fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Być blisko źródła. Kto opowiada historię ludową w Polsce?

Zwrot ku ludowym historiom we współczesnej humanistyce popularyzuje wcześniej pomijane wartości i doświadczenia klasy ludowej. Opowieść mojej babci jest tego potwierdzeniem. Szkoda tylko, że opowiedzianym przeze mnie.
Być blisko źródła. Kto opowiada historię ludową w Polsce?
ilustr.: Kuba Mazurkiewicz

Wraz z wyraźnym w humanistyce zwrotem ku historiom ludowym, pojawiło się także wiele dzieł opowiadających o awansie społecznym. Nie powinno to budzić zdziwienia, jako że te tematy są ze sobą integralnie połączone. Mobilność społeczna jest kategorią bliską większości ludzi, istotną w historiach osób z naszego otoczenia, znajomych czy przodków. Sama pochodzę z rodziny, której obecna pozycja została zbudowana na fundamencie awansu. Proces ten nie stał się jednak częścią „oficjalnej” historii rodzinnej. Zrozumienie, gdzie miała swój początek moja dzisiejsza rzeczywistość, było dla mnie wielkim odkryciem. Wcale nie dlatego, że moja babcia, urodzona w chłopskiej rodzinie na Podkarpaciu, ukrywała swoją przeszłość. Po prostu sama nigdy nie opowiadała swojego życia w narracji awansu społecznego. Dopiero po przeczytaniu „Chłopek” Joanny Kuciel-Frydryszak babcia potwierdziła, że faktycznie tak to wyglądało – i że to była też jej historia.  Wspólnie zaczęłyśmy rysować obraz międzygeneracyjnego awansu naszej rodziny. Budowałyśmy go równocześnie na podstawie dwóch perspektyw – mojej, post-awansowej, oraz babci, która rzeczywiście przeszła przez to doświadczenie. W tym miejscu, podobnie jak w przypadku innych narracji o awansie, pojawia się pytanie, kto rzeczywiście je wytwarza? Czy głos w tej opowieści mają osoby takie, jak ja – obserwujące wydarzenia z pewnego dystansu – czy takie, jak moja babcia?

Próbę rekonstrukcji trajektorii awansu rozpoczęłyśmy od pytania: „Dlaczego opowiada o tym dopiero teraz?”. Pozytywną motywację stanowiły dla niej „Chłopki” i zwrot ludowy w humanistyce Gdy już przebiły się one do popularno-naukowego dyskursu, znacznie łatwiej było dorzucić swoją cegiełkę. Jednak stało się to na długo po ustabilizowaniu post-awansowej pozycji babci. Głównym powodem tego opóźnienia był wstyd wynikający z jej pochodzenia. Poza sferą życia rodzinnego ukrywanie swoich korzeni otwierało dla niej w świecie nowe możliwości – społeczne, towarzyskie i zawodowe. Takie nastawienie było z nią bardzo długo, powodując coraz większe oddalanie się od wyjściowej tożsamości.

W naukach społecznych strategie dopasowywania się w celu osiągnięcia społecznej akceptacji – lub uniknięcia dyskryminacji – nazywane są passingiem. Ten sposób radzenia sobie ze wstydem z tożsamości wymaga usunięcia z prezentowanego „ja” charakterystycznych dla niej cech. Osoba dopasowuje się do akceptowanego przez grupę, wyobrażonego modelu tożsamości i w ten sposób unika wykluczenia. Passing może służyć jako forma uświadomionej lub nieuświadomionej samoobrony. Pochodzenie babci w dużym stopniu pracowało jako negatywna motywacja w jej biografii. W jej procesie awansu chodziło o jak największą poprawę warunków życia, poszerzanie horyzontów, możliwości – sięgnięcie po więcej, niż mogli jej chłopscy rodzice.

Babcia oczywiście nie podjęła decyzji, która sprawiła, że z dnia na dzień wyzbyła się swojej lokalnej tożsamości. Krok po kroku, wraz z kolejnymi stopniami awansu bardziej dopasowywała się do oczekiwań otoczenia. Przestała mówić gwarą już w czasie studiów. Jak twierdzi, taka językowa odmienność była fatalnie odbierana. Oczywiście, bardzo mało prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym spotkałyby ją negatywne konsekwencje używania gwary. Po co jednak ryzykować odsłonięciem prawdziwej tożsamości? Rozwiązaniem znacznie łatwiejszym od zmiany nastawienia całego rocznika, było proste dostosowanie się do jego przyzwyczajeń. Dzisiaj babcia ze smutkiem przyznaje, że zawsze czuła się gorsza. Aż do dorosłego życia.

