Historię piszą zwycięzcy – ewidentnie PiS wzięło sobie to powiedzenie do serca. Do sieci trafiło zdjęcie podręcznika do historii dla uczniów IV klasy szkoły podstawowej, w którym w podsumowaniu jednego z rozdziałów podane są trzy najważniejsze daty w dziejach Polski: Święto Konstytucji 3 Maja, Święto Niepodległości (11 listopada) i Dzień Żołnierzy Wyklętych (1 marca). Inny przykład to fragment z podręcznika do geografii dla klasy VII „Planeta Nowa” wydawnictwa Nowa Era. Można w nim przeczytać, że napływ cudzoziemców do Polski wywołuje zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki. „Na przykład imigranci z Ukrainy wypełniają luki na rynku pracy. Z drugiej jednak strony osiedlanie się w Polsce ludności o innej religii i kulturze może w przyszłości doprowadzić do napięć obserwowanych obecnie w wielu krajach Europy”. Wśród krytycznych głosów na temat reformy edukacji pojawiły się zarzuty dostosowywania podręczników szkolnych do polityki historycznej promowanej przez partię rządzącą. Śledzono, w dużym uproszczeniu, jak PiS zmienia w nich wizję świata. Ale czy na pewno ostatnie zmiany są aż tak duże?
A gdyby spojrzeć nieco szerzej? Nie na kilka, lecz kilkanaście ostatnich lat, na przykład na okres od początku nowego tysiąclecia? Co podręczniki XXI wieku mówią o polskości? Jaki obraz wspólnoty się z nich wyłania, jaką zawarto w nich wizję państwa i narodu, wreszcie – gdzie sytuuje się w tym kontekście religia? Przeanalizowałam kilkanaście podręczników wczesnoszkolnych (klasy I–III, kilka serii: Wesoła szkoła, Tropiciele, Nowi Tropiciele, Elementarz XXI Wieku, Elementarz Odkrywców, Szkoła Marzeń, Nowe Już w szkole) z okresu między 2001 a 2018 rokiem, by zobaczyć, jakiego obywatela próbują wychować ich twórcy. Oczywiście ich wysiłki nie muszą wywrzeć poważnego wpływu na późniejszy światopogląd, niemniej słuszne wydają mi się słowa Alicji Landau-Czajki z książki Co „Alicja odkrywa po własnej stronie lustra. Życie codzienne, społeczeństwo, władza w podręcznikach dla dzieci najmłodszych 1785–2000”: „podręcznikowy obraz świata, chociaż zmodyfikowany przez dom rodzinny i inne lektury, musi w pewnym stopniu, przynajmniej w okresie wczesnego dzieciństwa, wpływać na postrzeganie rzeczywistości”.
Państwo nie dla dzieci
Sferze państwowej najczęściej nie poświęca się dużo uwagi. To dopiero początek edukacji, więc w tekstach dominują przestrzenie bliższe codziennym doświadczeniom dzieci: dom, szkoła, miejsca wycieczek czy wyjazdów na wakacje. Niemniej już wtedy zaczyna się uczyć treści, które potem rozwijane będą na lekcjach geografii czy wiedzy o społeczeństwie. Na tym etapie informowanie o istnieniu władz państwowych przeważnie ogranicza się do ich wyliczenia. Opis działania organów państwa zawierają nieliczne podręczniki (autorzy tylko jednego z nich uczą przy tej okazji o prawach obywatelskich: jedną z odpowiedzi na tytułowe pytanie „Kto rządzi w Polsce?” jest „wszyscy obywatele: Wszyscy dorośli obywatele Polski. Tak, tak, oni też maja wpływ na rządy – przecież to oni wybierają prezydenta, posłów i senatorów”, a wśród pytań do tekstu znajdziemy: „Czy ty masz wpływ na to, kto rządzi w Polsce? Kiedy i w jaki sposób będziesz mieć na to wpływ?”). Uczy się o 11 listopada, przy okazji 3 maja omawia się hymn państwowy, są obrazki z polskim wojskiem, godłem i flagą.
Uwagę zwraca nie treść, lecz ton. Tylko w jednym z podręczników omówiono obowiązkowy temat symboli państwowych w pogodny, humorystyczny sposób. W czytance, która stanowi fragment jednej z polskich powieści dla dzieci, rodzina kibicuje ojcu biorącemu udział w maratonie: „Tata przybiegł na metę godzinę po zwycięzcy […]. Uśmiechał się od ucha do ucha; białe zęby i rumiane policzki. Mama zachichotała, mówiąc, że wygląda teraz jak żywa reklama Dnia Flagi”. Ojciec o swoim wyniku: „Niepotrzebnie jadłem wczoraj tyle potraw z grilla. Bo majówka trwa już drugi dzień – a Święto Pracy stało się w ostatnich latach świętem grilla”. O jednym z uczestników dodaje: „Za mną jest jeszcze jakiś historyk, który się zasapał, bo cały czas gadał o «Konstytucji 3 maja»”. W ten sposób podręcznik omawia temat Święta Pracy, Dnia Flagi i Święta Konstytucji 3 Maja, pokazując je również od strony rodzinnego świętowania i czasu wolnego, długiego weekendu.
