U was, w Europie, są sprawy religii i sprawy świeckie. W Bangladeszu ludzie żyją w sposób prostszy, bez podziału na Kościół i ekologię. Mówimy zarówno o Chrystusie, jak i o problemach codziennych. U nas są to po prostu sprawy ludzkie, mówi biskup Theotonius Gomes w rozmowie z Kamilem Lipińskim.
Ogromną furorę robi w ostatnim czasie pojęcie sprawiedliwości klimatycznej (climate justice). Jak ksiądz rozumie to pojęcie?
Pojęcie to można rozumieć dwojako. Po pierwsze, chodzi o problem zanieczyszczeń i ich szkodliwego wpływu na klimat, który jest niestety wciąż pomijany. Z drugiej strony mamy sprawiedliwość – troskę o ziemię, naturę, ludzi i stworzenie, która wymaga ciągłej uwagi. Obecnie lekceważymy ten drugi człon, zanieczyszczamy ziemię, co odbija się przede wszystkim na ludziach ubogich w mniej rozwiniętych częściach świata. Niszczymy ich dotychczasowe życie, które prowadzili od zawsze. Swoje położenie znoszą z godnością i męstwem, ale głosy o tym mówiące, nie są nawet wysłuchiwane. Istotą sprawiedliwości klimatycznej jest usunięcie źródeł tej sytuacji, wypracowanie spojrzenia, który pozwoli dostrzec ludzkie cierpienie.
Patrząc na sprawę szerzej, jesteśmy uwięzieni w systemie ekonomicznym zorientowanym na produkcję nierówności i dóbr luksusowych, wykorzystującym do tego paliwa kopalne. Być może powinnyśmy skupić się na dobrach, które można nazwać podstawowymi – wodzie, żywności. Nie do pomyślenia jest świat, w którym rzesze ludzi są zagrożone śmiercią głodową. Ważne jest, aby te problemy były rozwiązywane wspólnym wysiłkiem wszystkich krajów.
Mówi ksiądz o sprawiedliwości klimatycznej z perspektywy globalnej. Jakie miejsce powinna zajmować ona w codziennym życiu chrześcijanina?
W kraju takim jak Bangladesz te sprawy są elementem życia codziennego! Zwłaszcza w regionach przybrzeżnych podnoszenie się poziomu wody sprawia, że zalewane są pola ryżowe, a domy niszczeją. Susze występujące w wyżynnych obszarach kraju opóźniają porę zbiorów. Rzeki są zanieczyszczone, co ogranicza dostęp do wody o odpowiedniej jakości. W niektórych miejscach uprawa ryżu staje się trudna lub wręcz niemożliwa. W efekcie wiele osób zaczyna porzucać rolnictwo na rzecz rybołówstwa. Dla tych ludzi problemy klimatyczne nie są abstrakcją – stają się one ponurą częścią życia codziennego prostego człowieka.
W Bangladeszu staramy się więc uświadamiać ludziom wagę problemu. Namawiamy ich do ekologicznych metod produkcji i zmniejszenia ilości wytwarzanych odpadów. Staramy się pokazywać, w jaki sposób ludzie mogą realizować te cele bez narażania swoich rodzin na głód i nędzę. Współpracując z Caritasem, przekonujemy prostych rolników do stosowania technologii przyjaznych środowisku i produkcji zdrowej żywności, zwłaszcza ryżu. Przykładowo, propagujemy naturalną gnojowicę w miejsce nawozów sztucznych. Tego rodzaju działania to jedna z metod kształtowania polityki klimatycznej.
A na poziomie państwowym?
Nasze państwo opiera się na przemyśle, a ten zanieczyszcza przyrodę w stopniu dużo większym niż rolnictwo. Oczywiście obydwie gałęzie gospodarki są potrzebne, dlatego też trzeba promować równowagę w ich rozwoju. Niestety, nasze rolnictwo jest często pomijane. A przecież jeśli byłoby nowoczesne, prowadzone w zgodzie z naturą i ekologiczne, nam wszystkim zwiększyłaby się jakość życia. Stawiając na rolnictwo, ograniczamy przecież negatywne skutki rozwoju przemysłu.
Z jakimi problemami musi mierzyć się Kościół, gdy zabiera głos w sprawach ekologii, na poziomie lokalnym, państwowym, globalnym?
7 listopada na konferencji biskupów przyjęliśmy specjalny trzyletni program działań. Pierwszy rok chcemy poświęcić na głębokie przemyślenie problematyki Stworzenia – naszego podejścia do środowiska i natury. Będzie to próba oceny dotychczasowego stanowiska Kościoła w Bangladeszu w tych sprawach. Cykl konferencji, które właśnie rozpoczęliśmy, zapowiadają się bardzo interesująco. Będą dotyczyły dóbr naturalnych, możliwości ograniczenia zanieczyszczeń. Także dzięki nim Kościół staje się zaangażowany.
