Prowadzenie lewicowej polityki historycznej nie jest w naszym kraju łatwe. Dlaczego? Po pierwsze, wiele istotnych dla niej wydarzeń i postaci pamiętamy dziś głównie przez pryzmat siermiężnych, propagandowych wyobrażeń stworzonych przez władze PRL. Po drugie, w ostatnim trzydziestoleciu krajem rządzą głównie (a od 2005 roku – wyłącznie) partie prawicowe i liberalno-konserwatywne. Po trzecie, nie mamy dużych lewicowych mediów. Po czwarte, wielu ludzi utożsamiających się dziś z lewicą (rzecz jasna nie wszyscy) wychowało się w atmosferze centrowej czy też liberalnej, czytając „Gazetę „Wyborczą” i oglądając TVN. Historia – w tym wypadku zwłaszcza historia demokratycznego socjalizmu spod znaku Lidii Ciołkosz czy Karola Modzelewskiego – nie była dla nich tak istotnym budulcem tożsamości, jak dla osób z formacji prawicowej. Stąd w naszej pamięci zbiorowej brakuje miejsca dla wielu postaci z dziejów lewicy.
Chyba najważniejszym wyłomem jest tu zainteresowanie ludową historią Polski, uwidaczniające się właśnie w książkach Michała Rauszera, Adama Leszczyńskiego i Kacpra Pobłockiego. Istnieją też jednak inne inicjatywy, które można by zebrać pod szyldem lewicowej polityki historycznej. Należy do nich na przykład „Czerwona Róża”, czyli wydany niedawno przez Heterodox przekład ilustrowanej biografii Róży Luksemburg. To jedna z wielu postaci, których życiorys jest znacznie, znacznie ciekawszy, niż wskazywałyby toporne metody upamiętniania stosowane w czasach PRL.
Żywot socjalistki
„Ilustrowana biografia” przeprowadza nas przez kolejne etapy życia bohaterki, a zarazem jej wzrastania intelektualnego i politycznego. Jako młoda Żydówka w Warszawie Róża doświadcza antysemickiej dyskryminacji i obserwuje współistnienie przepychu i nędzy; jednocześnie pilnie się kształci, przystępuje do ruchu socjalistycznego, a także czyta „Kapitał” Marksa. Potem przekonuje rodziców, aby wysłali ją na studia do Szwajcarii, gdzie wchodzi w swój pierwszy, wieloletni związek (z innym myślicielem i działaczem socjalistycznym Leonem Jogichesem), mający również ważny wymiar intelektualny. W Zurychu pisze rozprawę „Rozwój przemysłu w Polsce”, broni doktoratu, zostaje przywódczynią Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i aktywną publicystką. W 1898 roku przybywa do Berlina, aby pracować słowem na rzecz światowej rewolucji. Stamtąd mówi Jogichesowi w liście: „Mam potrzebę pisać tak, aby działać na ludzi jak piorun, aby ich porywać za łeb […] szerokością poglądu, mocą przekonania i siłą wyrażenia”.
W Niemczech nazwisko Róży Luksemburg zyskuje rozgłos, między innymi dzięki jej polemice z łagodniejszym reformistą Edwardem Bernsteinem. Autorka staje się prominentną działaczką SPD, gdzie mierzy się z seksistowskimi postawami (chociażby odrzucając propozycję wpływowego Karola Kautsky’ego, aby anonimowo pomogła mu opracować późny rękopis Marksa). W międzyczasie „robi to, co każda rozsądna, bezdzietna, niezależna i skłonna do rozmyślań osoba zrobić powinna. […] Bierze kota”. Zaprzyjaźnia się z feministką Clarą Zetkin, sama jednak kładzie znacznie większy nacisk na solidarność klasową niż płciową. Odsiaduje kilka tygodni za obrazę kaisera, w trakcie zrywu 1905 roku jedzie drukować nielegalne gazety w Warszawie i zaczyna tworzyć teorię rewolucji; wkrótce znowu trafia do więzienia, tym razem carskiego. Po powrocie do Berlina wykłada ekonomię polityczną w Szkole Partyjnej SPD, pisze też kilka prac, których rękopisy zostaną zniszczone po jej śmierci. W „Akumulacji kapitału” ukazuje kapitalizm jako drapieżny system, który po pochłonięciu wszystkich niekapitalistycznych terenów wyczerpie źródła pożywienia i wówczas upadnie.
