fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Koniec turystyki jaką znamy?

Post-turysta to po prostu dzisiejszy turysta. Zarówno plażowicz all inclusive, uczestnik współczesnego safari, backpacker. Wszyscy pełni stereotypów, bo czy można wskazać miejsce od nich wolne?

ilustr.: Rafał Kucharczuk

Nie warto wyjeżdzać dla atrakcji turystycznych, ani dla wypoczynku, ani nawet dla wiedzy i doświadczenia. Nie warto jechać, żeby widzieć w Innych nas samych, ani w Innych innych.
 
Kim jest post-turysta? Na to pytanie tytułowe, sformułowane w artykule otwierającym „ogólnostępne wirtualne narzędzie edukacyjne” post-turysta.pl, którego pomysłodawcą i koordynatorem jest Paweł Cywiński, niestety nie otrzymujemy satysfakcjonującej odpowiedzi. Portal składa się z 31 artykułów, pióra specjalistów od szeroko pojętej turystyki i współgra z 23 numerem magazynu „Kontakt”, również poświęconym tzw. post-turystyce. Portal stawia sobie zaszczytny i dalekosiężny cel, mianowicie: dekonstrukcję procesów rządzących spotkaniami turystycznymi, na różnych płaszczyznach: socjologicznej, ekonomicznej, etnologicznej, kulturoznawczej i językowej.
 
Tak jak większość tekstów portalu i wspomnianego numeru „Kontaktu” dotyka konkretnych problemów i krytycznie się do nich odnosi, tak ramy teoretyczne przedsięwzięcia post-turystyki wydają mi się mało przekonujące. Głównym teoretykiem post-turystki zdaje się być Paweł Cywiński, który w swoich artykułach, z jednej strony, gani naszą opłakaną postkolonialną kondycję, a z drugiej, wieszczy nadejście świadomego i tym samym etycznego post-turysty. Chciałbym poniżej podjąć i krytycznie przyjrzeć się kilku tezom sformułowanym przez Cywińskiego i, ażeby nie zapętlić się w krytykę krytyki, zaproponować skromne wyjście z impasu post-turysty – z impasu zbyt szerokich teoretycznych ram, nazbyt radykalnej krytyki, po której nie sposób sformułować pozytywnej propozycji etycznego post-turysty.
 
Cywiński pozornie odpowiada na postawione sobie pytanie o tożsamość post-turysty: Teoretycznie, post-turystę od zwykłego turysty odróżnia świadomość globalnych współzależności, przyczyn i konsekwencji turystycznych zachowań oraz samoświadomość podlegania procesom psychologicznym, komercyjnym i ideologicznym. Tylko, co to wszystko oznacza w praktyce? Właśnie, co to wszystko oznacza w praktyce, bo po brawurowo przeprowadzonej na portalu krytyce najróżniejszej maści sposobów podróżowania i turystycznego doświadczania świata, ciągle nie wiemy, jak podróżować. Uzbrojeni w teorie krytyczne zglobalizowanego świata w cieniu kapitału, gardzimy turystą w hotelach all inclusive, na wybetonowanych złocistych plażach rodem z folderów. Wzdrygamy się przed objazdowymi wycieczkami, w żółtych czapeczkach, pod chorągiewkami, od Wieży Eiffela, przez Big Ben, aż po Sagrada Familia, uwiecznionych w terabajtach artystycznych fotografii. Uświadomionych, nie ucieszy już nas również turystyka zrównoważona, czy też eko-turystyka dająca więcej zarobić „lokalsom”, a nam milej doświadczyć teatralnej autentyczności pozujących „tubylców”. Nadzieja szczerej pomocy białych studentek i studentów na wakacjach, na międzynarodowych wolontariatach, w kambodżańskich sierocińcach, przy kopaniu afrykańskich studni i pieleniu boliwijskich chwastów, również okazuje się płonna, czasami nawet szkodliwa. Oświeconej świadomości post-turysty nie zadowoli już klasyczny podział na umasowionego konsumenta turystycznych przyjemności i indywidualnego podróżnika, bo ten drugi, z plecakiem na grzbiecie i Lonely Planet pod pachą, kontestując tych pierwszych, reprezentuje tylko inną klasę turystycznych zachowań. Nawet „prawdziwy” podróżnik à la Hugo-Bader, jadący zawsze po coś, po rzetelną wiedzę, po temat na reportaż, okazuje się jakościowo wiele nie różnić od Pałkiewicza czy Cejrowskiego. Po tak szeroko przeprowadzonej dekonstrukcji turystycznych typów, cóż nam pozostaje? Zapytajmy raz jeszcze, kim jest post-turysta?
 

