Falenica (jid. פאלעניץ)
Ciepły, letni wieczór. Spacerujemy sobie po Falenicy, idąc ze stacji PKP jedną z głównych jej ulic, imienia Mieczysława Frenkla. Jest niedziela, na drodze nie ma żywej duszy – wszyscy mieszkańcy, zamknięci w swoich domach, odpoczywają po rodzinnych obiadach i szykują się, by jutro znów zacząć nowy tydzień. Jest pusto, cicho, spokojnie.
Gdy nagle B. mówi:
– Wiesz, że przed wojną mieszkali tu głównie Żydzi?
Legenda mówi, że nazwa „Falenica” pochodzi z niepamiętnych czasów jakiejś wielkiej powodzi: podobno, gdy Wisła wylała, zalewając okoliczne tereny, woda zatrzymała się pod samą wsią i „fale nic” jej nie zrobiły. Jak było naprawdę – nie wiadomo.
Wiemy jednak na pewno, że nadwiślańska wieś Falenica powstaje na początku XV wieku – pierwsze wzmianki o niej pojawiają się w 1404 roku. Przez ponad 400 lat jej losy są jednak niepewne, a właściciele ciągle się zmieniają. Sprzedawana z długami, wystawiana na licytacji, ląduje wreszcie w roku 1888 w rękach Jakuba Karola Hannemana – ewangelickiego inżyniera, technika, polityka. To on będzie jej głównym modernizatorem i prawdziwym założycielem, nazwany zostanie nawet później Ojcem Falenicy letniskowej.
– Ponad sześćdziesiąt procent mieszkańców. Może siedemdziesiąt. Mało kto o tym wie.
Wciąż jest pusto i cicho. Z ulicy Frenkla skręcamy w lewo w Bambusową, zmieniając naszą tradycyjną trasę. Myślę sobie wtedy, że to jeden z takich wieczorów, gdy nie da się gdzieś pędzić, iść inaczej niż włócząc się powoli, bez celu, nie spiesząc się nigdzie. W pewnym momencie B. zatrzymuje się przed sporym budynkiem o regularnym, ale niczym nie wyróżniającym się kształcie. Patrzymy na niego przez jakiś czas w milczeniu.
– To kiedyś była synagoga.
Po chwili ciszy dodaje:
– Teraz to zwykły budynek mieszkalny.
Pod koniec XIX wieku Falenica powoli zaczyna zmieniać swą postać z małej wsi położonej nad Wisłą w Osiedle Letniskowe, skoncentrowane wokół linii torów kolejowych, położonych bardziej na wschód.
Żydzi zaczynają tu przyjeżdżać już w XIX wieku. Najwięcej przybywa ich w roku 1905, po pogromie w pobliskiej Wiązownie. Zajmują się głównie – jak reszta mieszkańców tej miejscowości – agroturystyką i handlem, ponieważ Falenica słynie ze swej krytej hali targowej oraz popularnych wśród warszawiaków letnisk i uzdrowisk, znajdujących się najczęściej w pięknych Świdermajerach – czyli charakterystycznych dla linii Warszawa-Otwock drewnianych posesjach ze zdobionymi werandami.
Rozwój Falenicy wstrzymuje jednak I wojna światowa – wieś zostaje zniszczona i zrabowana przez wojska zmierzające na front. Nie na długo, bo już w 1919 roku zaczyna odradzać się na nowo.
Idąc dalej ulicą Bambusową, dochodzimy do przecinającej ją Kłodzkiej i skręcamy, chwilę później jednak znów się zatrzymujemy. B. spogląda zamyślony na kolejny budynek o podobnym kształcie, co poprzedni – ten jest jednak bardziej zniszczony i zaniedbany.
– To kiedyś była mykwa – mówi.
Widzi jednak niezrozumienie w moich oczach, więc od razu tłumaczy:
– Czyli w judaizmie rytualna łaźnia. Miejsce oczyszczenia.
– Nie spodziewałam się czegoś takiego na ulicy Kłodzkiej… – mówię.
B. wciąż patrzy na budynek, po czym odwraca wzrok na mnie i odpowiada:
– To wcale nie jest ulica Kłodzka. Jej prawdziwa nazwa to ulica Cicha. Bo tak się właśnie nazywała przed wojną. A Mieczysława Frenkla była kiedyś Krótką.
Lata międzywojenne to okres największego rozkwitu Falenicy. W roku 1924 formalnie powstaje gmina Letnisko Falenickie, a Falenica w tym samym roku jeszcze dostaje prawa miejskie. Rozwija się przemysł: powstaje huta szkła kolorowego, cegielnia oraz tartak Rubena Najwera. Wybudowany zostaje kościół, pierwsza szkoła, dwa kina, pojawia się objazdowy teatr. W latach trzydziestych aktywnie działają różne żydowskie organizacje, dzięki którym powstaje dom starców, sierociniec, sanatorium dla chorych na gruźlicę i wiele innych. Najżywszym jednak miejscem jest ulica Handlowa (dziś Walcownicza), przy której stoi hala targowa i bazar. To tam znajduje się centrum Falenicy.
W 1936 roku mieszka tu około 5300 Żydów.
Skręcając z Kłodzkiej w prawo, po chwili dochodzimy do ulicy Walcowniczej. Kierujemy się znów w prawo, w stronę ronda.
– To była ulica Handlowa – opowiada B. – Niektórzy mówią, że łudząco podobna do sławnej ulicy Krokodyli Brunona Schulza, choć przekonany jestem, że była ładniejsza.
