Europejska odpowiedź na Igrzyska
Złoto, srebro, brąz dla biało-czerwonych i o ginącej przyrodzie i prawach człowieka szybko zapominamy. Łopocząca na olimpijskim maszcie flaga narodowa - nawet jeżeli jest tylko snem - skutecznie przysłania poważne problemy. Nacjonalizm jako idea przywiązania do narodu (czytaj: swojskiego lajfstajlu) po raz kolejny okazał się być ideologią silniejszą od potrzeby społecznej sprawiedliwości.
Przygotowania do olimpiady zaczęły się już kilka lat wcześniej i od samego początku budziły kontrowersje. W mediach społecznościowych, ale także oficjalnej w prasie i telewizji głównie państw europejskich blogerzy, aktywiści i dziennikarze publikowali artykuły o kosztach „ekstra” tegorocznych igrzysk. Lista zarzutów jest spora, a ponieważ materiały szerzej opisujące poszczególne z nich dostępne są na kliknięcie touchpadem wspomnę tylko o kilku z nich.
No Sochi!
Już na trzy lata przed Olimpiadą, jej odwołania domagali się członkowie czerkieskiej diaspory. Chcieli w ten sposób przypomnieć XIX-wieczną wojnę na Kaukazie i zbrodnię ludobójstwa na ich narodzie, który zresztą w Soczi miał swoją stolicę. Szacuje się, że mogło zginąć wówczas nawet milion Czerkiesów. Tegoroczna olimpiada odbywa się dokładnie w 150. rocznicę tamtych wydarzeń. Rosja do tej pory nie przeprosiła za tą masakrę, przypomnieli o niej natomiast samobójczy zamachowcy w Wołogradzie.
Soczi i okolice jako Kaukaski Rezerwat Biosfery w 1999 roku zostały wpisane do listy światowego dziedzictwa UNESCO. Budowa infrastruktury olimpijskiej na takim terenie od początku zdawała się być wysoce ryzykowna i zwróciła uwagę ekologów. Organizatorzy szybko jednak ten problem przekuli na swój oręż deklarując, że olimpiada będzie „zielona jak to tylko możliwe”: za każde drzewo ścięte na terenie parku narodowym posadzono trzy nowe, po raz pierwszy w Rosji użyto „zielonych standardów”, otwarto też specjalny Park Ornitologiczny. Niebawem jednak okazało się, że „zielone obietnice” mijają się z rzeczywistością. „Dzięki” robotom budowlanym między innymi zwierzęta takie jak niedźwiedzie i koziorożce kaukaskie uciekły ze swoich dotychczasowych stanowisk, osuszenie i zamiana terenu sprawiły, że swoje miejsce do życia prawdopodobnie straciło 65 gatunków ptaków w tym narażony na wyginięcie pelikan kędzierzawy, w zanieczyszczonych budową rzekach nie ma pstrąga i drastycznie zmniejszyła się populacja łososia…
Równolegle z „porządkowaniem” natury zajęto się „oczyszczaniem” miasta. Inwestycja olimpijskie potrzebują przecież przestrzeni. Pod uderzeniami buldożerów w gruz obrócono setki domów mieszkańców Soczi. Oficjalnie mówi się o ponad tysiącu osób. Lokalne władze twierdzą wprawdzie o tym, że zapewniły odpowiednie odszkodowania, w rzeczywistości jednak wyrzucone osoby skazane zostały na wynajmowanie tanich pokoi gdzieś na przedmieściach lub zamieszkiwanie u dalszych krewnych. Lokalne władze często starały się uznać burzone domy za wybudowane niezgodnie z prawem, dzięki czemu poczuwały się zwolnione z obowiązku jakiejkolwiek rekompensaty. Starsze osoby, których domy były burzone na ich oczach, nazywały to faszyzmem.
Kolejnym „ale” dla zimowej olimpiady jest wprowadzony niedawno w całej Rosji „zakaz propagandy seksualnej”. Od stycznia tego roku zakazane są tam manifestacje i marsze organizowane pod tęczową flagą ruchu LGBT, sama flaga też zresztą jest zakazana. Twórcom przepisu, jak mówią przyświecała ochrona nieletnich przed homoseksualizmem, jednak prawo łatwo może być użyte przeciwko wszelkim działaczom opozycyjnym. Putin wprawdzie „pozwolił” gejom przyjeżdżać jednak pod warunkiem „żeby zostawili dzieci w spokoju”. Głównym zarzutem środowisk LGBT do nowo uchwalonego prawa, jest to, że często wykorzystywane jest do wszelkiego rodzaju „polowań” i „samosądów” na osobach homoseksualnych. Przy okazji należy również wspomnieć o bezpardonowej walce z opozycją i organizacjami praw człowieka – ten wizerunek władze chciały jednak złagodzić wypuszczając przed olimpiadą więźniów politycznych m. in. dziewczyny z Pussy Riot i Chodorkowskiego.
