fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

„Chamstwo”, czyli kłopoty z historią chłopów

„Chamstwo” Kacpra Pobłockiego to kolejna z prób opowiedzenia innej historii naszego kraju niż ta, do której się przyzwyczailiśmy. Niestety wysoce kłopotliwa.
„Chamstwo”, czyli kłopoty z historią chłopów
ilustr.: Anna Grzelewska

Widmo krąży nad Polską – widmo chłopskości. I krąży jak najbardziej słusznie. Coraz częściej w przestrzeni publicznej – i to nie tylko po jej lewej stronie – mówi się o tym, że większość z nas wywodzi się z chłopów. Dostrzegamy, że patriotyczne wizje wspaniałego szlachectwa, stanowiącego rzekomo korzeń całego narodu, nie przystają do rzeczywistości. Wobec tego rodzą się pytania o brakującą część dziejów: tę opowiadaną z perspektywy klas ludowych, przeważnie chłopów.

Proces ten zachodzi między innymi za sprawą autorów, którzy podejmują tematykę pańszczyźnianej przeszłości naszego kraju. Przełomowa w tej materii zdaje się zeszła jesień, kiedy to ukazały się dwie istotne pozycje przybliżające ludową historię Polski. Pochód otwierała znakomita książka Michała Rauszera „Bękarty pańszczyzny”, barwnie i rzetelnie opowiadająca o mechanizmach chłopskiego oporu i tego, jak chłopi bronili swojej godności w nawet bardzo nieprzychylnych okolicznościach. Publikacja ta stanowi pierwszą pozycję z serii wydawniczej („Ludowa Historia Polski”), której redaktorem merytorycznym jest Przemysław Wielgosz. Drugą z książek jest zaś (zatytułowana tak samo jak seria) „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego. Spotkała się ona już z mieszanymi, nieraz krytycznymi reakcjami, a stawiała sobie za cel całościowe opowiedzenie dziejów klas ludowych w Polsce – od zarania państwowości aż po świt XXI wieku. Warto wspomnieć, że do tego grona dołączyła ostatnio kolejna publikacja Michała Rauszera: „Siła podporządkowanych”, poruszająca problem ten sam co „Bękarty”, jednak już nie w formie popularnej gawędy, a profesjonalnej rozprawy naukowej.

Do grupy autorów wzywających do słusznej korekty polskiego imaginarium aspiruje również Kacper Pobłocki. Jego książka „Chamstwo” ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Czarne. Cel Autora wydaje się dwojaki – Pobłocki próbuje w intrygujący, reportażowy sposób opowiedzieć o realiach życia pod pańszczyzną, a jednocześnie szkicuje paralele, zarówno geograficzne (między Polską a realiami dziejowymi innych regionów), jak i chronologiczne (między historią I Rzeczypospolitej a sytuacją współczesnej Polski).

Płynna narracja

Konstrukcja książki jest swobodna, próżno w niej szukać jednej, wyraźnej osi narracyjnej. Zamiast tego czytelnik otrzymuje raczej zestaw pisarskich impresji. Pierwsza część – „Ludzie bez twarzy” – skupia się przede wszystkim na zarysowaniu trudnego położenia mieszkańców pańszczyźnianej wsi w okresie nowożytnym i w XIX wieku. Za przewodnika służy Pobłockiemu między innymi dworski poradnik „obchodzenia się z chłopami” napisany w XVI wieku przez Anzelma Gostomskiego, traktowany przez Autora jako wierne odbicie ówczesnych stosunków między szlachtą a chłopstwem. Część druga – „Patriarchat” – mówi o strukturach podporządkowania chłopów dworowi. Kolejna – „Bezpaństwo” – ukazuje fasadowość systemu państwowego i społecznego I Rzeczpospolitej, z którym chłopi się nie identyfikowali i który (wbrew popularnym idealizacjom) w praktyce nie był wcale oazą wolności. Część czwarta – „Realizm magiczny” – zwraca się zaś w pewnym stopniu w stronę ludowej kultury.

We wszystkich częściach różne wątki pojawiają się i powracają. Poszczególne myśli nie są rozwijane, a książka składa się zasadniczo z luźnego kolażu historycznych anegdot, odwołań do literatury i przemyśleń własnych Autora – niestety często bez wyraźnego wskazania, co jest czym.