Idziemy dalej pustą ulicą Walcowniczą. Po lewej mijamy zamknięty bazarek, po prawej łysy betonowy plac parkingowy. Za skrzyżowaniem widać już budynek „Fali”, czyli małe falenickie centrum handlowe, a na przeciwko niej rażący nas w oczy olbrzymi telebim reklamowy.
– Prawie wszystkie budynki przy tej ulicy spłonęły wtedy w pożarze. Żołnierze niemieccy spalili je w 1939 roku.
We wrześniu 1939 roku wybucha II wojna światowa.
Rok później, w październiku, Niemcy tworzą getto na terenie Falenicy.
– W 1940 roku powstało tu getto, które obejmowało mały obszar z synagogą w swoim centrum. – mówi B. – Od ulicy Polnej w Miedzeszynie, choć teraz nazywa się ją chyba Drozdową, aż do ulicy Handlowej. To właśnie tu była druga brama do getta. – mówi B. i pokazuje za siebie, w kierunku, z którego przyszliśmy.
Dochodzimy do końca ulicy Walcowniczej. Stoimy przez chwilę w miejscu.
– W samym getcie zginęło około 1800 Żydów. Część została zamordowana, część rozstrzelana w Falenickim obozie pracy, jakim stał się tartak Najwera, znajdujący się po drugiej stronie torów – mówi B., wskazując ręką przed siebie, za przejazd kolejowy. – Większość jednak zmarła po prostu z głodu i chorób.
„Po prostu” – przenika mi myśl w głowie. Przypomina mi się scena z getta na Nowolipiu opisywana w „Zdążyć przed Panem Bogiem” przez Marka Edelmana – gdy ludzie byli tak głodni, że za pół bochenka chleba zgadzali się wejść do wagonu na Umschlagplatz.
– A reszta? – pytam.
Z ponad 6000 Żydów z falenickiego getta więcej niż połowa potrzebuje pomocy medycznej i opieki społecznej. Z powodu fatalnych warunków sanitarnych, ścisku i biedy w getcie zaczynają szerzyć się choroby zakaźne, jak tyfus czy gruźlica. Coraz więcej dzieci zostaje sierotami. Przez cały okres istnienia getta część mieszkańców Falenicy stara się nieść pomoc, przerzucając paczki z jedzeniem lub pomagając w ucieczce.
W lipcu 1942 roku nazistowscy żołnierze żądają 100 tysięcy złotych okupu, grożąc przesiedleniem, jeśli nie zostanie on zapłacony.
Po tym, jak w nocy z 19 na 20 sierpnia przejeżdża obok falenickiego getta słyszany przez wszystkich pociąg z mieszkańcami z likwidowanego właśnie getta w Otwocku, Żydzi orientują się jednak, że jest to bezcelowe.
– Getto zlikwidowano 20 sierpnia 1942 roku – mówi B., gdy idziemy ulicą Patriotów wzdłuż torów. Pokazuje w ich stronę i kontynuuje – Tam była rampa kolejowa. To stamtąd ponad sześć tysięcy Żydów wywieziono do obozu zagłady w Treblince.
Dochodzimy do skrzyżowania Patriotów z Frenkla. Zatrzymujemy się przed pomnikiem upamiętniającym cierpienie Żydów z Falenicy, odsłoniętym w 1992 roku, w pięćdziesiątą rocznicę likwidacji getta. Kładziemy na nim – zgodnie ze zwyczajem – po kilka kamyków.
– Sześć tysięcy – powtarzam.
– Tak. Sześć tysięcy. Z sześciu milionów.
Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek
W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy
Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek
i śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy.
Antoni Słonimski, „Elegia miasteczek żydowskich”
Ciepły, letni wieczór. Spacerujemy sobie po Falenicy, idąc jedną z głównych jej ulic, ulicą Krótką. Jest niedziela, na drodze nie ma już żywej duszy – wszyscy mieszkańcy…
Jest pusto, cicho.
A przecież mogłoby być inaczej.
Mogłoby być znów gwarnie na Handlowej.
Moglibyśmy znów mówić wieloma językami. Moglibyśmy znów chodzić do różnych świątyń. Moglibyśmy znów nosić różne stroje, tańczyć różne tańce, jeść różne potrawy.
Moglibyśmy ożywić na nowo miasteczka-duchy; miejsca, które w całości wypełnia brak, pustka, niemy krzyk. Moglibyśmy, zamiast marzyć o Ziemi Obiecanej, zacząć z powrotem marzyć razem o wspólnych domach, wspólnych szkołach, wspólnych miastach.
Moglibyśmy siebie nawzajem przeprosić i sobie nawzajem przebaczyć. Moglibyśmy wyleczyć nasze rany.
I moglibyśmy znów poczuć się jedną, tożsamą wspólnotą, „Rzeczpospolitą wielu narodów i wielu religii”.
Przecież moglibyśmy razem żyć…
***
Inspirowałam się i opierałam na informacjach m.in. ze stron:
sztetl.org.pl
facebook.com/MojaFalenica
Zainteresowani mogą poczytać więcej o:
projekcie Falenicka Atlantyda
projekcie “Mary Koszmary” izraelskiej artystki Yael Bartany
historii Falenicy w książce J. Dobrzyńskiej “Falenica moja miłość”
20 i 27 sierpnia w Falenicy obchodzona będzie 73 rocznica likwidacji getta.