Dokąd zmierza europejska lewica?

Opowieści o tym, jakoby koniec tak zwanej normalności zbliżał się nieubłaganie z winy lewicowych aktywiszczy demoralizujących społeczeństwo, zachęcających do sodomii i przyjmujących uchodźców obcych kulturowo, rozbrzmiewają bez przerwy od paru lat. Choć dla wielu to tylko populistyczna bajka, nie można zaprzeczyć, że za tą narracją i za ludźmi ją propagującymi idą tłumy – ludzie zdeterminowani do oddania głosu na rzecz „lepszego jutra”, co dobitnie pokazały ostatnie wybory do Europarlamentu. We Francji Marine Le Pen osiągnęła wynik niemal dwa razy wyższy od partii prezydenta Macrona, we Włoszech Giorgia Meloni zajęła pierwsze miejsce, poprawiając swój wynik o 2,8 punktu procentowego względem poprzednich wyborów, a w Niemczech AfD uplasowało się na drugim miejscu, tuż nad SPD, partią kanclerza Olafa Scholza.
Mimo istotnych sukcesów w 2024 roku – takich jak niespodziewana detronizacja Ruchu Narodowego i zdobycie pierwszego miejsca w wyborach parlamentarnych przez lewicową koalicję we Francji czy miażdżące zwycięstwo laburzystów nad torysami w Wielkiej Brytanii – trzeba pamiętać o kontekście, który w obu przypadkach podważa trwałość tych osiągnięć. We Francji wybory „ukradli” liberałowie, utrzymując stan rzeczy, w którym lewica pozostaje zepchnięta na boczny tor. Z kolei w Wielkiej Brytanii Partia Pracy dystansuje się od lewicowych postulatów, starając się przyjąć „odpowiedzialną”, czyli tańszą, politykę. Oba sukcesy, mimo pozornie dużej wagi, wcale nie okazały się przełomem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to cień dawnej potęgi, a pytanie: „co się stało z lewicą?” nasuwa się samo.
Za ten stan rzeczy odpowiada w dużej mierze zmiana postrzegania lewicy w społeczeństwie – oraz jej narracji i postulatów. Swoje zrobiły także nieodpowiedzialne decyzje partyjnych elit. Dzisiaj lewica przestała kojarzyć się z walką o prawa pracownicze czy z polityką socjalną. Postulaty, które pierwsze przychodzą na myśl zwykłemu obywatelowi, to raczej prawo do aborcji, czy równouprawnienie osób nieheteronormatywnych. Pamięta się także o przywiązaniu do Unii Europejskiej (często uznawanym za bezkrytyczne), popieraniu paktu migracyjnego i zielonego ładu. Te kwestie, niezależnie od ich rzeczywistej wagi, nie są traktowane przez wyborców jako priorytetowe. Niektóre uważane są wręcz za wymysły oderwanych od rzeczywistości elit. W oczach wielu to lewica odpowiada za nieprzemyślaną politykę migracyjną i integracyjną, z której skutkami takie kraje jak Szwecja, Francja czy Niemcy muszą się mierzyć – a pytanie o rozwiązanie tej kwestii, należy do najważniejszych w debacie publicznej.
Problemem lewicy jest również jej rozdrobnienie, utrudniające zdobycie realnej władzy. Przykładem może być Francja, gdzie zwycięska w wyborach parlamentarnych 2024 roku koalicja lewicowa Nowy Front Ludowy składała się z pięciu ugrupowań: Francji Niepokornej, Partii Socjalistycznej, Francuskiej Partii Komunistycznej, Génération.s i Ekologów. Partie te, choć zbliżone ideologicznie, docierają do różnych grup wyborców, dla których priorytetem są różne postulaty. Taka sytuacja utrudnia samodzielny rozwój tych partii. Gdyby nie koalicja, nie mogłyby liczyć na zwycięstwo w wyborach.
Odwrotna sytuacja miała miejsce w wyborach parlamentarnych w Polsce w 2015 roku, kiedy to lewica zdobyła sumarycznie ponad 11% głosów, ale nie znalazła się w Sejmie – między innymi ze względu na osobne listy wyborcze Zjednoczonej Lewicy i Partii Razem. Wyborcy chętniej głosują na większe partie i koalicje, które budują swój obraz jako bardziej spójnych. Nie dotyczy to tylko lewicy. Na rodzimym podwórku wnioski z tej lekcji wyciągnęła Konfederacja, której różne człony w 2015 także nie znalazły się w Sejmie – natomiast w 2019 już tak. Od tamtej pory konsekwentnie zyskują poparcie. Gdyby wszystkie trzy człony Konfederacji rozdzieliły się, a narodowcy, brauniści i dawni korwiniści startowali oddzielnie, nie byliby w stanie pociągnąć za sobą wystarczającej liczby ludzi, aby zaistnieć politycznie w Sejmie.
Poza jednością formalną ważna jest spójność przekazu. Pozostańmy przy polskim przykładzie – mimo że Nowa Lewica i Lewica Razem wspólnie startują w wyborach, to z mediów wciąż dochodzą wieści o wewnętrznych sporach w koalicji. Razem nie weszło do rządu i publicznie krytykuje działania kolegów z klubu parlamentarnego, co w sposób naturalny buduje dysonans poznawczy u wyborców. Niedawny rozłam wewnętrzny Razem między frakcjami Magdaleny Biejat i Adriana Zandberga stanowi ukoronowanie tej schizofrenicznej sytuacji, a jednocześnie w jakiś sposób ją rozwiązuje.
