fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Chłopi sami wywalczyli swoje prawa

Nie wiem, jaką książkę czytał Łukasz Kożuchowski, ale na pewno nie było to „Chamstwo”.
Chłopi sami wywalczyli swoje prawa
ilustr.: Anna Grzelawska

Oprócz szeregu zgryźliwych uwag i protekcjonalnego tonu w zasadzie jedynym poważnym zarzutem w tekście Łukasza Kożuchowskiego jest to, że rzekomo odmawiam chłopom sprawczości, pomijając falę strajków z 1861 roku, która stała za ukazem carskim znoszącym pańszczyznę. Tyle że wydarzenia te nie tylko są opisane w rozdziale o powstaniach chłopskich, ale nadaję im też centralne znaczenie. Pozwolę sobie zacytować ten fragment książki:

„W podręcznikach często opisuje się zniesienie niewolnictwa czy pańszczyzny tak, jakby były to naturalne, bezosobowe procesy – albo efekt dobroduszności porządnych panów, którzy pochylili się nad losem uciemiężonych. Wystarczy jednak spojrzeć na chronologię wydarzeń: zwykle reformy wprowadzano zaraz po jakimś ludowym powstaniu. «Wolna dusza musi zwyciężyć», przekonywał Bojko w 1904 roku, lecz nie miał na myśli żadnej konieczności dziejowej, tylko wiarę w skuteczność podejmowanego działania. «Prawa zdobywa się walką polityczną».

To wcale nie dobroć serca stała za abolicją w Stanach Zjednoczonych, lecz walka zbrojna ponad dwustu tysięcy czarnoskórych mężczyzn w wojnie secesyjnej; ich dołączenie do wojsk Północy przechyliło szalę zwycięstwa. W tym samym czasie w Polszcze doszło do masowych strajków rolnych. Jak donosił carski urzędnik, w kwietniu 1861 roku zbuntowały się i odmówiły odrabiania pańszczyzny 22 634 wsie, co stanowiło wówczas siedemnaście procent całego osadnictwa Królestwa Polskiego. «Prawdą jest – pisał ten Rosjanin – że wielu włościan, którzy odmówili pełnienia pańszczyzny, powrócili do niej, ale ten powrót nastąpił bądź na skutek środków przymusu, zastosowanie których w szerokich rozmiarach nie powinno mieć miejsca, bądź też dlatego, że włościanom, którzy zaprzestali pańszczyzny, wpojono, że rząd wkrótce ich oczynszuje». Tak się faktycznie stało. Pańszczyzna nie została zniesiona, ale obalona” (str. 281−282).

Kożuchowski twierdzi też, że „Pobłocki bezwiednie odwołuje się do sprokurowanej 150 lat temu w Petersburgu wersji propagandy rosyjskiej, zgodnie z którą pańszczyznę zniesiono dopiero w 1864 roku”. Znów, wystarczy zajrzeć do rozdziału 1 (s. 35), by zobaczyć, dlaczego ostateczny koniec pańszczyzny moim zdaniem nastąpił w 1864 roku, wraz z uwłaszczeniem, czyli otworzeniem możliwości posiadania ziemi przez chłopów.

W rozdziale 8 wracam do tego wątku, pisząc: „W świadomości ludowej obok osobistej wolności – wywalczonej w pierwszej kolejności – kluczowa była sprawa uwłaszczenia, czyli przekazania włościanom w posiadanie skrawka ziemi. Rozumieli oni, że formalna wolność jest pozorna, niepełna. Jeśli możesz sam się wyżywić, to masz komfort odmówienia pracy. Jeśli zaś jedynym sposobem uzyskania chleba jest rynek (czyli sklep), to nie masz innego wyboru, musisz sprzedawać swój czas, bo inaczej ty oraz twoi bliscy umrzecie z głodu. Spór o ziemię, który w Polsce nasilił się po zniesieniu pańszczyzny, był walką o środki do utrzymania niezależności” (s. 180-181). Postanowiłem oszczędzić czytelniczkom dokładnej analizy prawnych aspektów „zmierzchu pańszczyzny” (który na przykład w zaborze pruskim był rozciągnięty na szereg dekretów prawnych od 1807 roku do 1872 roku – to wspominam na s. 35).

Do centralności uwłaszczenia wracam w epilogu, pisząc: „Uwłaszczenie, które po raz pierwszy od kilkuset lat pozwoliło wiejskiej elicie na posiadanie ziemi, a przez to bogacenie się – przy jednoczesnym zachowaniu chłopskiej tożsamości – zmieniło w tym sensie wszystko” (s. 305). Wcześniej piszę, że awansujący chłopi musieli porzucić chłopską tożsamość (stawali się szlachtą). Po uwłaszczeniu chłopi mogli awansować jako klasa.