W przywoływanych przez Magdę Szcześniak w „Poruszonych” fragmentach pamiętników chłopskich z okresu PRL-u widać, że passing w odpowiadającej czasom i realiom formie stanowił integralną część procesu odnajdywania się w mieszczańskiej rzeczywistości. Chłopskie pochodzenie – oraz płynący z niego wstyd – materializowały się w przyzwyczajeniach, codziennych praktykach, czy sposobie poruszania się, przyjmowania określonych pozycji ciała. Te elementy umożliwiają odnajdywanie się we wszystkich kontekstach życia, w przestrzeni, miejscu i czasie. Dopasowanie ich do ogólnie panującej normy wiąże się więc z absolutną zmianą performowania swojej tożsamości. W wielu przypadkach oznacza wręcz całkowite z niej zrezygnowanie. Przywoływani pamiętnikarze i pamiętnikarki ze zgrozą powracają do wspomnień takich jak nauka jedzenia nożem i widelcem w miejskim liceum. „Wstyd dotyczył przede wszystkim różnic między mieszkańcami miasta i wsi, interpretowanych jako własne braki. Mimo symbolicznego dowartościowania kultury ludowej, choćby przez socrealizm czy modę na «kulturę ludową», atrybuty kojarzone ze wsią – wiejskie ubranie, gwara, u kobiet umięśnione ciało – były jednoznacznie oceniane jako gorsze”, pisze autorka. Dostosowanie się do obowiązującego modelu akceptowanych zachowań wpływało więc na najmniejsze elementy praktyk i przyzwyczajeń wyniesionych z domu, w których materializowała się chłopska tożsamość.

Również w przypadku babci odkrywanie i budowanie samej siebie no nowo stanowiło codzienność. Zmiana, którą przebyła, była wartościowana bardzo pozytywnie zarówno przez otoczenie, jak i przez babcię i jej najbliższych. W 1994 roku moi dziadkowie kupili do swojego domu pod Warszawą zestaw mebli secesyjnych. Gdy rodzice babci przyjechali w odwiedziny, pradziadek patrząc na zamszowe kanapy i eleganckie meble stwierdził, że są takie, „jak na dworach były”. Dla niego, który od zawsze chciał dla swoich dzieci najlepszego możliwego życia, takie zderzenie rzeczywistości chłopskiej z dworską było ostatecznym potwierdzeniem życiowego sukcesu córki. Zakup mebli był wyznacznikiem powodzenia – zawodowego i finansowego. Świadczył także o zdobytym kapitale kulturowym oraz o wejściu w społeczną sferę, o którą wspólnie z rodziną walczyli, a więc o udanym awansie. Niedziwne więc, że do końca swojego życia pradziadek odwiedzał dom córki i zięcia pod krawatem, a w salonie siadał zawsze w wypastowanych butach. Czy był to znak szacunku? Jeśli tak, to z pewnością podszytego skrępowaniem wynikającym z powstałego klasowego oddalenia. Ostatecznie potwierdzającego osiągnięty przez babcię awans. Podkarpackie „pole” zmienione zostało w podwarszawski „dwór” nie tylko na płaszczyźnie lingwistycznej, ale i materialnej.

Rzeczywistość zastana przez rodziców babci podczas odwiedzin w 1994 r. stanowiła absolutne przeciwieństwo wyjściowych realiów. Z ich ogromnym wsparciem babcia dotarła do punktu, w którym jej cele dotyczące pozycji społecznej zostały osiągnięte. Jest to równocześnie moja codzienność, która  przez całe życie stanowiła dla mnie naturalny punkt wyjścia do własnego rozwoju. Można więc uznać, że babcia osiągnęła życiowy sukces. Wspięła się po drabinie społecznej, przeszła krętą drogę od dziecka chłopskiej rodziny do wykształconej przedstawicielki klasy średniej i spełniła marzenie rodziców o lepszej przyszłości.

Choć doświadczenia babci świadczą o jej wytrwałości i sile charakteru, nigdy nie opowiadała tego jako historii swojego życia. Krótkie historyjki miały raczej formę ciekawostek z dziecinnych lat spędzonych na wsi. Dopiero gdy na moją prośbę zaczęła spisywać swoje wspomnienia, zobaczyła ich narracyjną wartość. Przy rekonstrukcji tych wydarzeń doszła do wniosku, że jej macierzystej warstwie społecznej „należy się” przywrócenie głosu w historii o niej samej. „Popularna historia mówiona, jak sądzę, nie służy już ani przeszłości, ani pamiętaniu o niej, lecz przede wszystkim – teraźniejszości i działaniu w niej” – pisała Agnieszka Karpowicz o sprawczości tego typu narracji. Zwrot ku ludowym historiom we współczesnej humanistyce popularyzuje wcześniej pomijane wartości i doświadczenia klasy ludowej. Opowieść mojej babci jest tego potwierdzeniem.

