fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Ekwador w rozbiórce

Władze Ekwadoru nie wykazały się skutecznością w walce z pandemią koronawirusa. Wykorzystały natomiast czas kwarantanny na rozmontowanie aparatu państwa i ograniczenie praw pracowniczych.
Ekwador w rozbiórce
ilustr.: Wojciech Pawliński

Mały andyjski kraj może nie wzbudza uwagi liczbą zarażonych (62 tysiące według stanu na 4 lipca), zwłaszcza jeśli porównywać go z sąsiednią Brazylią (ponad półtora miliona przypadków). Ale to Ekwador jeszcze niedawno był regionalnym rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę ofiar śmiertelnych wirusa per capita.

Tymczasem prezydent Lenín Moreno, zamiast wzmocnić system opieki zdrowotnej, zamknął dekretem koleje państwowe i ekwadorską pocztę. A to tylko czubek góry lodowej.

Jak rozebrać służbę zdrowia

W kwietniu świat obiegły przerażające zdjęcia z Guayaquilu, największego miasta Ekwadoru, gdzie zmarłych z powodu pandemii było tak wielu, że ich ciała pozostawiano na chodnikach. Chyba wszyscy widzieliśmy te fotografie. Ale może nie do wszystkich doszła informacja, że w maju ekwadorskie ministerstwo zdrowia ogłosiło… zwolnienie prawie trzech procent pracowników służby zdrowia w całym kraju. Szef resortu, Juan Carlos Zevallos, uspokajał, że chodzi „jedynie” o personel administracyjny – tak jakby sprawna administracja nie miała wpływu na zarządzanie kryzysem spowodowanym przez koronawirusa. Omar Ulfe z ekwadorskiego związku pracowników służby zdrowia przeczy oświadczeniom ministerstwa i zapewnia, że wśród zwolnionych znaleźli się także lekarze.

I to nie żadna niespodzianka, bo rząd Moreno od początku kadencji osłabia publiczną służbę zdrowia. Według danych zebranych przez stołeczne Radio Pichincha budżet ministerstwa na 2018 rok zmniejszono z planowanych 4,2 do 3,6 miliarda dolarów, by w kolejnym roku zredukować go ponownie, do 3 miliardów. W marcu 2019 roku związek zawodowy lekarzy donosił o masowych zwolnieniach około trzech tysięcy pracowników sektora. W maju zaczęły się mnożyć skandale korupcyjne: maseczki ochronne czy worki na zwłoki ofiar tragedii rząd kupował po znacznie zawyżonych cenach, na czym bogacili się związani z nim przedsiębiorcy. Potrzebne materiały ochronne często nigdy do szpitali nie docierały.

– W pierwszych dniach kwarantanny ludzie bali się, że najbardziej potrzebujący wyjdą na ulicę demolować i okradać supermarkety – mówi María Fernanda Andrade, psycholożka i aktywistka społeczna z Quito. – Najubożsi nie wyszli. Wyszli najbogatsi. Nie masz pojęcia, ile afer korupcyjnych wychodzi teraz na jaw, praktycznie codziennie!

Obok służby zdrowia straty ponoszą także media publiczne: pod koniec maja zapowiedziano zwolnienie dwóch trzecich (!) personelu. To redukcja z poziomu 621 pracowników do zaledwie 200. I znów nie jest to nowość, ale kontynuacja tendencji. W grudniu 2019 roku liczbę zwolnień w całym sektorze publicznym związki zawodowe szacowały na 25 tysięcy.

– Władze tłumaczą, że chodzi o optymalizację aparatu państwa, bo za rządów Rafaela Correi administracja niby to rozrastała się bez umiaru – mówi María Fernanda. Opowiada, że po epoce prezydenta Correi pojawiło się w społeczeństwie powszechne poczucie zazdrości w stosunku do tych, którzy zdążyli załapać się na dobrze płatne stanowiska w sektorze publicznym.

– Ale trzeba przyznać, że za Correi administracja, służba zdrowia, no po prostu wszystko działało dużo lepiej – mówi Andrade, zaznaczając, że wcale nie jest gorącą zwolenniczką byłego prezydenta. – Więc może te miejsca pracy w sektorze publicznym były po prostu potrzebne.

