fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Klasy społeczne w natarciu

„Rzeczywistość, którą znasz jest kłamstwem” to zdanie znane każdemu kinomanowi z filmu Matrix. Można je z powodzeniem przyrównać do naszej rzeczywistości, gdzie hasła o awansie społecznym i całkowitej równości wszystkich uczestników rynku skrywają prawdę o masowym ubóstwie.
Klasy społeczne w natarciu
ilustr.: Marta Tomiak

„Mówienie o klasach społecznych we współczesnej Polsce jest jakimś reliktem PRL” stwierdził z całą stanowczością Mateusz Kijowski, były lider KODu podczas rozmowy z Marceliną Zawiszą, aktywistką Partii Razem, a obecnie posłanką tej partii. Już samo sformułowanie „klasa społeczna” tak dotknęło jego liberalne serce, że połowę pierwszej części programu poświęcił na głośne oburzenie. Inny komentator, poseł Ryszard Petru krytykując program 500+ wskazywał na to, że zniszczy on klasę średnią. Polityk specjalnie nie określił, kto właściwie wchodzi w szeregi tej klasy i jakimi kryteriami należy się do tego przyporządkowania posłużyć. Straszenie umierającą klasą średnią w Polsce miało oburzyć jak największą liczbę osób widmem straszliwych neobolszewików dybiących na ich styl życia. Liczba Polek i Polaków uważających się za klasę średnią rośnie bardzo dynamicznie. W lutym 2020 roku CBOS zapytał ludzi o „określenie swojej pozycji w hierarchii społecznej”, 46% respondentów zadeklarowało przynależność do „klasy średniej właściwej”. Dochód per capita tej grupy badanych wahał się najczęściej między dwoma a trzema tysiącami zł. Wg innych badań przynależność do klasy średniej deklarowało nawet 70% badanych.

Według Instytutu Badań nad Gospodarką rynkową kluczowym kryterium przynależności do klasy średniej jest odgrywanie ważnej roli w gospodarce – tworzenie miejsc pracy, kreowanie zmian na rynku – na przykład przez wyznaczanie wzorców konsumpcyjnych czy  gromadzenie oszczędności – a także tworzenie popytu na dobra z tzw. wyższej półki. Istotne jest także aktywne uczestnictwo w życiu społecznym, lansowanie wzorców zachowań społecznych, kształtowanie opinii publicznej, działalność artystyczna, wpływ na legislację. W Polsce mieszka tylko około miliona osób, które zgodnie z powyższą definicją można uważać za klasę średnią. Co ciekawe, definicja Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową jest najbliższa lewicowemu, marksistowskiemu pojmowaniu podziału klasowego, który opiera się na stosunku do środków produkcji – jedni są ich właścicielami, a pozostali u nich pracują. Im bardziej zwiększa się w Polsce przepaść między bogatymi i biednymi, tym liberalni komentatorzy gorliwiej zamazują ten podział podkreślając, że nie ma klas społecznych. Zdaniem obrońców status quo między uczestnikami rynkowej gry istnieją jasne i przejrzyste reguły oraz panuje idealna równość stron. Ta idylliczna wizja ma  łączyć wszystkich, od zamienionego w maszynę magazyniera w Amazonie, pracującego na granicy zawału serca w wyniku podkręconych norm, po milionerkę Dominikę Kulczyk.

Królowie  niczego

Klasy społeczne w dominującej w polskim dyskursie narracji neoliberalnej są jak kot Schröedingera –  są i jednocześnie ich nie ma. Pojęcie klasy średniej jest listkiem figowym zakrywającym brzydką rzeczywistość wciąż biednego i sfrustrowanego społeczeństwa. Do klasy średniej po prostu wypada należeć. Klasa średnia (czy raczej sądząc po wysokości deklarowanych zarobków klasa ludzi, którym powodzi się raczej średnio), jest pojęciem łagodzącym społeczne frustracje i poprawiającym samopoczucie milionów z trudem wiążących koniec z końcem ludzi  . Jednak ten klasyczny, psychologiczny mechanizm wyparcia nie jest doskonały. Pod maską spokoju i pogodzenia się z własnym losem kryją się negatywne emocje. Ponad 20% Polaków odczuwa gniew. Rozpaczliwie potrzeba więc ludzi, wobec których nawet bardzo przeciętnie zarabiający, drenowani rosnącymi kosztami życia mogliby czuć jakieś poczucie wyższości.