Szkoda tylko, że opowiedzianym przeze mnie. Rekonstruowana nawet z największą dokładnością historia pewnie zawsze ułoży się trochę krzywo. Zbyt kolorowo – albo zbyt szaro. Czy można w takim razie potraktować ją jako wiarygodną? Trudno powiedzieć. Warto jednak pamiętać, kto faktycznie pisze chętnie dzisiaj czytane historie o awansie. Są to przede wszystkim osoby, których rodziny przeszły już przez ten proces, a same nie muszą obawiać się jego odwrócenia. Tym samym opowiadanie historii o awansie poprzednich pieczętuje uznanie swojej wyższej pozycji.

Pytanie, czy wspinaczkę po drabinie społecznej można nazwać sukcesem bez negatywnego wartościowania tego, co było poprzednio. Babcia, choć przez całe życie znajdowała się na pograniczu dwóch światów, nigdy nie przyznała wyższości jednego nad drugim. Chociaż zmuszona do passingu i wytworzenia nowej, post-awansowej tożsamości, wciąż zwraca się ku podkarpackiej rzeczywistości z ciepłem i czułością. Sama określa swoje życie jako „sukces” ze względu na własne osiągnięcia, nie chodzi tu jednak o „triumf” nad chłopskimi korzeniami. W książce „Hanka, opowieść o awansie” Maciej Jakubowiak porusza podobny problem, analizując biografię własnej rodziny. „Przez kolejne strony tego autobiograficznego eseju przewija się niepokojące pytanie: czy to rzeczywiście był awans? Bo przecież żeby mówić o swoim lepszym życiu, trzeba założyć, że poprzednie było gorsze. A kiedy uznaje się, że wreszcie zostało się kimś, to zakłada się przy tym milcząco, że poprzednicy w sztafecie pokoleń byli nikim”. Myślę, że próba wyzbycia się takiego wartościowania rozwiązałaby również problem tego, kto pisze narracje o awansie. Osąd nadawany rozgraniczeniu między rzeczywistością upragnioną, a tą, od której się ucieka, narzuca hierarchię także wśród narratorów. Babcia, choć jest główną bohaterką w historii awansu mojej rodziny, nie spisałaby swojej historii, gdyby ktoś nie przekonał jej o wartości takiego działania. Lata pracy z wpojonym poczuciem wstydu z pochodzenia z pewnością wpłynęły na jej postrzeganie własnej drogi awansu.

Także teraz, kiedy jak najwierniej staramy się odtwarzać historie ludowe, mamy do czynienia z zewnętrznym wobec jej bohaterów konstruktem. Obcujemy jedynie z werbalnymi ekspresjami, a nie z żywym materiałem myśli, czy dziejącą się historią. Nawet przy najdokładniejszej próbie opisu, opowieść będzie zależeć i od uszu odbiorców, i od aktualnej sytuacji narratorów. Prawdopodobnie także historie opowiadane mi przez babcię brzmią tonami naszej relacji, a próba złożenia ich w całość nie pozwala mi nabrać odpowiedniego dystansu badaczki. Wartościowanie jest w pewien sposób nieuniknione, gdy z zewnątrz dokonujemy obróbki danych, działając pod wpływem własnych wniosków i przemyśleń. Trudno jest rozmawiać o „prawdziwym” głosie klasy ludowej, gdy zawsze dobywa się on z innych ust. „Oddawanie sprawczości”, czy „przywracanie autentycznych narracji” stają się tak naprawdę kolejną historią, spisaną przez nowe pokolenia – te, które nie muszą obawiać się nagłego regresu.

Uświadomiłam sobie, o czym mówi moja rodzinna historia dopiero, gdy zaczęłam na głos opowiadać historie z dzieciństwa babci . O przebytym  przez nią awansie zdałam sobie sprawę po przeczytaniu „Chłopek” i „Hanki”. Wcześniej ten proces nie tylko był dla mnie niewidoczny. Po prostu nie istniał. Jego efekt był moją rzeczywistością zastaną, a chłopska narracja dzieciństwa nie była w stanie przebić powłoki później wytworzonej, mieszczańskiej tożsamości mojej babci. Dualizm awansu, który odkrywa się przede mną i moją rodziną w ramach opowiadania na głos jej historii, polega na połączeniu ze sobą perspektyw bliskości i oddalenia. Gdyby nie to, że moja babcia zaszła daleko, nie mogłabym o tym napisać. Jednocześnie, żeby o tym opowiedzieć, obydwie musiałyśmy znaleźć się bardzo blisko źródła.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×