fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Człowiek – ziemia graniczna. "Sieniawka"

Paradokumentalna opowieść o ludziach dotkniętych chorobą i zrujnowanych miejscach. O Polsce najcichszej, niemedialnej, zamkniętej w sobie, odseparowanej od świata.


 
„Sieniawka” w reżyserii Marcina Malaszczaka: paradokumentalna opowieść o ludziach dotkniętych chorobą i zrujnowanych miejscach. O Polsce najcichszej, niemedialnej, zamkniętej w sobie, odseparowanej od świata. O Polsce pogranicznej, historycznie niezakorzenionej. Ale przede wszystkim to opowieść o człowieczeństwie psychicznie chorych, rejestrująca rzeczywistość z perspektywy małej wspólnoty „zbędnych ludzi”, zamkniętych w szpitalnych murach a równocześnie wędrujących po opustoszałych miejscach i opuszczonym świecie nikomu niepotrzebnej pamięci.
 
Sieniawka (niem. Kleinschönau) – dolnośląska wieś w gminie Bogatynia, w powiecie zgorzeleckim. W  czasach II wojny światowej znajdowały się tam koszary i obóz pracy przymusowej wykorzystywany przez niemieckie zakłady lotnictwa wojskowego. Tanią siłę roboczą zapewniali Polacy, Żydzi, Rosjanie, Belgowie, Francuzi, Włosi, Jugosłowianie. Naprawdę tanią: śmiertelność była bardzo wysoka.
 
Wśród okolicznych mieszkańców do dziś krążą opowieści o poniemieckiej podziemnej infrastrukturze zbrojeniowej. Wieść niesie, że pod koniec wojny uciekający hitlerowcy zatopili tam więźniów i robotników przymusowych. Nie jest to pewne, ale w zachowanej dokumentacji z początku 1945 r. widnieją zapisy: „w koszarach na górze SS sieje spustoszenie i szykuje tam masakrę”, „przeprowadzane są daleko idące roboty ziemne i prace związane z betonowaniem”.
 
Zalane przez uciekających Niemców podziemia do dziś pozostają pod wodą. Być może podziemne nurty łączą je z Zalewem Sieniawka, powszechnie znanym jako Trzcinowy Staw, przy którym funkcjonuje dziś Ośrodek Wypoczynku i Rekreacji. A w części dawnych koszarowych budynków w czasach PRL stworzono Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. Ziemia szaleństwa. Ziemia graniczna: zarówno w wymiarze historii, jak antropologii.
 

 
Pozostałość po przeszłości to także XVII-wieczny dwór szlachecki wzniesiony dla jezuitów, park i dawne zabudowania folwarczne. W czasach PRL wszystko to było własnością Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Teraz zabudowa częściowo niszczeje, a część budynków, łącznie z dworem, przeznaczono na mieszkania.
 
W czasie spacerów psychicznie chorzy zwiedzają ruiny kinowej sali, gdzie w czasach „ludowych” organizowano mieszkańcom rozrywkę. W kadrach filmu widzimy ich tam, gdzie stał ekran – patrzą na nas jak aktorzy wielu nałożonych na siebie scen, których stanowią fragment i które dawno już przekroczyli, starzejąc się z biegiem lat jakie niejednemu z nich upłynęły na powrotach do psychiatrycznego szpitala. I mówią do siebie i do nas, narratorzy (nie)realnego spektaklu, w którym sceneria zdewastowanej materii, liszaj ogołoconych ścian, mocny kontrast światła i cienia nakłada się na wspomnienia ludzi obserwujących przez dekady Sieniawkę z dystansu własnej choroby i szpitalnego odosobnienia.
 

Nie wszystko, o czym tu opowiadam, wprost składa się na fabułę filmu. Ale to ważna perspektywa. Tak ujmuje ją Maciej Malaszczak (urodzony w 1985 r.): „fascynują mnie tereny wschodnie, które niegdyś były niemieckie. Stamtąd pochodzę. Architektura jest tam niemiecka, ale mieszkają tam Polacy. Jestem pomiędzy krzesłami, moje dzieciństwo przebiegło w Polsce, wychowywała mnie babcia…”. I na ten materiał świata, wyodrębniony przez reżysera zakątek dolnośląskiej między-ziemi nałożona jest transgresywna człowiecza opowieść.
 

