Krążąca niedawno w litewskim internecie petycja o przyłączenie Kłajpedy do Rosji to błahy wybryk, który nie powinien mieć politycznego znaczenia. Mimo to, zareagowały na nią najwyższe władze Litwy, co świadczy o wadze problemu rosyjskich działań wywiadowczych w tym kraju.
Niedawne wydarzenia na Ukrainie – protesty na Majdanie, usunięcie z urzędu byłego prezydenta Wiktora Janukowycza, okupacja Krymu przez rosyjskie wojska i referendum na półwyspie – wywołały w litewskich mediach, a także wśród polityków wiele dyskusji na temat bezpieczeństwa krajów bałtyckich. Rośnie zdenerwowanie opinii publicznej, która zdaje sobie sprawę, że kryzys ukraiński niesie ważne następstwa dla przyszłości Litwy – jej wojskowości, stosunków z Rosją i wielu innych spraw rangi państwowej. Wobec napięć tej skali, nawet najbardziej błaha historia może zostać rozdmuchana do monstrualnych rozmiarów i wywołać niemałe zamieszanie w kraju.
Właśnie coś takiego stało się w zeszłym tygodniu, kiedy na pierwszych stronach gazet pojawiła się informacja o petycji w sprawie przyłączenia Kłajpedy do Federacji Rosyjskiej. Litewski wywiad zareagował oświadczeniem nawołującym do spokoju i nie ulegania prowokacjom. Burmistrz Kłajpedy zaapelował do premiera i prezydent Litwy, aby zajęli się sprawą. Członkowie opozycyjnej partii konserwatywnej zażądali od Prokuratora Generalnego wszczęcia śledztwa przeciwko tym, którzy odważyli się kwestionować integralność terytorialną Litwy. Rządząca krajem partia socjaldemokratyczna publicznie potępiła „skandaliczne prowokacje”.
Wkrótce potem petycja została zamknięta zgromadziwszy niewiele ponad dwieście podpisów. Jako, że pojawiła się na niszowej stronie internetowej była skazana na klęskę. W żadnym razie nie należało jej też traktować jako poważnego manifestu politycznego. Dlaczego więc litewska opinia publiczna i politycy w ogóle na nią zareagowali?
Trudno spodziewać się powtórki krymskiego scenariusza w Kłajpedzie. Krym owiany jest w rosyjskiej kulturze nostalgiczną aurą, którą zawdzięcza swoim malarskim pejzażom, czy sztukom Czechowa, który opisywał życie jego mieszkańców. Krym to także miejsce, gdzie mieszka wiele osób posługujących się językiem rosyjskim, w przypadku których wynik referendum – choć z pewnością nielegalnego i brutalnie naruszającego ukraińską suwerenność – oddaje faktyczną wolę włączenia do Federacji Rosyjskiej. Putin dysponuje przynajmniej takim, staroświeckim nacjonalistycznym argumentem, by bronić aneksji Krymu.
Tej nacjonalistycznej narracji nie da się powtórzyć wobec Kłajpedy. Nigdy nie była ona częścią Rosji. W czasach Imperium Rosyjskiego leżała w Prusach, a później w Niemczech. W ramach ZSRR była zaś częścią Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Rosyjskojęzyczna mniejszość Kłajpedy nie przekracza 20%, podczas gdy litewska większości to 74% mieszkańców miasta. Co więcej, Rosjanie czują się dobrze zintegrowani z litewską społecznością miasta. Większość z nich mówi po litewsku, angażuje się w codzienne sprawy lokalnej społeczności i kibicuje litewskiej reprezentacji w koszykówce. Nawet gdy ta gra przeciw Rosji.
Czy możliwe jest, by Kłajpeda stała się kolejną ofiarą Putina? Najprawdopodobniej nie. Nie znaczy to jednak, że Litwini nie powinni działać w obliczu inicjatyw podobnych do wspomnianej petycji. Są one częścią dobrze przemyślanej, dysponującej dużymi środkami wojny propagandowej prowadzonej przez Rosję na Litwie. O tych działaniach nie mówi się na zbyt dużo, choć stwarzają zagrożenie nie tylko dla kraju, ale dla całego regionu.
