fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Jak Marijka stała się Maritą

Kiedy przechodziły obok placu zabaw, na którym wykopano dół, aby zainstalować nową huśtawkę, Marijka wzięła matkę za rękę i zapytała: – Czy przyleciała tu rakieta i zrobiła tę wyrwę? – Nie, córeczko, jesteśmy bezpieczne.
Jak Marijka stała się Maritą
okładka książki: Andrzej Dębowski

Tekst oryginalnie napisany w języku ukraińskim.

Tłumaczenie: Antonina Ciużeńska.

 

Marijka po raz pierwszy odwiedziła babcię.

Szczerze mówiąc, nie był to najlepszy czas na odwiedziny: luty, pogoda nieprzyjazna i szara. Ale dziewczynka była szczęśliwa! Ciasta babci, siostra Marijki, nowe place zabaw – była pod wrażeniem. Poszła nawet pierwszy raz do dentysty i pokazała mu swoje białe i zdrowe ząbki. Ścięła też włosy u prawdziwego „dorosłego” fryzjera.

14 lutego wszędzie sprzedawano nadmuchiwane balony w kształcie serca. Marijka poprosiła mamę o balonik, aby wypowiedzieć życzenie, i wypuściła go w niebo.

Marijka miała tylko jedno życzenie – aby jej tata wrócił jak najszybciej.

A potem jej mama trafiła do szpitala i zrobiło jej się trochę głupio, bo kiedy puszczała balonik, zapomniała wypowiedzieć życzenie, żeby mama nigdzie nie zniknęła. Teraz nie było przy niej ani mamy, ani taty, tylko babcia i siostra.

Mama co wieczór dzwoniła ze szpitala i śpiewała kołysanki, aż Marijka zaśnie.

Pewnego dnia mama wróciła! To był piękny dzień. Śnieg na zewnątrz lśnił od promieni słonecznych tak bardzo, że wszyscy musieli nosić okulary przeciwsłoneczne.

A potem mama powiedziała, że muszą wyjechać.

Marijka zapytała, czy jadą do taty. Mama odpowiedziała jej: – Jeszcze nie, ale niedługo tata przyjedzie do nas.

Wszyscy razem, mama, Marijka, jej siostrzyczka i ciocia, wsiedli do samochodu dziadka i odjechali. Babcia nie zmieściła się do auta. Stała i trochę płakała.

Po drodze było wesoło: śpiewali piosenki, jedli pyszne ziemniaki i ciastka babci oraz grali w gry.

W pewnym momencie usłyszeli jakiś głośny, wyjący dźwięk. Wszyscy nagle zamilkli, ale dziadek jechał dalej. Marijka zapytała mamę, co się dzieje, a mama powiedziała, że jest to sygnał zwiastujący niebezpieczeństwo. – Ale nie musimy się martwić, bo jedziemy z dziadkiem, więc wszystko będzie dobrze.

Później Marijka słyszała takie dźwięki kilka razy, ale po prostu przytulała się do mamy, bo wiedziała, że wszystko będzie dobrze. Tak powiedziała mama.

Ale kiedy ostatnio mama zabrała śpiącą Marijkę do czyjegoś domu i położyła ją w łóżku, dźwięk znów się pojawił. Przez sen Marijka powiedziała: – Mamo, nie chcę już słuchać tego wycia.

– Wiem, skarbie! Jutro wyjedziemy i już nigdy go nie usłyszysz.

***

Marijka dowiedziała się, że w jej kraju trwa wojna, dopiero później, kiedy wraz z mamą mieszkały już w Polsce.

Mijały miesiące, Marijka była już trochę starsza. Matka powiedziała jej, że źli ludzie niszczą ukraińskie miasta i domy, zabijają ludzi.

– A ten dźwięk, który słyszałyśmy podczas jazdy?

– Ostrzega przed niebezpieczeństwem, że nadlatują pociski, aby ludzie mieli czas, żeby się ukryć.

– Mamo, pokaż mi wojnę!

Jej matka znalazła kilka zdjęć na swoim telefonie i pokazała Marijce zniszczone budynki.

– O nie – tylko tyle Marijka była w stanie powiedzieć.

A potem, kiedy przechodziły obok placu zabaw, na którym wykopano dół, aby zainstalować nową huśtawkę, Marijka wzięła matkę za rękę i zapytała: – Czy przyleciała tu rakieta i zrobiła tę wyrwę?

– Nie, córeczko, jesteśmy bezpieczne.

***

Marijka objęła matkę mocno za szyję i rozpłakała się.

– Nie chcę iść!

– Córeczko, ale ja muszę iść do pracy, a w przedszkolu będzie ci dobrze i wesoło. Jak będziesz się bawić z dziećmi, to czas szybciej minie i szybciej po ciebie przyjdę.

– Ale nikt mnie nie rozumie!

– Umówmy się, że kiedy po ciebie przyjdę, wrócimy do domu i nauczymy się polskiego.

– Dobrze, ale wiesz co, to może ja pójdę do przedszkola, wtedy nauczymy się całego polskiego.

***

Świąteczny nastrój w Polsce można poczuć już od początku grudnia.

Wszędzie świecą się światełka, w witrynach sklepowych pojawiają się renifery i Mikołaje, a na ulicach unosi się przyjemny zapach gofrów i gorącej czekolady.

Miesiąc minął szybko i choć święty Mikołaj przyniósł dzieciom prezenty już dwa razy, Marijka wciąż czekała na Nowy Rok. Pamiętała, że rano pod choinką będzie kolejny prezent.

Tego dnia mama pozwoliła jej nie kłaść się spać o dziesiątej, tylko poczekać na fajerwerki.

Kiedy na dworze zaczęło się ściemniać, Marijka i jej mama ubrały się i wyszły na zewnątrz.

Ale to nie fajerwerki, rozproszone w tysiące światełek jak kwiaty, przyciągnęły wzrok Marijki. Nieco dalej, na skraju nieba, unosiła się samotna cicha flara.

– Mamo, tam jest rakieta! – szepnęła Marijka i nie odrywając wzroku od rakiety, zaczęła cofać się w kierunku drzwi. Potem wbiegła do domu, pociągnęła mamę za rękę i krzyknęła: – Mamo, to jest rakieta, to wojna, schowajmy się w domu i zamknijmy drzwi!

– Kochanie, to tylko ktoś wystrzelił flarę, nie bój się, to nie wojna.

– Jesteś pewna, że to nie wojna? Ale nie wychodźmy już.

***

Mama przyszła do przedszkola odebrać Marijkę wcześniej niż zwykle. Przyjechała jej babcia.

Marijka radośnie wybiegła jej na spotkanie i pokazała rysunek tęczowego jednorożca otoczonego serduszkiem.

Zawsze rysowała tęcze, jednorożce i serduszka. Jej mama miała ich już całą kolekcję.

Marijka podpisała rysunek „Marita”.

– Dlaczego Marita? – zapytała babcia. – Nie wiem. Mówiłam im sto razy, że mam na imię Marijka, ale oni wciąż nazywają mnie Maritą.

***

– Mamo, czy to prawda, że kiedy przyjechaliśmy do Polski, w ogóle nie znałam polskiego?

– Tak, to prawda.

– To dziwne! A kiedy przyjedzie tata?

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×