fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Hemel-Niebo

Debiut holenderskiego reżysera Sachy Polaka, pt. „Hemel”, z powodu porównania ze „Wstydem” Steve’a McQueena od początku miał bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę. I chociaż w starciu tym nie miał większych szans, nie oznacza to jednak, że jest to film całkowicie nieudany.

Debiut holenderskiego reżysera Sachy Polaka, pt. „Hemel”, z powodu porównania ze „Wstydem” Steve’a McQueena od początku miał bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę. I chociaż w starciu tym nie miał większych szans, nie oznacza to jednak, że jest to film całkowicie nieudany.

 

Kamera towarzyszy tu młodej kobiecie o imieniu Hemel (Hannah Hoekstra) – co po holendersku znaczy Niebo – jej kolejnym przygodom seksualnym, próbom znalezienia miłości i bliskości. Równie ważna, a prawdopodobnie nawet ważniejsza jest jednak jej relacja z ojcem Gijsem (Hans Dagelet), również niezbyt stałym w uczuciach.

 

To właśnie ich kontakty, zdecydowanie zbyt intymne jak na mój gust, zdają się być przyczyną, dla której Hemel nie może odnaleźć się w życiu i ma wielkie problemy uczuciowe. Wychowana tylko przez ojca (matka popełniła samobójstwo) ma skrzywiony sposób patrzenia na mężczyzn, jednocześnie daje się im wykorzystywać i sama ich wykorzystuje. A gdy tylko tata znajduje nową ukochaną, wpada w szał i czuje, że jej pozycja jest zagrożona.

 

Trzeba przyznać, że film ogląda się naprawdę nieźle, nie jest nudny, ani przeciągnięty. Od razu uprzedzam też, że jest w nim wiele dość odważnych scen erotycznych, chociaż odnoszę wrażenie, że filmowcy, zwłaszcza europejscy, mają coraz mniejsze opory przed tego typu wątkami. „Hemel – Niebo” jest też dobrze zrobiony technicznie – doświadczymy tu zarówno bardzo dobrych zdjęć, jak i niekiedy pięknych krajobrazów, całość zaś umili nam ładna, nastrojowa muzyka.

 

Jedynym problemem, który jednak w dość dużym stopniu wpływa, według mnie, na ocenę filmu Polaka, jest główna bohaterka. O ile we „Wstydzie” postać Fassbendera, choć dość odrażająca, budziła jednak również współczucie, o tyle Hemel jest strasznie irytująca, przez co ciężko było mi przejąć się jej smutkami. Odebrałem ją jako arogancką, przeświadczoną o własnej mądrości, rozpuszczoną panienkę, która, gdy tylko widzi, że ktoś ma inne zdanie, bądź „ośmiela się” być szczęśliwy (podczas gdy ona sama wyraźnie nie jest), natychmiast stara się to zniszczyć. Zdaję sobie jednak sprawę, że ten aspekt zależy akurat od indywidualnego podejścia. Także aktorsko rola Hoekstry nie wytrzymuje porównania z Fassbenderem, co jest już dość oczywiste.

 

Podsumowując, sądzę, że „Hemel – Niebo” nie jest filmem, który koniecznie trzeba zobaczyć. Jestem jednak przekonany, że znajdą się widzowie, którym dzieło to spodoba się i znajdą w nim trochę materiału do przemyśleń. I chyba warto sprawdzić, jak wygląda to w waszym przypadku.

 

Przeczytaj inne teksty Autora.

 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×