Głosowanie w niejednej sprawie
Arcybiskup Stanisław Gądecki zabrał ostatnio – niestety – głos w sprawie wyborów. W liście z 1 października czytamy:
Katolicy powinni popierać programy broniące prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, gwarantujące prawną definicję małżeństwa jako trwałego związku jednego mężczyzny i jednej kobiety, promujące politykę rodzinną, wspierające dzietność, gwarantujące prawo rodziców do wychowania własnego potomstwa zgodnie z wyznawaną wiarą i moralnymi przekonaniami. W związku z tym katolicy nie mogą wspierać programów, które promują aborcję, starają się przedefiniować instytucję małżeństwa, usiłują ograniczyć prawa rodziców w zakresie odpowiedzialności za wychowanie ich dzieci, propagują demoralizację dzieci i młodzieży. Nie mogą się decydować na wybór kandydata, który wyraża poglądy budzące zastrzeżenia z punktu widzenia moralnego oraz ryzykowne z punktu widzenia politycznego.
To wypowiedź typowa dla polskich biskupów, którzy – z nielicznymi wyjątkami – interesują się życiem społecznym jedynie w bardzo wąskim zakresie. Arcybiskup Gądecki pisze wyłącznie o zagadnieniach związanych z konserwatywnym rozumieniem życia rodzinnego, etyki seksualnej oraz niektórych fragmentów bioetyki. Nawet dla ortodoksyjnych katoliczek i katolików jest to tylko skromna część nauczania Kościoła rzymskiego. Trudno uzasadnić tak daleko posuniętą wybiórczość, szczególnie wówczas, gdy miałaby ona rozstrzygać o tym, na kogo wierne i wierni będą głosować.
Rozsądniejsze stanowisko zajęli w 2007 roku biskupi amerykańscy, zaznaczając: „Jako katolicy nie jesteśmy wyborcami jednej sprawy”. Dopuścili wprawdzie przekreślenie kandydata bądź kandydatki z powodów takich jak „legalizacja aborcji, przedefiniowanie małżeństwa […] lub rasistowskie zachowanie” (punkt 42), ale zarazem zadeklarowali (w punktach 35–36):
Może się zdarzyć, że katolik lub katoliczka, odrzucając stanowisko danej osoby nawet w kwestii polityki państwowej dotyczącej czynów wewnętrznie złych, w sposób rozumny postanowi zagłosować na tę osobę z innych moralnie poważnych przyczyn. […] Kiedy wszyscy kandydaci i kandydatki zajmują stanowiska promujące jakiś wewnętrznie zły czyn, […] wyborca lub wyborczyni może podjąć nadzwyczajną decyzję o niegłosowaniu […] albo też, po uważnym namyśle, oddać głos na osobę, która z mniejszym prawdopodobieństwem poczyni kroki na rzecz realizacji błędnego moralnie przekonania, a z większym – na rzecz innego, autentycznego ludzkiego dobra.
W przypadku prawnego zakazu przerywania ciąży trzeba również pamiętać, że takie przepisy mogą mieć wiele paradoksalnych skutków (niemal zawsze pomijanych w kościelnych dokumentach). Tym bardziej więc nie ma wystarczających powodów, by katoliczka lub katolik doszukiwali się tu jednoznacznego kryterium wyborów politycznych.
Wróćmy do listu Stanisława Gądeckiego. Nie pada w nim nazwa żadnej partii, lecz wybór tematów oraz sposób ich ujęcia dość jednoznacznie ustawia arcybiskupa po stronie Prawa i Sprawiedliwości, a przeciwko jego oponentom, w szczególności przeciw Lewicy. Tymczasem wystarczy poszerzyć perspektywę, by zobaczyć, że PiS wypada źle w wielu kwestiach kluczowych dla rzymskokatolickiego nauczania. Jedną z nich jest ochrona środowiska, której papież Franciszek poświęcił swą ostatnią encyklikę. Czytamy tam między innymi o „złu, jakie […] wyrządzamy [ziemi] nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił” (punkt 2), a także o potrzebie „wielkodusznej pracy z czułością, aby chronić ten świat, jaki powierzył nam Bóg” (punkt 242). Na łamach „Kontaktu” o zagrażającej nam katastrofie klimatycznej i konieczności pilnych działań w celu jej powstrzymania pisali niedawno Ida Nowak czy Ignacy Dudkiewicz. W Prawie i Sprawiedliwości do takich problemów nie przywiązuje się większej wagi, a działania podjęte między innymi w Puszczy Białowieskiej tylko pogarszają ten bilans.
