Wprowadzenie pandemicznych wymogów bezpieczeństwa zmusiło nas do przeniesienia znaczącej części pracy, nauki i rozrywki do sfery cyfrowej. Tempo adaptacji technologii komunikacyjnych przez społeczeństwo nadzwyczajnie przyśpieszyło. Ten bezprecedensowy „skok w internet” zreorganizował niemal każdy aspekt naszego życia, często tworząc problemy, których naturę dopiero zaczynamy rozumieć. Jeszcze częściej zaś – uwidaczniając i wzmacniając typowe bolączki współczesnego kapitalizmu.
Można zapytać, czy w świetle problemów takich jak katastrofa klimatyczna, kryzys ekonomiczny, załamanie systemu opieki zdrowotnej bądź rosnące nierówności dochodowe to, że więcej korzystamy z komputera, nie jest drugorzędnym zmartwieniem. To zasadne pytanie, do momentu, w którym zdamy sobie sprawę, że cyfryzacja odciska piętno na wszystkich tych kryzysach. Technologie informacyjne leżą u podstaw infrastruktury regulującej niemal każdy element społecznej rzeczywistości. Od opieki zdrowotnej i transportu, przez komunikację i rozrywkę, aż do globalnego handlu i bankowości.
Co lepiej pokazuje problem z nierównościami dochodowymi niż to, że kiedy w wyniku pandemii zmagamy się z ponad ośmioprocentowym spadkiem światowych dochodów z pracy (co się równa utracie 225 milionów etatów), cyfrowe korporacje odnotowują dwucyfrowe wzrosty przychodów? Internetowi giganci nie pozostają bez wpływu na klimat. Trening pojedynczego modelu sztucznej inteligencji potrafi wyprodukować prawie 300 tysięcy kilogramów dwutlenku węgla, czyli tyle, ile pięć samochodów w całym ich cyklu życia. Dodajmy, że trening ten służy temu, byśmy więcej czasu spędzali przed ekranem smartfona. Choć badania pokazują, że coraz dłuższy czas przed ekranem najprawdopodobniej skorelowany jest ze spadkiem zadowolenia z życia oraz wzrostem depresji wśród młodzieży.
Na naszych oczach cyfrowe platformy przeobrażają nasze miasta, naszą pracę, nasze relacje z innymi, klimat oraz globalną politykę. Pięć największych na świecie firm (Google, Amazon, Facebook, Apple, Microsoft) w centrum swojej uwagi stawia już nie produkcję dóbr czy usług, a informacje o każdym z nas sprzedawane na rynkach prognoz behawioralnych, czyli takich, które pozwalają spekulować przyszłym zachowaniem ludzi. Konsekwencje, jakie może mieć tak wszechogarniająca i subtelna kontrola, często sprawowana wspólnymi siłami rządów i prywatnych firm, przywodzą na myśl najbardziej dystopijne scenariusze.
W tym kontekście bardzo ważne jest, aby zamiast nieustannych diagnoz i analiz budować realne rozwiązania, które mogą pomóc w walce z platformowymi monopolistami. O tym, jak zbudować instytucje publiczne zarządzające danymi w sposób korzystny dla społeczeństwa, opowiada w wywiadzie ekonomista i autor książki „Kapitalizm sieci”, Jan Zygmuntowski. Rozmawiamy także o tym, co przyniesie transfer idei spółdzielczości do przestrzeni cyfrowej, pytamy, czy nie ma ucieczki od świata danych.
Poza tworzeniem realnych alternatyw niezbędne są także regulacje wymierzone w nieuczciwe praktyki wielkiego technologicznego biznesu. Ten, do niedawna pozostawiony bez żadnej realnej kontroli, zdążył mocno nadużyć swojej pozycji, zupełnie nie przejmując się nienadążającymi za technologią przepisami. Na szczęście na horyzoncie pojawiła się nadzieja. Na poziomie Unii Europejskiej obecnie trwają prace nad dwoma poważnymi aktami prawnymi – Kodeksem usług cyfrowych oraz Kodeksem rynków cyfrowych. O tym, jak te regulacje zmienią internet, który znamy, pisze prawniczka i ekspertka Fundacji Instrat, Blanka Wawrzyniak.
Problemem z przeniesieniem słusznych idei na grunt regulacji prawnych jest to, że tradycyjne korporacje, jak chociażby News Corp – imperium medialne Ruperta Murdocha – wciąż mają ogromny wpływ na ustanawianą politykę. Negatywną stroną regulacji, które mogą wywołać efekt odwrotny do zamierzonego, zajmuje się Jan Jęcz. Jak sprawić, żeby australijska próba przeciwstawienia się Facebookowi i Google’owi nie przekształciła się w rozgrywkę miliarderów, na której tracą autorzy i niezależne wydawnictwa? W tym artykule znajdziecie odpowiedź.
Z następstwami cyfrowego kapitalizmu mierzymy się nie tylko na poziomie systemowym. Życie uzależnione od świata online pozostawia swój ślad w codziennym doświadczeniu każdej i każdego z nas. Nowe, jeszcze nienazwane emocje, które powstają na styku ludzkiego ciała i ciekłokrystalicznego ekranu, bada w swojej twórczości artystka Weronika Wysocka. Jej pracom na naszych łamach przygląda się kuratorka Michalina Sablik. W końcu „kto nie sprawdzał nigdy kompulsywnie liczby lajków oraz informacji, kto i w jakim tempie wyświetlił jego stories? Kto nie przeżywał FOMO, odrzucenia, zazdrości, uczucia złamanego serca przed ekranem komputera?” – pyta autorka.
Jak w takim razie korzystać z technologii, aby przetrwać w systemie, którego najcenniejszym zasobem jest nasza uwaga? Na to pytanie odpowiedzi szuka Bartosz Paszcza. Zmiana niektórych naszych zachowań może złagodzić wiele z negatywnych skutków ciągłej obecności w mediach społecznościowych, tym samym ratując dobrostan psychiczny niejednej osoby.
Ciągły stan pobudzenia, generowany przez media społecznościowe, ma także drugą stronę. Jest nią zagłuszenie poczucia nudy. Już „nikt się nie nudzi, choć wszystko jest nudne” – jak pisał Mark Fisher. Stojąc w kolejce, jadąc autobusem czy czekając na jedzenie, nie mamy już miejsca na bezczynność; zamiast niej otrzymujemy dostępny 24 godziny na dobę, umiarkowanie interesujący zalew bodźców. Nuda pozostawiała dużo wolnej przestrzeni i właśnie dlatego, że jest stanem nieprzyjemnym, wyzwalała przeciwdziałanie. Cyfrowe rozproszenie uwagi ani nudy całkowicie nie eliminuje, ani nie pobudza do reakcji, które mogłyby ją przezwyciężyć.
Wobec wymienionych problemów nie jesteśmy jednak bezsilni. W obecnej odsłonie staramy się wyjść poza sloganową krytykę, oferując zestaw narzędzi pomocnych w ujarzmieniu wytworów cyfrowego kapitalizmu.