Choć alt-right nie należy zwykle do ulubieńców dużych gazet czy telewizji, to bardzo sprawnie porusza się w mediach społecznościowych.
W obliczu europejskiego zwrotu w prawo nie sposób nie zauważyć, że polityczne trendy idą w kierunku coraz większej polaryzacji, a centrowa przestrzeń, gdzie kiedyś dominował kompromis, wyraźnie się kurczy. O ile jeszcze kilka lat temu w wielu krajach zachodnich to właśnie lewica nadawała ton debacie publicznej, dziś to prawica zdołała przejąć inicjatywę, umiejętnie rozgrywając potrzeby i lęki społeczeństw, związane na przykład z niepewnością ekonomiczną, niestabilnością migracyjną czy globalizacją. Choć alt-right nie należy zwykle do ulubieńców dużych gazet czy telewizji, to bardzo sprawnie porusza się w mediach społecznościowych i na tym buduje swoją rozpoznawalność. Dość wspomnieć o Jordanie Bardelli, Ewie Zajączkowskiej-Hernik czy Sławomirze Mentzenie, których materiały na TikToku mają nierzadko milionowe zasięgi.
Lewica stoi przed koniecznością redefinicji swojego przekazu. W mediach głównego nurtu i w świadomości wyborców narracja lewicowa, skoncentrowana na walce o prawa mniejszości i ochronę środowiska, traci siłę przyciągania szerokich grup społecznych. Lewica, koncentrując się na kwestiach takich jak polityka tożsamościowa, zapomina, że osią jej opowieści powinny być kwestie socjalne, a więc problemy dotykające większości społeczeństwa – rosnące koszty życia, spadające wynagrodzenia, brak stabilności na rynku pracy. W tym kontekście podążanie za atrakcyjnymi populistycznymi hasłami prawicy staje się naturalną reakcją społeczeństw szukających prostych i zrozumiałych rozwiązań.
Prawica, wykorzystując lęki i niepewność, oferuje pozornie proste odpowiedzi na skomplikowane problemy, bardzo atrakcyjne dla wszystkich sfrustrowanych i zagubionych. Zamiast kompleksowych analiz i długofalowych planów reform, proponuje szybkie rozwiązania: zaostrzenie polityki migracyjnej, wycofanie się z zobowiązań ekologicznych czy wzmacnianie suwerenności kosztem współpracy z innymi krajami Unii Europejskiej. Taka narracja, nawet jeśli oparta na półprawdach, buduje spójny i łatwy do przyswojenia obraz świata, który przekonuje do siebie szerokie grono wyborców.
Lewica, jeśli zależy jej na odzyskaniu zaufania społeczeństw, musi zrozumieć, że potrzebna jest jej nowa opowieść. Opowieść, która łączy troskę o prawa człowieka z odpowiedziami na codzienne problemy obywateli. Stawanie w obronie praw mniejszości nie może być skuteczne, jeśli jednocześnie nie uda się przekonać większości, że lewica troszczy się o jej przyszłość, o miejsca pracy i bezpieczeństwo. Tylko w sytuacji, kiedy lewica znajdzie sposób na zintegrowanie różnych wątków swojej narracji – socjalnej, ekologicznej i równościowej – będzie mogła liczyć na sukces w grze o władzę. Równie ważnym pozostaje skuteczne przebicie się ze swoim programem do mediów, zarówno tych tradycyjnych, jak i najnowszych. Lewica powinna znaleźć sposób, by dziennikarze mówili o jej programie, a nie tylko tych jego fragmentach, które mogą zostać przedstawione jako zabawne kuriozum. Chodzi o to, by szerokie grono odbiorców mogło zapoznać się z jej wizją. Dopiero wtedy lewicowe idee mają szansę rezonować społecznie i wpłynąć na debatę publiczną. Zważywszy jednak na panującą hegemonię mediów liberalnych, konieczne może okazać się stworzenie dla nich własnej alternatywy – znów wzorem prawicy.
Lewica, jeśli zależy jej na odzyskaniu zaufania społeczeństw, musi zrozumieć, że potrzebna jest jej nowa opowieść.
W obliczu globalnych wyzwań, takich jak migracje, zmiany klimatyczne czy nierówności społeczne, zarówno lewica, jak i prawica stoją przed zadaniem przekonania społeczeństw do swojej wizji przyszłości. Prawica, korzystając z prostych narracji i strachu, zdołała w ostatnich latach zdominować debatę polityczną, lecz sukces ten może okazać się krótkotrwały, kiedy okaże się, że nie jest w stanie skutecznie zaradzić problemom w rzeczywistości. Lewica musi być gotowa na ten moment. Kluczowym celem powinno stać się dla niej stworzenie nowej tożsamości (także medialnej), która wykracza poza walkę o prawa mniejszości, a obejmuje całościowe, spójne podejście do najważniejszych problemów współczesności. Ostatecznie, przyszłość europejskiej polityki rozstrzygnie się w tym, kto będzie w stanie zaoferować wyborcom zrozumiałe, ale jednocześnie sprawiedliwe i zrównoważone rozwiązania na nadchodzące dekady. Na ten moment lewica w wyścigu o władzę przegrywa.