fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Dodawanie też niszczy

W PRL-u kościoły nie podlegały standaryzacji i wykraczały poza socrealistyczny wymóg typowości. Zawsze robione na specjalne zamówienie, miały w sobie potencjał oryginalności, którego nie dawały zlecenia publiczne. Co innego jednak powstrzymywało architektów od konsekwentnej realizacji swojego projektu.

Wnętrze kościoła pw. Nawrócenia Świętego Pawła po licznych zmianach


Dlaczego, pomimo że kościoły w Polsce odwiedzane są częściej niż w innych krajach europejskich, nie jesteśmy w stanie utrzymać ich autentycznego i zgodnego z zamysłem architekta wnętrza?
Problem trwa od stuleci. Każda kolejna epoka pozostawiała swój ślad we wnętrzach kościołów. Obecnie tworzą one ciekawą składanką, od barokizacji aż do bardzo śmiałej konserwacji początku wieku (Szyller), która pozwalała sobie na interwencję i nierzadko usuwanie bądź dodawanie pewnych elementów. Dzisiaj wydaje się to nie do pomyślenia. Konserwacja zabytkowych świątyni jest coraz bardziej profesjonalna i szczegółowa. Nie zawsze jednak chodzi tylko o to, żeby nie niszczyć tego, co już powstało, bądź o to dbać. Często istotą jest skrupulatne dodawanie nowego.
 

Nowa Droga Krzyżowa, oświetlenie boczne, witraż i kolor ściany (kościół na Grochowie)


W PRL-u kościoły nie podlegały standaryzacji i wykraczały poza socrealistyczny wymóg typowości. Zawsze robione na specjalne zamówienie, miały w sobie potencjał oryginalności, którego nie dawały zlecenia publiczne. Co innego jednak powstrzymywało architektów od konsekwentnej realizacji swojego projektu. Z problemem tym zmagał się między innymi Konrad Kucza-Kuczyński wraz z Andrzejem Miklaszewskim, projektując kościół pod wezwaniem Nawrócenia Świętego Pawła na warszawskim Grochowie w latach 1978-82. Pisał: „W projekcie kościoła na Grochowie kierowaliśmy się dwiema przesłankami: stosunkiem do otaczającej świątynię zabudowy mieszkaniowej oraz próbą odszukania w architekturze 1980 roku atmosfery sprawdzonych przez wieki elementów architektury przeszłości” („Architektura”, 5/1980). Pokryta czerwoną, klinkierową cegłą, duża kubaturowo świątynia, z wertykalnymi oknami i skosami, rzeczywiście nawiązuje do historii architektury sakralnej. Przy tym projekt jest jednak awangardowy, choć nie do końca tak, jak życzyłby sobie tego autor.
Pomysł na przeszklenie całego dachu od razu spotkał się z dezaprobatą ówczesnego proboszcza. Problem rozbieżności pomysłów architekta i inwestora czy wcześniej fundatora istniał od wieków i jest wpisany w specyfikę tej profesji. W tym wypadku kolejne zmiany dokonywane były jednak już po ’82 roku, czyli po oddaniu projektu do realizacji, co więcej: bez zgody autora. Niestety, modyfikacje czynione zapewne w dobrej wierze, „by ocieplić kościół?”, bądź „by lepiej sprzyjał skupieniu?”, prowadziły do coraz większego chaosu we wnętrzu. Surowy beton został otynkowany i pomalowany na biało, a geometryczne rowki drewnianych fragmentów siedzeń przy ołtarzu (sedilii) wypełnione zostały złotą farbą. Po 2000 roku, wraz ze zmianą kolejnego proboszcza, parafia zaczęła długi proces zbierania pieniędzy na kosztowne witraże (niestety wątpliwej urody) między innymi ze sceną Nawrócenia Świętego Pawła i przedstawieniem Jan Pawła II. Tym sposobem wszystkie otwory okienne zostały po kolei zaciemnione. Najbardziej bolesną stratą okazała się zmiana Drogi Krzyżowej: z oryginalnej i schematycznej na kolorowe, realistyczne gipsowe figurki. Niewiele ma to wspólnego z koncepcją autorów: „Całość wnętrza zostanie spięta, jak cokołem, jednolitą, zintegrowaną kompozycją Drogi Krzyżowej, oświetlenia bocznego, sedilii i konfesjonałów” („Nowe kościoły w Polsce”, Konrad Kucza-Kuczyński). Boczne kinkiety także zostały zmienione, przybierając nowy, złoty kolor. Pozostały jedynie konfesjonały.
 