***

 
Z tekstów Cywińskiego wynika, że post-turysta jest umiejętnym dekonstruktorem „wielkiej narracji turystycznej”, świadomym swojej kolonialnej przeszłości i postkolonialnej teraźniejszości, oraz etycznie zaangażowanym zwolennikiem filozofii dialogu Emmanuela Lévinasa.
 
W swym tekście „Wielka narracja turystyczna” otwierającym numer „Kontaktu”, stawia Cywiński śmiałą hipotezę, że żyjemy w „turystycznym matriksie”, gdyż turystyczna „narracja”, stanowiąca wspólne podłoże mnogich i wielorakich „dyskursów” turystycznych, posiada wszelkie znamiona „wielkiej narracji”. Słowem, postmoderniści zdekonstruowali już wiele: religie, systemy metafizyczne, wielkie teorie społeczne, europocentryczną historię świata, ale przeoczyli jeszcze jedną małą „wielką narrację”, jaką jest dyskurs turystyczny, po uszy siedzący w kolonialnych wyobrażeniach. Jak się za te uszy chwycimy i mocno pociągniemy, to świat ukaże się nam w końcu takim, jaki jest: post – pełnym „dyskursywnych” i „narracyjnch” gier. Pozostanie nam czerpanie estetycznej przyjemności z kalejdoskopu zmieniających się ról w teatrze świata, w którym nie ma autentycznych rekwizytów, lecz tylko mniej lub bardziej sztuczne. Wyzwoleni z zaangażowania we własne role, będziemy się mogli otworzyć etycznie na Innego, który do tej pory jest represjonowany przez wielkie esencjalistyczne narracje.
 
Teza mocna, i rzeczywiście szlak wytyczony przez Cywińskiego wiedzie na „wyprawę metafizyczną, tożsamościową, wyprawę w czeluści wyobrażeniowego świata turysty”. Tyle że takie wyprawy meta-fizyczne mają mało wspólnego z fizyką, albo lepiej, z fizjonomią realnego turysty. Turysta Cywińskiego po prostu nie istnieje. Używając jego własnej broni, można by łatwo argumentować, że podobnie jak turysta jest produktem „reżyserów turystycznej wyobraźni” (przewodników, książek podróżniczych, blogów, folderów, nostalgii kolonialnej etc.), tak post-turysta jest korelatem narracji postmodernistycznej, postkolonialnej, krytycznej, tzn. istnieje w tekstach krytyków turystyki, białych specjalistek i specjalistów na europejskich akademiach. Naciągany sofizmat? Być może, ale chcę tylko wskazać na pewną wewnętrzną logikę argumentacji, charakterystyczną dla Cywińskiego i dla innych tekstów krytykujących wyobraźnię turystyczną.
 
Z jednej bowiem strony przekonuje się nas, że będąc uwikłanymi w przeszłość kolonialną, wyjeżdżamy na wakacje i widzimy inne kultury jako dzikie, podrzędne, nieracjonalne itp., bo takie jest brzemię wyobrażeniowe Europy i tak też konstruuowano różne teksty kultury, wkładając w Innego wszystko to, czym sami nie chcieliśmy być. Taki sposób widzenia i konstruowania Orientu inauguruje Edward Said w „Orientalizmie”. Z drugiej strony, dekonstruuje się prostą opozycję my-oni i wskazuje, że stygmatyzuje ona Innych, każąc im być naturalnymi, nieskażonymi Europą i naszą zepsutą cywilizacją. Odbiera się im sprawczość, skazując na wątpliwą autentyczność. Czy idąc zatem dalej, nie możemy sobie pozwolić na hipotezę, że nie tylko ci, którzy widzą wszędzie odbicie uniwersalnej kultury europejskiej, mają krzywdzące poczucie nieuzasadnionej wyższości? Również nie tylko ci, którzy zbyt łatwo zgadzają się na radykalną inność Innych, uprzedmiotawiają ich w dobrej wierze. Czy nie postępują podobnie i ich krytycy, którzy posiłkując się najróżnijeszymi zachodnimi teoriami, na lepiej lub gorzej płatnych akademickich stanowiskach, teoriami wygładzonymi w tysięcznych artykułach, mało zjadliwych zarówno dla turystów, jak i „tubylców”? Czy nie kryje się i tu jeszcze subtelna asymetria?
 