– Mętny wywód Ryszarda Petru, mądrzącego się na temat reform uderzających w klasę średnią jest już sam w sobie dostatecznym dowodem na istnienie klas społecznych. Istnieje niższa i wyższa klasa średnia, klasa najbogatszych oraz czwarta klasa, biednych.  Zarówno pielęgniarki, niewykwalifikowani robotnicy, pracownicy rolni oraz urzędnicy pracujący za minimalną krajową- wszyscy ci ludzie wobec inflacji, rosnących cen oraz statusu społecznego należą do klasy osób biednych. Nazwanie kogoś osobą biedną należy w Polsce do największych upokorzeń. To psychologicznie uwarunkowane poczucie dumy. Nasza klasa średnia oraz wszyscy Polacy powinni spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że mamy w naszym kraju do czynienia z rosnącą klasą pracujących biednych – mówi Michał Wojciechowicz, socjalista i dawny działacz „Solidarności.”

Z kolei Dawid, prowadzący stronę internetową Instytut Marksa zwraca uwagę na korzyści, jakie klasa najbogatszych, czyli klasa kapitalistyczna, wraz ze swoją własną reprezentacją, która zarazem legitymizuje jej władzę – sejmem – osiąga, dzięki zanegowaniu rosnącego w Polsce rozwarstwienia klasowego. W telewizji nie usłyszymy ani o najbogatszych, ani o klasie pracującej. Jedyną klasą społeczną, o jakiej warto wspominać, jest zmitologizowana klasa średnia, której całe państwo i żyjący w nim ludzie wiele zawdzięczają i nie powinni zapominać o swoim długu wdzięczności.

– Przyznanie, że klasy społeczne istnieją, uwypuklałoby rozwarstwienie społeczne panujące w systemie kapitalistycznym. Odwołanie do klasy średniej ma za zadanie obudzić w ludziach z klas pracujących fałszywą nadzieję awansu społecznego – jeśli będą ciężko pracowali i nie będą o sobie myśleć jako o pracownikach, tylko o przyszłych milionerach, to pewnego dnia sami staną się dumnymi przedstawicielami klasy średniej. Ulegając szerzonej przez klasę kapitalistyczną propagandzie, większość Polaków uważa się za klasę średnią, podczas gdy tak naprawdę należą do klas pracujących (np. do klasy robotniczej) i – w szczególności biorąc pod uwagę obecną inflację – mała część z nich może sobie pozwolić tzw. dostatnie życie i na odkładanie pieniędzy. Dziś nawet na lewicy zatraciliśmy poczucie tego, czym właściwie jest klasa społeczna. Nie jest ona związana z konkretnymi widełkami dochodowymi. Klasa jest przede wszystkim grupą ludzi zajmującą określone miejsce w systemie produkcji społecznej, posiadającą do niej określony stosunek oraz odgrywającą konkretną rolę w społecznej organizacji pracy. W przestrzeni publicznej bardzo broni się interesów klasowych tzw. „klasy średniej”, gdyż ma to na celu niszczenie klasowej świadomości klas pracujących – przekonuje rozmówca z Instytutu Marksa.

Użycie tak mętnego pojęcia, jak klasa średnia, bez określenia kto i dlaczego do niej należy, dobrze służy do wyparcia poczucia, że ze społeczeństwem coś jest nie tak. Mimo ciężkiej pracy, która miała przynosić wymierne efekty, mamy najwyższy w Europie współczynnik pracujących biednych oraz młodych ludzi, którzy muszą mieszkać z rodzicami z uwagi na niskie zarobki i niedobór tanich mieszkań. Aby zachować status quo, ciężko pracujący ludzie nie powinni móc pojąć, że za swoje wysiłki otrzymują figę z makiem.

Katarzyna Duda, autorka książki „Kiedyś tu Było życie, a Teraz Tylko Bieda” zauważa, że osoby zaprzeczające istnieniu zjawiska klas społecznych prawie zawsze postępują tak w odniesieniu do klasy pracującej i ludowej w konkretnym celu umniejszania znaczenia tych grup.

