początku wiadomo, jak cała ucieczka chłopaków musi się skończyć. W pewnym momencie pojawiają się kłótnie (co jest głównie wynikiem walki o dziewczynę), bohaterowie zaczynają być rozczarowani tym, co osiągnęli, a także… dorosłością. Mimo to „Królowie lata” pokazują coś bardzo ważnego – że warto, w jakimś stopniu, być dzieckiem, warto marzyć, zaś prawdziwa przyjaźń może przetrzymać wiele. Do tego podane jest to w bardzo lekkiej i zabawnej formie – dzieło Vogta-Robertsa jest bardzo sympatyczne. Warto je zobaczyć.
 
Przeczytaj inne teksty Autora.
 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×