Powyższe znamionuje, według mnie, impas krytyki „wielkiej narracji turystycznej”, gdy krytykę poprowadzi się o krok dalej. Nie poddaje oczywiście pod wątpliwość różnorakich badań ekonomicznych, etnologicznych, historycznych, lingwitycznych i postkolonialnych, które tropią konkretne przejawy eksploatacji i niesprawiedliwości w obszarze turystyki. To co mnie nie przekonuje, to ogólna teoria „narracji turystycznej” w wydaniu Cywińskiego, zakreślona tak szeroko, że właściwie nic niemówiąca. Zacytujmy Ewę Gajewską z kolejnego artykułu w „Kontakcie”: „Powiedzieć, że turystyka zmieniła świat, to nie powiedzieć nic”. Podobnie jest z mówieniem, że wszyscy tkwimy w „turystycznym matriksie” europejskiego dyskursu kolonizującego Innego. Nie serwuje nam to ani czerwonej pigułki prawdy, ani nie udowadnia, że po niebieskiej pigułce pozostajemy pogrążeni w fikcji.
 

***

 
Nie wiem, kim jest turysta Cywińskiego, skonstruowany na potrzeby jego krytyki. Sam nie przeprowadziłem żadnych statystycznych badań, ale w moim turystycznym doświadczeniu jeszcze nie spotkałem się jeszcze ze spadkobieracami w prostej linii po kolonialnych odkrywcach. Nie przeceniałbym perswazyjnej siły eksploracyjnych książek z XIX i początku XX wieku. Mało młodzież czyta, nawet o przygodach Stasia i Nel, a jak przeczyta, to miejmy nadzieję, że wychowawca, telewizja i czarna koleżanka z podwórka szybko skorygują pokrętne imaginarium Sienkiewicza. Nie twierdzę bynajmniej, że nie mamy uprzedzeń, ale daleki jestem od prostego, mało empirycznego wnioskowania typu: Europa ma kolonialną przeszłość/teraźniejszość, więc każdy przeciętny zjadacz chleba na wakacjach patrzy na świat przez postkolonialne okulary. Zdaje mi się, że dzisiaj już nie tylko szczwani backpakerzy zdają sobie sprawę z iluzji autentyczności, i właściwie wcale jej nie szukają, ale też i turyści all inclusive u Masajów są świadomi, że przygotowuje się im odpłatnie kolejną makietę rzeczywistości. Mniej lub bardziej chętnie, ludzie wchodzą w wakacyjną grę, podróżują głównie dlatego, że inni podróżują. Jest to gra asymetryczna, globalna Północ dalej ekonomicznie wykorzystuje globalne Południe, tym razem w postaci przemysłu turystycznego, i w pod płaszczykiem kosmopolityzmu. Nie twierdziłbym jednak, że tożsamościowo jestesmy skażeni „żywotnym bakcylem kolonializmu”. A to dlatego, że w większości cechuje nas błoga ignorancja: nie czytamy już „W pustyni i w puszczy” ani jeszcze „Orientalizmu”.
 
Czytamy może i przewodniki Lonely Planet, ale nie widziałbym w nich złośliwego „narratora turystycznej wyobraźni”. Cywiński posądza przewodniki o uproszczenia, co „wynika nie tylko ze skończonej selektywności informacji przez autorów, ale też z ich wykształcenia, fantazji, subiektywnych upodobań bądź inwencji twórczej”. Proszę mi zatem podać jakiekolwiek źródło informacji, które nie posiadałoby powyższych cech. Oczywiście, można wiedzieć więcej lub mniej, rzetelnie lub nie. Lonely Planet zdecydowanie nie propaguje kolonialnych safari, raczej turystykę zrównoważoną, co nie przeszkadza mu monopolizować rynek. Wiedzę mamy zawsze częściową, czy to znaczy, że zawsze krzywdzącą? Czy tylko oświeconego post-turystę stać na czerwoną pigułkę?
 