Badaczka opisuje grupę byłych pracowników dużych PRL owskich zakładów pracy, obecnie często pracujących poniżej swoich kwalifikacji oraz robotników z montowni, magazynów i fabryk zlokalizowanych w Specjalnych Strefach Ekonomicznych. Zauważa, że grupę tę  charakteryzuje brak poczucia wspólnoty własnych interesów i stan, który można określić mianem poczucia wiecznej chwilowości. Praca, którą wykonują, jawi się im jako coś w rodzaju poczekalni, w której muszą przesiedzieć. Ludzie siedzący w takiej poczekalni nie budują tożsamości w oparciu o wykonywany zawód.

– Moi rozmówcy często wymieniali liczne zakłady pracy, huty, stocznie i kopalnie, które upadły w latach 90. Zdawali sobie sprawę, że degradacji i utraty miejsc pracy doświadczyła większa grupa ludzi. Obecnie wykonują już inne zawody. Jednak nie postrzegali siebie w kategorii robotników postprzemysłowych, ochroniarzy, pracowniczek serwisu sprzątającego etc. Towarzyszył im sentyment za dawnymi zakładami pracy, jednak ich postawy były indywidualistyczne. Postrzegali swój obecny fach jako zbieg wielu nieszczęśliwych okoliczności. Najstarsi pamiętający jeszcze czasy PRLu mieli już przed oczyma wizję emerytury i nie chcieli się wychylać. Mimo, że byli liczną grupą kilkaset tysięcy osób raczej wstydzili się swojej sytuacji, niż próbowali szukać wspólnej tożsamości i walczyć o swoje- relacjonuje Katarzyna Duda.

Według przedstawiciela Instytutu Marksa ten „tymczasowy” stosunek robotników do miejsca zatrudnienia jest zbieżny z postawą, w myśl której w naszym społeczeństwie nie ma pracowników, tylko obywatele-konsumenci. Zatomizowane jednostki, których życie polega na drodze do stania się kimś bogatszym.

-W takim ujęciu celem człowieka jest wspinanie się po drabinie społecznej. Zapomniano dodać, że nie tylko dla pracowników droga do faktycznej klasy średniej i klasy bogatych kapitalistów jest praktycznie niemożliwa. To trudne nawet dla drobnych przedsiębiorców. Większość firm upada już po kilku latach działalności. Bardzo nielicznym udaje się wspiąć po szczeblach drabiny społecznej. Inni dostają kapitał i pozycję społeczną wraz z rodzinnym spadkiem – mówi marksista.

Kozioł ofiarny potrzebny od zaraz

Natura nie znosi próżni, a rosnący gniew gdzieś musi znaleźć ujście. Prawie 40% Polaków przyznało, że odczuwa gniew i poczucie rozgoryczenia. To jeden z wyższych wskaźników w Europie.

– Ten gniew jest niewidoczny, bo jest to tak naprawdę złość poszczególnych jednostek, które nawet nie marzą o tym, że mogą się zorganizować i podjąć wspólną walkę ramię w ramię z ludźmi, z którymi łączy ich klasowy interes. Koło się zamyka, bo żeby ludzie mogli się jakoś zorganizować i przekuć swój gniew na działania potrzebują właśnie świadomości wspólnoty interesów. Gniew pojedynczych jednostek jest całkowicie dla systemu nieszkodliwy. Z jednej strony propaganda antysocjalistyczna i ogólnie antylewicowa jest w Polsce dość silna. Z drugiej – regulacje prawne są bardzo anty pracownicze. Trudno jest zorganizować strajk czy protest, a związki zawodowe cieszą się opinią niepotrzebnych instytucji. Wszystkie te elementy są częścią skutecznej strategii, zmierzającej do maksymalnego unieszkodliwienia klasowego gniewu pracowników- mówi członek Instytutu Marksa.

Opowieść, w której nie ma klas społecznych, tylko pojedynczy i niepowiązani ze sobą obywatele-konsumenci jest z perspektywy rządzących bardzo wygodna.  Można wówczas przyjąć, że relacje społeczne i stosunki pracy sprowadzają się do tego, że pan x udaje się do pana y i zawiera z nim umowę jak równy z równym. Dzięki wyparciu relacji klasowej mamy do czynienia z społeczeństwem zatomizowanych jednostek, które wymieniają się towarami.

