fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Irańczycy krzyczą: „Śmierć systemowi, który zabija dzieci!”

Omawiana przez ekspertów na całym świecie wyjątkowa demografia protestów w Iranie znajduje odbicie wszędzie – również na szubienicy.
Irańczycy krzyczą: „Śmierć systemowi, który zabija dzieci!”
ilustr.: Aleksandra Otulska

Dziewięcioletni Kian Pirfalak marzył o tym, aby w przyszłości konstruować roboty. Na opublikowanym przez jego rodzinę filmie widzimy uśmiechniętego chłopca, który z dumą prezentuje swoje najnowsze dzieło – napędzaną śrubą małą łódkę. Kian z podnieceniem w głosie tłumaczy: łódka została przez niego przygotowana na specjalną wystawę, a teraz przekonajmy się, czy mechanizm zadziała. Zadziałał bezbłędnie, a łódeczka z powodzeniem pływa w dużej misce koło wanny.

Dzieci protestów

15 listopada samochód, którym jechała cała rodzina Kiana – mama, tata, Kian i jego trzyletni brat Radin – został ostrzelany w ponad stutysięcznym mieście Ize w prowincji Chuzestan, jednej z wielu aren protestów, które toczą się w Iranie od śmierci Żiny Mahsy Amini. W strzelaninie zginął właśnie mały Kian, zdaniem organizacji praw człowieka – jeden z przynajmniej 65 nieletnich, którzy ponieśli śmierć na ulicach kraju. Matka Kiana o wydarzeniu poinformowała w mediach społecznościowych, mówiąc, że jej syn zginął od kul przebranych w cywilne stroje funkcjonariuszy. Później skandowała na jego pogrzebie dziecięcą rymowankę, przerabiając jej słowa w krytykę wobec ajatollaha Chameneiego. Władze jednak stanowczo zaprzeczają oskarżeniom, utrzymując, że za atakiem na samochód stali najęci terroryści. Wkrótce matka chłopca udziela wywiadu dla regionalnej telewizji IRIB, w którym zaprzecza, jakoby podjęła jakąkolwiek formę protestu w czasie pogrzebu i prosi o zaprzestanie błędnej interpretacji jej wypowiedzi w mediach społecznościowych.

Śmierć dziecka to tragedia w każdej kulturze, wydaje się jednak, że szczególny cios stanowi właśnie dla Irańczyków, którzy powszechnie nazywają dzieci największym skarbem – na co dzień, w rozmowach na temat rodziny, ale też w narracji państwowej i przemówieniach polityków – ci o dzieciach mówią jako o największym potencjale narodu. Irańczycy śmieją się nawet, że w ich kraju nie potrzeba kupować wózka, bo maluch i tak będzie przechodzić z rąk do rąk, bez odkładania go choćby na chwilę. Wydaje się, że właśnie dlatego zabójstwo dziewięcioletniego Kiana tak bardzo rozjuszyło Irańczyków, którzy przez kolejne dni wychodzili na ulice, wznosząc okrzyki: „Śmierć systemowi, który zabija dzieci!”. Hengame Ghazijani, popularna aktorka, w adresowanym do władz poście na Instagramie napisała: „Opowiadacie o okrucieństwach wyrządzanych palestyńskim dzieciom, ale [to wy] przejdziecie do historii jako reżim, który zabija dzieci”. Ghaziani celnie puentuje tu stale obecny w irańskim dyskursie polityczno-medialnym punkt, jakim jest potępienie Izraela, nazywanego również „małym Szatanem”, a w samych irańskich mediach niemal wyłącznie „syjonistycznym reżimem”. Upewnieniu Irańczyków, że Izrael jest państwem wrogim nie tylko im samym, ale także wszystkim muzułmanom, służą często reprodukowane w mediach informacje i zdjęcia najmłodszych ofiar konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Nie dziwi więc reakcja irańskiego establishmentu, który natychmiast dementuje wieści o śmierci kolejnych dzieci. Tym głośniej mówią o nich uczestnicy i wspierający irańskie protesty. Na Twitterze szybko pojawiły się hashtagi „reżim, który zabija dzieci” i „Chamenei – morderca dzieci”. Do hasła odwołała się nawet sama siostrzenica ajatollaha, Faride Moradchani, wzywając inne państwa do potępienia Iranu na scenie międzynarodowej.