17 marca wywiad litewski wydał raport, w którym podkreślono po raz kolejny, że głównym zagrożeniem kraju jest działalność na jego terenie wywiadu rosyjskiego. Stwierdzono, że wywiad ten próbuje wpływać na wiele wewnętrznych spraw Litwy – od przebiegu wyborów, poprzez kondycję gospodarki i działania na rzecz niezależność energetycznej, aż po funkcjonowanie wojska i mediów. Wskazano też konkretne osoby bezpośrednio szkodzące interesom Republiki Litewskiej. Znalazł się pośród nich między innym Algridas Paleckis, lider prorosyjskiego Socjalistycznego Frontu Ludowego. Zasłynął on odrzuceniem tezy o odpowiedzialności radzieckich oddziałów za śmierć 14 osób, które zginęły 13 stycznia 1991 roku, kiedy Armia Czerwona wkroczyła na ulicę Wilna, by obalić niepodległe władze. Paleckis wielokrotnie powtarzał te poglądy w rosyjskiej telewizji. Jego partia tłumaczy też każdy skrawek propagandy Putina – ostatnie oświadczenie na stronie internetowej Frontu mówi, że walki na Majdanie zostały zorganizowane przez neofaszystów. Nic dziwnego, że wspomniany polityk posiada duży dom na przedmieściach Wilna, choć od dłuższego czasu nie wykonywał normalnej pracy.
Człowiek, który promował petycję poświęconą Kłajpedzie to Vaidas Lekstutis, lider organizacji pozarządowej nazwanej – o ironio – „Bądźmy zjednoczeni”. Organizacja ta, poza wielokrotnym nazywaniem ukraińskich demonstrantów „faszystami”, otwarcie gloryfikuje prezydenta Putina i stale stara się zdyskredytować lidera Litewskiego Ruchu na rzecz Przebudowy (Sąjūdis), Vytautasa Landsberisa. Lekstutis twierdzi przykładowo, że Landsbergis ma w szwajcarskich bankach 2 miliardy litów. Podobne bzdury stanowią sedno prorosyjskiej propagandy jego organizacji. Podobnie jak Paleskis, także i Lekstutis posiada duży dom w Kłajpedzie, choć – jak twierdzi – utrzymuje się tylko z datków swoich zwolenników.
To jednak tylko marginalne postacie, używane by wzbudzać kontrowersje w litewskim życiu publicznym. Wpływy rosyjskie sięgają o wiele głębiej i mogą zaszkodzić najbardziej podstawowym interesom państwa. Weźmy choćby najnowszy obywatelski projekt referendum. Jego głównym celem jest wprowadzenie konstytucyjnego zakazu sprzedaży litewskiej ziemi obcokrajowcom. Oprócz tego projekt mówi też o innych zmianach, jak na przykład wprowadzeniu obowiązku rozpisania referendum za każdym razem, gdy ma być podjęta decyzja o wydobyciu państwowych zasobów naturalnych. Projekty te uważa się za prorosyjskie, gdyż stawiają Litwę w sytuacji bezpośredniej konfrontacji z UE.
Jednym z głównych pomysłodawców referendum jest Litewski Związek Rolników i Zielonych, kierowany przez biznesmena Ramunasa Karabauskisa. Karabauskis to wielki właściciel ziemski, który najprawdopodobniej obawa się konkurencji ze strony inwestorów zagranicznych. Jest on jednak także największym na Litwie importerem rosyjskich nawozów sztucznych. Prowadzone w Rosji interesy mogły skłonić go do popierania antyunijnego referendum, gdyż – jak wiadomo – Kreml lubi oferować litewskim biznesmenom koncesje i przywileje w zamian za forsowanie w kraju polityki przyjaznej Moskwie. Nieprzypadkowo wszystkie projekty strategiczne służące uzyskaniu przez Litwę niezależności energetycznej – elektrownia jądrowa, poszukiwania gazu łupkowego, czy budowa terminalu dla skroplonego gazu w Kłajpedzie – napotykają na gwałtowny sprzeciw, wsparty przez działających na rosyjskim rynku litewskich biznesmenów.
W świetle rosyjskich wysiłków na rzecz powstrzymania projektów energetycznych na Litwie, petycja w sprawie Kłajpedy może się zdawać nieistotną drobnostką. Kryzys ukraiński uwrażliwił jednak społeczeństwo na wrogie ruchy Rosji i jej popleczników. W ostatecznym rozrachunku zamieszanie wokół petycji wyszło nam na dobre. Dzięki niemu Litwini stają się coraz bardziej świadomi rosyjskich wpływów w swoim kraju – dotychczas podobne informacje zbyt łatwo były marginalizowane. Im bardziej będziemy czujni i przezorni, tym więcej będziemy dostrzegać i tym więcej informacji poznamy.
Jeśli nie chcą Państwo przegapić kolejnych wydań naszego tygodnika, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.
magazyn lewicy katolickiej
Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!