– Lewica, mimo że czasem zdarza się jej powiedzieć o dobrych pracownikach i złych przedsiębiorcach, to w codziennej narracji kierowanej do pracowników również abstrahuje od pojęcia klas. Nigdzie nie utrzymuje, że należy skończyć z systemem kapitalistycznym. Nie ma nawet takiego celu. Nie zmieni w żaden sposób panujących stosunków klasowych. Proponowanymi reformami stara się delikatnie poprawić sytuację pracowników. Nie zauważa kompletnie, że większość problemów przez nich wymienianych jest z nami w Polsce od czasów transformacji ustrojowej, a reszta pojawiała się i znikała cyklicznie. Nawet to, że w dziedzinie standardów pracy zbliżymy się nieco bardziej do Unii Europejskiej, w której kraje kapitalistyczne zmagają się z podobnymi problemami jak Polska, nie zmieni sedna zagadnienia – tłumaczy redaktor marksistowskiego portalu.

Skrajna prawica wyciąga z ludzi złe cechy i w ten sposób kieruje pożądane przez siebie emocje ku konkretnym grupom. Po wywołaniu sztucznego konfliktu prawicowi populiści lubią się następnie stawiać w roli obrońców większości przeciw grupom obcych.

– Sztuczne konflikty absorbują energię społeczną, która idzie w kierunku tarć różnych grup przeciwko sobie. To jeden z podstawowych powodów, dla których w Polsce nie powstają silne usługi publiczne. Hasła o sprawnej komunikacji publicznej czy zwiększeniu nakładów na publiczną służbę zdrowia są żałośnie mało nośne wobec prostego przekazu „Ukraińcy zabiorą wam pracę, albo „LGBT będzie seksualizowało dzieci w szkołach”. Łatwiej wywołać złość niż troskę o ludzi – stwierdza dawny działacz Solidarności.

Konflikt społeczny rodem z lat 80. ubiegłego stulecia był mniej sztuczny niż obecne konflikty zastępcze wygenerowane przez skrajną prawicę.

– Konflikty i gniew czasów mojej młodości mimo wszystko doprowadziły do pozytywnych zmian, w rodzaju powstania niezależnych związków zawodowych i demokratyzacji. Być może przez to, co powiem stanę się obiektem hejtu, ze strony wielu osób, które zwalczały komunizm i określają poprzednią epokę mianem „słusznie minionej”: Tamte czasy były mimo wszystko epoką ludzi bardziej równych niż czasy obecne. Partyjnych kacyków zarabiających na układach było mało. Zarówno robotnicy, jak i chłopi i inteligencja byli w tym samym miejscu pod względem posiadania dóbr i pozycji. Pomimo istnienia zmilitaryzowanego ZSRR, tamten konflikt był łatwiejszy do wyprostowania. Należało po prostu uniezależnić awans społeczny od zapatrywań i deklaracji politycznych. Potem wszystko poszło kompletnie w złą stronę. Reformy Balcerowicza z 1991 roku zastąpiły społeczeństwo oparte na przynależności partyjnej oraz gospodarce planowanej społeczeństwem w którym królowało hasło „kto silniejszy, ten lepszy” – ocenia działacz związkowy z lat 80.

Energia, gniew i determinacja pierwszej Solidarności, która uczyniła z Polski jedno z najbardziej samorządnych i uzwiązkowionych europejskich państw poszła w gwizdek. Fala entuzjazmu załamała się. Rozczarowanie uczyniło z polskiego społeczeństwa jeden z najbardziej pokornych i dręczonych nierównościami społecznymi naród na naszym kontynencie.

Darwinizm społeczny bardzo mocno się w Polsce zakorzenił – głównie przez fascynację części opozycji lat 80-tych Stanami Zjednoczonymi i neoliberalną polityką Ronalda Reagana. Polacy pod względem mentalności najbardziej ze wszystkich europejskich narodów przypominają Amerykanów. Objawia się to w deklarowanych wartościach, stosunku do życia i drugiego człowieka. Amerykanie uważają za naturalny podział społeczeństwa na lepszych, potrafiących przepychać się przez życie łokciami oraz gorszych, bardziej introwertycznych, którzy muszą polec i poczuć gorycz porażki.