Faktycznie. Gdy w 2016 roku, czyli jeszcze za rządów Rafaela Correi, musiałem dwukrotnie coś załatwić w ekwadorskich urzędach, za każdym razem przyjmowano mnie w zadbanych, nowoczesnych biurach, bez długich kolejek i arogancji urzędników, jak to się nagminnie zdarza na przykład w Boliwii.

Obecne działania to typowa strategia prawicowych rządów w Ameryce Łacińskiej, zwłaszcza w przypadku publicznej służby zdrowia. Najpierw zmniejszasz stopniowo budżet ministerstwa. Zwalniasz też kolejne grupy personelu medycznego, więc z czasem kolejki w przychodniach wydłużają się, sprzętu medycznego brakuje. Teraz już bardzo łatwo będzie ci przekonać społeczeństwo, że szpitale są niewydolne, bo są państwowe. Co zrobić? Wiadomo: sprywatyzować. I rzeczywiście. Ósmego czerwca Jorge Wated, stojący na czele IESS, ekwadorskiego odpowiednika ZUS-u, zdradził, że rozważa się przekazanie koncesji na zarządzanie szpitalami spółkom prywatnym. Wymienił nawet nazwy korporacji Deloitte i Ernst & Young jako prawdopodobnych kandydatów. Ciekawe, czy będą umiały wyczarować miliard dwieście milionów dolarów, które rząd zabrał w ostatnich dwóch latach z budżetu służby zdrowia.

Ustawa (nie)humanitarna

Rząd Moreno usiłował zredukować także finansowanie szkolnictwa wyższego. Pamiętając przy tym masowe protesty studentów i wykładowców przeciw dziewięcioprocentowym cięciom w budżecie na 2019 rok, w roku 2020 wykorzystał kwarantannę do ogłoszenia kolejnych, tym razem dziesięcioprocentowych cięć. Studenci wyszli jednak na ulice w maskach na twarzach i zachowując dystans społeczny, a na drodze władzy wykonawczej stanęła sądownicza. Ekwadorski Trybunał Konstytucyjny ma rozpatrzyć, czy decyzja ministerstwa finansów jest zgodna z ustawą zasadniczą. Artykuł 165 konstytucji przewiduje, że w ramach stanu wyjątkowego, który wprowadzono w kraju na czas pandemii od dnia 16 marca, władze mogą zawiesić prawo do swobodnego poruszania się czy zgromadzeń. Nie mają natomiast dodatkowych uprawnień do zmian w kwestiach takich jak zdrowie publiczne lub szkolnictwo. Ustawa zasadnicza przewiduje również, że fundusze przeznaczane na edukację powinny stanowić co najmniej 6 procent PKB. Obecnie, według różnych szacunków, budżet szkół i uniwersytetów nie przekracza w sumie 4 procent PKB, a w ostatnich latach jest systematycznie obniżany.

W odpowiedzi na zmniejszenie środków niektóre uczelnie zawiesiły zapisy na zajęcia na kolejny semestr. Jak tłumaczą przedstawiciele Uniwersytetu Centralnego w Ekwadorze, jeśli Trybunał Konstytucyjny nie odrzuci decyzji ministerstwa, uczelnia nie będzie w stanie opłacić pensji wykładowcom. Rząd obciął także budżet na szkoły podstawowe i średnie. Agustín Lindao, koordynator Sieci Nauczycieli w Ekwadorze, donosi, że w wyniku tej decyzji pracę straciło około tysiąca pedagogów.

Zmiany nie ominęły praw pracowniczych. Według dekretu nazwanego eufemistycznie Ustawą humanitarną (Ley humanitaria) pracodawcy będą mogli skrócić godziny pracy o połowę i obniżyć płace o 45 procent. Zatem ci, którzy otrzymywali do tej pory wynagrodzenie minimalne – 400 dolarów – mogą od przyszłego miesiąca dostawać jedynie 220 dolarów. I tak nawet przez najbliższe cztery lata. Mało tego, teraz to pracodawca, bez konsultacji z pracownikiem, będzie mógł decydować, kiedy ten ostatni wykorzysta przysługujące mu dni wolne, a w pracy zdalnej dopuszcza się dni pracy nawet do dwunastu godzin.

Teraz uwaga: tego typu zmiany w umowach o pracę będzie można wprowadzać za porozumieniem stron, ale tylko bilateralnym i bezpośrednim, toteż pracownik nie będzie miał oparcia ani w związku zawodowym, ani w instytucjach państwa. W przypadku gdy nie dojdzie do porozumienia, według tej samej ustawy zawsze będzie można takiego pracownika zwolnić.