Rok po wydaniu książki wybucha wojna światowa, której Róża Luksemburg żarliwie się przeciwstawia, widząc w niej właśnie skutek ekspansji kapitalizmu. Niebawem autorkę spotyka wielki zawód, gdy wszyscy posłowie SPD głosują za zatwierdzeniem planów wojennych cesarza. W 1916 roku Czerwona Róża kolejny raz zostaje zamknięta w więzieniu, w którym spędza ponad dwa lata. Wychodzi w momencie wielkiego wrzenia i od razu podejmuje próbę rozszerzenia rewolucji socjalistycznej na cały kraj, organizując Komunistyczną Partię Niemiec, a równocześnie krytykując politykę Lenina. Nie zgadza się ze zniesieniem przezeń wolności prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń; ponadto stwierdza, że „wolność jest zawsze wolnością dla myślących inaczej” i że „rewolucja proletariacka nie wymaga dla swych celów terroru; nienawidzi ona zabijania i pogardza nim”. Niedługo sama pada ofiarą terroru. Nowy socjaldemokratyczny kanclerz, Friedrich Ebert, nasyła na rewolucjonistów oddziały Freikorps – prawicowe paramilitarne bojówki złożone głównie z weteranów wojennych. Róża Luksemburg ginie z ich rąk 15 stycznia 1919 roku.
Czerwona Róża w czerni i bieli
Książka Kate Evans ma niecodzienną konstrukcję. Po 180 stronach komiksu otrzymujemy 30 stron przypisów, w których znajdziemy dodatkowe informacje historyczne, wyliczenie rozbieżności między fikcyjną fabułą i rzeczywistym życiorysem Róży Luksemburg, wiadomości o wykorzystanych źródłach, a także bardziej rozbudowane wersje użytych cytatów. O tych przypisach Evans mówi już na początku książki, wyraźnie sygnalizując jej charakter. „Czerwona Róża” jest w znacznym stopniu biografią intelektualną, w której pisma i myśl bohaterki odgrywają nader istotną rolę.
Kiedy patrzymy z tej perspektywy, bardziej zrozumiała staje się prostota graficzna. Komiks jest czarno-biały, złożony głównie z niewielkich kadrów z pojedynczymi postaciami i przedmiotami, bez tła albo z tłem ledwie naszkicowanym. Z rzadka pojawiają się inne ujęcia, takie jak otwierająca całostronicowa plansza o Komunie Paryskiej, która rozpoczyna symboliczne zestawienie dwóch równoległych wydarzeń: rewolucyjnego zrywu mieszkańców i mieszkanek francuskiej stolicy oraz narodzin Róży Luksemburg w polskim Zamościu. Albo takie jak końcowy szereg dużych kadrów, na których najpierw kluczowe postacie i momenty z biografii Róży po jej zabójstwie układają się w ciemny korowód, a następnie zamościanka przedstawiona zostaje na jasnym tle jako współczesna kobieta: to ze smartfonem w ręku przy wysyłaniu buntowniczych tweetów, to z tarczą i psem naprzeciwko zbrojnego w pałkę policjanta.