Czytanka z kolejnych stron rozwija ten motyw. Dziewczynka była z mamą w kinie i na spacerze w lesie dzięki temu, że trwał długi weekend. Mama wytłumaczyła, że to z powodu świąt: „I na przykład 1 maja to Święto Pracy, które ma przypominać ludziom na całym świecie, że praca jest bardzo ważna. A 3 maja to nasze polskie święto – rocznica uchwalenia konstytucji. I jest po to, żebyśmy pamiętali, że byliśmy pierwszym państwem w Europie, które miało własną konstytucję. Nie bardzo rozumiałam, o co chodzi z tą konstytucją, chociaż mama próbowała mi tłumaczyć. Ale spodobało mi się bardzo, że może być tyle różnych świąt”. „Bo okazało się, że jest też Międzynarodowe Święto Przytulania, Święto Tańca, Święto Całowania i nawet Święto Pluszowego Misia!”. Pod koniec czytanki dziewczynka planuje stworzyć własne święto na część przyjaźni z jednym z kolegów.
I to koniec radości, luzu, perspektywy jednostki. Pozostałe teksty pojawiające się w podręcznikach w okolicach świąt państwowych mają budzić żarliwy patriotyzm, są ckliwe i patetyczne aż do bólu. Zamieszczony jest na przykład „Katechizm polskiego dziecka” (ale urywa się przed fragmentem o powinności oddania życia za Polskę), czy wiersz Tadeusza Kubiaka „Grób Nieznanego Żołnierza”, w którym jest i łza kręcąca się w oku, i dumna pamięć, i ślady po rozszarpujących pociskach, i żołnierze strzegący tego „świętego miejsca”, i proch tysiąca chłopców, których imion nikt nie zna, ale o których pamięta ojczyzna. Zbiorowy podmiot jednego z wierszy wyznaje miłość:
To mowa, którą od dziecka znamy,
to ludzie, których nikt nie pokona,
Gorącym sercem Ciebie kochamy,
Polsko, Ojczyzno, ziemio rodzona.
Polska jest tam, gdzie są Polacy
A co z życiem poza ojczyzną lub możliwością posiadania dwóch ojczyzn? W jednym z podręczników zamieszczono wiersz, w którym kontrastem dla ludzi mających jedną ojczyznę są bociany odlatujące na zimę do ciepłych krajów. Podmiot liryczny deklaruje, że posiadanie jednej ojczyzny w zupełności wystarczy, bociany wcale nie są w lepszym położeniu.
Silny emocjonalny związek z ojczyzną przejawiają też polscy emigranci z jednej z czytanek. Trwa grill w Londynie. Goście obrazują różne losy migracyjne: to informatyk Rafał („Polscy informatycy są bardzo cenieni na świecie. Dlatego pan Rafał pracuje w wielkiej firmie w Londynie”), Ewa, która wyszła za poznanego na studiach w Krakowie Anglika i z którym po dłuższym wspólnym namyśle osiadła w Londynie (oczywiście nie ma mowy o ich dzieciach, konsekwencji możliwych wyborów tożsamościowych potomstwa ze związków mieszanych podręczniki pewnie by nie uniosły…), starszy pan Edward, którego ojciec walczył w Anglii podczas drugiej wojny światowej i nie mógł wrócić do kraju, Ślązak Jarek („w rodzinnych Katowicach nie mógł znaleźć pracy. Teraz pracuje na budowie”) i w końcu Ania, która przyjechała do Londynu na wakacje. Kluczowe dla wymowy tej czytanki jest jej zakończenie: „«Nie żal wam, że wyjechaliście z Polski?» – pyta w myślach pozostałych rodaków. My nie wyjechaliśmy z Polski – odpowiedzieliby pewnie. – Przywieźliśmy kawałek Polski do Anglii. To prawda – w polskim sklepiku za rogiem kupują polskie pieczywo i tylko czasem, kiedy nikt nie słyszy, wzdychają sobie po polsku”.
