Dawne inspiracje, ale nowe wyzwania
Czterdzieści lat po ogłoszeniu pamiętnych postulatów sierpniowych nasuwa się refleksja, na ile ich duch i treść zostały wcielone w życie oraz są w nim obecne współcześnie. Powinno temu jednak towarzyszyć także drugie pytanie: czy ówczesny krąg postulatów w ogóle powinien orientować nasze myślenie i działanie także teraz, w nieco innej rzeczywistości?
Wśród 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z 17 sierpnia 1980 roku duża część odwoływała się do spraw leżących w polu polityki społeczno-ekonomicznej. Niektóre z nich mają dziś ewidentnie historyczny charakter (na przykład te mówiące o zniesieniu przywilejów Milicji Obywatelskiej, Służby Bezpieczeństwa czy aparatu partyjnego, zrównaniu zasiłków rodzinnych czy zlikwidowaniu specjalnej sprzedaży). Były one zakorzenione w innej rzeczywistości ustrojowej, już nieaktualnej.
Inne jednak zdają się mieć nieco bardziej ponadczasowy wymiar. Odnoszą się wszak do tych wymiarów życia, które są nadal obecne w – nie tylko zresztą polskim – porządku społecznym. Opieka żłobkowa, wysokość wieku emerytalnego, dostęp do opieki medycznej i warunki płacy kadr ochrony zdrowia, długość i odpłatność urlopów macierzyńskich, długość tygodnia pracy czy czas oczekiwania na mieszkanie – to wszystko zagadnienia również obecne wśród 21 postulatów. Jakże bliskie w swym ogólnym duchu wydają się naszym czasom i dzisiejszym bolączkom!
Dziecko czasów czy uniwersalny punkt odniesienia?
Wskazana wyżej bliskość może jednak skłaniać do zbyt łatwych zestawień i ocen. Wśród prospołecznych środowisk nieraz w ostatnich dekadach pojawiały się opinie, iż Solidarność zrodziła wartościowe idee i pomysły, którym później się sprzeniewierzono. Oto odziedziczyliśmy gotowe wytyczne – i to jeszcze wsparte legitymizacją pięknego ogólnospołecznego zrywu! – ale potem decydenci (elity?) nie poszli w wyznaczanym przez nie kierunku lub szybko zboczyli z kursu.
Takie postawienie sprawy może mieć uzasadnienie zarówno na poziomie historycznych sentymentów, jak i późniejszych – indywidualnych i społecznych – doświadczeń. Gdy jednak zastanowimy się nad sprawą głębiej, okazuje się ona mniej czarno-biała. Treść 21 postulatów nie zawsze może (i powinna) być dla nas wiążącym punktem odniesienia – nie tylko w sferze konkretnych sformułowań, ale nawet zasadniczego kierunku. Były one dzieckiem swojej epoki, a ta już odeszła do historii.
Co to znaczy? Postulaty sierpniowe były dzieckiem epoki nie tylko dlatego, że powstawały w innych ramach ustrojowo-politycznych, ale też dlatego, że owe ramy sprawiały, iż odmienna była także struktura społecznych problemów do rozwiązania, inny stan wiedzy, inne doświadczenia biograficzne, inne mentalne przyzwyczajenia oraz oczekiwania. Wiele spraw wówczas postrzeganych jako centralne dziś ma już mniejsze znaczenie lub zupełnie odrębny kształt. Z kolei wiele aktualnych problemów wtedy nie istniało lub istniało w zalążkowej postaci.
Czy należy zatem redukować znaczenie 21 postulatów do wartościowej, ale wyłącznie historycznej opowiastki, której treść marnie nadaje się do tego, by przez jej pryzmat oceniać nasze czasy? Również nie do końca. Najbardziej właściwe wydaje się spojrzenie wypośrodkowane.
Po pierwsze, można przyjąć, że choć okoliczności czterdzieści lat temu były inne, to niektóre z zagadnień są obecne także w naszych czasach (nawet jeśli w innej formie). W tym sensie odczytywanie na nowo sierpniowych postulatów może stanowić ich przypomnienie oraz asumpt do refleksji i działania.
