Jestem księdzem. Od ponad dziesięciu lat staram się wspierać wierzące osoby homoseksualne, które różnymi drogami trafiają do mnie jako kapłana, szukając swojego miejsca w Kościele. Przeczytałem właśnie „Stanowisko Konferencji Episkopatu Polski w kwestii LGBT+”. Pierwsze emocje po tej lekturze to smutek, przerażenie i złość…
Episkopat bez troski
Czytając ten dokument, utwierdziłem się niestety w przekonaniu, że osoby homoseksualne, biseksualne i transpłciowe (LGBT+) stały się ofiarami ideologicznej walki, podsycanej w ostatnim czasie przez partie polityczne o prawicowych konotacjach (powołujące się nierzadko na swoje związki z Kościołem i występujące rzekomo w obronie wartości chrześcijańskich), a nie podmiotem duszpasterskiej troski pasterzy Kościoła. Wydaje mi się, że zamiast otoczyć te osoby opieką, do czego zachęca papież Franciszek, Konferencja Episkopatu Polski – piszę to z wielkim smutkiem – stanęła do walki, opowiadając się po jednej ze stron ideologicznego sporu.
Dlaczego tak myślę? Język „Stanowiska…” w większym stopniu przypomina dehumanizujące wypowiedzi polityków niż pełen miłości język Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa.
Już sam tytuł zniechęca: „Stanowisko Konferencji Episkopatu Polski w kwestii LGBT+”. Znam wiele osób homoseksualnych (przy nich się zatrzymam, bo są mi najbliższe, choć nie chcę deprecjonować nikogo: ani osób biseksualnych, transpłciowych, ani żadnych innych). Wiele z tych osób, które znam, żyje ze swoimi partnerami czy partnerkami od wielu lat w stałych związkach. Inni żyją w samotności, by nie złamać – tak mocno podkreślanego także we wspomnianym „Stanowisku…” – wezwania do życia w czystości. Wszyscy oni całymi latami pozostają wierni Kościołowi, nie występują z niego, szukają w nim swojego miejsca (często za cenę ogromnych wyrzeczeń i dyskryminacji…), uczestniczą w niedzielnej mszy świętej, zamawiają msze za swoich bliskich zmarłych, uczestniczą w parafialnych rekolekcjach, proszą o spowiedź i modlitwę. Wszyscy oni zostali pozbawieni godności przez Konferencję Episkopatu Polski, zostali odhumanizowani i sprowadzeni do „kwestii LGBT+”…
Osoby, nie „kwestia”
Jako duszpasterz zamiast czytać „Stanowisko Konferencji Episkopatu Polski…” chętnie posłuchałbym Dobrej Nowiny, którą pasterze Kościoła w Polsce, zatroskani o swoją owczarnię, chcieliby zwiastować osobom homoseksualnym. Cóż… Nie jesteśmy ludźmi, nie jesteśmy osobami – jesteśmy „kwestią…” Trudno nie dostrzec podobieństw do bulwersujących stwierdzeń polityków w czasie ostatniej kampanii wyborczej: „to ideologia, nie ludzie”… Czy dla polskich biskupów to rzeczywiście tylko „kwestia LGBT+”? A może jednak ludzie, osoby wierzące, identyfikujące się z Kościołem, kochające ten Kościół? Chętniej brałoby się do ręki dokument noszący na przykład tytuł: „Duszpasterska troska Kościoła o osoby homoseksualne, biseksualne, transpłciowe”…
„Stanowisko…” wielokrotnie cytuje różne dokumenty Kościoła – w tym także (sporadycznie) nauczenie papieża Franciszka. Zdziwiłem się jednak bardzo, że ani razu we wspomnianym tekście nie pojawiają się ulubione słowa papieża: „rozeznawanie” i „towarzyszenie”. Widocznie ta duszpasterska „metodologia” Franciszka, tak wyraźnie wskazana między innymi (ale nie tylko) w adhortacji „Amoris laetitia”, nie dotyczy wszystkich wierzących, a już na pewno nie osób homoseksualnych… Im nie trzeba towarzyszyć, one nie potrzebują duszpasterskiego rozeznawania. Wystarczy, że przeczytają „Stanowisko…” i będą żyć w czystości… Jakie to smutne!
Nie wiem, do kogo adresowany jest ten dokument… Do gejów i lesbijek? Do duszpasterzy? Do rodziców osób homoseksualnych? A może raczej do liderów partii politycznych albo katolickich działaczy walczących z „ideologią LGBT+”? Chyba to właśnie ci ostatni z największym zadowoleniem przyjmą to „Stanowisko…”.
Jestem bardzo ciekawy, czy psychoterapeuci, choćby tacy jak ksiądz Jacek Prusak, jezuita, który zabrał głos w tej sprawie, zostali poproszeni o opinię na temat „Stanowiska…” A może mieli udział w jego tworzeniu? Czy zapytano o zdanie seksuologów, socjologów, prawników albo duszpasterzy, którzy na co dzień mają bezpośredni kontakt z osobami homoseksualnymi? Obawiam się, że nie. Treść dokumentu na to nie wskazuje.
Kto się koncentruje na płciowości?
Stwierdzenie, które wywołuje – nie tylko moje – przerażenie i złość, brzmi tak: „bardzo konieczne jest tworzenie poradni (również z pomocą Kościoła, czy też przy jego strukturach) służących pomocą osobom pragnącym odzyskać zdrowie seksualne i naturalną orientację płciową”. To wyraźny sygnał, który KEP wysyła w stronę osób LGBT+: „jesteście chorzy, musicie odzyskać zdrowie!” Czy zatem homoseksualizm dla Kościoła wciąż pozostaje chorobą? Jeśli tak, to całe to „Stanowisko…” jest w gruncie rzeczy chyba zbyteczne.