Oprócz tego, udało nam się doprowadzić do spotkań poświęconych sprawiedliwości klimatycznej z przedstawicielami muzułmanów, hinduistów, buddystów oraz różnych odłamów chrześcijaństwa. Podobnych rozmów powinno być więcej w kolejnych latach. Myślę, że dzięki nim wypracujemy lepsze rozwiązania i o wiele sprawniej będziemy je wcielać w życie. Kościół w Bangladeszu stara się ujmować problem zmiany klimatu w szerszym kontekście upodmiotowienia biednych, ponieważ wierzymy, że ludzie mogą czuć mocną więź ze swoją ziemią, wodą i powietrzem. Dotyczy to zwłaszcza rolników. Rozmawiając o Stworzeniu, chcemy rozważać, jak zaangażować ludzi ubogich tak, aby troska o naturę była częścią ich codziennej działalności.
Zaangażowanie w tematy ekologiczne może rodzić konflikty, przede wszystkimi z tymi, którzy są odpowiedzialni za dewastację środowiska naturalnego. Czy dla Kościoła w Bangladeszu nie jest to problemem?
Niestety jest. Nasza gospodarka opiera się na surowco- i energochłonnym przemyśle, wytwarzającym znaczne ilości odpadów. Zabieranie głosu w tych sprawach prowadzi czasem do napięć w relacjach z rządem oraz przedstawicielami firm zajmujących się produkcją dóbr, z punktu widzenia mieszkańców Bangladeszu, luksusowych. Jestem jednak przekonany, że ograniczanie konsumpcji i produkcji tych dóbr jest konieczne. Dopiero po zaspokojeniu popytu na dobra podstawowe, powinniśmy rozwijać drugorzędne gałęzie przemysłu. Nie wydaje mi się to gospodarczą ekstrawagancją. Trudno mi pozbyć się wrażenia, że obecnie nieliczna garstka korzysta z dóbr luksusowych, które z taką intensywnością wytwarzamy. Klasy te mogą sprzeciwiać się ideom, o których mówimy, bo dla nich są one zagrożeniem. Ale w Bangladeszu ponad 90% obywateli z pewnością nie należy do grupy uprzywilejowanych, wśród nich nasze pomysły nie budzą aż tak wielkich kontrowersji.
Oczywiście, czasami i tych biednych może być trudno zmotywować. Wyrzeczenia na rzecz klimatu, jak choćby sadzenie drzew czy dywersyfikacja rolnictwa, są trudne. Ale nasi ludzie nawykli do życia w trudnych warunkach – mierzą się z cyklonami i tajfunami, są więc przyzwyczajeni do tego, że życie stawia im trudne wymagania. W tym kontekście staramy się zatem przedstawić problemy ekologiczne – jako nowe wyzwanie dla przyszłości Bangladeszu.
W Polsce Kościół katolicki na początku tego roku wspólnie wystosował Apel o Ochronie Stworzenia. Jeden z proboszczów, przejęty jego treścią, wygłosił parafianom kazanie o lokalnych możliwościach dbania o środowisko: niewywożeniu śmieci do lasu, rozsądnym stosowaniu pestycydów, zaprzestaniu nielegalnej wycinki lasu. Po mszy została mu uprzejmie, ale stanowczo, zwrócona uwaga, że, ujmując rzecz dosadnie, to „nie jego sprawa, powinien się zajmować sprawami duchowymi”? Czy takie sytuacje mają miejsce w Bangladeszu?
Nie, myślę, że nasi wierni doceniają zarówno nasze zaangażowanie w sprawy świeckie, jak i duchowe. Te problemy Bangladeszu, które wynikają z niedostatecznej ochrony środowiska, są tak namacalne, że ludzie czują do nas przede wszystkim sympatię. W ich odczuciu problemy ochrony środowiska mają swój wymiar duchowy zarówno duchowy, jak i świecki, i jeżeli ksiądz bierze w nich udział, to darzy się go szacunkiem. Oczywiście, ważne jest, aby nie zaniedbywał codziennych spraw Kościoła.
W Europie Kościół i ruchy ekologiczne są od siebie dość daleko. Dlaczego?
W kulturze głęboko stechnicyzowanej, takiej jak europejska, technologia jest przeciwstawiona naturze. W Bangladeszu ludzie żyją w sposób prostszy, bez tych podziałów. Najważniejsze ludzkie odczucia, takie jak radość życia, nie dają się tak łatwo zaszufladkować. Nasza wiara jest dość prosta, zanurzona w codziennym życiu i może dlatego dychotomia Kościoła i ekologii jest osłabiona. Mówimy zarówno o Chrystusie, jak i o problemach codziennych. Po prostu próbujemy działać społecznie. Jeżeli to działanie jest skierowane ku dobru, to myślę, że ludzie wierzący tak właśnie powinni postępować. Kościół nie powinien koncentrować się na różnicach. U was, w Europie, są sprawy religii i sprawy świeckie. U nas są po prostu sprawy ludzkie.