Kościół Dominikanów na Służewie


Wszystko z pewnością stało się bardziej swojskie. Czy w zmienionym wnętrzu łatwiej jest się skupić? Rzecz względna. Mnie z pewnością trudniej. Może istnieją jednak sposoby na oswojenie sakralnego wnętrza bez ingerencji w jego oryginalny wystrój? Przykładem takiego działania jest kościół ojców Dominikanów na Służewie w Warszawie, zaprojektowany przez Władysława Pieńkowskiego w latach 70. XX wieku (a zrealizowany dopiero w latach 90.). Ponownie mamy do czynienia z obszernym wnętrzem i odwołaniem do katedr gotyckich. Betonowe filary, udające średniowieczne przypory, dźwigają sklepienie, a ściany zbudowano z czerwonej cegły. Surowe wnętrze utrzymane zostało w jego pierwotnej estetyce, pozostawiono także oryginalny detal. Co ciekawe, kościół jest jednym z najczęściej, jeśli nie najczęściej odwiedzanym w Warszawie. Tłumy wiernych nie narzekają na brak atmosfery modlitwy i skupienia. Wręcz przeciwnie. Sęk tkwi w umiejętnym operowaniu światłem, które wymaga jednak większego kunsztu niż pozłocenie pojedynczych elementów.
 

Kościół w Arosie, projekt z 1930. Wnętrze od lat 50. nie uległo zmianie.


Niesamowitym przykładem jest również kościół katolicki w szwajcarskiej Arosie. Cała miejscowość, będąca zatrzymanym w czasie, modernistycznym kurortem alpejskim, mogłaby służyć za wzór tego, w jaki sposób można zachowywać i odnawiać przedwojenną architekturę. Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Maria Himmelsfahrt) powstał w 1936 roku, zaprojektowany przez miejscowego architekta, Alfonsa Rocco. Do bardzo oszczędnego wnętrza o płaskim dachu w latach 50. dodano naścienne mozaiki i od tej pory kościół został prawie zupełnie niezmieniony. Porównując oryginalne zdjęcia z lat 50. z jego teraźniejszym wyglądem, możemy wprawdzie bawić się w odnajdywanie różnic, jednak zadanie to okaże się trudne. Nikt nie odważył się wymienić geometrycznych witraży na figuralne bądź bardziej kolorowe. Wiele elementów wykonanych z jasnego drewna, takich jak chrzcielnica czy drzwi wejściowe, zachowało swój odcień, tworząc całość.
W Szwajcarii mocniej przestrzega się praw autorskich (które są niezbywalne), szczególnie zaś prawa twórcy do integralności dzieła. Sądzę jednak, że architekci nie musieli spotykać się z księżmi w sądzie, by utrzymać zaprojektowane przez siebie, jednolite wnętrze. Zaufanie do twórcy jest w Szwajcarii po prostu większe. Architekt nieprzypadkowo przecież wybrał takie materiały i wzory, które będą się lepiej starzeć, niż dodawane co roku dekoracje.
 
Umiejętne dbanie o modernistyczne i socmodernistyczne wnętrza powoli udaje nam się coraz lepiej. Warto jednak pamiętać, że również i te powstałe choćby dwadzieścia lat temu projekty również mają swoją koncepcję. I niezależnie od tego, czy wpisują się w naszą stylistykę, czy nam się podobają, czy nie, zawsze lepiej będą się prezentować jako spójna całość.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×