Po drugie, postulatów tych nie można traktować jako monolitu pod względem ich przydatności i aktualności. Należy przemyśleć, które z nich mają wartość głównie historyczną i służą nam za okno, przez które możemy spojrzeć na minione czasy, a które do dziś mają polityczną nośność.
Po trzecie, sugerowałbym wyzbycie się patrzenia na ówczesne treści jako na obiektywny ideał, swego rodzaju kryształowe zwierciadło, w którym oglądamy późniejszą – brudną i szarą – rzeczywistość III RP. Była ona bardzo dynamiczna i nie na wszystkich frontach godna potępienia. Z kolei same postulaty, choć odwołują się do ważnych społecznie wartości, nie zawsze mogą być widziane jako uniwersalne i niepodważalne wytyczne. Musimy dostrzegać, że także one powstawały w określonym środowiskowym i ideowym klimacie.
Przyjrzyjmy się poszczególnym spośród nich – tym, które subiektywnie uznałem za najbardziej dziś nośne i aktualne – przyjmując tę właśnie perspektywę.
Między żłobkiem a urlopem
Niejedna matka czy ojciec mogliby się także dziś podpisać pod postulatem, by „zapewnić odpowiednią liczbę miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących”. Dostęp do opieki nad małym dzieckiem wciąż pozostaje dalece niesatysfakcjonujący (zwłaszcza w pierwszych latach jego życia). Ograniczenia w tym zakresie dla wielu kobiet stanowią istotną barierę w wejściu na rynek pracy lub kontynuowaniu pracy zawodowej. U tych, którym się to udaje, ma to najczęściej miejsce kosztem ogromnego przeciążenia oraz rezygnacji z realizowania wielu innych potrzeb.
W pierwszych latach po ustrojowym przełomie opieka żłobkowo-przedszkolna, zamiast się rozwijać, niemiłosiernie się skurczyła. Opieką i wychowaniem małych dzieci w ogromnej mierze zajęły się matki (nieraz z pomocą będących już w wieku pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu lat babć i dziadków). W 2015 roku Barbara Szatur-Jaworska pisała: „W 1990 roku istniało w Polsce ponad 1400 żłobków. W krótkim czasie ich liczba gwałtownie spadła – do poziomu około 40% w 1996 roku i około 25% w 2005. Liczba miejsc w żłobkach w latach 1990–2005 także zmniejszyła się do około 1/4 stanu wyjściowego. O połowę zmniejszył się wskaźnik liczby dzieci w żłobkach na 1000 dzieci do lat 3. […] Po 1989 roku zmniejszyła się, podobnie jak w przypadku żłobków, liczba placówek wychowania przedszkolnego. W 2000 roku było ich o 30% mniej niż 10 lat wcześniej. […] W latach 2000–2013 nastąpił wzrost liczby placówek wychowania przedszkolnego, ale pozostawała ona mniejsza niż w 1990 roku. Pomimo spadku liczby instytucji nie odnotowano – inaczej niż w przypadku żłobków – obniżenia wskaźnika udziału dzieci objętych wychowaniem przedszkolnym w grupie wieku 3–6 lat”.
Sfera ta rozwija się jednak od dłuższego czasu – właściwie przez całą trzecią potransformacyjną dekadę. Można więc powiedzieć, że jesteśmy na drodze ku realizacji postulatów. Szczególnie imponujący rozwój widać w przestrzeni opieki przedszkolnej. W roku szkolnym 2018/2019 korzystało z niej 77,8 proc. dzieci trzyletnich, 89,3 proc. czteroletnich oraz 94,9 proc. pięcioletnich.