Dojmujący brak chłopskiego głosu

Jeszcze większy problem wiąże się z tym, czego w książce nie ma, choć Autor stwierdza, że jest. Przede wszystkim próżno szukać w niej realnego oddania głosu podporządkowanym, co Pobłocki deklaratywnie obrał sobie za główny cel. Choć chłopi pozostawili po sobie wiele źródeł, to Autor sięga do ledwie kilku pamiętników i to w sposób dość powierzchowny. Listów i suplik (czyli skarg na nadużycia szlachciców) nie wykorzystuje zaś jako źródeł w ogóle, ledwie o nich wzmiankując.

Przy lekturze „Chamstwa” nie byłem w stanie oprzeć się wrażeniu, że główna myśl książki była już ostatecznie ukuta, nim przystąpiono do pracy badawczej. W wyraźny sposób tak źródła, jak i odwołania do opracowań są tu dobierane pod tezę – zgodnie z którą historią naszego społeczeństwa rządzi przepastna polaryzacja, głęboka brutalność i niezmierzone upokorzenie. I jest w tym oczywiście choć część prawdy, co dojrzy każdy, kto choćby powierzchownie przeszedł przez szkolny kurs historii. Problem jednak w tym, że na tym Pobłocki właściwie przestaje. I że jest to raczej jego, a nie prawdziwych historycznych chłopów, wizja.

W efekcie mamy do czynienia z dojmującą opowieścią, w której z bagna (po)pańszczyźnianej traumy nie ma ucieczki i w której brakuje nawet promyka światła. Chłopi są opluwani i popadają w apatię – często nie są potrafią skutecznie przeciwstawić się szykanom. Ma się wrażenie, że na ogół podkulają ogon, przystając na swój poniżający los. Wyjątkiem jest tu kilka buntów, które przeważnie są wzmiankowane w sposób dość ogólny i czysto faktograficzny. Depresyjna wizja dziejów, którą prezentuje Pobłocki, w praktyce walkowerem oddaje pole sarmackim uprzedzeniom. Chłop jest w niej bowiem przedstawiony tak, jak chcieli go widzieć najgorsi ze szlacheckich ideologów – jako maszyna do pracy i bycia bitym, wyzuta z osobowości i podmiotowości. Autor nie oddaje charakteru włościan, bogactwa ich kultury, mechanizmów radzenia sobie z trudami czy aspiracji. Nie przedstawia żadnej przekonującej narracji o ciągłym chłopskim oporze, o tym, jak chłopi zachowywali swoją godność, jak pomimo ucisku trwali, jak nieraz obracali zapędy wyzyskujących przeciwko nim samym. Jest to tym bardziej uderzające, że wspomniany już Michał Rauszer od wielu lat przypomina polskiemu czytelnikowi, iż wieś nie oddawała swoich praw walkowerem. Co więcej, umiała nie raz pokazać, że to brutalni panowie są „tymi głupszymi” i nie mają racji.

Skomplikowana świadomość klasowa

W efekcie Pobłocki, nie zgłębiwszy tematu rzetelnie, nie tylko nie oddaje chłopom głosu, ale wręcz powiela – mimowolnie – wiele narracji antychłopskich. Najbardziej zdumiewającym przykładem jest kompletna ignorancja w kwestii wielkiego strajku rolnego z 1861 roku, w którym rolnicy Królestwa Polskiego wywalczyli zniesienie pańszczyzny. Co napisał Pobłocki? Pół biedy, gdyby jeszcze powielił narrację patriotycznej propagandy, że pańszczyznę znieśli w 1863 roku powstańcy styczniowi. Jest gorzej – Pobłocki bezwiednie odwołuje się do sprokurowanej 150 lat temu w Petersburgu wersji propagandy rosyjskiej, zgodnie z którą pańszczyznę zniesiono dopiero w 1864 roku, gdy car Aleksander II stłumił narodowy bunt. W ten sposób Autor nie tylko nie przypomina ludowego zrywu o godność, ale strąca chłopów na najniższe szczeble drabiny społecznej, A wystarczyłoby zajrzeć do któregoś z tekstów klasyka tematu – Hipolita Grynwasera.

