fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Henryk Wujec. Legenda na wyciągnięcie ręki

Gdyby ktoś mnie zapytał, co pierwsze przychodzi mi do głowy, gdy myślę o Henryku Wujcu, nie byłyby to wielkie słowa, ale dwie kameralne historie.
Henryk Wujec. Legenda na wyciągnięcie ręki

Odszedł Henryk Wujec. Gdybym powiedział, że pierwszym, co przychodzi mi na myśl, gdy myślę o Henryku Wujcu, jest słowo „legenda”, pewnie bym nie skłamał. Byłaby to jednak prawda niepełna. Jasne, Henryk Wujec był, jest i pozostanie postacią legendarną. Można długo wymieniać Jego zasługi, osiągnięcia, pełnione funkcje, akcje, w które był zaangażowany, organizacje, które współtworzył, honorowe członkostwa, medale i ordery. One wszystkie nie oddadzą jednak tego, co w Henryku Wujcu było najbardziej niezwykłe. Był bowiem legendą najwspanialej dostępną, na wyciągnięcie ręki, aż chciałoby się powiedzieć: legendą z podwórka. Spotykając Wujca, wiedziało się, że spotyka się człowieka o wielkiej biografii. Nade wszystko jednak spotykało się po prostu Henryka.

Był człowiekiem odważnym, przyjaznym, ujmująco skromnym, bezbrzeżnie dobrym, krystalicznie uczciwym i otwartym na każdego. W pewnym sensie był „społecznym daltonistą”, oznaki prestiżu, zasługi, honory – to wszystko nie grało dla niego większej roli. Rolę grał drugi człowiek: starszy czy młodszy, znany lub kompletnie nie, zwykły obywatel czy obywatelka spotkana na ulicy, a może amerykański prezydent? To dla Henryka Wujca miało znaczenie drugorzędne. Kluczowe było, by posłuchać, co Drugi miał do powiedzenia. Kluczowe było, by się z nim spotkać. A jeśli było trzeba – okazać mu wsparcie, solidarność i pomoc. Na to Henryk Wujec czas i siłę znajdował zawsze.

Dlatego, gdyby ktoś mnie zapytał, co pierwsze przychodzi mi do głowy, gdy myślę o Henryku Wujcu, nie byłyby to wielkie słowa, ale dwie kameralne historie.

Pierwszą, siłą rzeczy, znam z drugiej ręki. Gdy Wujec był posłem, organizowany był wyjazd delegacji parlamentu w jakimś niezwykle atrakcyjnym kierunku, bodaj do Wenezueli. Bywali posłowie, którzy zapisywali się do takich delegacji, traktując je jako okazję do przygody czy wakacji. Gdy zapytano Wujca, czy też chciałby jechać, zapytał najpierw, kiedy to miałoby być. Gdy usłyszał datę, wyjął kalendarz, zerknął i powiedział: „Nie mogę, mam zjazd wójtów w Biłgoraju!”. Nie przyszło mu do głowy, by przekładać to spotkanie, odwołać swój udział lub znaleźć dla siebie zastępstwo ze względu na możliwy wyjazd do Ameryki Południowej. Miał swoje priorytety.

Druga opowieść jest moja własna. Przy pewnej okazji, rok lub dwa temu, Henryk Wujec wyłowił mnie z tłumu i powiedział słowa, które (przytaczane z pamięci) tkwią we mnie do dziś: „Panie Ignacy, cieszę się, że pana widzę, bo dawno już panu chciałem to powiedzieć. Kiedy zaczynaliście w „Kontakcie” krytycznie pisać o transformacji ustrojowej i o tym, jak to zrobiliśmy, nie zawsze się z wami zgadzałem. Ale chciałbym, by pan wiedział i przekazał kolegom i koleżankom z redakcji, że dziś widzę, że w dużej mierze to wy mieliście rację, a ja się myliłem. Wiele należało zrobić inaczej. Wciąż nie ze wszystkim, co mówicie, się zgadzam, ale dziękuję za to, co piszecie, bo widzicie ostrzej i precyzyjniej niż my, którym do dziś trudno pewne rzeczy przyznać”.

Taką legendą był Henryk Wujec. Legendą, która nie przedłożyła nigdy luksusów nad obowiązki, tego, co łatwe, nad to, co słuszne, legendą, dla której bardziej liczył się Biłgoraj i zebrani tam wójtowie niż zagraniczne wojaże. Był legendą, do której nikt nie bał się podejść, zadzwonić, zapytać, poradzić. Legendą, która potrafiła w sprawie jednego z kluczowych dla swojej biografii okresów przyznać rację – powiedzmy to uczciwie – gówniarzom, rozmawiać z nimi jak równy z równymi, nigdy się nie wywyższając, nie pouczając, zawsze więcej słuchając, niż mówiąc.

Tak, Henryk Wujec był człowiekiem wielkim. Ale najwspanialsze w Nim było to, że nigdy nie zależało mu na tym, by tak być postrzeganym. I to, że nigdy nikomu nie dał odczuć, że czuje się od kogokolwiek większy, lepszy i ważniejszy. Przy Nim i dzięki Niemu wszyscy stawaliśmy się troszkę odważniejsi, skromniejsi, mądrzejsi i przyzwoitsi. Troszkę więksi. Bo mało kto potrafi dzielić się swoją wielkością tak, jak czynił to Henryk Wujec.

Okropnie będzie Pana brakować, Panie Heniu. Proszę spać spokojnie.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×