Mimo wszystko trochę szkoda, że Kate Evans nie pozwoliła sobie na więcej. Tam, gdzie sięga po symbolikę i mniej typowe chwyty graficzne, komiks wyraźnie zyskuje na atrakcyjności. Choć trzeba też przyznać, że gdy przychodzi już czas na dłuższe fragmenty myśli Róży Luksemburg – potencjalnie najbardziej nużące – Evans znajduje dość ciekawe możliwości ich przedstawienia. Na przykład rozróżnienie na wartość użytkową, wymienną i dodatkową zilustrowane zostaje za pomocą sztućców, a historię pracy i wytwórczości dynamizują kadry z silnym kontrastem białego tła i czarnej tablicy, na której dodatkowo bohaterka rysuje rozmaite rzeczy kredą. Okazjonalnie zdarzają się też ujęcia ironiczne. Kiedy Róża Luksemburg pisze: „Nie ma burżuazji bez proletariatu tyrającego w pocie czoła”, Kate Evans pokazuje nam służącą, która pyta Różę: „Czy mogę zabrać Pani talerz?”. Odczytywałbym to jako sugestię, iż także wielka rewolucjonistka w pewnej mierze korzystała z nierówności społecznych, niekoniecznie mając tego świadomość (co nie znaczy, że trzeba automatycznie odrzucać jej przesłanie).
Bawiąc, uczy
Część recenzji „Czerwonej Róży” krytycznie ocenia rozmaite aspekty jej struktury, od liternictwa po ilość tekstu. Rzeczywiście – w wielu miejscach komiks wydaje się zbyt suchy i zbyt prosty pod względem formalnym.
Inny zarzut dotyczy konstrukcji postaci. Róża Luksemburg, owszem, miewa tutaj wątpliwości, nie jest bohaterką z czystego spiżu, ale czy dokonuje czasem błędnych wyborów? Czy zdarza się jej podejmować działania sprzeczne z wyznawanymi wartościami? Nie tak łatwo by było podać przykłady. Narracja Kate Evans zbliża się więc do hagiografii. Z kolei Friedrich Ebert, najczarniejszy charakter tej opowieści, jest przedstawiony w sposób wręcz karykaturalny. Komiks przekonuje nas chociażby, że gdy ten dawny siodlarz został prezydentem Niemiec, nie potrafił nawet zapiąć koszuli bez urywania guzika. Może potrafił, może nie potrafił, ale jeśli jest to nieledwie jedyna informacja o jego życiu prywatnym przekazana w „Czerwonej Róży”, to zbliżamy się niepokojąco do klasowych stereotypów. Nie bronię Eberta jako współtwórcy niebezpiecznej legendy o ciosie w plecy, a tym bardziej jako człowieka, który ponosi istotną część politycznej odpowiedzialności za morderstwa Freikorpsów. Niemniej scena z guzikiem wydaje się dość znamienna dla profilu tej narracji.
Słabości te nie są jednak bardzo poważne, a dla lewicowej wizji dziejów w Polsce upamiętnianie postaci takich jak Róża Luksemburg ma duże znaczenie. Dobrze mieć dostęp do opowieści, która nie jest klasyczną, prozatorską biografią ani tym bardziej hermetyczną pracą naukową, ale wykorzystuje język obrazów. Jako odbiorca, który sam dotąd o Czerwonej Róży wiedział niewiele, sądzę, że w swej podstawowej funkcji popularyzatorskiej ten komiks powinien się sprawdzić. Dokumentacja źródłowa, która mu towarzyszy, pozwala ufać w jego rzetelność; polski przekład, redakcja i korekta nie budzą zastrzeżeń; strona graficzna nie olśniewa, lecz jest wystarczająco ciekawa, abym mógł czytać całość z przyjemnością. Mam nadzieję, że wśród lewicowych publikacji wydawanych w Polsce nie będzie to ostatni taki eksperyment.
*
Kate Evans, „Czerwona Róża. Ilustrowana biografia Róży Luksemburg”, red. i posł. Paul Buhle, tłum. Krystian Szadkowski, Wydawnictwo Ekonomiczne Heterodox, Poznań 2020. (Wydanie oryginalne: „Red Rosa. A graphic biography of Rosa Luxemburg”, Verso, 2015).