Byłem dumny, że należę do Kościoła, gdy mówiono, że jest On Ojczyzną wszystkich wykluczonych, prześladowanych, poszukujących sensu, wartości, pragnących budować lepszą przyszłość. Były to czasy, kiedy Kościół był ucieleśnieniem Kazania na Górze. Spotykałem w Nim cichych, płaczących, pragnących sprawiedliwości i cierpiących dla sprawiedliwości. Ale czasy się zmieniają. Nie jest rzeczą właściwą opłakiwać przeszłość, bo to oznaka rozżalenia i starości. Ale zastanawiające jest, że Kościół, ta ostoja prześladowanych, odrzuconych i poniżanych, sam stał się prześladowany.
Jest On prześladowany przez władzę, ponieważ nie otrzymał wszystkiego, co stracił w czasach komunistycznych i czego słusznie się domagał. Jest prześladowany, ponieważ żąda się od Niego jasnego wskazania źródła finansowania katechezy w szkołach i uargumentowania pożytku publicznego z jej wprowadzenia. Jest prześladowany, ponieważ krzyż z Krakowskiego Przedmieścia został usunięty. Jest prześladowany, ponieważ znicze pozostawione na ulicy 10 kwietnia zostały nad ranem uprzątnięte. Jest prześladowany, ponieważ partia manifestująca pod sztandarami Radia Maryja nie uzyskała dotychczas większości w wyborach. Jest prześladowany, choć „…w Polsce, jeszcze do nas nie strzelają, nie zamykają nas w więzieniach i nie palą na stosie, ale zamyka się usta katolikom, ujednolica informacje i tworzy monolit w mediach…”.
Czym zatem jest prześladowanie?
Kiedy cesarz Dioklecjan 23 lutego 303 wydał swój pierwszy edykt prześladowczy, mnóstwo kościołów zostało zburzonych, przejęto i spalono święte księgi, a chrześcijanom surowo zabroniono wszelkich zgromadzeń. Zbierali się oni na cmentarzach, w opuszczonych łaźniach, szopach, podziemnych lochach. Edykt ogłaszał też zdjęcie z urzędów urzędników cesarstwa będących chrześcijanami. Wysoko urodzeni tracili przywileje stanu, a niżej urodzeni stawali się niewolnikami. Według Martyrologium Rzymskiego, po wydaniu edyktu, namiestnik rzymski w Toledo nakazał uwięzić wszystkich, którzy jawnie przyznawali się do chrześcijaństwa. Drugi edykt nakazywał uwięzienie wszystkich duchownych. Według relacji, więzienia zapełniły się do tego stopnia biskupami, kapłanami, diakonami, lektorami i egzorcystami, że zabrakło w nich miejsca dla pospolitych przestępców. Trzeci edykt nakazywał zmuszenie duchownych do oddania czci pogańskim bóstwom. Czwarty edykt z 304 roku nakazywał wszystkim chrześcijanom złożenie ofiar pogańskim bożkom. Zgodnie z tymi przekazami „prześladowanie” oznaczało:
– burzenie kościołów i miejsc kultu,
– więzienie duchowieństwa i zmuszanie do odstąpienia od swej misji,
– więzienie wszystkich, którzy przyznali się do wiary, lub zostali o jej wyznawanie oskarżeni.
Nawet, jeśli w dzisiejszych czasach więzienia w Polsce pełne są chrześcijan, to nie wydaje się, że przebywający tam zostali skazani z powodu swojej wiary. Dotychczas jakoś nikt nie mówił o takim przypadku. Na terenie Rzeczypospolitej kościoły wciąż są budowane, a nie burzone.
Jeśli zatem prawdziwa jest teza o prześladowaniu Kościoła, to musi ona mieć związek z więzieniem duchownych i zmuszaniem ich do odstąpienia od swojej misji. W jakim sensie duchowieństwo zostało uwięzione? Jedyną sensowną odpowiedzią jest ta: zostało uwięzione w pewnej ideologii, która nakazuje mu zrezygnować z podstawowej misji Kościoła, jaką jest głoszenie wszystkim Dobrej Nowiny o zwycięstwie Chrystusa nad złem, na korzyść misji rozliczeniowej, której domaga się pewna grupa niezadowolonych, dążących do przejęcia władzy w imię sprawiedliwości dziejowej (pojęcie iście marksistowskie).
Jakoś inaczej wyglądała sytuacja prześladowanych chrześcijan u zarania Kościoła. Święty Paweł tak pisał o swojej misji: „Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy” (2 Kor 4, 8-10). Mimo że w różnych zakątkach świata chrześcijanie doznają ucisku, Kościół zawsze jest miejscem wolności. Mimo prześladowań, jak czytamy w liście do Diogeneta, chrześcijanie odznaczali się szczególną postawą:
„Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi. […] Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia”.
Taka postawa może charakteryzować tylko ludzi, którzy doświadczyli mocy Chrystusa Zmartwychwstałego. Jakże jednak bardzo zmienili się chrześcijanie! Jakże zmienił się Kościół! Co zostało z tej żywej wiary świadków Chrystusa? Język nadętych porównań, insynuacji, osądów, doszukiwania się złych intencji, zastraszania, dzielenia i napstryczonej postawy roszczeniowej…
To dzisiejsze larum nad prześladowaniem Kościoła w Polsce jako żywo przypomina mi obrazek, którego byłem świadkiem w 1993 roku. Pewien kapłan, siedzący na sofie w paryskim salonie, pieszcząc w dłoniach kieliszek wykwintnego cognacu, telefonował do Polski, do ludzi, którzy nie znali jego prawdziwego miejsca pobytu, opowiadając, że jest właśnie śledzony przez samochód jadący za nim. Samochód ten miał być nieoznakowany, a zgaszone światła świadczyły niezbicie, że jest prześladowany i może zająć miejsce księdza Popiełuszki… Wtedy wydawało mi się, że śnię, tak było to niedorzeczne i surrealistyczne, ale dziś wiem, że nie był to sen, to rzeczywisty opis choroby, która dotknęła wielu.
Mam nadzieję, że ci, którzy głoszą hasła o prześladowaniu Kościoła, nie chcą nimi poświadczyć, iż Kościół stał się zbrojnym ramieniem jakiejś jednej partii walczącej z rządem. Że nie jest to też pretekst do populistycznego usprawiedliwienia własnej walki z tymi, którzy wzięli na swoje ramiona trud przebudowy Polski. Że nie jest to próba obronienia własnych przywilejów.
Jeśli prawdą zaś jest, że Kościół jest dziś prześladowany, to mamy poważny problem: uleciał gdzieś Duch Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego i Zwycięskiego. Uleciał…, bo ciągła walka i brak przebaczenia zamknęły przed Nim serca wielu…