Jako zwykły człowiek nie rozumiem jeszcze jednego. W 44. punkcie „Stanowiska…” czytamy, że „Bóg stworzył człowieka jako istotę płciową”. Kilka punktów wcześniej KEP wzywa osoby homoseksualne, biseksualne i transpłciowe do „przezwyciężania natrętnej koncentracji uwagi na płciowości”.
Odnoszę wrażenie, że to właśnie Kościół natrętnie koncentruje swoją uwagę na płciowości – gdyby nie „płciowość”, to w gruncie rzeczy biskupi nie mieliby o czym pisać.
Chciałbym podkreślić jeszcze jedną rzecz. W „Stanowisku…” czytamy, że „płciowość jest podstawowym składnikiem osobowości, sposobu bycia i komunikowania się człowieka, w tym przeżywania i wyrażania ludzkiej miłości” (punkt 8), a „Seksualność człowieka obejmuje wszystkie wymiary ludzkiej osobowości: sferę fizyczną, psychiczną, emocjonalną, duchową i moralną. Nie ogranicza się więc ona wyłącznie do aktywności genitalnej” (punkt 86). Jak się te stwierdzenia mają do wezwania, by osoby homoseksualne, transpłciowe, biseksualne i inne (LGBT+) żyły w czystości? Jeśli płciowość jest podstawowym składnikiem osobowości, a seksualność nie może być ograniczana do aktywności genitalnej, to dlaczego KEP chce zmusić te osoby do rezygnacji z tak istotnego sposobu bycia i komunikowania, przeżywania i wyrażania ludzkiej miłości, jakim jest płciowość? Dlaczego, jeśli seksualność obejmuje wszystkie wymiary ludzkiej osobowości – nie tylko „aktywność genitalną”, jak czytamy w „Stanowisku…” – mamy domagać się od osób LGBT+ dobrowolnego ograniczania istotnej części ich własnej osobowości (fizycznej, psychicznej, emocjonalnej, duchowej i moralnej)?
Myśli o odejściu z Kościoła
Czy coś w „Stanowisku…” cieszy albo daje nadzieję? „Nie do zaakceptowania są więc jakiekolwiek akty przemocy fizycznej lub werbalnej, wszelkie formy chuligańskich zachowań i agresji wobec osób LGBT+” oraz „postulat szacunku dla każdej osoby, w tym osób identyfikujących się z LGBT+, jest w pełni słuszny” – czytam w dokumencie. Chciałbym zapytać: dlaczego polscy biskupi nie zabierali dotąd głosu, nie grzmieli z ambon (jakoś nie słyszałem…), gdy takie akty przemocy miały miejsce albo gdy ogłaszano „strefy wolne od LGBT”? Dlaczego nie napisano listu pasterskiego, który zdecydowanie potępiałby takie akty przemocy, a ponadto wzywał duchownych do niepodejmowania żadnych działań, które mogłyby być odbierane jako zachęta do siłowych działań w obronie tak zwanych wartości chrześcijańskich (wiemy przecież, że tego rodzaju sytuacje miały miejsce)? Każda przemoc i agresja jest sprzeczna z Ewangelią, a więc jej odrzucenie jest oczywiste i nie trzeba w tym celu pisać nowych dokumentów. Wystarczy Ewangelia, jej głoszenie i wprowadzanie w życie.
Jeszcze jeden cytat ze „Stanowiska…”, który na pierwszy rzut oka mógłby cieszyć i dawać nadzieję: „Kościół respektuje słuszną autonomię porządku demokratycznego i nie ma tytułu do opowiadania się za takim czy innym rozwiązaniem instytucjonalnym czy konstytucyjnym”. A zatem pozwólmy osobom niewierzącym czy należącym do innych Kościołów (również chrześcijańskich – nie wszyscy są „rzymskimi” katolikami) na uregulowanie ich sytuacji prawnej, tak jak to jest w wielu innych państwach na świecie. Nawet gdyby takie rozwiązanie miało dotyczyć mniejszości. Przecież katolicy, jeśli ich sumienie im na to nie pozwoli, nie będą musieli z tych rozwiązań korzystać. Może to właśnie Kościół – w imię poszanowania godności każdego człowieka – powinien zachęcać instytucje państwowe do wypracowania takich rozwiązań i je w tym wspierać? Szereg stwierdzeń zawartych w „Stanowisku…” zdaje się sugerować, że Kościół jednak nie do końca „respektuje słuszną autonomię porządku demokratycznego”, a przeciwnie – chciałby mieć znaczący wpływ na jego kształt.
Wątpliwości, które rodzą się we mnie po lekturze, mógłbym ciągnąć jeszcze długo. Bardzo bolą mnie również te stwierdzenia (nie po raz pierwszy, KEP je tylko przypomina, cytując wcześniejsze dokumenty), które eliminują osoby homoseksualne z kapłaństwa czy życia zakonnego. Niektóre ze stwierdzeń zawartych w „Stanowisku KEP…” kolejny raz będą u wielu osób rodzić myśli o odejściu z Kościoła, a we mnie – księdzu – o odejściu z Kościoła i kapłaństwa. Kolejni ludzie przestaną się czuć w Kościele bezpiecznie, nie będą czuli się w nim jak w domu. I to dlatego „Stanowisko…” wywołuje we mnie smutek, przerażenie i złość. Czy tego właśnie chcieli autorzy dokumentu?
Imię i nazwisko autora listu do wiadomości redakcji.