To jedyna czytanka o migracji, z jaką się spotkałam; w innych podręcznikach uwagi o migrantach są zupełnie marginalne. W którymś tekście ktoś mówi, że odprowadzał na lotnisko swoją ciocię mieszkającą w Kanadzie. W innym – kiedy dzieci oglądają globus, dziewczynka rzuca, że jej brat mieszka w Grecji. Tylko tyle. W tym samym czasie, gdy publicystyka puchła od doniesień o tak zwanych eurosierotach, gdy po wejściu do Unii z Polski wyemigrowały setki tysięcy ludzi, w świecie podręczników rodziny były pełne, a rodzice nigdy nie wyjeżdżali do pracy za granicą.
Polaków w innych krajach prawie nie ma. Prawie nie ma też obcokrajowców czy przedstawicieli mniejszości narodowych w Polsce. Nigdzie w podręcznikach nie pada słowo „Żyd”; postać Roma (czy w języku podręczników: Cygana) jest również bardzo rzadka. Stosunkowo najwięcej obcokrajowców jako część polskiego społeczeństwa funkcjonuje niedyskursywnie: czasem na zdjęciach przedstawiających szkolne klasy można wypatrzeć ciemniejszą skórę czy azjatyckie rysy twarzy (podejrzewam, że to mógł nie być celowy zabieg; być może takie fotografie graficy przygotowujący publikację mogli pobrać z internetu za darmo).
Spośród dwóch czytanek poświęconych spotkaniu dziecka polskiego i cudzoziemca akcja jednej rozgrywa się w nieokreślonej, odrealnionej przestrzeni: „Z ogrodu dobiegały pokrzykiwania dwóch chłopców. Jeden! Dwa! Trzy! Łachet! Tnien! Tlate! To Marcin uczył Adnana liczyć po polsku, a Adnan Marcina po arabsku. Siedzieli na huśtawce pod palmą daktylową i machali nogami. […] Nagle Adnan poderwał się z huśtawki, wdrapał się zwinnie na palmę po jej schodkowatym pniu i zerwał kiść dojrzałych daktyli. Teraz nauka szła im łatwiej. Liczyli daktyle, które zjedli” (dobrze, że nie „wdrapał się zwinnie jak małpa”…). Druga czytanka to podwórkowe spotkanie chłopca z Hiszpanką, która przyjechała do kogoś w odwiedziny. Najpierw bohater poznaje psa (o znaczącym imieniu „Negro”, nawiązanie do czerni nie jest przypadkowe), potem jego właścicielkę: „Wyglądała całkiem jak ten pies – czarna i kudłata”. Bohaterka wpisuje się w stereotyp kobiety z Europy Południowej, a chłopiec nie pozostaje obojętny na jej wdzięki, lecz na miarę swojego wieku sprowadza ją do roli obiektu seksualnego: „Consuela ciągle mrugała tymi swoimi firankami i wtedy właśnie pomyślałem, że Consuela to bardzo ładne imię”.
Katolicka Polska w katolickim świecie
A co z usytuowaniem Polski w świecie? Nasze państwo ukazywane jest oczywiście jako część Europy. Co ciekawe, właściwie na równi traktuje się odniesienia do Europy Zachodniej i Wschodniej. Często pokazuje się Polskę jako jeden z krajów słowiańskich, choć znika to na późniejszych etapach edukacji (w 2015 roku Monika Popow pokazywała w książce „Kategoria narodu w dyskursie edukacyjnym”, że w zbadanych podręcznikach gimnazjalnych Polska jednoznacznie wchodziła w skład świata zachodniego. Punktem odniesienia dla jej osiągnięć i dziejów był jedynie Zachód, a Wschód stanowił byt obcy i zagrożenie). Autorzy kilku podręczników ukazali też Polskę jako część Unii Europejskiej, ale im później po dacie akcesji, tym bardziej maleją szanse znalezienia wzmianki na ten temat.