Można się z tym oczywiście nie zgodzić, ale uczciwość nakazuje, aby najpierw odtworzyć mój argument, a nie zarzucać mi ignorancję czy też bycie pożytecznym idiotą cara. Pozostałe pomniejsze zarzuty Kożuchowskiego również są kłamstwem. Nieprawdą jest, że nie korzystam z suplik – na przykład historia Jędrzeja Skorupy (s. 255–257) pochodzi z supliki (można sprawdzić to w przypisach). Co więcej, procesowi pisania suplik poświęcam cały podrozdział (s. 244–247), gdzie opisuję, jak je sporządzano i co można było dzięki nim osiągnąć. Ale nie korzystam z nich tak obszernie jak historycy XX-wieczni, gdyż supliki pisali tylko mężczyźni – więc moja analiza suplik jest częścią rozdziału o tym, jak wydobyć głos kobiet i osób zupełnie zmarginalizowanych (służby dworskiej oraz chłopskiej).

Korzystam też z szeregu źródeł, które nie były wcześniej wykorzystywane (na przykład pamiętnik i książka Adama Bućkiewicza). Chętnie dowiem się też, do których pamiętników chłopów pańszczyźnianych nie sięgam, a powinienem. Na pewno nie są nimi wspominane przez Kożuchowskiego „Listy Emigrantów z Brazylii i Stanów Zjednoczonych 1890–1891”, gdyż pochodzą z okresu, gdy już pańszczyzny nie było. To samo tyczy się również listów chłopskich nadsyłanych do założonej w 1881 roku „Gazety Świątecznej”.

Generalnie „Chamstwo” jest książką o wsi przeduwłaszczeniowej oraz w dużej mierze przedrozbiorowej. Praca Ludwika Stommy „Antropologia kultury wsi polskiej XIX w.”, którą przywołuje Kożuchowski, dotyczy w większości wsi po zniesieniu pańszczyzny. Dlatego nie ma ona centralnego znaczenia dla mojej książki (w przeciwieństwie na przykład do prac Andrzeja Woźniaka, Jacka Kochanowicza czy Jacka Olędzkiego). Pisząc, że religijność chłopów w XVI, XVII i XVIII wieku była powierzchowna, powołuję się na tych, którzy badali wieś pańszczyźnianą (a dokładnie: Bohdana Baranowskiego), a nie wieś z drugiej połowy XIX wieku. Co więcej,  w „Chamstwie” znajduje się cały rozdział „Herezja wyzwolenia” na ten temat – tyle że jego głównym bohaterem nie jest Kościół katolicki, ale arianizm, który pokazuję jako plebejską „ewangelię potępienia ucisku feudalnego” (sformułowanie Janusza Tazbira). Co więcej, cały rozdział 10 „Chwasty” o literaturze ludowej podszyty jest teorią postsekularną (obecną między innymi przez cytaty z książki Terrego Eagletona „Rozum, wiara i rewolucja”). Religii jest więc w „Chamstwie” wiele – to nie moja wina, że nie jest to religijność, której szuka Łukasz Kożuchowski.

Kożuchowski twierdzi też, że „mamy do czynienia z dojmującą opowieścią, w której z bagna (po)pańszczyźnianej traumy nie ma ucieczki i w której brakuje nawet promyka światła”. O tych formach ucieczki są w „Chamstwie” trzy rozdziały w części „Bezpaństwo” (o ludowych utopiach, przestrzeniach ucieczki, ludowej wyobraźni politycznej, porowatej geografii tamtego świata i migracjach), a w kolejnej jest rozdział o kołtunie jako ludowej metodzie uleczenia się z traumy przemocy. Zapowiadam już na samym początku książki, że „władza pańska była [w dawnej Polsce] jednocześnie absolutna i krucha” (s. 20). Pierwsza połowa „Chamstwa” pokazuje absolutny i drastyczny wymiar władzy, a druga jest o świecie, który istniał poza folwarczno-patriarchalnym porządkiem. W zasadzie do każdego z zarzutów Kożuchowskiego można wskazać całe rozdziały lub podrozdziały, gdzie jest to, czego on twierdzi, że w „Chamstwie” nie ma.

Nie mogę oczekiwać, że wszystkim ta książka będzie się podobać (Kindze Dunin na przykład nie podobało się zakończenie), ani nie mogę oczekiwać, że każdy czytelnik będzie czytał ją bardzo uważnie (choć większość czytelników nie ma problemu na przykład ze zrozumieniem jej struktury – jest ona, jak zauważyła między innymi Dunin, oparta na analizie przemocy: pierwsza połowa książki pokazuje jej różne oblicza, a druga konsekwencje). Uważne czytanie jest natomiast obowiązkiem recenzentów. Tekst Łukasza Kożuchowskiego należy do gatunku tak zwanych savage review, w którym recenzent najpierw zmyśla sobie książkę, a następnie ją krytykuje. Nie wiem czemu to ma służyć, ale na pewno nie popycha do przodu dyskusji o doświadczeniu i konsekwencjach pańszczyzny.

***

Tytuł tekstu pochodzi od redakcji.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×