Kryterium świadomości „procesów rządzących spotkaniami turystycznymi” jest zbyt mocne lub niewiele mówiące. Z jednej strony, wzniesienie się ponad konstytuujące nas narracje jest równie trudne jak wyjście z platońskiej jaskini, a jak wiadomo, może sobie na to pozwolić tylko elita opierzonych dusz i to raz na dziesięć tysęcy lat. Z tej perspektywy, właściwie nikt nie byłby jeszcze post-turystą. Z drugiej strony, jest to kryterium mniejszej lub większej wiedzy o tym, co robimy, o celach i motywacjach, o świecie i wyobrażeniach. A tym samym każdy z nas byłby już jakimś post-turystą, bo „wielkiej narracji turystycznej” po prostu nie ma. Byliby zatem post-turyści wychowani na Lonely Planet, National Geographic i Wikipedii, oraz ci bardziej elitarni, oczytani w Saidzie, Spivak, wydawnictwie Czarne i specjalistycznych monografiach.
 
Zatem na pytanie postawione na wstępie: „kim jest post-turysta?”, odpowiadamy: post-turysta jest po prostu dzisiejszym turystą. Post-turystą jest zarówno plażowicz all inclusive, uczestnik współczesnego safari, backpacker, oraz wszelkiej maści podróżnicy w teatrze masowej i indywidualnej turystyki. Wszyscy pełni stereotypów i walczący z nimi, tylko któż potrafiłby wskazać gdzie jest wolne od uprzedzeń miejsce? Emmanuel Lévinas? Jedyną pozytywną charakterystyką post-turysty u Cywińskiego jest ogólnik: nie spoglądać na Innego jak na przedmiot, ale wchodzić z nim w relację podmiotową, która „dąży do partnerstwa i braterstwa ze spotkanym Innym”. Żeby to stwierdzić, nie potrzeba Lévinasa, wystarczy Kant i rewolucja francuska, a nawet „tylko” zdrowy rozsądek i życzliwość.
 
Co to znaczy zatem podróżować etycznie, skoro krytyki post-turystycznej nie wytrzymuje żaden typ turysty czy podróżnika? Ani plażowicz, ani backpacker poszukujący swojego duchowego centrum, ani eksplorator, ani twardy reporter wałęsający się po Syberii lub po slumsach w poszukiwaniu tematu, ani postmodernista na wakacjach wyczekujący na epifanię twarzy Innego. Może i etycznie znaczy bardziej świadomie, ale to zawsze wystawia nas na zarzut, że nie dość jeszcze jest świadomie. Inną drogą jest uchylenie się od krytyki post-turystycznej.
 
Osobiście zamiast post-turysty, czy też postmodernisty na wakacjach, wolałbym platonika w podróży. Pre-turystę, który jedzie dla piękna świata i z miłości do niego. Powiedzeć tak, to jednak strach, że się narazi na pobłażliwe uśmiechy dekonstruktorów. Zaproponujmy zatem minimalną i negatywną wersję platońskiego pre-turysty: Ten, który wyrusza nie po coś, ale od czegoś. Nie ten, który dojeżdża, ale ten, który wyjeżdża. Nie ten, który odbywa podróż, ale ten, który pozwala się przez podróż od-być, wypaczyć („…le voyage qui vous fait ou vous défait.). Każdy Bildungsroman podszywa Abbau-Roman. Moim zdaniem, nie warto wyjeżdzać dla atrakcji turystycznych, ani dla wypoczynku, ani nawet dla wiedzy i doświadczenia. Nie warto jechać, żeby widzieć w Innych nas samych, ani uznać w Innych innych. Trzeba wyjechać, kiedy inaczej nie można. Jak brzmi motto z Shakespeare’a w książce Nicolas Bouvier Oswajanie Świata: I shall be gone and live or stay and die.
 
 

Jeśli nie chcą Państwo przegapić kolejnych wydań naszego tygodnika, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.
 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×