Różnorodność religijna także nie zostaje we współczesnych podręcznikach odzwierciedlona. Wiara jest obecna, choć trzeba przyznać, że w podręcznikach nie ma scen modlitw, wspólnego chodzenia klas na nabożeństwa czy innych rozbudowanych odwołań do sfery sacrum. Najczęściej spotkać można tylko zewnętrzne oznaki przynależności do religii, takie jak robienie szopek, spotkanie przy wigilijnym stole czy malowanie jajek. Dzieci zachęca się do wypowiedzi na temat własnych doświadczeń. W jednym z podręczników uczniowie mają powiedzieć, jak co roku spędzają dzień Wszystkich Świętych, w innych – po pytaniu, co zwykle je się na Boże Narodzenie – mają opowiedzieć, jakie dania pojawiają się na wieczerzy wigilijnej w ich domach. Wigilijne spotkanie czy robienie pisanek to elementy krajobrazu kulturowego obecne też w praktykach osób niewierzących, ale może się przecież zdarzyć tak, że u jakiegoś ucznia ich nie ma, a podręczniki zdają się nie przewidywać takiej sytuacji. Pojawia się za to taki fragment: „Wszyscy wysyłamy karty. Wszyscy ubieramy choinki. […] Zachwycają nas piękne szopki. W domu czujemy zapach postnych potraw i makowców. Łączy nas opłatek i wigilijna kolacja. […] I tak postępujemy co roku, bo to jest nasza tradycja. I my zabierzemy ją w przyszłe lata”. Albo taki: „A wiesz ty, że świat będzie istniał tak długo, jak długo ludzie będą śpiewać kolędy i pisać pisanki? Tak, tak, to bardzo ważne…”.
Nie tylko ateizm znajduje się zresztą poza horyzontem wyobrażeń z tych książek. Religia istnieje wyłącznie w wydaniu katolickim. Buduje się nawet fałszywe wyobrażenie skali powszechności katolicyzmu: Europa w kontekście religijnym pojawia się tylko pod hasłem „Boże Narodzenie w Europie”, a świat szerzej prezentowany jest tylko na stronach o „Szopkach na świecie”. Nie ma protestantyzmu, nie ma prawosławia, nie ma wyznań niechrześcijańskich poza islamem. Ten ostatni zaś obecny jest wyłącznie w kontekście wiktorii wiedeńskiej i Jana III Sobieskiego, który występuje w podręcznikach częściej niż jakikolwiek inny król.
Rzeczpospolita mężczyzn
Dobór wydarzeń i postaci historycznych przedstawianych na kartach podręczników w ogóle jest dość ciekawy. Z wydarzeń najczęściej powraca druga wojna światowa, na przykład w dwustronicowym patetycznym opowiadaniu o klęsce września 1939 roku, z ilustracją przedstawiającą Zamek Królewski w płomieniach. Z kolei w wydaniu pewnego podręcznika z roku 2011 o pradziadku dziecięcych bohaterów, który walczył w Anglii w czasie drugiej wojny światowej, można przeczytać: „wrócił, ale to nie była ta sama Polska, której bronił we wrześniu […]. Wojna zmieniła ludzi, całe narody i państwa. To trudne sprawy, o których na pewno będziecie się uczyć. Myślę, że wasz pradziadek powiedziałby, że to dopiero wasi rodzice i wy do końca zwyciężyliście w tej wojnie, która zaczęła się tamtego września” [podkreślenie moje – M.E.P.]. Uważam, że takie stwierdzenia, nie do odszyfrowania przez dziecko, ale jednak aluzyjnie ukazujące rok 1989 jako „zwyciężenie do końca II wojny” (czyli jak rozumiem, „prawdziwe odzyskanie niepodległości”), mogą być dobrym gruntem do wprowadzania w późniejszych etapach edukacyjnych narracji o PRL jako nie-Polsce.
Z kolei jeśli chodzi o postaci historyczne, więcej niż raz zetknęłam się prócz Sobieskiego tylko z Janem Matejką, Józefem Piłsudskim i Janem Pawłem II. To sylwetkę tego ostatniego najczęściej prezentują podręczniki: jego dzieciństwo, ulubione miejsca (na dwóch stronach) czy wreszcie wpływ na upadek komunizmu. Warto dodać, że papież Polak sprawia tam wrażenie jedynego motoru transformacji ustrojowej. Nie mówi się nic ani o Wałęsie ani o „Solidarności”. W jednym z podręczników opisuje się wyłącznie nadzieję, jaka wstąpiła w Polaków po wyborze Karola Wojtyły na papieża i jaką on sam im dawał podczas pielgrzymek do Polski.
Równie znamienne są obecność i dobór legend. Lech, Piast czy Wanda wzmacniają miłość do wspólnoty definiowanej przez przynależność etniczną i religijną, a nie przez obywatelstwo. Polakiem jest ten, kto kocha Polskę, polską mowę i historię i kto ma polskich przodków. Oto dwa cytaty o takiej wymowie: „Naszą ojczyzną jest Polska […]. Polska ma swoje godło, flagę i hymn. Wszystkich Polaków łączy język i wspólna historia”; „Tu zostaniemy! – powiedział Lech do swych towarzyszy. – To najpiękniejsze miejsce na świecie. Zbudujemy tutaj osadę. A biały orzeł będzie naszym znakiem. I w środku puszczy zbudował Lech obronny gród. Nazwano go Gnieznem, by nazwa przypominała orle gniazdo. Znak Białego Orła jest bliski sercu każdego Polaka. Już ponad tysiąc lat towarzyszy dzieciom, wnukom i prawnukom Lecha. Znak ten zna każde polskie dziecko”. No i jak sygnalizowałam wcześniej, Polak jest też katolikiem.
