Jesteśmy w przededniu kanonizacji Jana Pawła II. To z pewnością zdaniem biskupów najważniejsze wydarzenie w życiu Kościoła w Polsce w tym roku. Od lat strategia działań polskiego Episkopatu koncentrowała się wokół życia i osoby „polskiego papieża”. Ojciec Święty, jak się zdaje, stał się centralną figurą biskupiego nauczania. Stworzono nawet odpowiednie programy: Jan Paweł II był np. (z odgórnego zalecenia) motywem przewodnim kazań na uczęszczanych głównie przez dzieci roratach czy specjalnych edukacyjnych działań realizowanych zarówno w ramach szkolnej katechezy, jak i poza nią.
Jednak kanonizacja wcale nie musi być kulminacyjnym punktem tej szczególnej XXI-wiecznej ewangelizacji á la polonaise. Tu i ówdzie w środowiskach biskupich i okołobiskupich przebąkuje się, że w najbliższych latach trzeba starać się o to, by Jan Paweł II zyskał w Kościele powszechnym tytuł doktora, który przysługuje największym teologom i duchowym gigantom katolicyzmu. Zatem tak jak św. Augustyn jest nazywany „doktorem łaski”, a św. Teresa z Lisieux „doktorem miłości”, Jan Paweł II powinien dostać przydomek „doktora miłosierdzia” (jako główny propagator kultu Bożego Miłosierdzia i postaci św. Faustyny Kowalskiej). Na tym być może będzie polegała ewangelizacyjna strategia polskiego Kościoła na najbliższe lata.
Można się zastanawiać, czy takie podejście jest słuszne. Powoli wyrasta przecież pokolenie, dla którego Jan Paweł II jest postacią historyczną. Młodzi uczęszczający na katechezę w szkołach (a jest to grupa, jak wiadomo, powoli, lecz systematycznie topniejąca) myśląc o papieżu, coraz częściej przywoływać będą obecnego następcę św. Piotra. A postać i działania Ojca Świętego Franciszka wydają się dla wielu polskich hierarchów niełatwym wyzwaniem. Niby w Episkopacie powtarza się jak mantrę twierdzenie, że przeciwstawianie polskich biskupów papieżowi jest niedorzeczne. A jednak to, że styl obecnego pontyfikatu ma raczej nie wiele wspólnego z „hierarszą średnią” w Polsce, jest jasne nawet dla wiernych, którzy najbardziej bronią rodzimych arcypasterzy.
Priorytety papieża Franciszka są trzy: ewangelizacja, rodzina oraz Kościół ubogich. Gdy idzie o pierwszy z nich, nie wydaje się, że dobrą drogą ewangelizacji w Polsce byłoby wyłączne skupianie się na osobie Jana Pawła II. Z pewnością propagowanie dzieła „polskiego papieża” jest jednym z ważniejszych zadań naszego Kościoła. Znajomość nauczania Jana Pawła II pozostaje u nas wciąż zbyt słaba. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę, że wraz z upływem lat liczne wątki tego nauczania będą się dezaktualizować. I odpowiedzi na wyzwania nowego czasu nie znajdzie się w nieustannie odkurzanych tekstach papieża Wojtyły.
Treścią ewangelizacji zawsze i wszędzie pozostaje bowiem Chrystusowa Ewangelia. Ona musi być punktem wyjścia. W tym sensie dzieło Jana Pawła II może pełnić tylko funkcję pomocniczą. Na dłuższą metę błędem jest zatem umieszczanie postaci „polskiego papieża” w centrum działalności ewangelizacyjnej. Sądzę, że dobrze o tym już wiedzą ci (mam tu na myśli przede wszystkim biskupa pomocniczego w Krakowie – Grzegorza Rysia), którzy organizują kongresy nowej ewangelizacji i animują szkoły ewangelizatorów. To zjawisko na polskim gruncie raczej nowe, ale, jak się zdaje, dobrze współgrające z zamysłem papieża Franciszka.