Ogromne znaczenie dla tego trendu miało objęcie za rządów PO–PSL opieki przedszkolnej subwencją z budżetu centralnego i stopniowe obejmowanie z roku na rok kolejnych roczników maluchów prawem do bezpłatnej opieki i edukacji przedszkolnej w podstawowym wymiarze czasu (w przypadku dodatkowych godzin obowiązuje zasada „godziny za złotówkę”). Problemy na tym polu nie zniknęły, o czym przypomniała w pokontrolnym komunikacie w 2019 roku Najwyższa Izba Kontroli: „W niemal połowie gmin objętych kontrolą NIK były problemy z dostępnością opieki przedszkolnej. Liczba wniosków o przyjęcie dzieci przekraczała liczbę dostępnych miejsc o średnio 30–60%. Prawie 1/3 dzieci nie dostała się do wybranego przedszkola, z czego niemal wszystkie to trzy- i czterolatki”. Tym niemniej postęp, jaki się dokonał, jest imponujący.
Zdecydowanie mniej spektakularna jest poprawa dostępności opieki żłobkowej, choć i w tej przestrzeni widać wzrost. Przyczyniły się do niego zarówno zmiany prawne z 2011 roku ułatwiające zakładanie i prowadzenie żłobków, jak i resortowe wsparcie finansowe w ramach programu „Maluch” przyjętego przez rząd PO–PSL w 2012 roku i rozszerzonego przez późniejsze rządy Zjednoczonej Prawicy.
Na marginesie warto zwrócić uwagę na jeszcze dwie kwestie.
Po pierwsze, sformułowanie omawianego postulatu wskazuje, że także w PRL istniał problem z niewystarczającą dostępnością do opieki żłobkowej i przedszkolnej. Zatem choć pierwsze dekady potransformacyjne przyniosły na tym odcinku jednoznaczny regres, to wcześniej także nie było różowo. Piśmiennictwo omawiające to zagadnienie wskazuje na niewielki udział dzieci w opiece żłobkowej jeszcze w czasach PRL. Warto jednak pamiętać, że struktura ludności była wtedy inna. Znacznie więcej było rodzin (i kobiet) mieszkających na wsi i pracujących w sektorze rolniczym, zwłaszcza w pierwszych dekadach PRL. Z punktu widzenia doświadczeń i oczekiwań wielu z nich kwestia żłobków miała zupełnie inną wagę niż dla kobiet pracujących w fabrykach czy innych zakładach pracy w środowisku miejskim.
Po drugie, treść wspomnianego postulatu wiąże zagadnienia żłobkowo-przedszkolne z problemami pracujących kobiet. Tymczasem obecnie znaczenie usług opiekuńczych nad małym dzieckiem postrzega się już nie tylko w kontekście emancypacji zawodowej kobiet, ale również przez pryzmat innych celów (związanych z rozwojem dziecka, identyfikowaniem i łagodzeniem deficytów rozwojowych czy wyrównywaniem szans).
Wśród postulatów sierpniowych znalazł się także następujący: „Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka”. Pod tym względem przełomowe były lata rządów PO–PSL, kiedy do urlopu macierzyńskiego dołączono kilkanaście tygodni urlopu rodzicielskiego (do dowolnego podziału między oboje rodziców). Obecnie część rodzicielska urlopu wynosi od 32 do 34 tygodni w zależności od liczby urodzonych dzieci. W efekcie wspomnianej reformy łączna długość urlopu macierzyńsko-rodzicielskiego to dziś ponad rok, co jest jednym z dłuższych okresów urlopowych wśród krajów europejskich. Ponadto w 2015 roku z inicjatywy ówczesnego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, przyjęto zmiany w kodeksie pracy pozwalające na bardziej elastyczne wykorzystywanie w czasie uprawnień urlopowych do momentu, aż dziecko ukończy sześć lat. Należy zauważyć, że wydłużenie urlopów macierzyńskich bez stworzenia bodźców zachęcających mężczyzn do korzystania z urlopu rodzicielskiego w większym wymiarze może działać negatywnie na sytuację młodych kobiet na rynku pracy. Abstrahując jednak od tych rozważań – choć w ścisłym sensie ten postulat sierpniowy nie został zrealizowany, to polityka państwa w minionej dekadzie była prowadzona w duchu zgodnym z jego treścią. Pokazuje to zarazem, że dorobek socjalny III RP nie był prostym zaprzeczeniem tego, co proponowała „Solidarność” z początku lat 80.