Najbardziej esencjonalnie wizję i elementy składowe polskości oddaje wiersz „Z dziejów Polski”. To opowieść o historii naszego kraju od chrztu Mieszka, przez polskie bohaterstwo (naturalnie z Grunwaldem i drugą wojną światową), do wyboru Polaka na papieża – to jedyne wymienione wydarzenie w części dotyczącej historii powojennej (warto dodać, że wiersz to też historia napisana przez mężczyznę i skupiona wyłącznie wokół mężczyzn – oraz że z dziejów Polski znika cały XIX wiek).
Mieszko I Polan połączył plemiona
i sprawił, że Polska została ochrzczona.
Bolesław Chrobry, pierwszy król w koronie,
w katedrze gnieźnieńskiej przyjął ją na skronie.
Król Kazimierz z Piastów (Wielkim go nazwano)
zastał Polskę drewnianą, zostawił murowaną!
Władysław Jagiełło z Polską złączył Litwę,
pod Grunwaldem wygrał z Krzyżakami bitwę.
Mikołaj Kopernik, uczony znad Wisły,
ruch planet opisał dla pokoleń przyszłych.
Jan Sobieski, gdy Turcy Wiedeń oblegali,
muzułmanów pokonał, Europę ocalił.
Wiwatami rozbrzmiewa trzeci dzień majowy,
oto Konstytucja, nadzieja odnowy!
Ojczyznę starły z mapy zaborców trzech wojska,
„Marsz, marsz, Dąbrowski”, z Tobą wróci Polska!
Marszałek Piłsudski, „Dziadek” ukochany
zniewolonej Polsce rozkuwał kajdany.
Długie drugiej wojny cierpienia miesiące.
Na murach ktoś kreślił znak „Polski Walczącej”.
Obudziła się Polska w nadziei i wierze,
Jan Paweł II w Rzymie, Wojtyła – papieżem.
Egzemplarz podręcznika, w którym znalazłam ten wiersz, pochodził z 2001 roku. Różne inne treści o podobnym wydźwięku ukazywały się przez cały czas aż do roku 2018. Czytankom, które nie podchodziły czołobitnie do kwestii ojczyzny, towarzyszy przeważająca liczba tekstów wpajających tradycyjnie pojmowany patriotyzm. Jak się okazuje, walka zbrojna nie stanowi tematu zbyt trudnego dla siedmio- czy dziewięciolatków. Jest wręcz gloryfikowana w przedstawianej wizji historii, w znacznej mierze zmilitaryzowanej i zmaskulinizowanej. Co innego prawa obywatelskie – na takie tematy miejsca niemal brak. Myślę, że jeszcze długo na pytanie „Kto ty jesteś?” podręczniki będą odpowiadały słowami Władysława Bełzy, a nie Michała Rusinka z wydanej w zeszłym roku książki „Jaki znak twój? Wierszyki na dalsze 100 lat niepodległości”.
A jakiekolwiek liberalne wątki? Czy było na nie miejsce? Właściwie nie. W niektórych podręcznikach poruszano temat tolerancji w kontekście różnych kolorów skóry. Tylko tyle.
Pod względem konstruowania wizji państwa i narodu publikacje te nie zmieniły się znacząco od początku XXI wieku. Z lektury książki Landau-Czajki można też wywnioskować, że ostatnia duża zmiana ich wymowy to lata 90. (ze względu na przemiany 1989 roku), toteż w szerszej perspektywie zmiany wprowadzane za rządów PiS nie są tak sensacyjne, jak wynikałoby z prasowych nagłówków. Nie odbiegają od trendów obowiązujących przez ostatnie trzydzieści lat.
Podręczniki najczęściej nie pokazują świata takim, jaki był w momencie ich publikacji. W dużym stopniu ma to związek z tym, że autorzy często decydują się na zamieszczanie tekstów bardzo starych, uznawanych za klasykę już w czasie ich dzieciństwa i będących przez to nośnikami wizji społeczeństw z dawniejszych epok. Nie o wszystkim więc decyduje polityka, nie wszystko jest efektem świadomych decyzji światopoglądowych. Z pewnością jednak jeśli nie twórcy podręczników, to autorzy podstaw programowych po części odmalowują przed oczami dziecka świat taki, jakim chcieliby go widzieć. A jest to świat skostniały i anachroniczny. Świat prawicowej utopii.