Czego ksiądz oczekuje od rozpoczynającego się szczytu klimatycznego w Polsce?
Uczestniczyłem już w kilku takich szczytach, w Poznaniu, Kopenhadze, Rio de Janeiro. Ilość podnoszonych spraw wzrasta. Na początku mówiono jedynie o łagodzeniu efektu cieplarnianego, obecnie ujmuje się sprawę w szerszym kontekście wspólnej troski o środowisko. Pojawiają się pytania o ludzi biednych, najbardziej dotkniętych zmianami klimatu, pytania o sprawiedliwość i pomoc społeczną. Ludzie zaczynają dostrzegać, że niektórych problemów nie da się rozwiązać bez uwzględnienia ekonomii. Wydaje mi się, że tematyka staje się coraz bardziej globalna i coraz bardziej uduchowiona. Nasze działania są nastawione na długoterminowe owoce, których moim zdaniem się doczekają. Dla krajów rozwijających się szczyt to wspaniałe pole dialogu. Możemy wymieniać się doświadczeniami, korzystając przy tym ze zdobyczy rozwiniętych krajów Zachodu.
Te rozmowy sprawiają, że zaczynamy dostrzegać alternatywy dla dominującej ekonomii, opartej na konsumpcji. Konsumpcja jest ważną, ale nie jedyną formą ludzkiej aktywności. System ekonomiczny powinien dawać możliwość rozwoju ludziom kultury, duchownym, intelektualistom i zwykłym ludziom, chcącym cieszyć się życiem. Gdy skupiamy się wyłącznie na jej konsumenckim aspekcie, zawężamy rozumienie ludzkiej osoby. Dobrym przykładem są licznie obecni na szczytach przedstawiciele ludności rdzennej, których obecna ekonomia wyrywa z ich terenów i zmusza do przystosowania się do nowoczesnej cywilizacji. Zabiera się im ich tradycyjny sposób życia. Poznając ich sytuację, zaczynamy się zastanawiać nad innymi ścieżkami rozwoju.
W swoich wystąpieniach odnosi się ksiądz często do Teologii Stworzenia. Jak ksiądz ją rozumie?
Ludzka kreatywność pozwala na tworzenie wielu nowych dzieł. To zjawisko pozytywne samo w sobie, czasami jednak umyka nam, że głównym źródłem technologii jest natura. Sama przyroda jest bytem niesłychanie złożonym i ciekawym. Dzięki technologii możemy stwarzać wielofunkcyjne, fantastyczne roboty, ale zapominamy o istnieniu inteligencji, która stworzyła byty daleko doskonalsze od tych maszyn. Najprostszy kwiat polny jest, z technicznego punktu widzenia, nieporównywalnie bogatszy od komputera. My jednak wolimy się zachwycać sztucznymi wytworami.
Musimy nauczyć się zauważać dobro tkwiące w dziele Boskiego stworzenie. Przed laty w Bangladeszu prowadzona była kampania, która promowała karmienie mlekiem krowim w miejsce karmienia piersią. Obecnie wiemy już, że mleko matki zawiera o wiele więcej odżywczych substancji potrzebnych do zdrowego rozwoju człowieka. W pewnym sensie Boska „technologia” jest lepsza. Myślę, że to znamienne – wiele naszych dzieł to imitacje.
Ludzie wierzący powinni patrzeć na naturę dostrzegając w niej te technologie i Boga, stwórcę tej najdoskonalszej maszyny. Ona nas wzbogaca i rozwija. Spoglądajmy więc na świat pamiętając, że jesteśmy jego częścią. Nie myślmy, że do Boga należy świat, a do nas wiedza. To nasz świat, przepełniony Boską wiedzą i mądrością. Tym światem musimy zająć się my.
Biskup Theotonius Gomes (1939) został konsekrowany na biskupa w kwietniu 1979 roku, biskupem pomocniczym archidiecezji Dhaka jest od 1996 roku. Zajmował wiele stanowisk, wśród których warto wymienić m.in. funkcję Sekretarza Generalnego Katolickiej Konferencji Biskupów Bangladeszu (1987 – 2007), czy Profesora Pisma Świętego w Narodowym Wyższym Seminarium Duchownym w Bangladeszu. Biskup Gomes został mianowany przewodniczącym Caritas Bangladesz w 2006 roku. Jego zaangażowanie w kampanię sprawiedliwości klimatycznej CIDSE i Caritas sięga szczytu klimatycznego COP14 w Poznaniu w 2008 roku. Uczestnik negocjacji podczas szczytu klimatycznego 2013 w Warszawie.