Według przedstawiciela Instytutu Marksa skrajna prawica jest lepsza od obecnej lewicy w zagospodarowywaniu gniewu społecznego. Na konwencji programowej lewicy z 2 kwietnia 2023 r. częściej można było usłyszeć o tym, że należy obniżać koszty prowadzenia działalności, niż o problemach dotykających większość pracowników w Polsce. Oferowane rozwiązanie sprowadza się do państwa dobrobytu, sprawiedliwego państwa będącego strażnikiem kompromisu, ładu i sprawiedliwości.

– Państwo nie pełni takiej funkcji. Jest machiną opresji i ucisku klasy rządzącej nad resztą klas. Państwo narzuca uciśnionym korzystny dla rządzących porządek społeczny, który idzie na ustępstwa, gdy sytuacja robi się zbyt gorąca- tłumaczy przedstawiciel Instytutu.

Skrajna prawica dostrzega gniew społeczny, dostrzega konflikt z którego następnie robi użytek na poczet sondaży wyborczych. Nie spycha na dalszy plan i nie maskuje negatywnych emocji. Wskazuje winnych w bezpieczny dla systemu sposób. „Antysystemowy” PIS mimo swojej niechęci do elit nie chciał opodatkować nadzwyczajnych zysków Obajtka, czy nakręcających inflację olbrzymich marży wielkich korporacji. Komunikat polityczny radykalnej lewicy również widzi konflikty i winnych, jednak w bardzo słabym stopniu dociera on do pracowników. Skrajna prawica ma tę przewagę, że ma zapewnione miejsce w mediach i jest liczniejsza. Obecnie w sondażach Konfederacja znacznie przegania Lewicę.

Ugrupowania skrajnie prawicowe historycznie mają do odegrania konkretną rolę w ramach systemu politycznego. Za każdym razem, gdy kapitalizm znajduje się w kryzysie, a dręczące go sprzeczności i problemy ekonomiczne zaczynają się napiętrzać czyniąc sytuację ekonomiczną milionów ludzi trudną do wytrzymania, skrajna prawica przekierowuje gniew społeczny na bezpieczne dla klasy rządzącej tory – tory oparte o tożsamość. Skrajna prawica również abstrahuje od pojęcia klas zastępując je słowem naród. Wszyscy stanowimy wspólnotę narodową. Na tej podstawie można atakować wrogów narodu, czyli mitycznych wszechobecnych neomarksistów, Żydów, Ukraińców czy stanowiących „potężne lobby” członków społeczności LGBT. Przedmiot ataku jest tu zupełnie drugorzędną kwestią i może się zmieniać w zależności od chwilowego zapotrzebowania politycznego. Gniew jest bardzo plastyczny i używany w wyrachowany sposób. Zawsze istnieje „odwieczny wróg narodu”, który mimo swej „odwieczności” może się zmieniać nawet co kilka miesięcy.

 Owce na bankiecie u wilka

– Konsensus społeczny jako ideologia klasy kapitalistów narzucona reszcie społeczeństwa poprzez media, edukację oraz politykę państwa jest dość trwały.  Bez większych wstrząsów trwa już od ponad 30 lat, mimo tego że wśród samych kapitalistów widoczne są ciągłe tarcia i konflikty. Na pewno nie jest on nie do obalenia. Jego trwałość będzie zależała od tego, czy kapitaliści i klasa panująca będzie miała środki do utrzymywania gniewu społecznego w ryzach, oraz od tego, czy pracownicy zyskają świadomość, czy też pozwolą się dalej łupić. Do tego dochodzi kwestia, jak potoczy się polityka w reszcie świata. Kapitalizm od wielu lat znajduje się w głębokim kryzysie – stwierdza Dawid z Instytutu Marksa.

Zdaniem przedstawiciela Instytutu Marksa fakt, że radykalna lewica nie trafia do pracowników to w dużej mierze efekt jej błędnej polityki, systemowej propagandy i faktu, że znajdujemy się jeszcze przed zaostrzeniem się kryzysu gospodarczego.

Z kolei Michał Wojciechowicz przewiduje, że żółć rozładowująca się na co dzień w zastępczych konfliktach i tworząca chwilowe, tożsamościowe wspólnoty w miejsce wspólnot opartych na godności ludzi pracy i solidarności społecznej, może zmienić się w konstruktywne pragnienie zmian z chwilą, gdy narracja prawicowa zastanie zmarginalizowana.

