fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Czarnobylska modlitwa


Swietłana Aleksijewicz po raz kolejny pokazuje, jak o najtrudniejszych tematach można pisać w sposób delikatny i rozważny. Zeszłoroczna laureatka nagrody im. Kapuścińskiego za książkę o sowieckich kobietach na frontach II wojny światowej („Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”) tym razem opowiada historię największej katastrofy nuklearnej XX wieku.
W „Czarnobylskiej modlitwie” autorka korzysta z metody pisarskiej znanej z wcześniejszej książki. Jest to zbiór prowadzonych na przestrzeni dwudziestu lat rozmów z osobami w różny sposób dotkniętymi przez katastrofę. Aleksijewicz minimalizuje komentarz odautorski, by zająć się tym, co nazywa historią pomijaną, znikającymi bez śladu śladami naszego przebywania na ziemi i w czasie. Piszę i kolekcjonuję codzienność – uczuć, myśli, słów. Autorka nie chce powielać tysięcy stron poświęconych przyczynom i skutkom. Mówi, że los to życie jednego człowieka, historia to życie nas wszystkich. Chcę opowiedzieć historię w taki sposób, żeby nie stracić z oczy losu pojedynczego człowieka. Los bowiem sięga dalej niż jakakolwiek idea.
 
Rozmówcy Aleksijewicz w tym samym stopniu opowiadają historię, co wybiegają w przód. Jak będzie wyglądało życie po katastrefie? Rozrzucone po naszej ziemi radionuklidy będą istniały pięćdziesiąt, sto, dwieście tysięcy lat. W porównaniu z ludzkim życiem są wieczne. Podtytuł książki, „Kronika przyszłości”, odnosi się więc do trwałości katastrofy, ma też opisywać stopień, w jakim zaskoczyła ona ludzką wyobraźnię. Autorka notuje: rentgeny, mikrorentgeny… Język przybysza z innej planety. Czołgi i maszerujące wojsko to dla wielu ofiar Czarnobyla zagrożenie czytelne. Jak jednak mają sobie poradzić z wrogiem niewidzialnym? Jak żona strażaka gaszącego reaktor mogła zrozumieć przestrogę, że ma przed sobą już nie męża, nie ukochanego, ale obiekt radioaktywny o wysokiej gęstości skażenia?
Aleksijewicz rozmawia także z ludźmi skierowanymi do usuwania skutków katastrofy. Bez podstawowych środków ochrony po kilka miesięcy zakopywali całe wsie i zbierali radioaktywne odpady. Niektórzy śmieją się z tej pracy, mówią, że zostali posłani z łopatą na atom. Inni żałują straconych szans: wróciłem do domu. Spodobała mi się dziewczyna, zaproponowałem jej chodzenie. „Po co? Ty jesteś z Czarnobyla. Która za ciebie wyjdzie za mąż?”. Wszyscy są jednak zgodni, że takie poświęcenie byłoby niemożliwe bez przekonania o tym, co przystoi człowiekowi radzieckiemu. Służba ojczyźnie to święta rzecz. Nigdy nie będziemy Niemcami albo Holendrami. Ale bohaterowie zawsze się znajdą. W ich relacjach pobrzmiewa próba nadania sensu absurdalnemu wydarzeniu. Byłem obok czegoś fantastycznego. Takiego uczucia nie zaznałem nawet w miłości. Gloryfikują poświęcenie się jednostki dla wspólnoty. Kraj, który nie troszczył się o ich życie i zdrowie, rozpadł się pięć lat później. Oni pozostali – schorowani i umierający.
 
Autorka dociera też do tych, którzy nie zgodzili się na ewakuację ze skażonych terenów i przeprowadzkę do miast. Gdy jeden z rozmówców Aleksijewicz powiedział w 1986 roku pewnej starej kobiecie, że wkrótce będzie musiała wyjechać, zwymyślała go: Za nic w świecie. Uczeni, wasza mać! Nie dają ludziom żyć spokojnie. Stara pieśniarka ludowa boleje nad tym, co katastrofa zniszczyła: przesiedlono setki wsi. Dziesiątki tysięcy ludzi, nie sposób tego na powrót zebrać. Straciliśmy cały świat. W miejscowości Biełyj Biereg starzy mieszkańcy opowiadają o tym, że przez pewien czas po wybuchu mieszkali w miastach, ale tęsknili za swoim wcześniejszym życiem. Ostatecznie, mimo zakazów, wrócili do dawnych domów na wsi. Może być zatruta, napromieniowana, ale to moja ojczyzna. Tutaj wszyscy mnie szanowali. A kim ja będę w nowym miejscu? Starym dziadem w kapeluszu. Są całkiem odcięci od świata, więc sami pytają autorkę, czy to prawda, że skończył się socjalizm i żyją w kapitalizmie. Nawet car wrócił. Prawda to?!
Lektura „Czarnobylskiej modlitwy” wielokrotnie sprawia, że czytelnik czuje się bezradny i przytłoczony. Aleksijewicz bez epatowania apokaliptycznymi obrazami oddała obraz wydarzenia przerastającego ludzką miarę. To, że udało jej się przy tym zachować ogromny szacunek i zrozumienie dla swoich rozmówców, jest wielką siłą jej książki.
 
Swietłana Aleksijewicz. Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości. Wyd. Czarne. 2012. przeł. Jerzy Czech. 288 stron.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×