Aktualne problemy zdrowotne i mieszkaniowe
Na ogólnym poziomie widać także aktualność zawartych wśród postulatów zagadnień zdrowotnych i mieszkaniowych. „Poprawić warunki pracy służby zdrowia, co zapewni pełną opiekę medyczną osobom pracującym” – to postulat, który mógłby paść również dziś. Być może zostałby tylko nieco inaczej sformułowany, gdyż problem z pełnym dostępem do opieki zdrowotnej nie odnosi się głównie do pracujących, ale też, a może nawet przede wszystkim, do wielu osób poza rynkiem pracy. Niemniej kwestia realnej dostępności do opieki medycznej, a także problemy kadrowe – w tym niewystarczające płace części pracowników i pracownic ochrony zdrowia – to z pewnością rzeczywiste problemy systemowe współczesnej polityki zdrowotnej.
Szersze ramy i uwarunkowania tych problemów, a także możliwe narzędzia ich łagodzenia, są dziś jednak kompletnie inne niż w czasach PRL. Zmieniły się hierarchie władzy, prestiżu i pieniędzy w obrębie zawodów medycznych (i pozamedycznych) w sektorze zdrowotnym, zmieniają się różnice w pozycji i wycenie świadczeń poszczególnych specjalizacji, obserwujemy procesy decentralizacyjne i prywatyzacyjne tego sektora, co czyni realne deficyty i dysproporcje płacowe znacznie mniej przejrzystymi i trudnymi do prostego kształtowania z poziomu centralnego. Wreszcie w kadrach ochrony zdrowia zachodzą inne i na znacznie większą skalę destrukcyjne procesy demograficzne (starzenie się personelu i pogłębianie się luki pokoleniowej) oraz migracyjne (zarówno wśród kadr lekarskich, jak i pielęgniarskich). A więc chociaż postulat brzmi znajomo, to ewentualne próby jego realizacji musiałyby opierać się na zupełnie innej diagnozie i wypływających z niej rekomendacjach niż kiedyś.
Podobnie jest z obecną w postulatach sierpniowych kwestią mieszkaniową („Skrócić czas oczekiwania na mieszkanie”). Istotnie, jest to dziś jedna z najpoważniejszych kwestii społecznych – ze skutecznym zaspokojeniem potrzeb w tym zakresie nie radzi sobie ani państwo, ani rynek. Mało tego, to właśnie na tym odcinku szczególnie odstajemy od krajów Europy Zachodniej (a także wielu postkomunistycznych sąsiadów). Kwestie przeludnienia mieszkań, długotrwałe i trudne do spłacenia kredyty, brak zdolności kredytowej wielu osób, wysokie koszty najmu w relacji do posiadanych dochodów – to wszystko ważne problemy, zmierzenie się z którymi także dziś należy umieścić wśród priorytetowych oczekiwań wobec polityki publicznej.
Inne spojrzenie na kwestie senioralne
„Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55 lub [zaliczyć] przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 lat dla mężczyzn bez względu na wiek” – ten postulat przywołuje liczne skojarzenia z dyskusjami i zmianami prawnymi minionej dekady. Również współcześnie kwestia wieku emerytalnego budziła silne emocje i okazywała się nośna politycznie. Mimo wszystko jednak ten postulat, nawet jeśli być może miał uzasadnienie w tamtych realiach, z perspektywy dzisiejszych wyzwań wydaje się niezbyt przydatny.
Struktura demograficzna naszego społeczeństwa bardzo się zmieniła. Żyjemy statystycznie znacznie dłużej, a piramida wieku – odzwierciedlająca wielkość poszczególnych grup wiekowych – ma zupełnie inny kształt. Proporcje liczebne i procentowe starszych pokoleń do młodszych diametralnie się zmieniły. Ponadto w wielu branżach odmienny jest dziś charakter pracy i sposoby jej organizacji. To potencjalnie pozwala na znacznie dłuższą aktywność zawodową w wielu dziedzinach życia.