Paradokument spina klamrą obraz wędrówki głównego bohatera. Jest cały w bieli, jak przybysz z obcej planety: to kaftan bezpieczeństwa. Oto człowiek – wrzucony w świat, co odsyła do najstarszych toposów opisujących przypadkowość ludzkiej egzystencji. I nagle przeskok. Szpital w Sieniawce: długie, werystyczne, nierzadko sięgające aż do turpizmu ujęcia kamery na twarze, sylwetki, gesty, reakcje. Smutek, śmiech, gniew, krzyk, milczenie, taniec, sen, żebranie o papierosa, opowieści z głębi niewiadomego, z głębi ludzkiej ułomności. Ujęcia intymne, ale nie rażące natarczywym podglądactwem: zdanie sprawy bez epatowania ludzką nędzą.
 

 
Malaszczak nakręcił film, który kompletnie nie mieści się w medialnych, komercyjnych kanonach, paradygmatach współczesnej kultury nastawionej na sukces, kult młodości, apologię ludzkiej użyteczności dla rynku i państwa, szczęścia opartego na konsumpcji. Jego obraz uderza we wszystko, co wiąże się z kultem darwinizmu społecznego i eudajmonii dostatku. Bo opowiada o pierwotnej nędzy ludzkiej, okrzyku grozy. I pozwala zaniemówić wobec człowieka. A równocześnie to opowieść o potężnej woli życia, nawet jeśli tak dojmująco graniczy ono z wegetacją.
 

W świecie ludzkiej nienormalności objawia się człowiecza normalność, świadomość naszej ułomności, o której dziś tak łatwo zapomnieć, bo pycha technologicznego triumfu i współczesna inżynieria społeczna odsuwają od nas jak najdalej cienie człowieczeństwa. I w tym cała dwuznaczność: szpital dla umysłowo chorych jest zarówno schronieniem, jak więzieniem. Jest izolacją: by nurty podziemnej wody, która być może pamięta zatopionych nie mieszały się ze spokojnymi wodami u brzegu których postawiono Ośrodek Wypoczynku i Rekreacji.
 
Są także w „Sieniawce” sceny, gdy oglądamy Bogatynię po powodzi bodaj z 2009 roku. Kadr, który głęboko utkwił mi w pamięci: do połowy zniszczony piętrowy dom, którego część osunęła się w nurt wezbranej rzeki. Widzimy jego przekrój, materię ogołoconą z wszelkich upiększeń. Oglądamy cegły, zaprawę, beton, fragmenty zbrojenia, wszystko, na co później położone zostały kafelki i farby. I tak miało być długo, bardzo długo: w dostatku, spokoju, bezpieczeństwie. I widzimy ten dom jak przedarte ciało człowieka: zewnętrze i wnętrze, piękno i brzydotę: to, co było, co jest, co będzie. Domyślamy się spokojnego życia. I strachu, rozpaczy, gdy dom się rozpadał.
 

 
I wiemy, że dotyczy to także człowieka: gdy myślimy o dziecku, które później upadło w szaleństwo a my oglądamy jego starość zamkniętą w ścianach domu dla psychicznie i nerwowo chorych. I wiemy, że dotyczy to także historii, której warstwy tektoniczne przenikają szczątki zabitych i zamęczonych niewolniczą pracą, podziemne rzeki krwi, pokłady nieszczęścia zbudowane ze spalonych miast i wsi. Ale tu, gdzie jesteśmy, czyli pod niebem wznoszą się w górę nowe budowle, zarastają chwastem zabudowania PGR-ów i nikomu niepotrzebne wspomnienia. Rynki miasteczek przez stulecia podnosi ku górze nawóz naniesiony przez kolejne pokolenia. Powstają nowe koszary i nowoczesne fabryki zbrojeniowe. W starych szpitalach patrzą przed siebie niepotrzebni ludzie. A na łące bawi się dziecko, drepcząc po ziemi wieków. Przynajmniej w tej chwili, bo historia to także szaleństwo.
 
„Sieniawka”. Sieniawka. Świat to Sieniawka.
 
„Sieniawka”, scenariusz i reżyseria Marcin Malaszczak, Niemcy, Polska, 2013 rok
 

 
 


Jeśli nie chcą Państwo przegapić kolejnych wydań naszego tygodnika, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×