Ale sześćdziesięcioro dzieci, które podzieliły los małego Kiana, to nie jedyne nieletnie ofiary masowych protestów. Niejasny jest również status dzieci i młodzieży zatrzymanej w czasie udziału w demonstracjach. W grudniu rządowa agencja Tasnim informowała, że od początku protestów w prowincji Teheran łącznie zatrzymano dwadzieścia takich osób. Nie ujawniono jednak danych z pozostałych trzydziestu ostanów, a to właśnie one mogą być kluczowe dla zrozumienia rzeczywistego krajobrazu politycznych represji ostatnich miesięcy. Amnesty International zwraca w tym kontekście uwagę na etniczny komponent trwających protestów. Zgodnie ze statystykami prowadzonymi przez organizację w grudniu 2022 roku aż 60 procent z nieletnich ofiar śmiertelnych było członkami dwóch z obecnych w Iranie mniejszości etnicznych (a zarazem religijnych), czyli Kurdów i Beludżów. To właśnie w zamieszkiwanych przez reprezentantów tych grup ostanach – jak Sistan i Beludżystan, Kurdystan czy Azerbejdżan Zachodni – protesty tłumione są najbardziej krwawo. Spośród 44 wymienianych w dokumencie nieletnich ofiar 38 poniosło śmierć w wyniku postrzelenia z różnego rodzaju amunicji, pięć zmarło w wyniku obrażeń poniesionych na skutek pobicia, a jedna osoba od uderzenia w głowę kanistrem z gazem łzawiącym. Amnesty odnotowuje, że najmłodszą ofiarą protestów był dwuletni chłopiec.

Młodzi wychodzą na ulicę

Od samego wybuchu protestów obserwatorzy na całym świecie zwracają uwagę na ich wyjątkowy obraz demograficzny, czyli zdecydowaną dominację osób młodych wśród uczestników. Wrażenia ekspertów potwierdzają statystyki przedstawiane przez irańskie władze, które jeszcze w listopadzie informowały, że zatrzymani mają średnio 15 lat. Oprócz protestów bezpośrednio na ulicach prawdziwymi bastionami oporu są szkoły i uniwersytety, na których młodzi protestujący sięgają po cały wachlarz różnorodnych aktów sprzeciwu wobec polityki Islamskiej Republiki Iranu – od złamania reguły segregacji płciowej na stołówce teherańskiej Politechniki im. Amira Kabira i wspólnego odśpiewania nieformalnego hymnu protestów, czyli piosenki „Baroje” Szerwina Hadżipura, po zakłócanie przemówienia rzecznika prezydenta, Alego Bahadoriego Dżahromiego, podczas jego odwiedzin na innej stołecznej uczelni. Jednak to włosy – najważniejszy symbol trwających od września protestów – bez wątpienia grają pierwsze skrzypce. Nastolatki nie tylko odważnie pozują do zdjęć bez nakrycia głowy, stojąc ramię w ramię ze swoimi rówieśnikami, ale też publicznie obcinają włosy, które islam uznaje za największą ozdobę kobiety, a więc widok przeznaczony tylko dla mahram,  czyli – w uproszczeniu – męskiego członka najbliższej rodziny. Teherańskie studentki swoje obcięte pukle powiesiły na drzewie rosnącym przed Uniwersytetem Szarif. Na odwołujący się właśnie do włosów akt solidarności z protestującymi na ulicach i uniwersytetach zdecydowała się między innymi szachistka Sarasadat Chademalszari’e (w mediach przedstawiana jako Sara Khadem), która uczestniczyła w turnieju w Kazachstanie bez chusty. Swoją decyzję tłumaczyła później mówiąc, że: „byłoby to nieuczciwe wobec ludzi, gdybym wystąpiła w chuście. Nie czułabym się dobrze”. Aby zadbać o bezpieczeństwo swoje i najbliższej rodziny, na początku stycznia Chademalszari’e przeprowadziła się do Hiszpanii.