Dalszego podążania w kierunku wskazywanym przez przywołany postulat mógłby nie udźwignąć nie tylko system emerytalny, ale także szerzej pojęty system finansów publicznych. Co więcej, świadczenia dla osób starszych musiałyby być jeszcze niższe. Tymczasem już dziś bywają niskie (zwłaszcza w przypadku kobiet), a niekiedy wręcz głodowe. Wysokość minimalnej emerytury (przysługującej po uzyskaniu odpowiedniego stażu pracy) znajduje się wciąż poniżej minimum socjalnego. Co gorsza, wiele osób starszych nie kwalifikuje się do otrzymywania nawet tego ustawowego minimum i pobiera nawet niższe świadczenia (rzędu kilkuset złotych). Szacuje się, że w 2020 roku poniżej minimalnej ustawowej emerytury może znaleźć się ponad 315 tysięcy osób w starszym wieku!
Zubożeniu na stare lata sprzyja fakt, że proporcje między długością okresu kariery zawodowej a liczbą lat spędzonych na emeryturze ulegają szybkim zmianom. Jeśli oszczędności emerytalne zgromadzone przez ten sam okres pracy trzeba dzielić na coraz większą liczbę lat emerytury, musi przekładać się to na wysokość świadczeń (choć i tak w systemie emerytalnym ostały się pewne mechanizmy łagodzące te zależności). Problem szczególnie silnie dotyka kobiet, które żyją statystycznie dłużej, na emeryturę przechodzą wcześniej, w okresie produkcyjnym wiele z nich ma przerwy związane z opieką nad osobami zależnymi i wychowaniem dzieci, a ponadto statystycznie mniej zarabiają. Wczesny moment przechodzenia na emeryturę to niejedyny czynnik rzutujący na skromną wysokość świadczenia, ale z pewnością jest to czynnik istotny. Nie przypadkiem w większości krajów rozwiniętych wiek emerytalny jest dziś wyższy niż u nas, a reformy zmierzają w stronę jego podwyższania, nie obniżania. Patrząc z tej perspektywy, nawet przywrócenie wcześniejszego wieku emerytalnego przez rząd Zjednoczonej Prawicy i odwrócenie stopniowo go podnoszącej reformy PO–PSL należy uznać za problematyczne i ryzykowne – zwłaszcza w perspektywie kolejnych lat i dekad. Starzenie się populacji wszak nadal postępuje.
Zarazem warto powiedzieć, że doświadczamy (i, mam nadzieję, coraz lepiej sobie to uświadamiamy) aspektów starzenia się społeczeństwa, które przed czterema dekadami uchodziły za odległe lub niszowe. Ot, choćby kwestia kruszenia się modelu opieki nad osobami starszymi opartego na niemal niewspomaganej rodzinie, rosnące potrzeby opiekuńczo-wspomagające u osób sędziwych, zagospodarowanie potencjału i aspiracji w sferze społecznej i zawodowej osób starszych czy przeciwdziałanie ich wykluczeniu w nowych wymiarach (na przykład cyfrowym). Przez czterdzieści lat zmieniliśmy się nie tylko ustrojowo, ekonomicznie i demograficznie, ale także technologicznie i kulturowo. Struktura problemów nakazuje więc nieco inny rozkład priorytetów do przedyskutowania i realizowania.
***
Postulaty sierpniowe, choć zanurzone w swoich czasach, mogą być punktem odniesienia na dwóch poziomach. Po pierwsze – z uwagi na solidarystycznego ducha, który powinien towarzyszyć nam także dzisiaj. Po drugie – jako inspiracja do tego, by dokładnie zdefiniować zasadnicze problemy i domagać się ich rozwiązania od podmiotów odpowiadających za politykę publiczną. Jeśli jednak chodzi o szczegóły, to ramy solidarności musimy zbudować na nowo, odpowiednio do wyzwań naszych czasów.