Pobłocki zbyt silnie wmawia też chłopom swoje własne przekonania. Przyjąwszy świadomość klasową za główny instrument interpretacyjny, stosuje go, nie zważając na realia dziejowe i pełne brzmienie historycznych dokumentów. Wmawia chociażby rolnikom, że już w okresie pańszczyźnianym wykształcili dojrzałą świadomość swojej klasy, choć już kilkadziesiąt lat temu Ludwik Stomma (na którego – co ważne – Pobłocki powołuje się w bibliografii!) wykazał, że chłopi identyfikowali się przede wszystkim lokalnie, jako „tutejsi”, a rolnik z oddalonej wsi mógł być w ich imaginarium kimś zupełnie obcym. Autor imputuje też chłopom, że w istocie nie byli szczerze religijni, a różne obrzędy czy wierzenia stanowiły głównie przebiegłą zasłonę dla ich gniewu tudzież planów buntu. Tymczasem rzekomo uwzględniony w badaniach Stomma wykazał dobitnie, że identyfikacja religijna i pobożność były dla wsi bardzo istotne. Nie mówiąc już o tym, że za tą tezą świadczą zgodnie rozliczne źródła historyczne, zarówno rządowej, kościelnej, etnograficznej, jak i ludowej proweniencji.

Była już mowa o tym, że Pobłocki, deklarując przywracanie głosu podporządkowanym, w niewielkim stopniu sięgnął do wytworzonych przez nich źródeł. Jeśli już korzysta z  takich dokumentów, to zwykle z tych wytworzonych przez grupę, którą sam pejoratywnie nazwał „arystokracją chłopską” – to jest bogatych chłopów żyjących już wiele lat po zniesieniu pańszczyzny, wedle Autora stojących raczej po innej stronie klasowej barykady niż wiejska biedota. I choć dysponujemy wieloma listami czy pamiętnikami „prawdziwych” – ubogich – chłopów (na przykład zebranymi przez rodzinę Kulów „Listami emigrantów do Brazylii i Stanów Zjednoczonych”, albo znajdującymi się w Bibliotece Narodowej zbiorami listów chłopskich nadsyłanych do „Gazety Świątecznej”), to Pobłocki nie robi z nich żadnego użytku. Trudno też wyznaczyć obiektywne kryterium „prawdziwego” i „nieprawdziwego” chłopa, gdyż w chłopskich wspólnotach zawsze bywały zarówno osoby ubogie, jak i relatywnie zamożne.

***

Ciekawie czyta się wieńczące dzieło fragmenty, w których Autor napisał nieco o swoim aparacie badawczym i inspiracjach, z których czerpał. Niektóre z przedstawionych tam spostrzeżeń są słuszne i bardzo cenne, jak choćby postulat oddawania głosu samym chłopom czy podkreślania ich godności. Lektura tej części sprawia jednak wrażenie, jakby została dołączona do reszty już po napisaniu całej pracy. Wiele postulatów, które zostały w niej podniesione, było przez wcześniejsze kilkaset stron konsekwentnie ignorowanych. To tylko tu możemy znaleźć odwołania do Stommy. To tu czytamy deklaracje, że Pobłocki chłopom oddaje głos. Choć w istocie tego nie robi.

„Chamstwo” pozostawia więc czytelnika nienasyconym. Wprowadza do tematu, ale ma wyraźny problem z jego uchwyceniem. A nawet gdy próbuje, to wówczas dochodzi do niemałych przeinaczeń.

Lektura książki Pobłockiego przypomina starą prawdę, że początki zawsze są trudne, a przywracanie pamięci o dziejach chłopów nie stanowi tu wyjątku. Powstały już jednak pierwsze rzetelne i ciekawe pozycje na ten temat. Miejmy nadzieję, że wkrótce otrzymamy kolejne. Oddanie głosu naszym chłopskim przodkom to bowiem nie tylko kwestia naukowych aspiracji, ale i międzypokoleniowej solidarności. I – przede wszystkim – uhonorowania godności tych, którym tej godności odmawiano.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×