Na koniec należałoby przypomnieć, że dotychczasowy koszt Igrzysk – 40 mld dolarów – jest równy kwocie przeznaczonej na wszystkie organizowane dotąd zimowe olimpiady. Nie trudno wyobrazić sobie, jak można by lepiej spożytkować te pieniądze.
Lajk dla demokracji.
Wraz z uroczystym zapaleniem olimpijskiego znicza społeczne i ekologiczne koszty olimpiady jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zeszły na plan dalszy. Na portalach społecznościowych i w mediach głównego obiegu ważniejsze są teraz wiadomości o życiu codziennym w wiosce olimpijskiej, stanie zdrowa zawodników czy o zdobytych i niezdobytych medalach. Czasem uzupełniają je rozmaite memy: z Putinem i tygrysem, o rzekomym zabójstwie człowieka odpowiedzialnego za iluminację olimpijską, te pokazujące niedoróbki w soczijskich hotelach czy przypominające o sytuacji homoseksualistów w Rosji. Najczęściej nie towarzyszą im konkretne argumenty czy dyskusja, są jednie przekazywanymi sobie mniej lub bardziej śmiesznym obrazkami. Oczywiście, taka jest specyfika memów – raczej nie mają one informować a jedynie pobudzać, dawać impuls. Warto się jednak zastanowić czemu taki impuls może służyć i co może kryć się z ich bezrefleksyjnym lakowaniem. Psychologizując, z jednej strony można je potraktować jako terapeutyczne „prześmianie” problemów o którym mówiłem wcześniej: emocje wkurzenia i bezsilności mogą potrzebować swojego ujścia. Czy jednak aż tak martwimy się o los pelikanów i niedźwiedzi na Kaukazie? Czy naprawdę nie możemy zasnąć myśląc o rodzinie, która po 50 nagle latach została wypędzona z własnego domu? Nawet fakt, że w Rosji zakazana jest promocja homoseksualizmu raczej nie spędza nam snu z powiek – pierwszą płytę Tatu, tak jak rosyjską wódkę umiemy sobie przemycić. Memowe ataki przeciwko Olimpiadzie w Soczi zdają się więc być czymś innym niż protestem aktywistów, atakiem podważającym pewne status quo.
Sądząc po komentarzach towarzyszących memom („przecież to typowe dla nich”) raczej wyglądają one na dowartościowanie własnej kultury kosztem tamtej obcej, nieeuropejskiej i niepolskiej, bo rosyjskiej niż walkę o społeczną sprawiedliwość. Zjawisko tego współczesnego pielęgnowania różnic kulturowych opisała Verena Stolcke w Talking Culture. Jak zauważyła – współcześnie, w czasach debaty o europejskiej integracji i imigrantach z południa i ze wschodu, coraz częściej mówi się o „kulturze europejskiej” lub „narodowej” jako o czymś jednolitym i stałym. W ten sposób „kultura” nabiera szczególnego znaczenia, stając się kategorią, która dziś podobnie jak dawniej rasa służy dyskryminacji i uwaga – jest nową formą „rasizmu”. Oczywiście mało kto przyzna się do „rasizmu”, tłumacząc się co najwyżej specyficznym poczuciem humoru i chęcią „dowalenia” Putinowi. Rosjan przecież szanujemy, bo takiego Dostojewskiego to każdy zna i ceni, i że to wszystko przeciwko ich złemu „carowi”.
O politycznym znaczeniu takich niewinnych żartów i codziennych obyczajów jako tych podtrzymujących narodowy porządek pisał Michael Billig. Przekazywane sobie jednym kliknięciem, wywołują proste skojarzenia i komentarze. Z jednej strony dają poczucie bezpieczeństwa i miłego samopoczucia (przecież walczymy!), z drugiej strony jednak stają się przejawem poczucia wyższości kultury (narodowej, europejskiej?) nad innymi kulturami (azjatycką, rosyjską?) Nasz kolorowy lajfstajl kontra ich sowiecka siermiężność. Taka walka nie wymaga żadnych poświęceń – nie wiąże się ze staniem na mrozie pod ambasadą czy bojkotem firm sponsorujących igrzyska (te zresztą zręcznie wodzą konsumentów za nos równocześnie reklamując się jako gayfriendly lub ekologiczne). Memowa walka jest jak wypicie kawy z starbucksie – daje przyjemność bycia u siebie i namiastkę walki o lepszy świat równocześnie.
W ten sposób został przygotowany idealny grunt do narodowych zwycięstw. Złoto, srebro, brąz dla biało-czerwonych i o ginącej przyrodzie i prawach człowieka szybko zapominamy. Łopocząca na olimpijskim maszcie flaga narodowa – nawet jeżeli jest tylko snem – skutecznie przysłania poważne problemy. Nacjonalizm jako idea przywiązania do narodu (czytaj: swojskiego lajfstajlu) po raz kolejny okazał się być ideologią silniejszą od potrzeby społecznej sprawiedliwości.
Jeśli nie chcą Państwo przegapić kolejnych wydań naszego tygodnika, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.