Czego chcą najmłodsi uczestnicy protestów? To właśnie ich postulaty są najbardziej radykalne. W ramach rozwoju ruchu, który wyszedł od sprzeciwu wobec tragicznej śmierci 22-letniej Żiny Mahsy Amini i koncentrował się przede wszystkim na kwestii obowiązkowej zasłony, na ulicę zaczęły wychodzić kolejne grupy niezadowolone z polityki prowadzonej przez Islamską Republikę Iranu. Obecne w przestrzeni hasła zmieniały się w zależności od czasu, miejsca i statusu socjoekonomicznego manifestujących, odwołując się do kwestii gospodarczych czy etnicznych. Postulaty młodych uczestników mają jednak charakter najbardziej totalny – nie chcą już końca hidżabu, ale końca republiki w obecnym kształcie. Obecna w dyskursie od ponad 45 lat i formatywna dla dzisiejszego Iranu retoryka łącząca w sobie rygoryzm islamu z oporem wobec Zachodu nie jest dla nich atrakcyjna. „To pokolenie, które całe życie korzysta z mediów społecznościowych, chce podążać za tymi samymi trendami, które widzi na Zachodzie, dostrzega zmiany na całym świecie, domaga się prawa wyboru” – tłumaczy w wywiadzie dla Krytyki Politycznej dr Sylwia Surdykowska-Konieczny, iranistka z Uniwersytetu Warszawskiego. To, jak istotne są dla Irańczyków social media, znajduje odbicie nawet w oficjalnych państwowych statystykach. W 2021 roku ponad 73 procent ankietowanych powyżej osiemnastego roku życia aktywnie korzystało z przynajmniej jednego takiego medium. To 13 punktów procentowych więcej niż wynosi globalna średnia i punkt więcej niż w Polsce. Jak więc wrócić ze świata, w którym nastolatki bawią się, randkują i podróżują bez przeszkód, do przestrzeni segregacji płciowej i surowej obyczajowości egzekwowanej dodatkowo przez tak zwaną policję obyczajową? Dlatego młodzi, którzy barykadują się dziś na uniwersytetach i zrzucają turbany mijanym przez siebie mułłom, nie krzyczą jedynie Zan, zendegi, azadi!, czyli „Kobieta, życie, wolność!”, ale również „Śmierć tej władzy!” czy „Śmierć zepsutemu systemowi!”.

Władza na rozstaju

Co w takiej sytuacji może zrobić władza? Doraźnym rozwiązaniem, po które często sięgano w ostatnich miesiącach, jest tymczasowe zamykanie tych szkół i uczelni, na których protesty przybrały najbardziej masowy charakter. Nie jest to jednak metoda możliwa do wykorzystywania w nieskończoność, na dodatek generuje powszechną krytykę również ze strony przedstawicieli establishmentu, którzy wskazują na spadek wyników edukacyjnych w kraju – dodatkowo potęgowany przez pandemię oraz i tak ogromną już liczbę odgórnie narzuconych dni wolnych ze względu na zanieczyszczenie powietrza. Władze muszą więc podejmować również inne kroki, tym razem myśląc w szerszej perspektywie. Działania polityków i innych twarzy systemu pokazują jednak, że pomysłu na załagodzenie konfliktu z młodzieżą i zasypanie ideologicznej przepaści pokoleniowej wciąż nie ma. Na dodatek materia ta generuje poważne spory, które ezopowym językiem przedostają się mediów powołujących się na „środowisko Hasana Rouhaniego” (reformistycznego prezydenta Iranu w latach 2013-2021) czy „środowisko Mir-Hosejna Musawiego” (krótko urzędującego premiera w latach 80., dziś opozycjonisty). Podczas gdy jedna grupa wskazuje na konieczność poczynienia kroku w kierunku protestującej młodzieży, aby w końcu doszło przynajmniej do zawieszenia broni, druga gardłuje za podjęciem jeszcze bardziej radykalnych rozwiązań i skutecznej pacyfikacji protestów za wszelką cenę.