Innymi słowy: pracodawca może robić, co zechce. To kilka długich kroków wstecz w wieloletniej walce o godne warunki pracy, teraz zaprzepaszczonej w jednym dekrecie. Teoretycznie z powodu pandemii.

Gdy stołeczni pracownicy manifestowali na ulicach przeciw skandalicznym zmianom w kodeksie pracy, Jorge Yundo Machado, burmistrz Quito, poprosił, by pozostali w domach i znaleźli sobie inną formę protestu na czas kwarantanny. Szkoda, że nie poprosił prezydenta o znalezienie sobie innej formy walki z pandemią niż totalna rozbiórka państwa.

A najlepsze dopiero nadchodzi. 19 maja, i znów: jednym podpisem, Lenín Moreno pozbył się ośmiu spółek skarbu państwa. I to nie byle jakich spółek. Wśród zlikwidowanych firm znalazły się koleje państwowe, ekwadorska poczta, linie lotnicze TAME czy publiczne media. Zamknięto także ambasady w Malezji, Iranie, Nikaragui, przy Parlamencie Andyjskim i Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego, a także konsulaty w Meksyku i Wenezueli.

Nie idźcie tą drogą

Lenín Moreno doszedł do władzy w 2017 roku jako następca Rafaela Correi (w czasie jego kadencji był wiceprezydentem). W wyniku postrzału w plecy od 1998 roku jeździ na wózku inwalidzkim. W rządzie Correi zajmował się między innymi specjalnymi programami dla ludzi niepełnosprawnych, najuboższych, najbardziej potrzebujących, i to tego typu zainteresowań spodziewano się od niego jako prezydenta. Nie do końca wiadomo dlaczego porzucił nagle centrolewicową wizję Correi i stał się książkowym przykładem latynoamerykańskiego neoliberała, posłusznego dyktatom Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Ścierają się dwie teorie: albo Moreno zdradził Correę, albo wszystko było już ukartowane, a obecny prezydent miał najsympatyczniejszą prezencję do tego, żeby wprowadzić w życie monstrualny plan cięć i likwidacji. Tak czy inaczej kwarantanna spadła prezydentowi z nieba. Potencjalni protestujący siedzą w domach, więc dekrety poszły w ruch.

Trudno nie zwrócić uwagi, że na gruncie amerykańskim wśród rządów, które najlepiej poradziły sobie z pandemią, wyróżniają się te lewicowe i centrowe: Argentyna, Kuba czy Wenezuela. To nie sztywna reguła, ale im bardziej w prawą stronę sceny politycznej, tym więcej przypadków koronawirusa: Stany Zjednoczone Trumpa przodują bezwzględnie na skalę światową, Brazylia faszyzującego Bolsonara jest druga w kolejce.

Jak już wiemy, rząd Ekwadoru przez pewien czas mierzył się z największą liczbą ofiar śmiertelnych per capita na kontynencie. Ale zamiast skupić się na walce z wirusem postawił sobie za cel przypodobanie się międzynarodowym wierzycielom – i trzeba przyznać, że długi oddaje na czas. Kto za to zapłaci? Na pewno nie inwestorzy, oni są przecież zwolnieni z podatków na dwanaście lat od rozpoczęcia działalności w kraju. Przedsiębiorstwa naftowe raczej też nie, bo jak zauważa Jonathan Báez Valencia z Uniwersytetu Centralnego, wraz z nowelizacją ustawy o wydobyciu ropy, podpisaną przez Moreno w 2018 roku, zmalały wpływy skarbu państwa z tej aktywności. Zapłacą więc zwykli Ekwadorczycy.

I tak zamiast chronić pracowników wyrzuca się ich na bruk. Zamiast wzmacniać służbę zdrowia zmniejsza się jej finansowanie, zwalnia administrację publiczną i szuka prywatnej. Po skali tragedii widać, że to droga donikąd.

À propos dróg. W ostatnich dniach organizacje praw człowieka doniosły, że korzystając z zamieszania, przedsiębiorstwo naftowe Petroamazonas rozpoczęło budowę drogi wewnątrz Parku Narodowego Yasuní w ekwadorskiej Amazonii, prawdopodobnie w celach wydobywczych. Korzystaj z kwarantanny, kto może!

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×