Przewodniczący episkopatu nie chce też pamiętać o 1867 punkcie Katechizmu Kościoła Katolickiego. Ten zaś pośród „grzechów, które wołają o pomstę do nieba” wymienia – na równi z umyślnym zabójstwem! – brak gościnności (taka jest najtrafniejsza interpretacja „grzechu sodomskiego”), ucisk ubogich, wdów i sierot oraz nieuczciwe traktowanie pracujących. W dwu ostatnich sprawach PiS niewątpliwie zmienił polską wyobraźnię socjalną, wprowadzając program 500+ czy też minimalną płacę godzinową na umowie zlecenia. Jak jednak zauważyła w „Kontakcie” Adriana Rozwadowska, rządzących nie interesuje realna poprawa złego stanu usług publicznych – na przykład ochrony zdrowia, której bolączkom poświęciliśmy jeden z ostatnich drukowanych numerów pisma. Niedobór pielęgniarek czy lekarek w największym stopniu dotyka właśnie ludzi uboższych, niemogących sobie pozwolić na prywatne wizyty. Do tego dochodzą potrzeby osób z niepełnosprawnościami, czyli grupy niejednokrotnie opisywanej w naszym magazynie przez Rafała Bakalarczyka. Po czterech latach zaniedbań trudno brać za dobrą monetę zapowiedzi Prawa i Sprawiedliwości w tej dziedzinie. A brak gościnności? Radykalna odmowa przyjęcia uchodźców, potrzebujących pomocy również w Polsce, była jedną z niewielu spraw, w których nawet biskupom zdarzały się wypowiedzi – prawda, że dość nieśmiałe – ewidentnie sprzeczne z programem oraz praktyką Prawa i Sprawiedliwości.
Oprócz kwestii uchodźczej, która w ostatnim czasie w Unii Europejskiej chwilowo straciła nośność, wszystkie te zagadnienia zajmują znaczące miejsce w programie Lewicy (pod wieloma względami podobnym do wcześniejszych samodzielnych postulatów partii Razem). Stanowisko tego stronnictwa w większości wymienionych kwestii przedstawiał też Adrian Zandberg we wtorkowej debacie TVN 24. Lewicowi kandydaci i kandydatki poważnie traktują wiele spraw, które są nader istotne dla katoliczek i katolików. Rozbieżność w pewnych obszarach nie powinna tego przysłonić. Oczywiście nie oznacza to obowiązku głosowania na Lewicę, ale czyni ją – wbrew sugestiom arcybiskupa Gądeckiego – uprawnionym wyborem dla wiernych Kościoła łacińskiego (lub szerzej: dla osób związanych z chrześcijaństwem).
Poza wymiarem konfesyjnym publiczna wypowiedź Stanisława Gądeckiego ma też istotny aspekt obywatelski. Wzywając do decyzji bliskich zasadzie „single-issue voting” („głosowanie oparte na jednej sprawie”), przewodniczący episkopatu umacnia powierzchowne podejście do wyborów. To jeden z powodów, dla których jego apel może budzić również sprzeciw osób nienależących do Kościoła rzymskokatolickiego (inną przyczyną jest kolejne przekroczenie granicy między religią a partyjną polityką). Interes społeczny wymaga, by podejście „single-issue voting” nie stało się wygodną wymówką, usprawiedliwiającą brak szerszego spojrzenia na daną kandydaturę i dany komitet wyborczy.
W ostatecznym rachunku list arcybiskupa Stanisława Gądeckiego wzmacnia zatem tendencje niekorzystne dla samej demokracji.