Drugim priorytetem obecnego pontyfikatu jest rodzina. Trzeba powiedzieć sobie szczerze: w Polsce mamy już do czynienia z podobnym kryzysem rodziny, jaki dotknął „postchrześcijańskie” (jak czasem mówi się u nas) kraje Zachodu. Jedna trzecia małżeństw się rozpada, a wiele z nich to małżeństwa konkordatowe. Mamy jednak nie tylko problem z dostępem do sakramentów dla rozwiedzionych katolików. Niepokój budzą także inne zjawiska: widoczna w różnych sferach życia seksualizacja, akceptacja „wolnych związków” oraz tzw. „życia na próbę”, trudności wierzących osób o orientacjach nieheteroseksualnych, zapaść demograficzna. Jak dotąd Kościół w Polsce (inna rzecz, że nie jest on w tym wyjątkiem) nie wypracował dobrego sposobu radzenia sobie z tymi problemami. Wiadomo tylko, że sztywne powtarzanie – z pomocą kilku utartych frazesów – nakazów i zakazów dotyczących życia rodzinnego nie ma już wielkiej siły oddziaływania. Tego jednak zdaje się nie dostrzegać większość polskiego Episkopatu. Czy można liczyć, że polscy biskupi wyjdą ze swej wieży z kości słoniowej i spróbują się zmierzyć (nie tylko w grzmiących kazaniach i nudnych pasterskich listach) z tą trudną sytuacją? Pewną nadzieję daje tu zwołany na jesień tego roku przez Franciszka synod na temat rodziny. Polski Kościół nie będzie mógł ignorować analizy i zaleceń wypracowanych przez Kościół powszechny.
I wreszcie trzeci priorytet obecnego pontyfikatu: troska o ubogich. Słusznie podkreśla się, że polscy biskupi – przynajmniej jeśli idzie o styl – są z tą troską nieco na bakier. W tym kontekście bardzo razi wystawność biskupich (i księżowskich) rezydencji, samochodów czy złotych pektorałów na piersiach. Można oczywiście powtarzać, że drogi samochód „lepiej służy ewangelizacji”, a krytycy bogactwa duchowieństwa kierują się złą wolą i zazdrością. Tyle, że to bardzo tanie usprawiedliwienie. Kościół w Polsce nie wypracował dotąd przekonującej strategii działań na rzecz ubogich. Same charytatywne działania organizacji takich jak Caritas nie mogą być wystarczające w społeczeństwie, którego co najmniej piąta część doświadcza strukturalnej biedy. Nie można też mówić, że walka z biedą jest tylko zadaniem państwa. To również powinność Kościoła – nakaz wspomagania biednych przez chrześcijan znajduje się przecież w Nowym Testamencie.
Czy Kościół w Polsce będzie odpowiadał na priorytety obecnego pontyfikatu? Na razie wydaje się, że działania Episkopatu będą koncentrowały się głównie na organizacji dwóch wielkich wydarzeń w 2016 r.: Światowych Dni Młodzieży w Krakowie z udziałem papieża oraz 1050-lecia Chrztu Polski. Wedle wielu naszych biskupów będą to chyba przede wszystkim następne dobre okazje do wzmocnienia kultu Jana Pawła II. A przecież owe wydarzenia powinny nieść ze sobą więcej. Pewną nadzieję daje to, że głównym organizatorem obchodów rocznicowych jest ze strony Episkopatu metropolita wrocławski Józef Kupny, który jako biskup pomocniczy w Katowicach dał się znać jako zaangażowany i przekonujący dla wiernych duszpasterz środowisk robotniczych. Zna z praktyki ludzie potrzeby i dramaty, które inni hierarchowie znają przede wszystkim z uczonych teorii.
W najbliższych latach na emeryturę przejdzie też wielu polskich biskupów. Za zmianą pokoleniową może iść zmiana stylu duszpasterstwa. Pytanie tylko, czy nowy przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski – następca abpa Michalika – będzie dla nowych duszpasterzy a także dla wiernych Kościoła w Polsce liderem podobnym choćby w skromnej części do papieża Franciszka.
Jeśli nie chcą Państwo przegapić kolejnych wydań naszego tygodnika, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.