– Prawdziwy konflikt tkwi we własności. Tkwi w nierówności społecznej a nie w walce „obcy” kontra „my”. W USA to właśnie za Joe Bidena rośnie ruch socjalistyczny. Dzieje się tak, ponieważ prawacka wizja świata Trumpa poszła do lamusa, gdy republikanie przegrali wybory. W Polsce prawica musi najpierw przegrać wybory, by masy miały szansę dojrzeć prawdziwy konflikt.  Biedni przeciw najbogatszym. Dopóki rządzi prawica nie będzie żadnych szans na zmiany- przekonuje były związkowiec z Solidarności.

Przykładów na to, że korporacje pragnąc podporządkować sobie ludzi całkowicie ignorują nawet łaskawe dla nich polskie prawo nie brakuje. Prezes Sii Polska, Gregoire Nitot zasłynął dyscyplinarnym wyrzuceniem z pracy związkowca Krystiana Kosowskiego za samą chęć zarejestrowania związku w firmie. Wcześniej ten sam prezes dał się poznać jako stały uczestnik marszów w obronie Konstytucji. Najwyraźniej zapomniał sprawdzić, że podstawa umowy społecznej, której tak bronił, uważa prawo do zrzeszania się za jedną z podstawowych swobód obywatelskich.

Zdaniem Katarzyny Dudy skuteczniejsza narracja lewicy powinna w większym stopniu koncentrować się na uwypuklaniu rzeczywistej pozycji naszego kraju w międzynarodowej globalizacji.

– Trzeba zadać pytanie, czy Polska jest rzeczywiście graczem, czy raczej pionkiem, co składa się na naszą pozycję i kto ją wykorzystuje. W niektórych akcjach, np. w przypadku strajku w fabryce Solarisa wybrzmiewało, że jest to zagraniczny kapitał, jednak nie wytworzyło to społecznego gniewu w takim stopniu, na jaki zasłużyły sobie poczynania korporacji i instytucji finansowych. Mimo swoich praktyk Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie budzi emocji, podobnie jak wykorzystujący kryzys mieszkaniowy deweloperzy. Należałoby zacząć od jasnego zdefiniowania przeciwnika, tego, kto naprawdę nam coś zabiera. Bardzo podobała mi się grafika ukazująca, ile pieniędzy traci budżet państwa (czyli wszyscy pozostali podatnicy) w wyniku wyprowadzania zysków do rajów podatkowych. PIS zatykając dziurę Vatowską przedstawiał to jako walkę z mafią, z ludźmi żerującymi na systemie podatkowym kosztem przeciętnego podatnika. Ta prosta narracja bardzo dobrze przyjęła się w naszym społeczeństwie- przyznaje Katarzyna Duda.

Autorka widzi również szansę na przezwyciężenie królujących w naszym społeczeństwie postaw w wartościach wyznawanych przez najmłodsze pokolenie dopiero wchodzące na rynek pracy. Wychodzą oni z założenia, że praca ma sprawiać przyjemność. Młodzi wolą w ogóle nie pracować niż podejmować zatrudnienie, które im nie odpowiada. To zupełne przeciwieństwo nastawienia pokolenia obecnych czterdziestolatków uważających, że należy ciężko pracować po 16 godzin na dobę, a sama praca ma być orką na ugorze. Inne podejście młodych pracowników wymusza na pracodawcach zmiany w postaci większego przyzwolenia na pracę zdalną i udogodnienia zmierzające do ułatwienia pracy.

Czy się to nam podoba, czy nie konflikty są jedną z sił pchających świat do przodu. Obecna społeczna zgoda opiera się na kłamstwie i zaprzeczeniu występowania negatywnych zjawisk i zachowań. Bierność i przyzwolenie to często współudział. Elity wobec których jesteśmy tak pokorni żywią do nas pogardę i nienawiść, którą coraz trudniej ukrywają pod szczytnymi hasłami.  Czy chcemy być jak owce, które zaproszone na obiad przez wilka naiwnie zastanawiają się, co będzie głównym daniem? Niezadowolenie zamiast być wykorzystywane jako oręż przeciwko najsłabszym powinno zostać użyte jako katalizotor pozytywnych zmian. Jeśli się tak nie stanie gniew społeczny może wynieść do władzy ludzi, przy których obecna skrajna prawica będzie się jawiła jako ostoja rozsądku i wrażliwości społecznej.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×