Ślady obu tych podejść widoczne są w decyzjach samego szczytu władzy, w tym ajatollaha Chameneiego, co przekłada się na wrażenie jeszcze większego chaosu. Z jednej strony, przywódca wykonuje medialne ruchy, takie jak styczniowe spotkanie z delegacją złożoną z „przedstawicielek walczących o prawa kobiet”. Raczej nie demonizuje uczestników protestów, trzyma się sugestii, że demonstrujący zostali po prostu zmanipulowani. Z drugiej, ewidentnie odwołując się do słynnego hasła, „Kobieta, życie, wolność”, mówi, że największy adwokat praw kobiet – Zachód – w miejsce wolności proponuje zniewolenie manifestujące się w problemach takich jak „handel ludźmi, niewolnictwo seksualne, złamanie wszelkich zasad moralnych i humanitarnych czy legalizacja wszystkiego, czego zakazują religie biorące źródło w Bogu”. „Oto wolność, jakiej chcecie” – zdaje się mówić Ali Chamenei, sugerując, że surowa segregacja płciowa i obowiązek zasłony to przede wszystkim gwarancja bezpieczeństwa dla kobiet, której część z nich uparcie nie chce doceniać.

Mówiąc o obecnej fazie protestów, nie sposób nie wspomnieć o osobach skazanych na śmierć. Pierwszym straconym był Mohsen Szekari, dwudziestodwulatek oskarżony między innymi o moharebe, czyli pochodzący z początków islamu występek siania terroru w tłumie za pośrednictwem ostrego narzędzia. Szekari miał też ugodzić nożem jednego z basidżów, czyli paramilitarnej formacji wykorzystywanej dziś do pacyfikacji protestujących. Od 8 grudnia 2022 roku, kiedy Szekari został powieszony, wykonano jeszcze trzy wyroki bezpośrednio związane z trwającymi protestami. Aż trzech z czterech straconych mężczyzn to młodzi dorośli – Szekari miał 22 lata, Madżid-Reza Rahnaward – 23, Mohammad Mehdi Karami – zaledwie 21. Na prawdopodobną egzekucję (część z nich została chwilowo zawieszona) oczekują nawet osiemnastolatkowie, większość z nich skazana właśnie za moharebe czy efsad-e fel-arz, czyli szerzenie zepsucia – bardzo szeroką kategorię prawną traktującą przede wszystkim o nastawaniu na bezpieczeństwo państwa, w tym rozpowszechnianie wrogiej republice propagandy. Młody wiek przestał być dla sędziów okolicznością łagodzącą, a omawiana przez ekspertów na całym świecie wyjątkowa „demografia protestów” znajduje odbicie wszędzie – również na szubienicy.

14 stycznia przed budynkiem Sądu Najwyższego w Teheranie demonstrowała grupa rodzin więźniów oczekujących na wykonanie wyroku kary śmierci. Film z tego wydarzenia ukazuje generalny rwetes – rozpaczliwy płacz kobiet skonfrontowany zostaje z dźwiękami tego ogromnego, tętniącego życiem miasta. Najlepiej słychać jednak obecne pod sądem małe dzieci, które niestrudzenie krzyczą: „Nie wykonujcie egzekucji! Nie wykonujcie egzekucji!”.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×